Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W czwartek 1 lutego 2024 w Brukseli rozpoczyna się nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej. Państwom członkowskim zależy na jednym: dogadaniu pakietu pomocy dla Ukrainy. 26 przywódców chce przeforsować zmiany w unijnym budżecie, niezależnie od postawy Victora Orbána. W jaki sposób?
Na stole leży konkretna propozycja: dodanie do wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027 wsparcia o wartości 50 miliardów euro dla Ukrainy. Część pieniędzy – 33 miliardy euro – to gwarancje dla pożyczek; 17 miliardów euro to bezzwrotne wsparcie, tzw. Rezerwa dla Ukrainy, którą mają zasilić m.in. zamrożone aktywa rosyjskich firm i osób objętych sankcjami. Ale przyjęcie pakietu blokuje Victor Orbán.
Jak podaje Politico, w środę podczas briefingów i spotkań z dziennikarzami unijni liderzy i urzędnicy wyrażali zniecierpliwienie postawą węgierskiego przywódcy. Premier Estonii Kaja Kallas mówiła: „Mamy to nadzwyczajne spotkanie z powodu Węgier i oczywiście narasta frustracja. Dlaczego to robimy... I jakich narzędzi możemy użyć?”.
Drogi wyjścia są dwie. Albo Orbán zrezygnuje z blokady pomocy dla Kijowa i powalczy o odbudowę relacji z innymi państwami – a będzie tego potrzebował, jeśli chce odkręcić kurek z unijnymi pieniędzmi dla Węgier – albo tego nie zrobi, zmuszając pozostałe 26 państw do samodzielnego działania. Przywódcy mieliby obejść sprzeciw Orbána, zgadzając się zarówno na długoterminowy budżet UE, jak i pakiet pomocy dla Ukrainy w niepełnym składzie.
W tej historii nie brakuje elementów tragikomicznych, bo jeśli wszystko zawiedzie, zawsze można wysłać premiera Węgier do...łazienki.
Unijni urzędnicy zupełnie poważnie odpowiadają na pytania, czy wyrzucenie węgierskiego przywódcy z pokoju w czasie podejmowania decyzji (do czego doszło już podczas poprzednich szczytów) może pozwolić pozostałym 26 krajom na przeforsowanie porozumienia.
Z wewnętrznego dokumentu ujawnionego przez Financial Times wynika, że na wypadek braku porozumienia, szefowie państw członkowskich publicznie będą informowali o tym, że w związku z niekonstruktywną postawą Węgier na forum UE, nie wyobrażają sobie, żeby środki unijne miały do Węgier popłynąć. Takie publiczne deklaracje mają wzbudzić popłoch wśród inwestorów, a być może nawet zachwiać węgierską walutą i wpłynąć na wzrost kosztów obsługi węgierskiego długu.
W środę, 31 stycznia, Orbán nie pojawił się na kolacji przywódców UE. Odbył jednak kilka indywidualnych spotkań w hotelu Amigo. Spotkał się z premierem Włoch Giorgią Meloni i, według relacji urzędników, z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
„Nigdy nie mówiliśmy, że pójdziemy razem do wyborów samorządowych” – mówił w „Gościu Poranka” TVP Info wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. „Każdy ma swoją strategię polityczną, swoje oczekiwania. Pójdziemy w składzie jak do wyborów parlamentarnych. To się okazało zwycięskie. Wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać. Są miejsca, gdzie mobilizacja musi być jeszcze większa. Chodzi mi o Małopolskę, Podkarpacie, Lubelszczyznę”.
Kosiniak-Kamysz deklarował, że wyobraża sobie współpracę na poziomie miast i poparcie kandydatur na prezydentów. „Nie będziemy sobie podkładać nóg, będziemy normalnie działać” – mówił wicepremier.
„Wynik wyborów samorządowych jest bardzo ważny, to szansa na odpartyjnienie. Było tak, że jak masz legitymację PiS to dostajesz pieniądze” – komentował Kosiniak-Kamysz.
