0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

15:18 14-02-2024

Prawa autorskie: 07.03.2023 Warszawa , ulica Wiejska . Sejm . Marszalek Sejmu Elzbieta Witek podczas 73 . posiedzenia Sejmu IX kadencji . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl07.03.2023 Warszawa ...

Elżbieta Witek przed komisją śledczą zasłania się niepamięcią i niewiedzą

„Wybory kopertowe to była jedyna możliwość, aby w dobie pandemii COVID-19 zorganizować wybory w konstytucyjnym terminie” – twierdzi była marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Ale jednocześnie przyznaje, że nie wiedziała, że nie każdy ma skrzynkę pocztową, ani jak dostarczone zostaną pakiety wyborcze osobom na kwarantannie poza miejscem stałego zamieszkania.

Od godziny 14 trwa przesłuchanie byłej marszałek Sejmu Elżbiety Witek przed komisją do spraw wyborów kopertowych. Witek jest pytana o kulisy przygotowań wyborów korespondencyjnych oraz o niezwykle pospieszny tryb procedowania ustawy ws. wyborów kopertowych, która stała się podstawą prawną do zlecenia ich organizacji Poczcie Polskiej. Na większość pytań marszałek Sejmu nie ma odpowiedzi.

Komisja usiłuje ustalić, czy zdaniem marszałek Witek organizacja wyborów korespondencyjnych była zgodna z prawem.

To marszałek Witek jest bowiem osobą, która ogłosiła termin wyborów oraz wydała zarządzenie w tej sprawie .

„Prezes PiS nie nalegał na ich przeprowadzenie”

„Wybory prezydenckie w pandemii były dla mnie najpoważniejszym wyzwaniem w kadencji. Ta sytuacja była dla mnie najtrudniejsza w tej kadencji, bo była wielka odpowiedzialność za przeprowadzenie wyborów” – mówiła Witek w odpowiedzi na pytania członków komisji.

Pytana o to, kiedy i od kogo dowiedziała się o pomyśle wyborów korespondencyjnych, Elżbieta Witek odpowiedziała, że „nie pamięta”. Podkreśliła jednak, że „szybkie tempo procedowania ustawy o wyborach korespondencyjnych miało związek z kalendarzem wyborczym”.

„To, co mną kierowało, to zobowiązanie wynikające z Konstytucji. Nie ma w Konstytucji RP jakiegokolwiek przepisu, który pozwalałby mi w jakikolwiek sposób zmieniać terminy [wyborów prezydenckich]” – mówi Witek.

Była marszałek Sejmu była też pytana o to, czy to Jarosławowi Kaczyńskiemu przede wszystkim zależało na organizacji wyborów w maju 2020 roku.

„Nie pamiętam, jaka była opinia Jarosława Kaczyńskiego w sprawie wyborów korespondencyjnych. Ale prezes PiS nie nalegał na ich przeprowadzenie” – odpowiedziała Witek.

„Była to na pewno nowość”

Witek podkreśliła też, że organizacja wyborów kopertowych była jedyną możliwością, aby „w dobie pandemii COVID-19 zorganizować wybory w konstytucyjnym terminie”.

"Myślenie o wyborach korespondencyjnych miało na celu ochronić życie i zdrowie ludzi, a jednocześnie dać im prawo od tego, żeby mogli wybrać swojego prezydenta” – przekonywała.

Podkreśliła też, że „nie było powodów do wprowadzenia wówczas stanu wyjątkowego”.

Na pytanie o to, czy jej zdaniem zgodne z prawem było, żeby z organizacji wyborów prezydenckich wyłączyć PKW i powierzyć to zadanie Poczcie Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, Witek odpowiedziała, że „była to na pewno nowość, ale po to właśnie przygotowano tę ustawę [o wyborach korespondencyjnych], żeby w taki sposób te wybory przeprowadzić”.

Elżbieta Witek podkreśliła też, że w PiS zdawano sobie sprawę z tego, że „to trudne przedsięwzięcie”. Jej zdaniem jednak, "gdyby wszyscy do tego zadania jednakowo podeszli, było ono absolutnie do przeprowadzenia”.

Marszałek Witek powtórzyła zarzuty wobec ówczesnej opozycji parlamentarnej, która miała rzekomo wpływać na samorządowców, by ci nie przekazywali Poczcie Polskiej spisów wyborców oraz nie współpracowali z władzami celem przygotowania wyborów.

