Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Dobry rząd centralny, to jest rząd, który bez żadnej obawy oddaje środki i kompetencje ludziom, którzy chcą decydować o swoim losie na poziomie lokalnym (...) Będziemy działać na rzecz odnowy samorządu” – zapowiada premier Donald Tusk na konwencji Koalicji Obywatelskiej przed wyborami samorządowymi.
„Przez 8 lat władza pisowska, władza centralna, robiła wszystko, żeby utrudnić życie samorządom (...) PiS rozpętał wojnę na linii rząd centralny – samorząd (...) Wybory samorządowe chcemy wygrać po to, żeby zakończyć wojnę na tym poziomie (...)” – zapowiada premier Donald Tusk na konwencji Koalicji Obywatelskiej przed wyborami samorządowymi.
„Dobry rząd centralny, i taki dzisiaj budujemy, to jest rząd, który bez żadnej obawy oddaje środki i kompetencje ludziom, którzy chcą decydować o swoim losie na poziomie lokalnym. (...) Będziemy działać na rzecz odnowy samorządu” – mówi premier.
„Idziemy po zwycięstwo po to, żeby oddać władzę ludziom. To nie jest slogan. Naprawdę to jest cel tych wyborów” – zapowiedział premier.
Dzisiejsza konwencja to oficjalny start kampanii przed wyborami samorządowymi, które odbędą się 7 kwietnia 2024. Udział w warszawskiej konwencji biorą czołowi politycy KO.
W swoim wystąpieniu premier Donald Tusk mówił o tym, że walka wyborcza w nadchodzących wyborach samorządowych toczy się w imię tych samych wartości, co walka wyborcza w wyborach do parlamentu z 15 października 2023.
„Polki i Polacy czekają na dalszy ciąg zmian (...) Polska zasługuje na dobre rządy na każdym szczeblu. Polska zasługuje na dobry los, na bezpieczeństwo” – mówił Tusk.
Premier podkreślił, że jego zdaniem „to, co dzieje się w Polsce, na świecie, u naszego sąsiada nękanego rosyjską agresją, pokazuje (...), że o te najważniejsze wartości, takie jak demokracja, bezpieczeństwo, wysokie standardy moralne (...) walka toczy się każdego dnia”.
„To wszystko jest zagrożone zawsze wtedy, kiedy ludzie myślą, że już wszystko załatwiliśmy, że wojna się już skończyła, że życie poradzi sobie bez naszego wysiłku” – mówił Tusk.
„Każda chwila obojętności natychmiast pozwala złu na nowo triumfować (...) Nikt niczego nie dał nam na zawsze. Jeśli choć przez chwilę pomyślelibyśmy, że sprawa została załatwiona, bo wygraliśmy wybory, to znaczyłoby, że nie zrozumieliśmy, że tych wyborów dokonujemy i musimy dokonywać każdego dnia” – podkreślił premier.
„Ten marsz miliona serc, którego Rafał Trzaskowski był współgospodarzem, on musi się dalej toczyć. Te miliony polskich serc muszą tak samo mocno bić i ludzie muszą tak samo odważnie iść do przodu” – mówił premier, podkreślając, że wierzy, że Koalicja Obywatelska wygra wybory samorządowe.
Tusk nawiązał też do tragicznej śmierci Aleksieja Nawalnego, rosyjskiego opozycjonisty i wytrwałego krytyka Kremla oraz prezydenta Putina, który zmarł w piątek 16 lutego w kolonii karnej. Nawalny odsiadywał 30-letni wyrok jako więzień polityczny.
„Każdy dzień przynosi kolejne informacje, niestety często o dramatach, o zagrożeniach. Te informacje powinny budować w nas determinacje, żeby nie ustąpić ani na krok przed złem" – mówił Tusk.
"Wczoraj wszyscy przeżywaliśmy tragiczną śmierć Aleksija Nawalnego. To jest lekcja, która bardzo wyraźnie pokazuje, że w tej konfrontacji ze złem, tak oczywistym i bezwzględnym, jakim jest władza Putina w Rosji (…), nie możemy być bezsilni. Śmierć Nawalnego pokazuje z jednej strony odwagę, determinację i bohaterstwo jednego człowieka, który stanął do tej konfrontacji bez żadnej szansy na zwycięstwo (…), a z drugiej strony pokazuje nam, że naszym zadaniem, we wszystkim, co robimy, w każdym naszym działaniu, jest mieć na uwadze, by dobro nie było bezsilne” – powiedział premier.
Tusk podkreślił, że „piętnastego października [dzień wyborów do parlamentu w 2023 roku – przyp. red.] Polacy pokazali, że potrafią stanąć po stronie dobra i przyzwoitości, praworządności i demokracji”.
