Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Główna rywalka Donalda Trumpa w wyścigu o republikańską nominację prezydencką właśnie złożyła broń. Odmówiła jednak poparcia Trumpa – co może być dla niego istotnym problemem
Nikki Haley, była gubernatorka Karoliny Południowej walcząca z Donaldem Trumpem o nominację do roli kandydatki Republikanów na prezydentkę USA, ostatecznie zrezygnowała z kampanii. Stało się to po tym, jak przegrała z kretesem organizowane w tzw SuperWtorek (czyli wczoraj, 5 marca) równolegle w 15 stanach prawybory. Trump zwyciężył w 14 z nich, co sprawiło, że dalsza walka Haley w sensie arytmetycznym straciła jakikolwiek sens.
Haley ogłosiła, że nie będzie już ubiegać się o nominację, jednak bardzo jednoznacznie odmówiła poparcia Trumpa – bądź co bądź swego partyjnego kolegi. W trakcie kampanii bardzo ostro krytykowała byłego prezydenta USA – przedstawiając go jako polityka samolubnego, chaotycznego i stetryczałego i mówiąc wprost, że jego powrót byłby zagrożeniem dla kraju. Rezygnując z dalszej kampanii Haley pozostała konsekwentna w swej ocenie Trumpa.
W amerykańskiej polityce gesty w rodzaju „przekazania poparcia” przez ustępującego słabszego kandydata mają ogromne znaczenie. Odmowa poparcia Trumpa przez Haley też je ma. To bardzo wyraźny sygnał dla tych republikańskich wyborców, którzy nie akceptują Trumpa, by poważnie zastanowili się nad tym, czy w tych wyborach na pewno powinni głosować na kandydata swej partii.
O tym, czy Trump zostanie 5 listopada kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych, mogą przesądzić właśnie głosy umiarkowanych republikanów, którzy odrzucają obecnie wizję jego powrotu do Białego Domu. Jeśli Trump zdoła ich do siebie ponownie przekonać, będzie to dla niego niemal równoznaczne ze zwycięstwem. Ale jeśli przeważy przesłanie Haley, szanse Trumpa mogą osłabnąć.
W Bukareszcie trwa właśnie kongres Europejskiej Partii Ludowej poprzedzający wybory do Parlamentu Europejskiego. EPL to najsilniejsza siła polityczna w Unii Europejskiej – w Polsce należą do niej Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Na miejscu jest nasza reporterka Paulina Pacuła.
W trakcie kongresu EPL demonstrują rumuńscy rolnicy. Ich protest przebiega znacznie spokojniej niż analogiczna demonstracja w Warszawie. Rolnicy w Bukareszcie protestują przede wszystkim przeciwko polityce klimatycznej Unii Europejskiej wprowadzonej przede wszystkim za sprawą EPL.
Sześć lat temu Stanisław Piotrowicz z PiS nazwał sędziów Sądu Najwyższego „złodziejami”. Dziś wyczerpał ostatnią drogę odwołania – i musi przeprosić byłą I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Gersdorf i sędziego SN Krzysztofa Rączkę
Sąd Najwyższy oddalił skargi kasacyjne złożone przez Stanisława Piotrowicza, członka Trybunału Przyłębskiej, wcześniej posła PiS a jeszcze wcześniej peerelowskiego prokuratora – podaje Onet. Obie skargi dotyczyły tej samej sprawy z 2018 roku, gdy Stanisław Piotrowicz w rozmowie z mediami stwierdził, że intencją jego partii jest doprowadzenie do sytuacji, w której „sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej”. Z kontekstu wynikało jasno i niezbicie, że mówi o sędziach Sądu Najwyższego.
Sędziowie Małgorzata Gersdorf i Krzysztof Rączka złożyli po tej wypowiedzi pozwy przeciw Piotrowiczowi o naruszenie ich dóbr osobistych. Już w 2021 roku Sąd Apelacyjny w II instancji orzekł, że Piotrowicz musi za swoje słowa przeprosić i Gersdorf, i Rączkę. Piotrowicz nie dał za wygraną i złożył skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego, co dało mu nieco ponad 2 kolejne lata bez obowiązku przepraszania. Obecnie jednak ten czas się skończył – a Piotrowicz nie ma już wyjścia i przeprosić musi.
