Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
To dzięki technikom możliwe było odcięcie sygnałów kanałów TVP – mówi nam osoba z kręgu decyzyjnego nowego rządu. Bo nie chcą tracić pracy za PiS
Ok. 14.30 na pl. przed budynkiem TVP na Woronicza pojawiło się kilkudziesięciu policjantów. Usunęli ludzi z placu, rozwiesili taśmę policyjną za którą nie można wchodzić. Od tego czasu dopływ ludzi do środka budynku ustał. Sporadycznie pomiędzy zwolennikami PiS – większość w środku – a przeciwnikami wybuchają sprzeczki, dyskusje, ale bez rękoczynów.
Ok. 15.30 budynek opuścił poseł Antoni Macierewicz. Otoczyli go dziennikarze zadając pytania. „Proszę nie rozmawiać z nimi!’ – krzyczeli zwolennicy dobrej zmiany.
Macierewicz wyszedł. W środku nadal powinno być co najmniej kilku – a według niepotwierdzonych informacji – kilkunastu posłów PiS z Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim na czele. Nie wychodzili głównym wejściem, ale niewykluczone, że opuścili miejsce inną drogą.
Gdy Jarosław Kaczyński wchodził na Woronicza, doszło do spięcia. Któryś z młodych ludzi krzyknął do niego: „Będziesz siedział”
„Uważaj gówniarzu bo sam będziesz siedział” odpowiedział zdenerwowany Kaczyński.
Pracownicy TVP wchodzą bez problemów – wcześniej pojawiały się informacje, że niektórym z propagandystów odcięto karty dostępu.
„W TVP technika i straż zdradziła PiS” – mówi nam osoba blisko środowisk decyzyjnych nowego rządu w sprawach mediów. To dzięki temu było możliwe odcięcie sygnałów kanałów TVP. To zaczęło się o 11.18 od wyłączenia TVP Info.
Wcześniej już kilkukrotnie do mediów docierały informacje, że zwykli pracownicy TVP – owa „technika” – nie chce tracić pracy przez obronę PiS, są przeciwni temu, co PiS wyprawia
Sejm nie jest dziś w centrum wydarzeń politycznych, mimo że na sali plenarnej trwa debata na temat uchwały „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego”. Posłowie nowej większości chcą przyjąć stanowisko, w którym wzywają członków nielegalnie wybranej KRS do zaprzestania działalności. Zaznaczają, że reforma przeprowadzona z rażącym naruszeniem Konstytucji doprowadziła do „utraty zdolności do realizacji przez KRS jej konstytucyjnych funkcji, w szczególności stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. Na sali plenarnej jest pusto. Posłowie PiS zajmują się „ochroną” siedzib TVP i PAP.
„Prawo przemówiło z całą mocą” – stwierdził Szymon Hołownia, zapowiadając wygaszenie mandatów posłów Kamińskiego i Wąsika. Dziś Sąd Okręgowy w Warszawie skazał ich na dwa lata więzienia
„Wpłynęło do mnie pismo od ministra sprawiedliwości informujące, że sąd w Warszawie wydał wyrok skazujący w stosunku do panów posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika” – poinformował marszałek Szymon Hołownia podczas konferencji prasowej w Sejmie. „W tej chwili jest on analizowany przez służby prawne, ale kiedy procedura się zakończy będę zmuszony wydać postanowienie o wygaszeniu mandatów obu posłów” – dodał.
Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzył dziś apelację ws. afery gruntowej. I prawomocnie skazał byłych szefów CBA na karę dwóch lat pozbawienia wolności. Posłowie zadeklarowali już, że wyroku nie uznają, bo prezydent ułaskawił ich w 2015 roku.
Hołownia wskazywał, że w tej sprawie „prawo przemówiło z całą mocą”. A osoby, które rzekomo zajmowały się ochroną praworządności przez ostatnie lata, powinny wyrok sądu uszanować.
Decyzję o wygaszeniu mandatów Kamiński i Wąsik będą mogli w ciągu trzech dni zaskarżyć do Sądu Najwyższego. „Wystosuję prośbę do posłów, aby do czasu zakończenia procedury odwoławczej powstrzymali się od wykonywania swojego mandatu” – mówił Hołownia. Zapewniał jednak, że kolejna eskalacja nie jest potrzebna i wobec posłów nie zamierza stosować żadnych innych środków niż perswazja.
SN ma siedem dni na rozpatrzenie ich odwołania.
Kancelaria Prezydenta przekazała, że Andrzej Duda nie zamierza ponownie ułaskawiać Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Swoją decyzję z 2015 roku prezydent traktuje jako skuteczną i obowiązującą.
To wszystko oznacza, że klub PiS straci wkrótce dwóch posłów. Ich miejsce zajmą w takim wypadku osoby, który zajęły w wyborach następne miejsca na liście PiS.
„Cieszymy się, że w końcu mówimy wspólnym językiem” – deklarowali po spotkaniu minister sprawiedliwości Adam Bodnar i wiceszefowa KE Vera Jourová. Padła też jasna deklaracja. Zakończenie procedury przeciw naruszeniowej przeciwko Polsce możliwe do końca kadencji KE, czyli do czerwcowych wyborów do PE
W środę do Warszawy na spotkanie z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem przyjechała wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourová. „Mówiłam od lat, że Polska powinna być przy głównym stole, powinna brać udział w podejmowaniu decyzji” – mówiła Jourová na wspólnej konferencji prasowej.