„Zrobiliśmy to nie tylko po to, żeby to zamanifestować, ale żeby pokonać zło (…)” – stwierdził lider KO.
Tusk powiedział, że dziś w Warszawie Koalicja Obywatelska zaczyna oficjalnie kampanię samorządową, ale „tu nie chodzi o kampanię”. „Najważniejsze jest to, i po to są te wybory, po to jest nasza aktywność w tych wyborach (…), żeby każdego dnia pokazywać, że dobro, uczciwość, prawo i demokracja są silniejsze od tych wszystkich sił, które chciałyby zdławić dobro także w naszej ojczyźnie” – stwierdził premier.
W swoim wystąpieniu Tusk uderzył też w Jarosława Kaczyńskiego, który podczas konwencji wyborczej w Opocznie w piątek 16 lutego, według relacji Tuska, wykpiwając „totalną opozycję”, stwierdził, że politycy ówczesnej opozycji, którzy oskarżali władzę Zjednoczonej Prawicy o bycie władzą autorytarną i „robili raban”, „powinni się cieszyć, że nie kończyli jak Nawalny”.
„Łaskawca” – stwierdził Tusk.
„To jest to pojęcie demokracji, samorządności i wolności, które siedzi w głowie tych ludzi, którzy przez 8 lat niszczyli w Polsce te wartości, jakimi są praworządność, zaufanie do państwa i demokracja. Oni łaskawie, tam z tej samej góry, postanowili, że nas nie spotka los Nawalnego” – ironizował Tusk.
Tusk podkreślił też, że wojna polsko-polska, w której wciąż pogrążony jest kraj, to wojna, która wystawia na szwank nasze bezpieczeństwo.
„Ta konfrontacja dobra ze złem, praworządności z bezprawiem, przyzwoitości z korupcją, ma bezpośredni związek z naszym bezpieczeństwem geopolitycznym. Agresja Rosji na Ukrainę, zagrożenie, jakie Putin stwarza dla całego wolnego świata, dotyczy nie tylko niezależności i niepodległości Ukrainy, lecz przyszłości tych wszystkich wartości i standardów, o które nam chodzi” – powiedział.
„To nie jest wojna między Rosją, a Ukrainą. To jest wojna, która odbywa się z różną mocą i intensywnością wszędzie na świecie” – stwierdził.
Zdaniem premiera, Polacy pokazali piętnastego października „że tej wojny nie musimy przegrać”, a wręcz, że „musimy ją wygrać”.
„Nie tylko po to, żeby Putin i inni tego typu autokraci nie zatriumfowali. Po to, żeby zło nie zatriumfowało także wśród nas samych. Bo to jest wojna o wszystko” – podkreślił premier
Tusk po raz kolejny przestrzegł, że nie można dać się zwieść wrażeniu, że ta wojna jest już wygrana.
„Musimy być cały czas zmobilizowani po to, żeby ten cień przemocy, konfrontacji i wojny nie zawisł na stałe nad naszą ojczyzną (...) Nigdy nie pójdziemy na żaden kompromis ze złem. Nie pójdziemy na żaden kompromis z korupcją” – powiedział premier.
„Czas na politykę, w której będzie rządzić współpraca, a nie konflikt” – mówi Szymon Hołownia, otwierając konwencję Trzeciej Drogi przed wyborami samorządowymi. Na miejscu jest reporterka polityczna OKO.press, Agata Szczęśniak.
Konwencję rozpoczęła minuta ciszy dla zamordowanego przez reżim Putina Aleksieja Nawalnego. „Nie może być zgody, żeby takie rzeczy działy się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie” – mówił Szymon Hołownia.
„Opowiemy o tym, dlaczego i po co Trzecia Droga. Mówili, że to niemożliwe, że stara i młoda partia – to się nie może udać. Czas na politykę, w której będzie rządzić współpraca, a nie konflikt” – mówi Szymon Hołownia.
Władysław Kosiniak-Kamysz podkreśla natomiast, że "To nasi wyborcy zdecydowali. Gdybyśmy nie mieli 65 posłów, gdyby nie 3 mln głosów na Trzecią Drogę – byłaby trzecia kadencja PiS-u”.
Kosiniak-Kamysz kolejny raz krytykuje też Zielony Ład. Mówi, żeby teraz o „zapomnieć o ambitnych celach klimatycznych, bo musimy się zbroić”. To linia sprzeczna z tym, z czym zaczynała jako partia Polska 2050.
W kwietniowych wyborach Trzecia Droga będzie walczyć nie o trzecie, ale w wielu miejscach o drugie miejsce. W Świetokrzyskim jest to właściwie przesądzone. Właśnie w województwie świętokrzyskim PSL zrobił w 2018 roku najlepszy wynik: 25,52 proc.
