Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Zbliżają się trzy miesiące od początku wojny w Gazie. Politycy rządu izraelskiego mówią otwarcie: chcemy wypchnąć Arabów ze Strefy i osiedlić tam Izraelczyków
Amerykanie od początku wojny z Gazą silnie wspierają Izrael. Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, choć osobiście nie przepada za obecnym premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, to przez dekady wspierał państwo żydowskie na Bliskim Wschodzie w konfliktach z Palestyńczykami.
Izrael przez lata stosował agresywną politykę wobec Palestyńczyków w Gazie i na Zachodnim Brzegu Jordanu. W Gazie stosowano dotkliwe blokady, które pogarszały sytuację humanitarną mieszkańców. Na Zachodnim Brzegu Izraelczycy wznoszą kolejne żydowskie osiedla, które przecinają ziemię, na której Palestyńczycy mieli zbudować swoje państwo. Dziś utworzenie spójnego państwa na tym terenie jest niemal niemożliwe.
Oficjalnie jednak Izraelczycy mówili o pokoju, rozmowach, dążeniu do dwóch państw. Od 7 października górę wzięła jednak inna retoryka.
W ostatnich dniach zarówno premier Netanjahu jak i jego ministrowie (oficjalnie i nieoficjalnie) mówili o zachęcaniu mieszkańców Gazy do „dobrowolnej” emigracji z palestyńskiej enklawy nad Morzem Śródziemnym.
Przytoczmy słowa członków rządu z ostatnich dni.
Według izraelskiego dziennika Israel Hayom premier Netanjahu 25 grudnia potwierdził na zamkniętym spotkaniu z członkami swojej partii, że rząd pracuje nad planem migracji z Gazy.
31 grudnia Becalel Smotricz powiedział:
„Jeśli zadziałamy strategicznie, oni wyemigrują i to my będziemy tam mieszkać. Nie pozwolimy pozostać dwóm milionom osób. Z 100 lub 200 tysiącami Arabów w Gazie debata o tym, co po wojnie będzie inna. Oni chcą stąd wyjechać, przez 75 lat mieszkali w getcie”.
„Nie możemy wycofać się z żadnego terytorium w Gazie. Nie tylko nie wykluczam tam żydowskich osiedli. Uważam, że są bardzo ważne” – mówił na spotkaniu swojej skrajnie prawicowej partii Itamar Ben Gwir 1 stycznia. Potwierdził też plan „zachęcania” do emigracji z Gazy Palestyńczyków.
Na tym samym spotkaniu Smotricz powiedział, że dopóki jest ministrem finansów, „ani jeden szekel nie powędruje do nazistowskich terrorystów w Gazie”.
Trudno tymczasem mówić o dobrowolnej migracji w sytuacji osób mieszkających w Gazie. Izrael przez prawie trzy miesiące wojny zniszczył większość budynków w Strefie Gazy, która była domem dla ponad dwóch milionów osób. Według danych palestyńskiego Ministerstwa Zdrowia w Gazie w konflikcie zginęło już przynajmniej 22 tys. osób. To około jednego procenta przedwojennej populacji Strefy.
Uchodźcy mieszkają w namiotach, zagrożone nalotami jest prawie każde miejsce na terenie strefy. Pomocy humanitarnej jest zbyt mało, dostęp do czystej wody jest utrudniony, brakuje żywności, leków, lekarzy, miejsc w szpitalach (część z nich Izrael zniszczył lub zdobył).
Trudno w takich warunkach mówić, że ewentualna decyzja o wyjeździe z Gazy bęzie dobrowolna.
Kim są skrajnie prawicowy członkowie rządu prowadzącego krwawą wojnę przeciwko Gazie?
Itamar Ben-Gwir jest ministrem bezpieczeństwa narodowego. W 2007 roku został skazany za nawoływanie do rasizmu, wielokrotnie prowadził prowokacyjne marsze przez muzułmańską część starego miasta w Jerozolimie. Pierwszy raz dał się poznać izraelskiej opinii publicznej, gdy w 1995 roku wystąpił w telewizji ze skradzionym dekoracyjnym elementem z samochodu premiera Icchaka Rabina, mówiąc: „Dotarliśmy do jego samochodu, dotrzemy też do niego”.
Kilka tygodni później Rabin został zamordowany przez prawicowego ekstremistę Jigala Amira, który, tak jak Ben-Gwir, protestował przeciwko porozumieniom z Palestyńczykami, które miały doprowadzić do powstania państwa palestyńskiego.
Becalel Smotricz jest ministrem finansów, a także odpowiada za dużą część nielegalnych izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu. W 2021 roku w Knesecie arabskich członków izby nazwał „poplecznikami terrorystów, wrogami” i powiedział, że są tutaj przez pomyłkę, gdyż w 1948 roku Ben Gurion powinien dokończyć robotę i wyrzucić z kraju wszystkich Arabów. Na początku tego roku nawoływał do czystki etnicznej w jednej z palestyńskich wiosek na Zachodnim Brzegu.
Tacy ludzie współodpowiadają dziś za politykę Izraela wobec milionów mieszkających pod okupacją Palestyńczyków.
Na powtarzające się wypowiedzi izraelskich ministrów zareagowali Amerykanie. Rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller powiedział we wtorek 2 stycznia, że Waszyngton „odrzuca słowa ministrów Smotricza i Ben Gwira, nawołujące do przesiedlenia Palestyńczyków poza Gazę”. I dodał, że amerykańska pozycja się nie zmienia: Gaza jest ziemią palestyńską. I taką pozostanie, gdy Hamas nie będzie nią już rządził, a „grupy terrorystyczne nie będą zagrażały Izraelowi z Gazy”.