„Słyszałam wypowiedzi polityków ówczesnej opozycji o tym, że zrobią wszystko aby „wywalić” wybory korespondencyjne (…) Wszelkie próby storpedowania wyborów korespondencyjnych miały służyć wymianie kandydata ówczesnej opozycji” – stwierdziła Witek.

„Koledzy z rządu robili wszystko”

Marszałek Witek nie umiała jednak podać odpowiedzi na bardzo konkretne pytania dotyczące możliwości przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych.

Na pytanie przewodniczącego komisji śledczej posła Dariusza Jońskiego z KO o to, czy była świadoma tego, że nie wszyscy w Polsce mają skrzynki pocztowe, albo o to, w jaki sposób planowano dostarczyć pakiety wyborcze osobom, które przebywały na kwarantannie poza miejscem swojego stałego zamieszkania, Witek odpowiadała, że „nie wie” i podkreślała, że to nie ona była za organizację odpowiedzialna.

„Jestem przekonana, że koledzy w rządzie robili wszystko, żeby w sposób odpowiedzialny te wybory przeprowadzić” – stwierdziła.

Witek kilkakrotnie podkreśliła też, że „Konstytucja nie dawała możliwości na zrobienie czegokolwiek innego, poza ogłoszeniem wyborów”.

„Gdybym nie wypełniła obowiązku ogłoszenia terminu wyborów, moja odpowiedzialność przed Trybunałem Konstytucyjnym byłaby oczywista” – powiedziała.

Trzy godziny prac nad ustawą

Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) tuż przed rozpoczęciem posiedzenia z udziałem Elżbiety Witek zwracał uwagę na to, że „całe prace nad projektem ustawy z dnia 6 kwietnia 2020 roku zajęły w Sejmie niespełna trzy godziny”.

„Sejm nie skierował prac nad tą ustawą zmieniającą prawo wyborcze do żadnej komisji. Nie zasięgnął żadnej opinii poza opinią Biura Analiz Sejmowych, która nie oceniała zgodności z prawem, tylko to, czy projekt tej ustawy jest projektem wykonującym prawo UE. Sejm debatował też bez opinii lekarzy” – zauważył Joński.

Wybory kopertowe to wybory prezydenckie przygotowywane przez rząd Zjednoczonej Prawicy, które miały się odbyć 10 maja 2020, niedługo po wybuchu pandemii Covid-19. Aby możliwe było przeprowadzenie powszechnych wyborów korespondencyjnych rządzący podjęli specjalną ustawę o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta w 2020 r., która weszła w życie 9 maja 2020. Na mocy tej ustawy za organizację wyborów w formie korespondencyjnej odpowiadał minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Do przeprowadzenia wyborów ostatecznie nie doszło, pomimo że m.in. wydrukowano pakiety wyborcze. Prace przygotowawcze pochłonęły około 70 milionów złotych. Według oceny Najwyższej Izby Kontroli przy organizacji wyborów kopertowych doszło do wielu poważnych nieprawidłowości.

13:54 14-02-2024

Prawa autorskie: 26.10.2023 Warszawa , ulica Wiejska , Sejm . Posel Jan Krzysztof Ardanowski (L), reporterka TVP Monika Drozd (P) podczas odebarnia przez poslow Sejmu X kadencji wybranych w wyborach 15.10.2023 zaswiadczen o wyborze na posla z rak przedstawicela Panstwowej Komisji Wyborczej . Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl26.10.2023 Warszawa ...

Poseł PiS pyta: „Kto blokuje Kaczyńskiemu dostęp do informacji?”

W radiu RMF FM poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski mówił o błędach kampanii. Stwierdził, że „opowiadanie o Tusku jest jak mówienie o smoku wawelskim”

W rozmowie w RMF FM były minister rolnictwa, poseł Jan Krzysztof Ardanowski zrecenzował swoją partię. Mówił, że kampania wyborcza była niepotrzebnie agresywna. Przez to wiele osób sympatyzujących z PiS zagłosowało na Trzecią Drogę. Powiedział też, że w PiS jest wielu ideowych ludzi, ale „kasę zarabiali różni cwaniacy, kombinatorzy”. Zaś Jarosław Kaczyński był izolowany przez „mityczne kierownictwo” od prawdziwych informacji.