Z kolei Koalicja Obywatelska nigdzie indziej nie poradziła sobie tak słabo. W Świętokrzyskim miała zaledwie 11,79 proc. Dla PiS-u był to jeden z wyższych wyników — 38,40 proc. Tylko w czterech województwach partia Kaczyńskiego poradziła sobie lepiej.
„Tyraniczne nadużycie władzy”, „polityczne zamówienie” – tak Donald Trump i jego prawnicy określają ten wyrok oparty na jasnych i mocnych dowodach.
Były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump został skazany w piątek 16 lutego za oszustwa finansowe przez sąd w Nowym Jorku – donosi The New York Times.
Trump będzie musiał zapłacić 350 milionów dolarów kary za oszustwa finansowe w jego rodzinnej firmie Trump Organisation: wielokrotne zawyżanie wyceny majątku firmy celem pozyskania kredytów bankowych na lepszych warunkach. Ma też zakaz prowadzenia działalności biznesowej na terenie Nowego Jorku przez okres trzech lat.
Wyrok jest nieprawomocny. Prawnicy Trumpa zapowiadają odwołanie.
Wczorajszy wyrok kończy trzymiesięczny proces, który byłemu prezydentowi wytoczył Prokurator Generalny stanu Nowy Jork. Prokurator Generalny domagał się kary 370 milionów dolarów oraz dożywotniego zakazu prowadzenia działalności. Sąd wydał nieco łagodniejszy wyrok.
Trump został posądzony o to, że przez lata prowadząc biznes w sektorze nieruchomości, podawał nieprawidłowe dane dotyczące wartości majątku firmy ubiegając się o kredyty. To oznacza wyłudzenia i fałszowanie dokumentów.
Sąd badał, czy gdyby zeznania finansowe Trumpa były rzetelne, to czy miałby szanse na preferencyjne pożyczki udzielane m.in. przez Deutsche Bank. I stwierdził, że nie.
Proces odbywał się bez udziału ławy przysięgłych, a więc wyrok został wydany samego sędziego Arthura Engorona.
Sędzia w wyroku podkreślił „kompletny brak skruchy i wyrzutów sumienia”, który zakrawa o „zachowanie patologiczne”.
Sąd nałożył karę nie tylko na Donalda Trumpa, ale i jego współpracowników.
Karę grzywny w wysokości 4 milionów dolarów każdy sąd nałożył na dwóch synów Trumpa – Erica i Donalda Juniora, którzy w Trump Organisation pełnią funkcję wiceprezesów wykonawczych. Obaj dostali też zakaz prowadzenia działalności na terenie stanu Nowy Jork na okres 2 lat.
Sąd nakazał też sądowe nadzorowanie działalności firmy przez kolejne trzy lata. Za każdym razem, kiedy Trump Organisation będzie ujawniać informacje finansowe stronom trzecim, będzie wymaga zgoda sądowa.
Sędzia Engoron ukarał także grzywną w wysokości 1 miliona dolarów byłego dyrektora Trump Organization Allena Weisselberga
To trzecia w ostatnim czasie sprawa sądowa Trumpa, w którym ten ukarany jest karami grzywny. Zaledwie kilka tygodni temu sąd federalny w osobnej sprawie nakazał Trumpowi zapłatę 83,3 milionów dolarów amerykańskiej pisarce E. Jean Carroll jako rekompensatę za zniesławienie, którego się dopuścił w odpowiedzi na przedstawione przez nią oskarżenia o gwałt.
W innym postępowaniu, również w sprawie dotyczącej E. Jean Carroll, Trump ma zapłacić 5 milionów dolarów kary. To oznacza, że na byłym prezydencie, który ma nadzieję na reelekcje w nadchodzących wyborach prezydenckich, ciążą kary w wysokości niemal 500 milionów dolarów. Nie wiadomo – pisze The New York Times – czy Trump jest w stanie je zapłacić bez sprzedaży jakiejś nieruchomości.
Trump odrzuca wyrok sędziego Engorona uznając go za „polityczne zamówienie”. Prawnicy Trumpa zapowiadają apelację i uważają wyrok za „tyraniczne nadużycie władzy”.
Zdaniem Prokuratora Generalnego stanu Nowy Jork, który przygotował akt oskarżenia, ten wyrok to „gigantyczne zwycięstwo państwa, narodu oraz każdego, kto uważa, że wszystkich obowiązują te same zasady, w tym byłych prezydentów” – cytuje oświadczenie prokuratora portal Politico.
