Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Poinformował o tym w czwartek w kwaterze głównej Sojuszu w Brukseli wicepremier RP Władysław Kosiniak-Kamysz — poinformowała PAP.
„Będzie to centrum edukacji, analiz i szkolenia NATO-Ukraina. Decyzja zapadła na dzisiejszym posiedzeniu ministrów obrony państw NATO. Mamy pełną zgodę. Rozpoczynamy tworzenie tego centrum” – zadeklarował szef MON.
„Cieszę się, że wszystkie państwa członkowskie wspierają tę inicjatywę. To jest pierwsza tego typu inicjatywa pomiędzy NATO a Ukrainą, która daje namacalne efekty”. Centrum będzie zajmować się zbieraniem „doświadczeń płynących z wojny na Ukrainie” i dawaniem wsparcia dla walczącego kraju.
„Nie ma kraju, który ma w pełni granice zamknięte. Może Korea Północna, może gdzieś jeszcze indziej” – powiedział Czesław Siekierski, minister rolnictwa protestującym, którzy domagają się zamknięcia granicy z Ukrainą
Protesty rolników nie ustają. W czwartek
Rolnicy domagają się zamknięcia granicy z Ukrainą.
Przed Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu rolnicy spalili opony i słomę. Budynek obrzucili jajkami. Jajka poleciały też w kierunku wrocławskiej siedziby Parlamentu Europejskiego.
Protestujący domagali się, by wyszedł do nich przedstawiciel Parlamentu Europejskiego. Leszek Gaś pojawił się przed wejściem. Jak relacjonuje wrocławska „Gazeta Wyborcza”: „«Odebrałem właśnie petycję» – powiedział unijny przedstawiciel. Próbował się wypowiedzieć, ale zagłuszyli go rolnicy”.
Protest zaczął się już o piątej rano właśnie przed budynkiem Parlamentu Europejskiego. Według zgłoszenia miało w nim uczestniczyć 500 traktorów, media doliczyły się 300 ciągników.
Na transparentach można zobaczyć hasła: „Rząd i Unia żre i baluje. Polski rolnik bankrutuje”, „Jestem rolnikiem, a nie Unii niewolnikiem”, „Zielony nie-Ład”.
Protest poparli kibice Śląska Wrocław. Obecni są przedstawiciele Klubów „Gazety Polskiej”. Protestujący skandują hasło znane z manifestacji PiS „Ruda wrona orła nie pokona!” Ale również: „Rolnicy ponad podziałami”, „niech żyje wolna Polska”.
Europosłanka PiS, Anna Zalewska, też wsparła protestujących rolników.
„Jednym z głównych naszych postulatów jest natychmiastowe odstąpienie od Zielonego Ładu UE i zmiana wspólnej polityki rolnej. Nie może być tak, że to urzędnicy w Brukseli będą decydować, jak mamy uprawiać ziemię i jak produkować żywność. Domagamy się też natychmiastowego zamknięcia granicy z Ukrainą” – powiedział mediom rzecznik protestujących rolników Emil Lemański.
Po godz. 10:30 rolnicy, niosąc trumnę, ruszyli pieszo pod Urząd Wojewódzki. Nieśli też urnę i wieńce. Z relacji wrocławskiej „Wyborczej”: „Na ul. Widok doszło do pożaru. Od materiałów pirotechnicznych zapalił się żywopłot. Musiała interweniować straż pożarna”.
Wojewoda Maciej Awiżeń wyszedł do protestujących i obiecał przekazać ich postulaty ministrowi rolnictwa.
Policja rozwiązała protest, ale rolnicy nie zareagowali.
Tymczasem w Warszawie z protestującymi spotkał się minister rolnictwa Czesław Siekierski (PSL).
Czy minister zgodzi się zamknąć granice?
„Handel obowiązuje i musimy brać pod uwagę, że obowiązuje w obie strony. Wiem o tych nieprawidłowościach i niedoskonałościach, o wielkościach eksportu i importu, że mamy nadwyżkę 19 miliardów euro” – powiedział Siekierski rolnikom.
„Myślę, że to musimy brać pod uwagę, że handel jest w obie strony. Oczywiście jestem za przestrzeganiem tych wszystkich zasad, żeby nie było nielegalnego napływu”.
Dodał też: „Nie ma kraju, który ma w pełni granice zamknięte, może Korea Północna. To nie jest tak, że można się wyizolować. Już kiedyś byliśmy izolowani”. Siekierski starał się uspokajać rolników: „Wiem, że wam jest ciężko, ale spróbujmy znaleźć rozwiązania. Wiem, że nie pokryje to poniesionych przez was strat. Staramy się robić, co jest możliwe i będziemy dalej pracować”.