O nastrojach wśród szeregowych członków PiS Ardanowski powiedział:

„Ten żal, ten smutek, te łzy w oczach, że tracimy tak wielką szansę, jaką był PiS dla Polski. Wiele środowisk [konserwatywnych] już nie chce w PiS upatrywać swojego reprezentanta”.

W 2019 roku Jan Krzysztof Ardanowski złamał partyjną dyscyplinę i zagłosował przeciwko tzw. piątce dla zwierząt. Projekt, który osobiście pilotował Jarosław Kaczyński, upadł. Ardanowski został za to zawieszony w prawach członka partii. Po roku Kaczyński go przywrócił do PiS-u.

Dzisiejsza wypowiedź Ardanowskiego to kolejna z serii w ostatnich dniach. Co jeszcze poseł PiS powiedział radiu RMF?

O Kaczyńskim

„Kiedy byliśmy w opozycji, to były wewnętrzne dyskusje, ucieranie poglądów, szukanie najlepszych rozwiązań, a ostatnia kadencja to było wykonywanie poleceń jakiegoś mitycznego kierownictwa”.

„Jarosław Kaczyński nie ma pełnego rozeznania złożoności polskich spraw, jest dość skutecznie izolowany przez kierownictwo od faktycznych informacji”.

„Kaczyński był ostatecznym punktem odniesienia i ostatecznym decydentem. Podejmowanie przez niego decyzji w dużej mierze opierało się na nieprecyzyjnych danych dostarczanych przez otoczenie”.

Dziennikarz RMF FM zapytał, kto blokuje Kaczyńskiemu dostęp do informacji.

„To też chciałbym wyjaśnić. To jest warunek określenia na przyszłość, czy ta partia jeszcze ma szansę na dużą politykę, żeby nie stoczyć się na partię kilkunastoprocentową ze stabilnym, konserwatywnym, radykalnym elektoratem, żeby była w stanie wrócić do możliwości sprawowania władzy, odzyskać zdolność koalicyjną, bo w tej chwili nie ma żadnej”.

Stwierdził też, że „wybory samorządowe nie będą [dla PiS] dobrym wynikiem”. Dodał, że wiele osób z PiS boi się kandydować w wyborach samorządowych, bo boją się zemsty nowej władzy.

O błędach kampanii

„Bardzo agresywna kampania, która sprawiła, że wielu ludzi nawet nam życzliwych zagłosowało na Trzecią Drogę, która mówiła o pojednaniu i o tym, żeby się nie kłócić”.

„To jest problem młodzieży. Kolejne roczniki dochodzą, dla których opowiadanie o Tusku jest jak mówienie o smoku wawelskim. Mniej więcej tyle wiedzą”.

„Wielkie błędy w polityce wobec wsi. Przekonanie, że głosy chłopów można pieniędzmi kupić. Na wsi straciliśmy ok. 600 tysięcy głosów”.

„Ten żal, ten smutek, te łzy w oczach, że tracimy tak wielką szansę, jaką był PiS dla Polski. Wiele środowisk [konserwatywnych] już nie chce w PiS upatrywać swojego reprezentanta”.

O porażce i rozliczeniach

„PiS musi stanąć w prawdzie i się rozliczyć”.

„Błędów było dużo. Nie czas, by je analizować. One powinny być podstawą analizy, żeby ustalić wizję, strategię na przyszłość, odzyskania zaufania społecznego”.

„Mówienie, że tylko i wyłącznie przyczyną [porażki] były wypowiedzi Tuska czy działania «Wyborczej» czy TVN-u, jest istotnym uproszczeniem”.

„Sztab niczego nie robił bez zgody kierownictwa PiS-u. Przyszłość PiS, to, czy pozostanie na scenie politycznej jako partia, która będzie miała szansę powrotu do rządów, zależy w dużej mierze od tego, czy przedstawi jakaś wizję Polski, czy wskaże, jak należy to realizować, a to zależy też od zmian kadrowych”.

O Pegasusie

„To narzędzie, jeśli potwierdzi się wszystko, to jest absolutny skandal. To musi być wyjaśnione. A wszyscy winni muszą ponieść bardzo surowe konsekwencje. To jest kwestia wiarygodności państwa”.

O Wąsiku i Kamińskim

„Działania na rzecz walki z korupcją oceniam pozytywnie. Tylko prawdę mówiąc efektów tego nie widziałem.