„Zawsze żałowałam, że poprzednie reformy doprowadziły do chaosu, zmniejszyły zaufanie obywateli wobec wymiaru sprawiedliwości i spowolniły postępowania” – stwierdziła wiceszefowa KE.
„Cieszę się, że obecny rząd chce radykalnie zmienić kurs i współpracować, by poprawić sytuację. Minister Bodnar powiedział, że jego głównym zadaniem jest przywrócenie praworządności. Nie dlatego, że pragnie tego Bruksela, ale dla obywateli Polski” – dodała pani komisarz.
Zapewniała, że napięcia na linii Bruksela-Warszawa nie wynikały z samej chęci reformowanie wymiaru sprawiedliwości, ale sposobu, w jaki została ona przeprowadzona — z pogwałceniem wartości i zasad unijnych.
Jedyna deklaracja, która padła podczas konferencji dotyczy procedury naruszeniowej przeciwko Polsce. „Naszym celem jest zakończenie procedury, wynikającej z art. 7 traktatów o UE, dotyczącej naruszenia praworządności. To jednak nie jest kwestia tygodni, ale osobiście mam nadzieję zamknąć ten temat jeszcze w tej kadencji Komisji Europejskiej” – mówiła wiceszefowa KE.
Odnosząc się do kamieni milowych, które musi spełnić polski rząd, by w całości odblokować unijne fundusze, Jourová podkreślała, że to rząd państwa członkowskiego decyduje, jak chce je spełnić. „Komisja Europejska ma dwa miesiące na ocenę propozycji ministra. Jak zawsze jesteśmy otwarci na dialog” – stwierdziła wiceszefowa KE.
Minister Adam Bodnar podkreślał, że wizyta Jourovej w Polsce ma symboliczne znaczenie. „Po raz pierwszy zdarza się, że spotykamy się z Komisją Europejską i chcemy współpracować, przyświecają nam te same wartości. Wartości europejskie są takie same na gruncie traktatów unijnych i polskiej Konstytucji” – mówił Bodnar.
Minister sprawiedliwości podkreślał, że cieszy się, że Warszawa i Bruksela mogą mówić wspólnym językiem i działać na rzecz rozwiązania problemów, które narastały przez ostatnich osiem lat.
Bodnar wspominał też walkę stowarzyszeń prawniczych i zwykłych obywateli, którzy nie zgadzali się na niszczenie praworządności. A w prezencie podarował wiceszefowej KE zdjęcie z protestu pod Sądem Najwyższym z lipca 2017 roku, gdy na gmachu SN wyświetlano hasło: „To jest nasz sąd”.
Przed gmachem TVP atmosfera pozostaje gorąca. Zwolennicy PiS protestujący w obronie odchodzących władz TVP stają się agresywni wobec dziennikarzy
Przed siedzibą TVP na Woronicza i w jej holu zebrało się kilkadziesiąt osób. Stoją głównie przed barierkami – ochrona nie wpuszcza nikogo bez przepustek, także dziennikarzy. „Posłowie i senatorowie mogą wejść – to władza jakby nie było” – mówi mi jeden z ochroniarzy.
Ok. 13.50 wchodzi do holu Adam Borowski. Zagrzewa obrońców starej ekipy TVP – wydaje się, że to głównie oni, prócz dziennikarzy, czekają pod TVP. Za chwilę skandują „precz z komuną!”, potem „państwo prawa”. Jakaś kobieta krzyczy: „Precz z władzą okupacyjną”.
Wybuchają dyskusje, robi się nerwowo. Niektóre osoby stają się agresywne – także wobec dziennikarzy. Operator kamery AFP poszturchiwany drzewcem flagi wybucha krzycząc: „Dont touch me!”. Jeden ze zwolenników obecnej władzy stoi tuż przy nim z gotowymi do walki pięściami. Szczęśliwie nie dochodzi do dalszych rękoczynów.
O 14.10 w akompaniamencie okrzyków „Mateusz!” wchodzi do TVP były premier Morawiecki. Za nim posłanki PiS m.in. była minister Marlena Maląg.
Ktoś z obrońców TVP studiuje moją legitymację. Ogłasza głośno kim jestem i z jakiej redakcji. „Pan jest z ARD?” pyta grzecznie jedna pani.
„Do Berlina!” krzyczy inna.
„Zatrudniacie tam samych pederastów?” pyta starszy człowiek.
„Jak panu nie wstyd!” pyta emerytka widząc legitymację.
Dostajemy informację, że na wysokich piętrach na Woronicza wciąż jest „gorąco” – nie wiadomo jednak, co to znaczy.
Za to z całkiem innego źródła dowiadujemy się, że w TVP raczej nie będzie gwałtownej czystki. „Jest decyzja, by nie było na razie fali zwolnień w TVP. Nie ma ludzi, by zastąpić tych zwolnionych. Dlatego ci pracujący na stanowiskach od wydawcy w dół mogą zostać i służyć nowej ekipie” – słyszę od informatora zbliżonego do środowisk decyzyjnych w PO.