Rolnicy chcą też zatrzymania unijnego Zielonego Ładu.
„Mówiłem, że będziemy ograniczać, co się da, ale prawodawstwo jest ustalone i zaakceptowane przez poprzedni rząd. Ja w tym nie uczestniczyłem, nie da się tego wyrzucić do kosza. Też bym chciał, żeby tak było, ale nie mam takiej siły sprawczej” – powiedział minister rolnictwa.
Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe partii Michała Kołodziejczaka
Chodzi o partię Polska Praworządna. Zapewne większość osób kojarzy Kołodziejczaka z AgroUnią. Jednak w czerwcu 2023 partia zmieniła nazwę właśnie na Polskę Praworządną.
12 lutego 2024 Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła uchwałę, w której odrzuca jej sprawozdanie finansowe za 2022 rok. Skąd taka decyzja?
„Odpowiedź na pytania kierowane do partii nie została przez partię udzielona.
Uzasadnia to zatem przyjęcie domniemania, że w okresie sprawozdawczym partia pozyskiwała cały swój majątek z niedozwolonych źródeł” – głosi uchwała PKW, którą opisuje „Rzeczpospolita”.
Partia Kołodziejczaka nie dostarczyła wszystkich niezbędnych dokumentów. Między innymi umowy rachunku bankowego. Przekazała też niepełną historię rachunku.
„Dostarczyła wyciąg za okres od 6 do 31 grudnia 2022 r., tymczasem została zarejestrowana już w marcu” – pisze „Rzeczpospolita”.
Ponadto partia nie udzieliła PKW wyjaśnień dotyczących kosztów spotkań, druku materiałów i zasad korzystania z lokalu w Sieradzu. „Niemożliwe było ustalenie faktycznych przychodów/wpływów jak i wpłat na rachunek bankowy partii” – stwierdza PKW.
Polska Praworządna nie publikowała też w internecie rejestrów umówi i wpłat. A taki obowiązek mają partie polityczne.
„Zaakceptowanie sytuacji, w której partia polityczna (…) nie udziela odpowiedzi i wyjaśnień dotyczących sposobu jej funkcjonowania w danym czasie, jak i finansowania swoich działań, oznaczałoby, że w gruncie rzeczy partia może bez ograniczeń pozyskiwać środki od różnego rodzaju podmiotów, polegające na pokrywaniu przez nie kosztów jej działalności. Prowadziłoby to do patologicznych sytuacji” – podsumowała Państwowa Komisja Wyborcza.
Kołodziejczak odmówił komentarza „Rzeczpospolitej”. Nie odniósł się do sprawy w mediach społecznościowych.
Kołodziejczak i jego środowisko stworzyli w 2023 roku jeszcze trzy inne partie: Ruch Społeczny Agrounia TAK, Stabilną Polskę i Społeczny Interes. ostatecznie żadna z nich nie wystartowała w wyborach parlamentarnych. A sam Kołodziejczak pojawił się jako niespodzianka Donalda Tuska podczas Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej w sierpniu 2023. Dziś jest wiceministrem rolnictwa.
Jak informuje Ministerstwo Cyfryzacji, chodzi o przetarg dotyczący zakupu sprzętu komputerowego dla uczniów i uczennic
Tydzień temu, 8 lutego 2024, ministrowie cyfryzacji i edukacji poinformowali o zawieszeniu programu „Laptop dla ucznia”. Powodem było między innymi podejrzenie naruszenia przepisów karnych podczas przetargu na sprzęt. „Mogło dojść do sytuacji korupcyjnych” – mówił minister Krzysztof Gawkowski. W czwartek, 15 lutego Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło, że w trybie niejawnym złożyło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Już wcześniej Krzysztof Gawkowski alarmował, że nie ma szans na utrzymanie programu, bo poprzedni rząd nie zabezpieczył środków na inwestycję. W 2023 PiS sięgnął do budżetu państwa w ramach prefinansowania zaliczek z Krajowego Planu Odbudowy. Na ten cel wydał 1,15 mld zł. Ale Komisja Europejska ostatecznie nie zgodziła się na zakup komputerów za unijne pieniądze. Powodem miało być zbyt późne przedłożenie strategii cyfryzacji edukacji, co było jednym z kamieni milowych KPO. Winę za utratę środków ma ponosić Przemysław Czarnek.
Nowy rząd zapowiedział, że stworzy kompleksową Politykę Cyfryzacji Edukacji, która będzie fundamentem programu „Cyfrowy uczeń”. „W przyszłym roku uczniowie otrzymają urządzenia mobilne. Rodzaj sprzętu, niezbędne oprogramowanie i zabezpieczenia będą przedmiotem analizy oraz dyskusji z partnerami społecznymi i rodzicami” – podało w komunikacie Ministerstwo Cyfryzacji.
