Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W radiu RMF FM poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski mówił o błędach kampanii. Stwierdził, że „opowiadanie o Tusku jest jak mówienie o smoku wawelskim”
W rozmowie w RMF FM były minister rolnictwa, poseł Jan Krzysztof Ardanowski zrecenzował swoją partię. Mówił, że kampania wyborcza była niepotrzebnie agresywna. Przez to wiele osób sympatyzujących z PiS zagłosowało na Trzecią Drogę. Powiedział też, że w PiS jest wielu ideowych ludzi, ale „kasę zarabiali różni cwaniacy, kombinatorzy”. Zaś Jarosław Kaczyński był izolowany przez „mityczne kierownictwo” od prawdziwych informacji.
O nastrojach wśród szeregowych członków PiS Ardanowski powiedział:
„Ten żal, ten smutek, te łzy w oczach, że tracimy tak wielką szansę, jaką był PiS dla Polski. Wiele środowisk [konserwatywnych] już nie chce w PiS upatrywać swojego reprezentanta”.
W 2019 roku Jan Krzysztof Ardanowski złamał partyjną dyscyplinę i zagłosował przeciwko tzw. piątce dla zwierząt. Projekt, który osobiście pilotował Jarosław Kaczyński, upadł. Ardanowski został za to zawieszony w prawach członka partii. Po roku Kaczyński go przywrócił do PiS-u.
Dzisiejsza wypowiedź Ardanowskiego to kolejna z serii w ostatnich dniach. Co jeszcze poseł PiS powiedział radiu RMF?
„Kiedy byliśmy w opozycji, to były wewnętrzne dyskusje, ucieranie poglądów, szukanie najlepszych rozwiązań, a ostatnia kadencja to było wykonywanie poleceń jakiegoś mitycznego kierownictwa”.
„Jarosław Kaczyński nie ma pełnego rozeznania złożoności polskich spraw, jest dość skutecznie izolowany przez kierownictwo od faktycznych informacji”.
„Kaczyński był ostatecznym punktem odniesienia i ostatecznym decydentem. Podejmowanie przez niego decyzji w dużej mierze opierało się na nieprecyzyjnych danych dostarczanych przez otoczenie”.
Dziennikarz RMF FM zapytał, kto blokuje Kaczyńskiemu dostęp do informacji.
„To też chciałbym wyjaśnić. To jest warunek określenia na przyszłość, czy ta partia jeszcze ma szansę na dużą politykę, żeby nie stoczyć się na partię kilkunastoprocentową ze stabilnym, konserwatywnym, radykalnym elektoratem, żeby była w stanie wrócić do możliwości sprawowania władzy, odzyskać zdolność koalicyjną, bo w tej chwili nie ma żadnej”.
Stwierdził też, że „wybory samorządowe nie będą [dla PiS] dobrym wynikiem”. Dodał, że wiele osób z PiS boi się kandydować w wyborach samorządowych, bo boją się zemsty nowej władzy.
„Bardzo agresywna kampania, która sprawiła, że wielu ludzi nawet nam życzliwych zagłosowało na Trzecią Drogę, która mówiła o pojednaniu i o tym, żeby się nie kłócić”.
„To jest problem młodzieży. Kolejne roczniki dochodzą, dla których opowiadanie o Tusku jest jak mówienie o smoku wawelskim. Mniej więcej tyle wiedzą”.
„Wielkie błędy w polityce wobec wsi. Przekonanie, że głosy chłopów można pieniędzmi kupić. Na wsi straciliśmy ok. 600 tysięcy głosów”.
„Ten żal, ten smutek, te łzy w oczach, że tracimy tak wielką szansę, jaką był PiS dla Polski. Wiele środowisk [konserwatywnych] już nie chce w PiS upatrywać swojego reprezentanta”.
„PiS musi stanąć w prawdzie i się rozliczyć”.
„Błędów było dużo. Nie czas, by je analizować. One powinny być podstawą analizy, żeby ustalić wizję, strategię na przyszłość, odzyskania zaufania społecznego”.
„Mówienie, że tylko i wyłącznie przyczyną [porażki] były wypowiedzi Tuska czy działania «Wyborczej» czy TVN-u, jest istotnym uproszczeniem”.
„Sztab niczego nie robił bez zgody kierownictwa PiS-u. Przyszłość PiS, to, czy pozostanie na scenie politycznej jako partia, która będzie miała szansę powrotu do rządów, zależy w dużej mierze od tego, czy przedstawi jakaś wizję Polski, czy wskaże, jak należy to realizować, a to zależy też od zmian kadrowych”.