To było gadanie o walce z korupcją. Podobnie jak gadaniem było, że my rozliczymy afery Platformy z ich rządów do 15 [2015] roku. Gdzie są te rozliczenia?”

„Wyrok, który ich wyeliminował z życia politycznego, to jest wyrok za konkretne wydarzenie, za aferę gruntową. (...) Nie było żadnej afery gruntowej. Nie było żadnych przesłanek, ja ich nigdy nie dostrzegłem, żeby Lepper próbował brać łapówki za odrolnienie gruntów”.

Dodał, że Wąsik i Kamiński zostali ukarani za wymyślenie afery.

O cwaniakach i kombinatorach

„Jestem w tej partii od 22 lat ze względu na braci Kaczyńskich, byłem doradcą Lecha Kaczyńskiego. Wizja państwa sprawiedliwego, które radzi sobie na arenie międzynarodowej, walczy o swoją suwerenność, rozwija się gospodarczo, jest silnie zakorzenione w tradycji patriotycznej, szanuje rodzinę rozumianą jako relację kobiety i mężczyzny – to mi się podobało”.

„Pierwsza kadencja – my takie programy realizowaliśmy. A później? Zwracają mi uwagę sympatycy PiS codziennie: wielu ideowych ludzi w PiS-ie było, ale kasę zarabiali różni cwaniacy, kombinatorzy, którzy zarabiali miliony rocznie, którzy byli nominatami PiS – również z tym trzeba się zmierzyć”.

Dziennikarz zwraca uwagę, że media o tym pisały. Aranowski:

„[Rządzący] nie przyjmowali do wiadomości i brutalnie za to zapłacili w wyborach”.

13:47 14-02-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Awantura na komisji ds. wyborów kopertowych. Czarnek obraża byłego szefa PKW

Były przewodniczący PKW jednoznacznie stwierdził, że nie było podstawy do drukowania kart wyborczych w kwietniu 2020 roku przed wyborami kopertowymi. Poseł Czarnek na posiedzeniu komisji sejmowej podważał znajomość prawa przez sędziego Hermelińskiego

Przed sejmową komisją do spraw wyborów kopertowych jako biegły wystąpił dziś były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński.

„Nie było podstawy prawnej oczywiście [do drukowania kart wyborczych]. Decyzja premiera z 16 kwietnia nie stanowiła żadnej podstawy prawnej. Ona odbierała to uprawnienie, które przysługiwało PKW w trybie artykułu 307. To było kolejne naruszenie kodeksu wyborczego” – mówił na posiedzeniu komisji Hermeliński.

Hermeliński: wybrano najgorsze rozwiązanie

Na pytanie o legalność wniosków Poczty Polskiej do samorządów o udostępnienie danych ze spisu wyborców, odpowiedział:

„Oczywiście, że to było poza granicami prawa. Było zdaje się kilka wyroków uznających za winnych samorządowców. Na szczęście niewielka grupa się wyłamała, reszta zachowywała się tak jak powinna się zachować – zgodnie z prawem i nie udostępniać organom nieuprawionym danych”.

Hermeliński twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem, by w trakcie pandemii wybory przeprowadzić sprawnie i zgodnie z prawem było ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. PiS nie chciał się jednak na to zdecydować.

„Wybrano najgorsze rozwiązanie, spiesząc się do tego, aby wybory jak najszybciej się odbyły” – mówił były przewodniczący PKW.

Czarnek do Hermelińskiego o kompromitacji

Jeden z członków komisji, poseł PiS Przemysław Czarnek wielokrotnie przerywał Hermelińskiemu. Odpowiedzi Hermelińskiego mu się nie podobały i podważał jego znajomość prawa. Czarnek powiedział też, że Hermeliński się kompromituje.

„Panie pośle Czarnek, niech pan szanuje gości, których zapraszamy. Pan zadaje pytania i przerywa, kiedy biegły odpowiada. Po raz kolejny pan pokazuje, że nie ma pan nic wspólnego z kulturą” zareagował na zachowanie Czarnka przewodniczący komisji Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.

„Ja nie obrażam, to biegły obraża komisję swoją nieznajomością prawa” – mówił Czarnek.

Przewodniczący Joński przepraszał sędziego Hermelińskiego:

„Panie sędzio, mogę pana przeprosić w imieniu swoim i myślę, że większej części komisji, za zachowanie pana posła Czarnka. To nie pierwszy raz, gdy sam zadaje pytania, odpowiada na nie i wyciąga wnioski, jakie chce”.