Andrzej Duda podpisał budżet i odesłał do TK do „kontroli następczej”. Według polityków Koalicji rządzącej to pusty gest. Rząd przedstawia pomysły na opiekę zdrowotną dla kobiet.
Budżet będzie obowiązywał, choć prezydent Andrzej Duda wyraził swoje wątpliwości co do trybu jego uchwalenia. Jego sprzeciw można jednak odebrać jako pozorny. Prezydent najpierw ustawę budżetową podpisał, by dopiero później skierować go do Trybunału Konstytucyjnego. Według głowy państwa bez Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego w Sejmie decyzje niższej izby parlamentu mogą być nieważne. Prezydent zapowiada, że podobnie będzie działał również w przypadku kolejnych ustaw przegłosowanych przez Sejm. W przypadku budżetu decyzja ta jednak nie ma przełożenia na rzeczywistość. Budżet jest podpisany, więc ważny, co w swoim poście na platformie X (twitter.com) zaznaczył premier Donald Tusk.
W tle najważniejszych wydarzeń politycznych obserwowaliśmy końcówkę jednej z najbardziej zaskakujących karier w spółkach skarbu państwa.
Oskar Szafarowicz, niezwykle aktywny w mediach społecznościowych działacz PiS i zarazem nominat tej partii w PKO Banku Polskim, pożegnał się we wtorek z pracą w tym państwowym banku. Zamieścił z tej okazji okolicznościowy wpis na platformie X (wcześniej Twitter):
„Zamiast bajońskich sum, o których pisały media rządowe i politycy PO, w pracy czekały mnie o wiele przyjemniejsze niespodzianki: miłe słowa i urodzinowa słodkość – życzliwość drugiego człowieka jest bezcenna. PKO BP osiągnął prawdopodobnie w minionym roku historyczny sukces finansowy (około 7 mld zł zysku i rekordowe dywidendy dla akcjonariuszy), dlatego już za kilka dni nowa władza wyrzuci dyrektorów-fachowców z wieloletnim doświadczeniem. Radni PO, PSL i Lewicy już w blokach startowych” – irytował się Szafarowicz.
Problem w tym, że informacjami tymi – według oświadczenia banku przekazanego do naszej redakcji – nie miał prawa się dzielić. Nie powinien nawet mieć do nich dostępu i według władz PKO zapewne nie miał, a działacz PiS opierał się jedynie na medialnych prognozach.
Posadę w innej publicznej spółce straciła również bliska przyjaciółka Jarosława Kaczyńskiego. Miejsce w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej straciła Janina Goss, przyjaciółka Jarosława Kaczyńskiego. Goss należy do kilkuosobowego wąskiego kręgu postaci mających stały dostęp do prezesa PiS. Pożyczała mu m.in. pieniądze na leczenie chorej matki.
Skoro jesteśmy przy zdrowiu, to koalicja rządząca postanowiła przedstawić założenie zmian w systemie ochrony zdrowia dotyczących kobiet. Mają one obejmować:
„Chciałabym, żeby było bezpiecznie, jasno i kolorowo” – mówiła Leszczyna na wstępie. Obiecała wprowadzenie nowych wytycznych dotyczących terminacji ciąży – jasno przypominających, że lekarz nie może powoływać się na „klauzulę sumienia” w wypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety.
„Zmienimy przepisy w umowach. Będzie z nich wynikać, że podmiot leczniczy nie ma sumienia. Kierownik musi zapewnić pacjentce terminację ciąży zgodnie z polskim prawem w swoim szpitalu. Inaczej straci kontrakt” – zapowiedziała Leszczyna.
Podkreśliła też, że badania prenatalne staną się dostępne dla wszystkich kobiet w ciąży – i że będą one prowadzone najnowocześniejszymi dostępnymi metodami. Ma również zostać wprowadzony nowy program ściślejszego monitorowania opieki poporodowej.
Ministra zdrowia powtórzyła też, że pigułka antykoncepcyjna „dzień po” EllaOne ma być dostępna bez recepty dla osób powyżej 15 roku życia.