„To narzędzie, jeśli potwierdzi się wszystko, to jest absolutny skandal. To musi być wyjaśnione. A wszyscy winni muszą ponieść bardzo surowe konsekwencje. To jest kwestia wiarygodności państwa”.
„Działania na rzecz walki z korupcją oceniam pozytywnie. Tylko prawdę mówiąc efektów tego nie widziałem.
To było gadanie o walce z korupcją. Podobnie jak gadaniem było, że my rozliczymy afery Platformy z ich rządów do 15 [2015] roku. Gdzie są te rozliczenia?”
„Wyrok, który ich wyeliminował z życia politycznego, to jest wyrok za konkretne wydarzenie, za aferę gruntową. (...) Nie było żadnej afery gruntowej. Nie było żadnych przesłanek, ja ich nigdy nie dostrzegłem, żeby Lepper próbował brać łapówki za odrolnienie gruntów”.
Dodał, że Wąsik i Kamiński zostali ukarani za wymyślenie afery.
„Jestem w tej partii od 22 lat ze względu na braci Kaczyńskich, byłem doradcą Lecha Kaczyńskiego. Wizja państwa sprawiedliwego, które radzi sobie na arenie międzynarodowej, walczy o swoją suwerenność, rozwija się gospodarczo, jest silnie zakorzenione w tradycji patriotycznej, szanuje rodzinę rozumianą jako relację kobiety i mężczyzny – to mi się podobało”.
„Pierwsza kadencja – my takie programy realizowaliśmy. A później? Zwracają mi uwagę sympatycy PiS codziennie: wielu ideowych ludzi w PiS-ie było, ale kasę zarabiali różni cwaniacy, kombinatorzy, którzy zarabiali miliony rocznie, którzy byli nominatami PiS – również z tym trzeba się zmierzyć”.
Dziennikarz zwraca uwagę, że media o tym pisały. Aranowski:
„[Rządzący] nie przyjmowali do wiadomości i brutalnie za to zapłacili w wyborach”.
Były przewodniczący PKW jednoznacznie stwierdził, że nie było podstawy do drukowania kart wyborczych w kwietniu 2020 roku przed wyborami kopertowymi. Poseł Czarnek na posiedzeniu komisji sejmowej podważał znajomość prawa przez sędziego Hermelińskiego
Przed sejmową komisją do spraw wyborów kopertowych jako biegły wystąpił dziś były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński.
„Nie było podstawy prawnej oczywiście [do drukowania kart wyborczych]. Decyzja premiera z 16 kwietnia nie stanowiła żadnej podstawy prawnej. Ona odbierała to uprawnienie, które przysługiwało PKW w trybie artykułu 307. To było kolejne naruszenie kodeksu wyborczego” – mówił na posiedzeniu komisji Hermeliński.
Na pytanie o legalność wniosków Poczty Polskiej do samorządów o udostępnienie danych ze spisu wyborców, odpowiedział:
„Oczywiście, że to było poza granicami prawa. Było zdaje się kilka wyroków uznających za winnych samorządowców. Na szczęście niewielka grupa się wyłamała, reszta zachowywała się tak jak powinna się zachować – zgodnie z prawem i nie udostępniać organom nieuprawionym danych”.
Hermeliński twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem, by w trakcie pandemii wybory przeprowadzić sprawnie i zgodnie z prawem było ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. PiS nie chciał się jednak na to zdecydować.
„Wybrano najgorsze rozwiązanie, spiesząc się do tego, aby wybory jak najszybciej się odbyły” – mówił były przewodniczący PKW.
Jeden z członków komisji, poseł PiS Przemysław Czarnek wielokrotnie przerywał Hermelińskiemu. Odpowiedzi Hermelińskiego mu się nie podobały i podważał jego znajomość prawa. Czarnek powiedział też, że Hermeliński się kompromituje.
„Panie pośle Czarnek, niech pan szanuje gości, których zapraszamy. Pan zadaje pytania i przerywa, kiedy biegły odpowiada. Po raz kolejny pan pokazuje, że nie ma pan nic wspólnego z kulturą” zareagował na zachowanie Czarnka przewodniczący komisji Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.
„Ja nie obrażam, to biegły obraża komisję swoją nieznajomością prawa” – mówił Czarnek.
Przewodniczący Joński przepraszał sędziego Hermelińskiego:
„Panie sędzio, mogę pana przeprosić w imieniu swoim i myślę, że większej części komisji, za zachowanie pana posła Czarnka. To nie pierwszy raz, gdy sam zadaje pytania, odpowiada na nie i wyciąga wnioski, jakie chce”.
Kolejną świadkinią była poprzednia marszałkini Sejmu Elżbieta Witek. Pytana, czy Jarosław Kaczyński naciskał, by wybory odbyły się jak najszybciej, powiedziała:
„Nie, nie nalegał. Nie było żadnego wymuszania, była wspólna praca nad tym co zrobić, żeby to było skuteczne, żeby wybory na prezydenta się odbyły”.
Powiedziała, że nie pamięta, od kogo dowiedziała się o pomyśle przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. I przekonywała: „Nie znam żadnej opinii, która pokazywałaby jak zgodnie z konstytucyjną można było przeprowadzić wybory prezydenckie w 2020 roku”.
Generał Tomasz Połuch oraz generał Robert Jędrychowski zostali odwołani ze swoich stanowisk w środę 14 lutego. Informację najpierw podały media, później potwierdziło to Ministerstwo Obrony Narodowej w oficjalnym, lakonicznym komunikacie.
Obaj awansowali w czasach rządów PiS.
Tomasz Połuch został komendantem głównym Żandarmerii Wojskowej 24 grudnia 2015 roku, a 1 marca 2016 objął stanowisko komendanta ŻW.
Robert Jędrychowski w 2016 roku został awansowany na generała brygady. Od 2011 roku pełnił funkcję zastępcy komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej.
W listopadzie zeszłego roku sąd uznał, że Połoch musi przeprosić dwie ofiary molestowania o mobbingu w ŻW: Karolinę Marchlewską i Joannę Jałochę. W trakcie procesu wyszło na jaw, że zastępca Połocha potajemnie miał nagrywać ofiarę, a ŻW prowadziła wobec niej czynności operacyjno-rozpoznawcze
Chociaż Komisja Europejska poszła na daleko idące ustępstwa wobec rolników, minister rolnictwa przekonuje, że unijny plan neutralności klimatycznej do 2050 roku dalej jest szaleństwem
„Tak, za daleko poszliśmy, Unia poszła za daleko” – tak na pytanie Romana Rymanowskiego w Radiu Zet, czy „zielony ład to szaleństwo” odpowiedział minister rolnictwa, Czesław Siekierski.
Europejski Zielony Ład to plan Unii Europejskiej, dzięki któremu w 2050 roku Unia ma osiągnąć neutralność klimatyczną. Jego częścią jest na przykład ograniczenie użycia nawozów i pestycydów. Przeciwko temu ostro protestują Polscy i europejscy rolnicy.
Jednak już teraz rolnictwo zostało wyłączone z obowiązkowej redukcji CO2 o 90 proc. do 2040 roku. Wycofano też obowiązek ugorowania 4 proc. gruntów. Komisja Europejska wycofała się również z planu ograniczenia użycia pestycydów o połowę do 2030 roku.
To jednak najwyraźniej nie wystarcza rolnikom i zapowiadają dalsze protesty. A te, co ciekawe, są popierane przez ministra rolnictwa.
W Radiu Zet Siekierski mówił, że rozumie rolników i dopóki protesty korzystają z legalnych metod protestu, mają jego zrozumienie i poparcie. Na pytanie, czy rozumie też wysypywanie pszenicy odpowiedział, że nie podoba mu się ta forma protestu, ale jest ona znana z wielu wcześniejszych protestów rolniczych w Polsce i zagranicą.
Rolnicy protestują więc dalej. Również przeciwko nadmiernemu ich zdaniem napływowi tanich towarów rolnych z Ukrainy, który obniża ceny ich produktów. Zdaniem protestujących, dla wielu rolników oznacza to działalność na granicy opłacalności. na 15 lutego rolnicy zapowiedzieli blokadę centrum Wrocławia. Protest organizuje Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.
Pomimo ustępstw, nie odpuszczają też rolnicy w innych krajach Europy. 13 lutego belgijscy rolnicy zablokowali pracę portu w Antwerpii. To drugi największy port w Europie po holenderskim Rotterdamie.
Ukraińska armia przekazała dziś rano, ze zatopiła kolejny rosyjski statek na Morzu Czarnym. Chodzi o okręt Cezar Kuznikow z 1986 roku.
„Siły Zbrojne Ukrainy, razem z oddziałem wywiadowczym Ministerstwa Obrony, zniszczyły wielki okręt Cezar Kuznikow. W momencie uderzenia znajdował się on na ukraińskich wodach terytorialnych w okolicy Ałupki” – czytamy w komunikacie armii na jej kanale w Telegramie.
Rosjanie nie skomentowali jeszcze ataku.