Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Rolnicy zablokowali drogi w całym kraju. Politycy koalicji kiwają głowami ze zrozumieniem. Do Sejmu wróciła Monika Pawłowska
Wydarzeniem dnia były dziś protesty rolnicze w całej Polsce. Rolnicy w Polsce i całej Europie protestują od tygodni przeciwko europejskiemu Zielonemu Ładowi. A w Polsce dodatkowo przeciwko importowi produktów rolnych z Ukrainy, który – zdaniem rolników – niszczy polski rynek i stawia wiele polskich gospodarstw na granicy bankructwa.
Niestety na protestach pojawiły się z tego powodu treści antyukraińskie. Na szczęście skandalicznym transparentem, na którym nawoływano, by Putin zajął się Ukrainą, Unią i polskim rządem, szybko zajęła się policja.
Rolnicy zatrzymali na granicy pociąg z ukraińskim zbożem i wysypali je na tory. Incydent sprowokował wiele skrajnie negatywnych komentarzy ze strony ukraińskiej. Rządzący muszą teraz uważać, jak zarządzić gniewem rolników tak, by jednocześnie nie psuć dobrych stosunków z Ukrainą.
Szczególnie, że politycy wszelkich opcji wypowiadają się o protestujących pozytywnie, wspierają ich i wyrażają zrozumienie. Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz mówi, że najważniejsze decyzje trzeba podjąć na forum UE i apeluje do rolników o cierpliwość. Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak próbuje balansować między dotychczasową rolą lidera rolniczego i dzisiejszymi obowiązkami w rządzie.
Nie mamy niestety dobrych wieści z frontów w Ukrainie. W najnowszym odcinku Sytuacji na Froncie pułkownik Piotr Lewandowski pisze, że Rosjanie po czterech miesiącach szturmów zdobyli Awdijiwkę. I pokazuje, że konferencja Monachijska nie „obudziła” Europy. Czy rosyjska ofensywa wkracza w decydującą fazę? Ukraińcy zadają za to kolejne straty flocie Czarnomorskiej.
Sytuację w Awdijewce można prześledzić też na zdjęciach Piotra Sobika:
O trudnym budowaniu normalnego życia w czasach wojny pisze dziś na naszych łamach Krystyna Garbicz. „Codzienne świętowanie życia nie jest grzechem, jest potrzebą w najciemniejszych czasach” – pisze nasza autorka.
Dziś opublikowaliśmy też wyniki wspólnego śledztwa OKO.press i TVN24. Nasza dziennikarka Maria Pankowska ustaliła, że fundacja Profeto, na której czele stoi ks. Michał Olszewski, do 2025 roku miała otrzymać z Funduszu Sprawiedliwości prawie 100 mln zł na budowę centrum pomocy dla ofiar przestępstw. Nowe władze Ministerstwa Sprawiedliwości wstrzymały dotacje i prowadzą obecnie audyt funduszu, na konto Profeto zdążyło trafić 66 mln zł.
W polskiej polityce obserwowaliśmy kolejny dzień przesłuchań przed komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych. Przesłuchanie byłych szefów Poczty Polskiej pokazało przerażający proceder wydawania publicznych pieniędzy bez podstaw prawnych – tak jakby były to prywatne biznesowe sprawy. Władza organizowała te wybory na... 17 maja, bo od początku było jasne, że w konstytucyjnym terminie 10 maja to niemożliwe.
Adam Bodnar przedstawił Komisji Europejskiej plan na naprawę wymiaru sprawiedliwości po rządach PiS. To pakiet 10 ustaw, które mają pomóc wygasić spory z Brukselą, odblokować miliardy z KPO i prawdziwie zreformować sądy i prokuraturę. W OKO.press poznaliśmy szczegóły planu Bodnara. Można o nich przeczytać w tekście Mariusza Jałoszewskiego:
„Objęłam mandat poselski. Wierzę, że będę w klubie PiS-u” – powiedziała dziś w Sejmie Monika Pawłowska. Przejęła ona mandat po Mariuszu Kamińskim z PiS, który został w grudniu skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Pawłowska nie jest jednak mile widziana w klubie PiS, ponieważ partia Jarosława Kaczyńskiego uznaje jej mandat za nielegalny. I stoi na stanowisku, że Mariusz Kamiński nadal jest posłem. Pawłowska będzie musiała więc szukać nowych kolegów i koleżanek w Sejmie. A w tym ma pewne doświadczenia. Do Sejmu poprzedniej kadencji dostała się z list Lewicy, przed połączeniem Wiosny i SLD działała w Wiośnie. W Sejmie przeszła najpierw do Porozumienia, a następnie do PiS. Kto przygarnie teraz Pawłowską? Na razie nikt się do tego nie garnie.
Cztery dni po śmierci rosyjskiego krytyka Putina, Aleksieja Nawalnego, jego rodzina wciąż nie wie, gdzie przetrzymywane jest jego ciało. Nawalny od grudnia przetrzymywany był w nowym miejscu, w kolonii karnej w miejscowości Charp za kołem podbiegunowym.
Bez względu na to, co rzeczywiście stało się 16 lutego, za jego śmierć odpowiada reżim Władimira Putina.
Według przedstawiciela rodziny, matce Nawalnego przekazano dziś, że jego ciało jest przetrzymywane, by wykonać „analizę chemiczną”. Może być w ten sposób zatrzymane przez dwa tygodnie.