Witek: Kaczyński nie naciskał

Kolejną świadkinią była poprzednia marszałkini Sejmu Elżbieta Witek. Pytana, czy Jarosław Kaczyński naciskał, by wybory odbyły się jak najszybciej, powiedziała:

„Nie, nie nalegał. Nie było żadnego wymuszania, była wspólna praca nad tym co zrobić, żeby to było skuteczne, żeby wybory na prezydenta się odbyły”.

Powiedziała, że nie pamięta, od kogo dowiedziała się o pomyśle przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. I przekonywała: „Nie znam żadnej opinii, która pokazywałaby jak zgodnie z konstytucyjną można było przeprowadzić wybory prezydenckie w 2020 roku”.

13:13 14-02-2024

Kosiniak-Kamysz odwołał szefów żandarmerii wojskowej

Generał Tomasz Połuch oraz generał Robert Jędrychowski zostali odwołani ze swoich stanowisk w środę 14 lutego. Informację najpierw podały media, później potwierdziło to Ministerstwo Obrony Narodowej w oficjalnym, lakonicznym komunikacie.

Obaj awansowali w czasach rządów PiS.

Tomasz Połuch został komendantem głównym Żandarmerii Wojskowej 24 grudnia 2015 roku, a 1 marca 2016 objął stanowisko komendanta ŻW.

Robert Jędrychowski w 2016 roku został awansowany na generała brygady. Od 2011 roku pełnił funkcję zastępcy komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej.

W listopadzie zeszłego roku sąd uznał, że Połoch musi przeprosić dwie ofiary molestowania o mobbingu w ŻW: Karolinę Marchlewską i Joannę Jałochę. W trakcie procesu wyszło na jaw, że zastępca Połocha potajemnie miał nagrywać ofiarę, a ŻW prowadziła wobec niej czynności operacyjno-rozpoznawcze

10:56 14-02-2024

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzale...

Siekierski o zielonym ładzie: Unia poszła za daleko

Chociaż Komisja Europejska poszła na daleko idące ustępstwa wobec rolników, minister rolnictwa przekonuje, że unijny plan neutralności klimatycznej do 2050 roku dalej jest szaleństwem

„Tak, za daleko poszliśmy, Unia poszła za daleko” – tak na pytanie Romana Rymanowskiego w Radiu Zet, czy „zielony ład to szaleństwo” odpowiedział minister rolnictwa, Czesław Siekierski.

Europejski Zielony Ład to plan Unii Europejskiej, dzięki któremu w 2050 roku Unia ma osiągnąć neutralność klimatyczną. Jego częścią jest na przykład ograniczenie użycia nawozów i pestycydów. Przeciwko temu ostro protestują Polscy i europejscy rolnicy.

Ustępstwa KE

Jednak już teraz rolnictwo zostało wyłączone z obowiązkowej redukcji CO2 o 90 proc. do 2040 roku. Wycofano też obowiązek ugorowania 4 proc. gruntów. Komisja Europejska wycofała się również z planu ograniczenia użycia pestycydów o połowę do 2030 roku.

To jednak najwyraźniej nie wystarcza rolnikom i zapowiadają dalsze protesty. A te, co ciekawe, są popierane przez ministra rolnictwa.

W Radiu Zet Siekierski mówił, że rozumie rolników i dopóki protesty korzystają z legalnych metod protestu, mają jego zrozumienie i poparcie. Na pytanie, czy rozumie też wysypywanie pszenicy odpowiedział, że nie podoba mu się ta forma protestu, ale jest ona znana z wielu wcześniejszych protestów rolniczych w Polsce i zagranicą.

Rolnicy nie odpuszczają

Rolnicy protestują więc dalej. Również przeciwko nadmiernemu ich zdaniem napływowi tanich towarów rolnych z Ukrainy, który obniża ceny ich produktów. Zdaniem protestujących, dla wielu rolników oznacza to działalność na granicy opłacalności. na 15 lutego rolnicy zapowiedzieli blokadę centrum Wrocławia. Protest organizuje Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.

Pomimo ustępstw, nie odpuszczają też rolnicy w innych krajach Europy. 13 lutego belgijscy rolnicy zablokowali pracę portu w Antwerpii. To drugi największy port w Europie po holenderskim Rotterdamie.