Zarówno przed Sejmem, jak i na drogach dojazdowych na rogatkach Warszawy trwają protesty rolników. Pod Sejmem ustały starcia demonstrantów z policjantami
Niedługo po 15 starcia protestujących pod Sejmem rolników z policją straciły swoją wcześniejszą gwałtowną dynamikę. Wcześniej w ruch poszły kamienie brukowe, petardy i jajka. Policja użyła gazu łzawiącego i środków przymusu bezpośredniego, ostatecznie oddzieliła kordonem bardziej agresywną część manifestantów od pozostałych uczestników protestu. Odcięty został także dostęp do gmachu Sejmu.
Pod znajdującymi się obok terenu Sejmu budynkami biur Kancelarii Prezydenta przy ul. Frascati utworzono punkt doraźnej pomocy medycznej dla poszkodowanych demonstrantów i policjantów. Kilka osób trzeba było tam zanieść – brak jeszcze zbiorczych danych o liczbie zatrzymanych, poszkodowanych i stopniu odniesionych przez nich obrażeń. Policja poinformowała dotąd jedynie, że rannych miało zostać kilku policjantów i że zatrzymano kilkunastu najbardziej agresywnych demonstrantów.
Protest rolników w Warszawie trwa od 9 rano. Przez pierwszych kilka godzin przebiegał względnie spokojnie, choć nie zabrakło palenia opon i używania wuwuzeli. Rolnicy przeszli przez centrum miasta pod Kancelarię Premiera w Alejach Ujazdowskich.
Do gwałtownych starć z policją doszło dopiero w następnym etapie demonstracji – gdy rolnicy przemieścili się pod Sejm. Nie jest w tym momencie jasne, co było impulsem do eskalacji nastrojów. Doszło jednak do regularnych walk ulicznych. Protestujący rzucali w policjantów kostką brukową, butelkami, petardami i jajkami, dochodziło też do rękoczynów. Policjanci w pełnym rynsztunku z tarczami, hełmami i pałkami użyli ręcznych miotaczy gazu. Pod Sejmem pojawiły się też policyjne armatki wodne i posiłki w postaci kolejnych kilkuset policjantów. Dopiero to ustabilizowało sytuację.
Rolnicy protestują nie tylko w Warszawie. Zablokowali również część dróg dojazdowych do stolicy na jej rogatkach. Tam mowa o typowych blokadach drogowych z użyciem ciągników, bez aktów przemocy. Rolnicy zamierzają kontynuować tę formę protestu co najmniej do czwartku 7 marca.
Pod Sejmem doszło do incydentów i starć z policją podczas dzisiejszych protestów rolników w Warszawie. Rolnicy od godziny 9 protestowali pod kancelarią premiera, od 10 – pod Sejmem. Sprzeciwiają się wprowadzeniu unijnego Zielonego Ładu i sprowadzaniu z Ukrainy produktów rolnych.
Część protestujących pod Sejmem starła się z policją. Policja użyła wobec protestujących gazu pieprzowego. Około godziny 14:20 organizatorzy zgromadzenia pod Sejmem ogłosili, że rozwiązują zgromadzenie. Mimo tego wielu protestujących nie rozeszło się, a atmosfera pozostaje napięta. Policja odgradza Sejm, przygotowała też armatkę wodną.
W stronę policji lecą race, petardy i butelki – relacjonuje w mediach społecznościowych dziennikarz Onetu Marcin Terlik.
Na teren Sejmu przedostały się dwie osoby. Natychmiast zostały zatrzymane przez policję.
Stołeczna policja napisała o 14:38 w oświadczeniu w mediach społecznościowych:
„Zachowania zagrażające bezpieczeństwu naszych funkcjonariuszy, w tym rzucanie w nich kostką brukową, nie mogą być lekceważone i wymagają stanowczej i zdecydowanej reakcji. Policja nie jest stroną toczącego się sporu, w związku z którym odbywają się protesty”.
Podczas protestów spalono dziś trumnę z napisem „Rolnik – żył 20 lat. Zabił go Zielony Ład”.