Ben Gwir nie zamierza jednak bawić się w dyplomację.
„Podziwiam Stany Zjednoczone, ale, z całym szacunkiem, nie jesteśmy kolejną gwiazdką w amerykańskiej fladze. Amerykanie są naszymi najlepszymi przyjaciółmi, ale będziemy robić przede wszystkim to, co jest dobre dla Izraela. Emigracja setek tysięcy osób z Gazy pozwoli mieszkańcom przygranicznych miejscowości na powrót do domu, da im bezpieczeństwo i ochroni naszych żołnierzy” – napisał Itamar Ben Gwir w oświadczeniu.
Przed Amerykanami trudne decyzje – wspierany przez nich rząd Izraela działa w sprzeczności z deklarowaną przez USA polityką wobec Gazy. I sprzeciwia się jej jawnie, bez przebierania w słowa. Intencja rządu Izraela jest dziś jasna – uczynić większość Gazy niemożliwą do zamieszkania, wysiedlić stamtąd większość Palestyńczyków i osiedlić Izraelczyków. Jeśli Amerykanie rzeczywiście chcą ten plan powstrzymać, będą musieli podjąć znacznie ostrzejsze kroki niż tylko oficjalne apele.
Jak pisze „Presserwis” najpoważniejszą kandydatką na nową szefową Programu Trzeciego Polskiego Radia jest Agnieszka Szydłowska. Sama dziennikarka nie komentuje tych doniesień, ale dziennikarze powołują się tutaj na kilka niezależnych od siebie źródeł.
Szydłowska spędziła w Trójce 17 lat, do maja 2020 roku. Wówczas ówczesna dyrekcja anteny unieważniła notowanie listy przebojów stacji, w której wygrała piosenka Kazika Staszewskiego, w której artysta krytykował Jarosława Kaczyńskiego i podwójne standardy władzy w podejściu do obostrzeń pandemicznych. Kierownictwo publicznie o oszustwo w układaniu listy oskarżyło legendę stacji i prowadzącego listę przebojów – Marka Niedźwieckiego.
Wtedy też w ramach protestu stację opuściło wielu długoletnich dziennikarzy, a wyniki słuchalności zaczęły dramatycznie spadać. Jeśli Szydłowska rzeczywiście obejmie Trójkę, stoi przed nią trudne zadanie. Byli dziennikarze stacji po odejściu założyli dwie niezależne stacje, utrzymujące się ze zbiórek – Radio Nowy Świat i Radio 357.
30 grudnia premier Donald Tusk odwołał radę nadzorczą rządowego Instytutu de Republica. Posłanka PiS Joanna Lichocka pisała w mediach społecznościowych, że jest to zemsta polityczna, ponieważ w instytucie pracowała jej mama.
„Rzeczpospolita” dotarła do wyników audytu przeprowadzonego jeszcze przez poprzednią ekipę rządową przed wyborami parlamentarnymi. Audyt wskazuje na szereg nieprawidłowości w instytucji.
Instytut został powołany w lutym 2021 przez premiera Mateusza Morawieckiego. Czym się zajmuje? Na jego stronie internetowej czytamy:
„Główna aktywność Instytutu De Republica skupia się wokół działalności wydawniczej oraz dokumentacyjnej. Zakładamy ścisłą współpracę ze środowiskami badawczymi, szkołami wyższymi oraz instytucjami zaangażowanymi w rozwój polskiej książki naukowej”.
Kontrolerzy zwrócili uwagę między innymi na wydatek prawie 900 tys. zł na opracowanie projektu ustawy o prawie warstwowym. W ramach tego projektu wydano między innymi 36 tys. zł na jeden, liczący cztery strony dokument. Zdaniem kontrolerów z KPRM ceny te wielokrotnie przekraczały stawki rynkowe.
W kontroli podważana jest też zasadność zawarcia 22 umów cywilnoprawnych z sześcioma pracownikami, które łącznie kosztowały 409 tys. zł.
Instytutem kieruje Andrzej Przyłębski, mąż prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
„Na ostatni atak Rosji na Ukrainę powinniśmy odpowiedzieć w języku, który Putin rozumie. Trzeba zacieśnić sankcje, żeby nie mógł produkować nowych broni z przeszmuglowanych części, i dać Ukrainie pociski dalekiego zasięgu, które pozwolą zniszczyć rosyjskie wyrzutnie i centra dowodzenia” – napisał dziś rano w mediach społecznościowych minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
29 grudnia i 2 stycznia Rosjanie przeprowadzili zmasowane ataki rakietowe na Ukrainę. W pierwszym wypadku zginęło 40 osób, w drugim Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych mówi o pięciu ofiarach.
Były wicepremier będzie pierwszym świadkiem, który stanie przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych, dowiaduje się od parlamentarzystów KO „Gazeta Wyborcza”. Przesłuchanie zacznie się o godzinie 13:00 9 stycznia i będzie kontynuowane w kolejnym tygodniu.
„To ma być prawdziwe trzęsienie ziemi, prawdziwa petarda. Podobno ma przynieść twarde dowody obciążające najważniejszych ministrów i kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości” – mówi jeden z posłów.
Jarosław Gowin ma szczegółowo opowiedzieć o przygotowaniach do wyborów kopertowych, które PiS chciał zorganizować w 2020 roku w samym środku pandemii COVID-19. Posłowie zasiadający w komisji będą starali się ustalić, jak przebiegały rządowe dyskusje, kto wydawał dyspozycje i na kim spoczywa odpowiedzialność za wyrzucenie w błoto ponad 76 mln zł.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza” następni w kolejce do przesłuchań są: była marszałek Sejmu Elżbieta Witek, a zaraz po niej – były poseł Michał Wypij.