To jest z jednej strony news, ale z drugiej strony taki news, powiedziałabym, bez realnego znaczenia i wpływu na życie obywateli i obywatelek. I bardzo dobrze. Premier Donald Tusk skwitował słusznie: robimy swoje – mówiła ministra zdrowia Izabela Leszczyna w rozmowie ze stacją RMF FM, odnosząc się do decyzji prezydenta o podpisaniu budżetu i odesłaniu go do Trybunału Konstytucyjnego. – „Prezydent udowodnił, że jest po prostu z PiS-u. Nie jest prezydentem Polski, prezydentem wszystkich Polaków” – mówiła Leszczyna.
Odesłanie ustawy budżetowej do Trybunału rzeczywiście jest jedynie symbolicznym gestem, nie blokuje wykonania budżetu i nie ma wpływu na skrócenie kadencji rządu.
„Trybunał Przyłębskiej niedługo będzie orzekał czy mamy lato czy zimę. Duda kompromituje się, znowu. Budżet jest podpisany. Będą podwyżki dla nauczycieli, podwójna waloryzacja rent i emerytur, program Aktywna Mama i wiele dobrych zmian. Dublerzy tego nie zablokują” – komentowała z kolei posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz.
Działacz PiS Oskar Szafarowicz, w internecie często przedstawiany jako „Oskarek”, nie ma uprawnień do ujawniania wyników banku – przekazują nam władze Banku PKO. W ten sposób odnoszą się do wpisu swojego pracownika, który z końcem stycznia traci zatrudnienie w państwowym banku.
„Oskar Szafarowicz, na zajmowanym w banku stanowisku, w związku z wykonywaniem obowiązków pracowniczych, nie ma dostępu do danych dotyczących nieopublikowanych wyników banku. Pan Oskar Szafarowicz nie jest także upoważniony do przekazywania do publicznej wiadomości oświadczeń w imieniu PKO Banku Polskiego” – piszą do nas przedstawiciele banku, których zapytaliśmy o zachowanie Oskara Szafarowicza.
Przypomnijmy: działacz Prawa i Sprawiedliwości, a jednocześnie pracownik PKO, na platformie X (twitter.com) przekazał, że bank osiągnął „historyczny wynik finansowy”, zarobił w zeszłym roku 7 mld złotych i wypłacił rekordowe dywidendy.
Problem w tym, że nie miał prawa uzyskać dostępu do takich informacji — przekazuje nam kierownictwo banku.
„W związku z tym wpis na serwisie X z 30 stycznia, dotyczący oczekiwanego zysku PKO BP za 2023 rok, jest wyłącznie jego opinią bez żadnych podstaw faktycznych. Możemy domniemywać, że jego opinia mogła być oparta na ogólnodostępnych informacjach dotyczących konsensusu rynkowego w zakresie wyników banku za ubiegły rok. Taki konsensus dostępny jest np. w serwisie Bloomberga i na wielu internetowych serwisach giełdowych, a PKO Bank Polski publikuje zbierany przez siebie konsensus na stronie relacji inwestorskich”.
Dodatkowo pojawiają się już pierwsze prognozy domów maklerskich dotyczące wyników banku w czwartym kwartale 2023 r., które uaktualniają oczekiwania rynku również co do wyników całego roku. Oczekiwania dotyczące zysku spółki i wypłaty dywidendy były także przedmiotem szeregu artykułów prasowych.
Niezależnie od źródeł spekulacji pana Oskara Szafarowicza, tego typu aktywność medialna pracownika banku nie powinna mieć miejsca. Spekulacje na temat wyników spółki publicznej przed ich publikacją nie mieszczą się w kanonie zachowań przedstawicieli spółek notowanych na GPW. Zgodnie z wcześniej przekazanymi informacjami pan Oskar Szafarowicz kończy zatrudnienie w banku 31 stycznia 2024 r." – czytamy w oświadczeniu przedstawicieli banku.