„24 lutego [2022, kiedy Rosja najechała Ukrainę] oznaczał koniec świata, jaki znamy. Każdy wybuch wojny stanowi ryzyko, że zamieni się w ogólnoświatową katastrofę” – powiedział prezydent Ukrainy w wystąpieniu na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (na zdjęciu powyżej) bierze udział w monachijskiej konferencji bezpieczeństwa – najważniejszym tego rodzaju wydarzeniu w Europie. W swoim wystąpieniu skomentował sytuację na froncie, braki uzbrojenia oraz śmierć Aleksieja Nawalnego. Ponowił też desperacki apel o kontynuowanie militarnego wsparcia dla Ukrainy przez Zachód.
„24 lutego [2022, kiedy Rosja najechała Ukrainę] oznaczał koniec świata, jaki znamy. Każdy wybuch wojny stanowi ryzyko, że zamieni się w ogólnoświatową katastrofę” – powiedział prezydent Ukrainy w wystąpieniu na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium.
Podkreślił, że możliwości odparcia wojsk rosyjskich przez ukraińską armię utrudniają braki broni dalekiego zasięgu oraz pocisków artyleryjskich.
„Utrzymywanie Ukrainy w niedoborach uzbrojenia, zwłaszcza artylerii i broni dalekiego zasięgu, pozwala Putinowi dostosować się do aktualnej intensywności wojny” – powiedział ukraiński prezydent.
Zełenski odniósł się też do ogłoszonej w sobotę we wczesnych godzinach porannych decyzji nowego naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy generała Ołeksandra Syrskiego o wycofaniu się z obrony kluczowego w obwodzie donieckim miasteczka Awdijiwka. Powiedział, że decyzja ta była motywowana koniecznością „ochrony życia żołnierzy”.
Zelenski zaapelował do państw Zachodu oraz Stanów Zjednoczonych o kontynuowanie militarnego wsparcia.
„My i tak będziemy walczyć, ale bez pomocy z Zachodu to może być przegrana walka (...) Apelujemy o to, by amerykański Kongres zatwierdził pomoc dla Ukrainy (...) Apelujemy o dostawy amunicji” – mówił Zełenski.
Zelenski odniósł się też do piątkowej informacji o śmierci Aleksieja Nawalnego, głównego oponenta Putina i krytyka Kremla. Nawalny zmarł w kolonii karnej, w której odbywał 30-letni wyrok jako więzień polityczny.
Zełenski podkreślił, że „ludzkie życie jest niczym dla rosyjskiego prezydenta”. „Władimir Putin morduje kogo chce, czy to opozycjonistów, dziennikarzy, czy kogokolwiek innego, kto staje się dla niego celem. Dyktatorzy nie robią sobie wakacji od zabijania”.
Zelensky był też pytany o komentarze Donalda Trumpa, który nie popiera wspierania Ukrainy.
„Zapraszam Donalda Trumpa do Ukrainy. Chętnie wezmę go na linię frontu. Wojna na Instagramie wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości” – powiedział.
Wycofanie się ukraińskiej armii z obrony kluczowego miasteczka w obwodzie donieckim oznacza największą zdobycz terytorialną dla rosyjskiej armii od czasu przejęcia kontroli nad Bachmutem w maju 2023.
Decyzję w sprawie wycofania się z Awdijiwki ogłosił nowy naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Ołeksander Syrski.
„W oparciu o sytuację operacyjną wokół Awdijiwki, w celu uniknięcia okrążenia i zachowania życia i zdrowia żołnierzy, postanowiłem wycofać nasze jednostki z miasta i przejść do obrony na bardziej korzystnych liniach (...) Podejmujemy działania w celu ustabilizowania sytuacji i utrzymania naszych pozycji” – napisał.
Syrski podkreślił też, że „życie personelu wojskowego jest najwyższą wartością”.
Strata Awdijiwki to najpoważniejsza strata terytorialna w obronie Ukrainy od czasu wycofania się armii ukraińskiej z Bachmutu w maju 2023.
Ukraińska armia zmaga się z poważnymi brakami amunicji. Amerykańska pomoc militarna jest opóźniona o kilka miesięcy, ponieważ amerykański Kongres nie przyjął niezbędnej do jej kontynuacji ustawy. Z dostaw amunicji do Ukrainy nie wywiązuje się także Unia Europejska, która nie nadąża z produkcją.
O kontynuowanie pomocy dla Ukrainy apelował dziś rano prezydent Zełenski podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. „My i tak będziemy walczyć, ale bez pomocy z Zachodu to może być przegrana walka (...) Apelujemy o to, by amerykański Kongres zatwierdził pomoc dla Ukrainy (...) Apelujemy o dostawy amunicji” – mówił Zełenski.