Szykuje się powrót byłego szefa TVP do polityki? W tle decyzji Kaczyńskiego o starcie Kurskiego i Obajtka są konflikty w PiS-ie. Niektórzy działacze mówią o groźbie rozpadu
Po zmianie władzy Daniel Obajtek stracił stanowisko prezesa Orlenu, zaś Jacek Kurski został odwołany z Banku Światowego. Obaj mogą zostać europosłami – wynika z informacji Wirtualnej Polski.
„Start byłego prezesa Orlenu jest niemal pewny, waży się los byłego szefa TVP” – pisze Michał Wróblewski z wp.
Kandydatury Obajtka i Kurskiego nie budzą jednak powszechnego entuzjazmu w PiS-ie. Coraz więcej działaczy partii Kaczyńskiego publicznie ujawnia frustracje. W PiS-ie rośnie obawa przed kolejnymi przegranymi wyborami.
„Duża grupa polityków PiS sprzeciwia się temu, by tzw. biorące miejsca na listach do europarlamentu otrzymali były prezes PKN Orlen Daniel Obajtek i były prezes TVP Jacek Kurski” – pisze Wirtualna Polska.
Działacze PiS mają się obawiać, że te osoby wcale nie przyciągną wyborców. I przez to PiS przegra kolejne wybory.
Jak mówią rozmówcy wp, Obajtek i Kurski mają wyjątkową zdolność mobilizacji wyborców obecnej większości. Są symbolami. Obajtek – kumoterstwa i wykorzystywania państwowych instytucji do budowania potęgi PiS-u. Kurski – bezlitosnej propagandy, obciachu i finansowego rozpasania.
„Nazwiska Obajtka i Kurskiego «żrą» elektorat antypisowski. Napędzają go. Podobnie jest z Ziobrą, Wąsikiem i Kamińskim. To czerwone płachty na wyborców Platformy i «normalsów», którzy mogliby nas poprzeć. Ich start oznacza wyższą frekwencję, która w wyborach do europarlamentu sprzyja liberałom. Mobilizacja wyborów obecnej władzy może nas zmiażdżyć.
Skąd miałby wystartować Obajtek? Były prezes Orlenu ma mieć obiecaną „jedynkę” na Podkarpaciu.
W tle są roszady w PiS-ie. Jarosław Kaczyński wywraca do góry nogami europejską reprezentację PiS-u.
W 2019 roku z pierwszego miejsca w Rzeszowie, czyli tego, które teraz ma przypaść Obajtkowi, startował Tomasz Poręba. Polityk, o którego interesach wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press.
Poręba był szefem sztabu PiS w 2023. Zrezygnował z tej funkcji nagle, nocą, po konfliktach wewnątrz sztabu. Według niektórych źródeł został do tej decyzji zmuszony. To za Poręby PiS opublikował głośny spot z odwołaniem do Auschwitz.
W zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego Poręba ma nie wystartować. Miał zrezygnować ze startu po tym, jak to samo zrobił Ryszard Legutko.
Onet opisał kulisy niedawnego spotkania PiS-u, które zakończyło się tymi rezygnacjami.
„Prezes PiS zażądał dymisji Ryszarda Legutki z funkcji szefa delegacji PiS w Parlamencie Europejskim, który upokorzony ogłosił, że nie zamierza kandydować w najbliższych wyborach. Rezygnacje ze startu ogłosić miał także Tomasz Poręba. «To była polityczna egzekucja»” – pisze Onet.
Co więcej, Kaczyński miał „zapowiedzieć, że partia nie zamierza finansować wyborczej kampanii europosłów. Miał argumentować, że przez ostatnie lata zarobili oni wystarczająco, by pokryć koszty kampanii z własnych kieszeni” – pisze Onet.
A co z Kurskim?
O ile Obajtek ma być pewniakiem, co do Kurskiego decyzja jeszcze nie zapadła. Były szef TVP ma się osobiście kontaktować z Jarosławem Kaczyńskim i przekonywać go, by wystawił go w wyborach.
Kurski ma w PiS długą historię. Raz współtworzył sukcesy partii, innym razem z niej wylatywał.
„Wedle naszych informacji, były prezes TVP nie otrzymał jednak jednoznacznej deklaracji od Jarosława Kaczyńskiego, że otrzyma «biorące miejsce» do PE. Ale bardzo się o to stara. I ma duże szanse” – pisze Wirtualna Polska.