Czarnecki i inni politycy PiS próbują narzucić narrację, że nie chodzi już o prawa osób z niepełnosprawnościami, a one same są "mięsem armatnim" opozycji w wojnie z władzą. Wizyta Wałęsy w Sejmie potwierdza, że jest raczej odwrotnie: to protestujący próbują użyć polityków w walce o swoje prawa. Na przywódcę Sierpnia z 1980 roku czekał nawet materac
„Tu nie chodzi już o niepełnosprawnych, o ich prawa, tylko o kolejną polityczną awanturę” - komentował 21 maja 2018 Jacek Sasin w Polskim Radiu. Korzystać na awanturze ma opozycja totalna. Między innymi były prezydent Lech Wałęsa, który na zaproszenie rodziców osób z niepełnosprawnościami 21 maja odwiedził protestujących. Jeszcze przed porannym spotkaniem Ryszard Czarnecki zarzucił byłemu prezydentowi, że cynicznie wykorzystuje protest do sobie tylko wiadomych celów:
Lech Wałęsa używa niepełnosprawnych jako mięsa armatniego. To bardzo przykre. Jego tweety pokazują, że odleciał. Szkoda, że jego autorytet rozmienia się na drobne.
Czarnecki chciał chyba rozbawić odbiorców wylewając krokodyle łzy nad reputacją Lecha Wałęsy, z którym ma na pieńku (przegrał z nim nawet proces) i o którym często mówi obraźliwe rzeczy, używając z lubością określenia "Bolek". Ważniejsze jednak, że wypowiedź wpisuje się w insynuację, przy pomocy której władze próbują odwrócić uwagę od istoty protestu rodziców osób z niepełnosprawnościami (wszedł do użycia skrót - RON).
RON stawiają warunki, których rząd nie chce spełnić, ale przekaz Sasina i Czarneckiego ma zmienić definicję tej sytuacji: nie chodzi tu o żadne prawa osób z niepełnosprawnościami, ale o politykę, jaką kosztem protestujących uprawia opozycja. W tym - Lech Wałęsa, który używa osób z niepełnosprawnościami - wyrażenie wyjątkowo paskudne w tym kontekście - jako "mięsa armatniego". W jakiej walce są używani? Czarnecki nie sprecyzował.
Ta figura powtarza się w wielu nawet neutralnych przekazach medialnych. Zdaniem OKO.press, jest raczej odwrotnie. To protestujący w Sejmie używają polityków do wywarcia presji i wsparcia swoich postulatów, a także wzmocnienia przekazu medialnego (foty z Wałęsą pojawią się we wszystkich telewizjach, pewnie nawet w TVP). Przebieg spotkania RON z Wałęsą potwierdza tezę, że RON umiejętnie dbają o nagłośnienie protestu. Potrafią wykorzystać także gości, których strażnicy nie wpuścili - wychodząc np. do Janiny Ochojskiej.
Lech Wałęsa przyjechał na zaproszenie protestujących. Przywiózł im doświadczenie w tworzeniu ruchów społecznych i organizowania strajków.
„Z tego, co widzę rząd próbuje Was rozgrywać. Tak ze swojego doświadczenia mogę wam powiedzieć, co ja zrobiłbym na waszym miejscu”.
I proponował, by RON budowali poparcie społeczne. Ale nie u wszystkich.
„Szukać solidarności u wszystkich, to jak nie szukać jej nigdzie” - powiedział Wałęsa. I rzucił oryginalny pomysł, by poprosić o oparcie... górników.
"Chodzi o jedną, wpływową grupę społeczną, która mogłaby wynieść na swoje transparenty wasze postulaty - tłumaczył Wałęsa - Ale to może być jakaś inna grupa. Chodzi o siłę liczebną”.
Pomysł na pierwszy rzut oka absurdalny, ale czy na pewno? Na tej zasadzie - odruchu solidarności, który rozlał się po kraju - wygrał Sierpień 1980. Dla władzy ogniska oporu - protesty kobiet, lekarzy, czy górników właśnie - nie są tak groźne, dopóki nie pojawi się wzajemne wsparcie różnych środowisk. Inna rzecz, czy górnicy hołubieni przez władze, byliby skłonni do takiej reakcji.
Protestujące matki potraktowały pomysł Wałęsy serio i zapytały, czy sam nie napisałby listu do górników. Na co były prezydent odpowiedział realistycznie, że PiS skutecznie zbrukał jego autorytet i w tym nie pomoże.
Drugim pomysłem Wałęsy było zerwanie negocjacji z rządzącymi. „Pamiętam nasz przedostatni strajk w stoczni. Byliśmy w podobnej sytuacji jak wy dziś. Rządzący nie chcieli z nami rozmawiać. Na co my powiedzieliśmy, że już nie będziemy z nimi rozmawiać.
Jakie mediacje?! Wam się po prostu te pieniądze należą” - jakbyśmy usłyszeli głos Lecha z sali BHP Stoczni Gdańskiej sprzed prawie 38 lat.
Wskazówka, by być nieustępliwym i grać o całą pulę, to dobra rada, ale trudna do realizacji. Protest lekarzy-rezydentów pokazał, jak trudno wytrzymać presję i nie rezygnować z postulatów w imię dążenia do "kompromisu".
Iwona Hartwich deklarowała: "Matka dziecka z niepełnosprawnością będzie walczyła do końca".
Protestujący mieli konkretny pomysł na to, jaką rolę były prezydent mógłby odegrać w ich walce. Iwona Hartwich:
"My walczymy o minimum socjalne. Pan walczył o demokrację. Chcemy prosić, żeby pan tu z nami został. Mamy przygotowany materac".
"Ja nie chcę tu z wami siedzieć i cierpieć. Ja chcę z wami zwyciężać" - odpowiedział Wałęsa. „Tylko jeszcze nie wiem jak. Zwyciężać można różnie. Walczyłem wszystkimi metodami. Ważne było to, że ludzie we mnie uwierzyli. Zwyciężałem argumentami. Zbudowałem taką solidarność, że nikt mnie nie rozerwał" - mówił Wałęsa, chyba głównie po to, by zatrzeć złe wrażenie, że on - "rewolucjonista" z Grudnia 1970 i Sierpnia 1980 - odmówił prośbie protestujących AD 2018.
Interesujące, że Lech Wałęsa - jako były polityk - poczuł się najwyraźniej współodpowiedzialny za sytuację osób z niepełnosprawnościami: „Mówią, że należało to załatwić, gdy byłem prezydentem. Oświadczam, że w tamtym czasie nie mogłem więcej zrobić. Nie miałem partii ani programu.
Myślicie, że o was nie wiedziałem? Wiedziałem, ale nic nie mogłem".
Do błędów poprzednich rządów Lech Wałęsa wracał kilkukrotnie, ale zaatakował też rządzący PiS:
"Gdybym ja był w »Solidarności« dziś, już by ich nie było. Trzeba ich jak najszybciej odsunąć od demokracji. Zło dobrem zwyciężaj, bezprawie prawem".
Określenie "odsunąć od demokracji" wejdzie do katalogu bon motów Lecha Wałęsy. Był to jednak raczej wyraz myślenia życzeniowego. Wałęsą nie opisał żadnego konkretnego boju, który miałby doprowadzić do upadku PiS i w którym osoby z niepełnosprawnościami miałyby zostać "mięsem armatnim". Raczej odwrotnie: to protestujące chciałyby użyć Lecha Wałęsę jako dodatkowej broni w walce o swoją sprawę.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze