Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Marszałek Sejmu przedstawił dwa warianty przebiegu powołania nowego rządu. Ostateczna decyzja wyboru wariantu miałaby należeć do Donalda Tuska.
Marszałek Szymon Hołownia przedstawił dwa możliwe warianty powołania Donalda Tuska na premiera, przedstawienia jego rządu oraz głosowania nad wotum zaufania dla niego. Relację z konferencji zamieścił Onet.
Przypomnijmy, że odbędzie się to w tzw. drugim kroku, kiedy po nieudzieleniu wotum zaufania rządowi Morawieckiego, inicjatywę przejmuje Sejm.
„11 grudnia o godz. 10 premier Mateusz Morawiecki przyjedzie do Sejmu, żeby wygłosić exposé; po kilkugodzinnej dyskusji, ok. godz. 15 powinno nastąpić głosowanie nad wotum zaufania dla przedstawionego przez niego rządu” — powiedział Szymon Hołownia.
Choć marszałek tego nie dopowiedział, jest oczywiste nieudzielenie temu rządowi wotum zaufania przez sejmową większość.
„Po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu Mateusza Morawieckiego ogłoszę przerwę, w której będę oczekiwał na zgłoszenie kandydatur na premiera w drugim konstytucyjnym kroku. Spodziewam się, że 11 grudnia dokonamy wyboru nowego premiera” — wyjaśniał marszałek.
A kiedy zostanie powołany nowy rząd? Hołownia podał dwa warianty.
Pierwszy to wybór Donalda Tuska na premiera, wygłoszenie exposé, dyskusja i głosowanie nad wotum zaufania dla jego rządu w późnych godzinach wieczornych w poniedziałek 11 grudnia lub w nocy z poniedziałku na wtorek.
Drugi wariant to sam wybór Donalda Tuska na premiera w poniedziałek 11 grudnia. Wówczas wygłoszenie exposé, dyskusja i głosowanie nad wotum zaufania odbyłyby się już we wtorek 12 grudnia rano.
Ostateczna decyzja miałaby należeć do Donalda Tuska.
Szczegółowo o tych wariantach pisał w OKO.press Witold Głowacki:
To by oznaczało, że na szczyt UE 3 grudnia pojedzie nowy premier Donald Tusk.
Sejmowa komisja zdrowia debatowała nad poprawkami do ustawy o in vitro. Jedną z nich zaproponował poseł Jerzy Polaczek z PiS.
- To jest poprawka, która powoduje, że nie będą w procedurze in vitro produkowane nadmiarowe zarodki. Wszystkie zarodki, które zostaną wytworzone, będą miały szanse się urodzić – mówił poseł Polaczek.
Jako jedyny głos w dyskusji nad poprawką zabrał Bartosz Arłukowicz z KO, przewodniczący komisji zdrowia.
- Chciałem powiedzieć, że ograniczenie liczby zarodków do dwóch powoduje kompletną nieskuteczność programu in vitro. I wtedy szkoda ludziom zawracać głowę. Z punktu medycznego to mówię i lekarskiego, bo będziemy wywoływali i ból, i cierpienie związane z procedury z bardzo wielkim prawdopodobieństwem nieskuteczności tej metody. To mówiłem ja, Bartek lekarz, a nie przewodniczący – powiedział Arłukowicz.
Przeciw było 19 posłów, za 10. Wstrzymało się dwóch. Poprawka nie uzyskała poparcia komisji. Ostateczne głosowanie nad nią odbędzie się na posiedzeniu Sejmu.
Komisja Środowiska Parlamentu Europejskiego przegłosowała przyjęcie Nature Restoration Law (NRL) po negocjacjach trójstronnych. To jeden z najistotniejszych elementów Zielonego Ładu, zakładający odbudowę przyrody i siedlisk
53 osoby były za, 28 przeciw. Nature Restoration Law oficjalnie przeszło przez Komisję Środowiska Parlamentu Europejskiego. To duży krok w stronę przyjęcia unijnych przepisów wspierających odbudowę siedlisk przyrodniczych.
Najważniejszy element Zielonego Ładu w lipcu 2023 został przegłosowany w PE, jednak z szeregiem osłabiających go poprawek.
Kolejnym krokiem były trójstronne negocjacje, między PE, KE i krajami członkowskimi.
Te trwały aż do listopada 2023 i wypracowano podczas nich „kompromis”. Europoseł Peter Liese komentował, że przepisy przeistoczyły się z piranii w „złotą rybkę bez zębów”. Treść przepisów po negocjacjach musi teraz zaakceptować PE na głosowaniu plenarnym.
Organizacje zajmujące się ochroną środowiska nie kryją jednak entuzjazmu. „Mamy nadzieję, że to sygnał coraz większego zrozumienia w instytucjach Unii Europejskiej, że odbudowa zasobów przyrody jest jednym z rozwiązań dla kryzysu klimatycznego i różnorodności biologicznej” – komentuje Dariusz Gatkowski z WWF Polska.
Ponad 80 procent siedlisk w Europie jest w złym stanie — wylicza Komisja Europejska, która w czerwcu 2022 zaproponowała Nature Restoration Law (NRL).
NRL zakłada, że do 2030 roku zostanie odtworzonych co najmniej 20 proc. terenów podmokłych, rzek, lasów, użytków zielonych, a także ekosystemów morskich. Do 2050 roku wszystkie takie obszary na lądzie i na morzu powinny zostać odbudowane.
Komisja proponowała m.in. powstrzymanie tendencji spadkowej liczebności populacji owadów zapylających do 2030 r. W dalszej perspektywie: osiągnięcie tendencji wzrostowej. Poza tym postulowała poprawę stanu lasów (zwiększenie ilości martwego drewna, różnicowanie struktury wiekowej lasów czy zwiększenie liczebności pospolitych ptaków leśnych) oraz ekosystemów rolniczych (np. przez nawadnianie osuszonych torfowisk).
W NRL zapisano także przywrócenie swobodnego przepływu 25 tys. km europejskich rzek poprzez identyfikację i usuwanie zbędnych barier, zaburzających łączność wód powierzchniowych. Odbudowie mają podlegać tereny podmokłe, lasy, użytki zielone, rzeki i jeziora, wrzosowiska i zarośla, siedliska skalne i wydmy.
Proponowane przez KE przepisy spotkały się ze sprzeciwem środowisk rolniczych, a także Europejskiej Partii Ludowej (do której należy Platforma Obywatelska). W maju 2023 EPL opublikowała European Farmers’ Deal, zakładający całkowite odrzucenie Nature Restoration Law.
Zdaniem polityków EPL wdrożenie rozporządzenia doprowadzi do osłabienia bezpieczeństwa żywnościowego, zablokowania inwestycji w OZE, a także zmniejszenia produkcji żywności w UE.
O kontrowersjach związanych z NRL pisał w OKO.press Szymon Bujalski:
Parlament Europejski głosował nad NRL w lipcu 2023. 336 osób było za, 13 się wstrzymało, a 300 było przeciw. W grupie sprzeciwiającej się nowym przepisom dotyczącym przyrody byli m.in. Ewa Kopacz, Bartosz Arłukowicz i Radosław Sikorski. Jedyną polską europosłanką z EPL głosującą „za” była Janina Ochojska. Jednocześnie PE przyjął szereg poprawek do NRL.
Marta Klimkiewicz z Fundacji ClientEarth mówiła w OKO.press po głosowaniu, że Parlament „wybił zęby” przyrodniczym przepisom. „Do najbardziej szkodliwych poprawek należy zaliczyć wykreślenie obowiązku niepogarszania stanu siedlisk, które uda się odbudować. Ograniczono odtwarzanie siedlisk lądowych wyłącznie do obszarów Natura 2000” – komentowała.
Ten zapis po negocjacjach trójstronnych został utrzymany. Udało się jednak wynegocjować zapisy dotyczące odbudowy przyrody na gruntach rolnych.
PE podaje:
"Kraje UE będą musiały wdrożyć środki, których celem będzie osiągnięcie do końca 2030 r., a następnie co sześć lat, pozytywnej tendencji w zakresie dwóch z trzech następujących wskaźników:
- wskaźnik motyli użytków zielonych;
- udział użytków rolnych o dużej różnorodności;
- zasoby węgla organicznego w glebie mineralnej pól uprawnych".
„Renaturyzacja osuszonych torfowisk jest jednym z najbardziej opłacalnych środków redukcji emisji w sektorze rolnym i poprawy różnorodności biologicznej. Kraje UE muszą zatem wdrożyć środki renaturyzacji gleb organicznych użytkowanych rolniczo, stanowiących osuszone torfowiska, na co najmniej 30 proc. takich obszarów do 2030 r., 40 proc. do 2040 r. i 50 proc. do 2050 r.” – czytamy w komunikacie.
W nowym kształcie NRL wpisano również „hamulec awaryjny” – „tak, aby w wyjątkowych okolicznościach cele dotyczące ekosystemów rolnych mogły zostać zawieszone, jeżeli powodują one poważne konsekwencje w całej UE dla dostępności gruntów wymaganych do zapewnienia wystarczającej produkcji rolnej na potrzeby spożycia żywności w UE.”.
"Oczywiście chciałem więcej, ale to jest porozumienie” – komentował w rozmowie z POLITICO główny negocjator Parlamentu César Luena, członek centrolewicowej frakcji Socjalistów i Demokratów po zakończeniu rozmów z państwami członkowskimi.
Dodał, że „to pierwsza cegła” do zbudowania silnej polityki przywracania różnorodności biologicznej w UE.
Z polskich europarlamentarzystów przeciwko głosowały Joanna Kopcińska i Anna Zalewska (obydwie z PiS, w PE w Partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów). Adam Jarubas i Jarosław Kalinowski (obydwaj z PSL) się wstrzymali.
Pozostałych polskich europosłów i europosłanek należących do Komisji Środowiska — Ewy Kopacz (PO), Marka Balta (SLD), Elżbiety Łukacijewskiej (PO), Karola Karskiego (PiS), Róży Thun (Polska 2050), Grzegorza Tobiszowskiego (PiS) oraz Jadwigi Wiśniewskiej (PiS) – podczas głosowania zabrakło.
Fundacja WWF napisała w oświadczeniu: „Jedynym brakującym krokiem ze strony Parlamentu Europejskiego jest obecnie ostateczne głosowanie za przypieczętowaniem nowego prawa na posiedzeniu plenarnym, które ma się odbyć na początku 2024 r. Aby zakończyć proces legislacyjny, Rada UE będzie musiała także wydać ostatnią formalną zgodę – co, biorąc pod uwagę, że tekst otrzymał już w zeszłym tygodniu zielone światło od państw członkowskich UE, powinno być formalnością”.
W Sejmie odbyła się kolejna debata nad obywatelskim projektem o refundacji in vitro. Posłowie PiS ponownie zgłaszają poprawki. Chcą m.in. by in vitro było dostępne tylko dla małżeństw
W środę po południu Sejm ponownie obradował nad obywatelskim projektem ustawy o in vitro. Bartosz Arłukowicz opisywał prace nad ustawą podczas wczorajszego posiedzenia Komisji zdrowia.
„Szanowni państwo, nie było łatwo. Robili, co mogli, żeby chociaż jeszcze ze dwa tygodnie przeleżała ta ustawa. Żeby jeszcze utrudnić życie ludziom”.
Posłowie PiS składali poprawki. Jedna z nich dotyczyła tego, żeby in vitro dostępne było tylko dla małżeństw. Druga – żeby lekarze mogli zapładniać tylko dwie komórki komórki jajowe w trakcie procedury.
„Tylko dwie i ani jednej więcej. Czyli posłowie PiS-u chcieli, żebyśmy kłuli kobiety. Żebyśmy stymulowali je po trzy razy, żeby trochę ciężej się żyło. Tych poprawek komisja nie przyjęła” – mówił poseł.
PiS złożył także wniosek o wysłuchanie publiczne, który został również przez komisję odrzucony.
„Posłowie prosili tak: Panie przewodniczący, my byśmy chcieli troszkę się dowiedzieć o tym in vitro na tym wysłuchaniu. Więc mówią wam, no dobrze. No to powiem wam troszeczkę” – opowiadał Bartosz Arłukowicz.
"Szanowni państwo posłowie PiS-u, wszystko zaczęło się od mikroskopu. Mikroskop wynaleziono w 1590 roku. Wiecie, co to jest mikroskop?
Teraz rok 1667. Wtedy pierwszy raz pod mikroskopem taki naukowiec Anton Leeuwenhoek zobaczył – zatkajcie uszy – plemnika! 150 lat później odkryto komórkę jajową. A w 1978 roku urodziło się pierwsze dziecko z in vitro. Louise ma dzisiaj 45 lat. W 1987 urodziło się pierwsze dziecko z in vitro w Polsce. Magda ma 35 lat. Na świecie, drodzy posłowie, żyje 10 milionów ludzi urodzonych z in vitro. Ale nikomu o tym nie mówcie, bo to grzech!"
Posłanka PiS Józefa Szczurek-Żelazko stwierdziła, że Bartosz Arłukowicz swoją wypowiedzią obraził posłów i wyśmiał zgłaszane przez nich poprawki. W swoim wystąpieniu argumentowała, że poprawka o potrzebie wysłuchania publicznego złożona była z potrzeby „pluralistycznej, otwartej, wielowątkowej i mądrej dyskusji nad wsparciem rodzin dotkniętych problemem niepłodności”.
Dodawała też, że odrzucone zostały także poprawki, które wymagają niezbędnego doprecyzowania ustawy, dotyczące między innymi wyceny in vitro.
„Podejmiemy przez Sejm tę ustawę opiewającą na pół miliarda złotych na procedurę in vitro, dlatego warto też mieć rzetelną wycenę tego świadczenia. Bo to są, proszę państwa, finanse publiczne, o które państwo wielokrotnie tutaj wykazywali troskę”.
Piotr Uściński (PiS) wzywał do przegłosowania poprawek ograniczających zapładnianie komórek. Tak, by „każdy zarodek miał szansę się urodzić”.
Andrzej Gawron (PiS) ponownie złożył też poprawkę mówiącą, że in vitro miałoby przysługiwać tylko małżeństwom. Jako argument podawał, że tylko dzieci z takich związków posiadają pełną ochronę konstytucyjną.
Józefa Szczurek-Żelazko zapowiadała, że w klubie PiS nie będzie dyscypliny w głosowaniach nad tą ustawą. W pierwszym czytaniu poparło ją kilkadziesiąt osób z klubu.
W trakcie debaty głos ponownie zabierał także Grzegorz Braun, który porównywał inn vitro do eksperymentów w obozach koncentracyjnych. Posłanka KO Kinga Gajewska zapowiedziała złożenie w tej sprawie wniosku do sejmowej komisji etyki poselskiej.
Projekt wraz z poprawkami został ponownie odesłany do Komisji zdrowia.
Zgodnie z harmonogramem prac Sejm ma zająć się dzisiaj odwołaniem członków komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, zwaną potocznie komisją LexTusk.
Przypomnijmy, większość PiS nieoczekiwanie przegłosowała powołanie dziewięciu członków komisji pod koniec sierpnia 2023 roku. Nieoczekiwanie, bo wcześniej spekulowano, że Zjednoczona Prawica może całkowicie zrezygnować z tej procedury w minionej kadencji.
Członkowie komisji (ostatecznie zostali nimi między innymi Sławomir Cenckiewicz i Andrzej Zybertowicz) mają rangę sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wysoką pensję i bardzo rozległe uprawnienia.
Komisja była szeroko kontestowana przez ówczesną opozycję oraz ekspertów prawnych. Nawet po tym, gdy rząd zdecydował się ustawę znowelizować, usuwając część najbardziej kontrowersyjnych rozwiązań.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, przyszła koalicja nie planuje jednak komisji całkowicie likwidować. W planach jest audyt, a potem wykorzystanie istniejącego narzędzia do badania rosyjskich wpływów, do których dochodziło w ostatnich latach.
„Trzeba zmienić członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich i to zrobimy, bo ta komisja de facto nie działała. Ludzie brali pieniądze, a sprawy nie posuwały się do przodu. Komisji jednak nie zamykamy. Ona powinna dalej funkcjonować. Powinniśmy uzbroić ją w fachowców, którzy zajmą się wyjaśnianiem, czy przez osiem ostatnich lat wpływy rosyjskie były pielęgnowane, czy ktoś z nimi walczył. Ja jestem przekonany o tym, że wpływy rosyjskie w Polsce rosły i trzeba to zbadać” – powiedział WP Krzysztof Gawkowski, kandydat na wicepremiera w rządzie Donalda Tuska.
O potrzebie powołania specjalnej komisji, która miałaby zająć się badaniem wpływów rosyjskich w Polsce, pisała 28 listopada Anna Mierzyńska:
"Mamy obecnie trzy legalnie działające partie, głoszące prorosyjskie poglądy. Wszystkie zostały zarejestrowane w 2023 roku. Tylko w ciągu ostatniego roku powstało w Polsce kilkaset nowych podmiotów gospodarczych z udziałem kapitału rosyjskiego. Najwięcej zajmuje się transportem, ale także cyberbezpieczeństwem, usługami informatycznymi i konsultingiem. Takie firmy to doskonała przykrywka dla zagranicznych agentów.
Do tego prokuratorskie śledztwo w sprawie afery mailowej stoi w miejscu, chociaż powiązania ze służbami białoruskimi i rosyjskimi są w tej aferze wyraźnie widoczne. To tylko część przykładów pokazujących, jak dużą swobodą działań cieszą się w Polsce Rosjanie oraz środowiska sprzyjające Kremlowi. Mimo wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz europejskich sankcji nałożonych na Rosję".