„Ukrywają jego ciało. Nie chcą go ani oddać, ani pokazać jego matce. I kłamią. Czekają, aż znikną ślady nowiczoku” – powiedziała w filmie opublikowanym w sieci żona Nawalnego, Julia. Nawalny został otruty nowiczokiem już w 2020 roku. Nie udało się go wówczas zabić.
Rzecznik Putina Dmitruj Pieskow pytany o aresztowania osób, które w miejscach upamiętnienia osób represjonowanych składają w rosyjskich miastach kwiaty ku pamięci Nawalnego, oznajmił że funkcjonariusze organów ścigania „spełniają swoją funkcję, działają zgodnie z prawem. Nic więcej nie mogę powiedzieć”. To jedyna oficjalna informacja, że taki akt upamiętnienia w ogóle miał miejsce.
Rolnicy protestują w całej Polsce, a politycy koalicji ich wspierają. Jak długo gniew rolników będzie omijał rząd, a kierował się w stronę UE?
Rolnicy zablokowali dziś drogi i ulice w całej Polsce, a także wszystkie przejścia graniczne z Ukrainą. Ogromne protesty w kilkuset miejscach mają zaskakujące poparcie z wewnątrz rządu i koalicji.
Jest tak, ponieważ większość gniewu rolników skierowana jest przeciwko Unii Europejskiej. Rolnicy chcą rezygnacji z Zielonego Ładu. To zestaw europejskich ustaw, które mają pomóc ograniczyć emisję dwutlenku węgla i walkę z ociepleniem klimatu. Po drugie rolnicy protestują przeciwko importowi produktów rolnych z Ukrainy. Ale Polska jest częścią wspólnego, europejskiego rynku, a ewentualne rozwiązania również można znaleźć na forum europejskim.
„Unia Europejska musi podjąć inne decyzje. Musi być nie tylko ograniczenie wwożenia i sprzedaży zboża, ale takich produktów, jak jaja, drób, cukier, mrożonki owoców, musimy to wywalczyć na poziomie europejskim” – mówił dziś szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz w TVN24.
„Trzeba podpisać umowę bilateralną i wynegocjować umowę bilateralną z Ukrainą. Teraz to robimy, tylko to nie jest możliwe do wykonania w jeden tydzień, bo nasi poprzednicy nie zostawili w tej sprawie nic. […] Powinna Unia Europejska też dokonać skupu interwencyjnego. Kto jest komisarzem ds. rolnictwa?” – kontynuował.
Jednocześnie apelował do rolników:
„Potrzebny jest nam czas i o to bym chciał prosić rolników, do tego, żebyśmy wynegocjowali to w Unii Europejskiej i to się już dzieje”.
Znany z protestów rolniczych z ostatnich lat Michał Kołodziejczak dziś jest posłem z Koalicji Obywatelskiej i wiceministrem rolnictwa. W mediach wypowiada się jednak tak, jakby był dziś przede wszystkim rolnikiem.
„Jestem z rolnikami, ta skala nie przeraża, ona pokazuje ogrom problemów, jakie są w rolnictwie. To jest coś normalnego. Gdyby było dobrze przez ostatnie lata, to dzisiaj by tego nie było […]. Ja też jestem sfrustrowany, ta frustracja we mnie budowała się przez wiele lat. Kiedy stałem na ulicy, kiedy organizowałem protesty, kiedy ujawniałem import zboża technicznego z Ukrainy do Polski. Kiedy pierwszy stanąłem na torach, kiedy jako jeden z pierwszych powiedziałem w ogóle, że ten import nam zagraża” –mówił Kołodziejczak w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.
I kontynuował: „Problem polega na tym, że nikt problemów w polskim rolnictwie nie rozwiązywał systemowo. Bo dzisiaj łatwo byłoby nam wyłożyć 10 czy 12 miliardów złotych. Dopłacić rolnikom do czegoś, powiedzieć: nie ma problemu, ale jestem w rządzie ja i mówię tak: chwila, nie będziemy tak robić i nie będziemy dawać rozgrywać polskiego rolnictwa ukraińskim oligarchom”.
Pytanie, jak długo protestujący rolnicy będą uważać Kołodziejczaka za swojego.
„Chciałbym zaproponować rządowi i parlamentowi wprowadzenie w pierwszym kroku kwot minimalnego udziału kobiet w organach wykonawczych związków sportowych i to natychmiast, bezpośrednio po przyjęciu ustawy [o sporcie]” – mówił dziś w Sejmie podczas posiedzenia Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki minister sportu Sławomir Nitras.
I kontynuował: „Mając świadomość, że to jest proces, chcemy zaproponować 30 proc. minimalnej obecności kobiet w organach zarządczych związków sportowych od najbliższych wyborów w każdym ze związków. Od razu mówię, że to będzie element, który będzie w przyszłości brany pod uwagę jako kryterium wysokości dotacji ze strony Ministerstwa Sportu przez sport”.
Minister powiedział też:
„O ile rozumiem piłkę nożną, nie widzę powodu, żeby w Polskim Związku Narciarskim czy w Polskim Związku Piłki Koszykowej nie było w zarządach ani jednej pani. To jest w czasach, w których żyjemy nie do zaakceptowania”.
Trudno jednak zrozumieć, dlaczego piłka nożna miałaby być traktowana inaczej. Polski Związek Piłki Nożnej odpowiada również za kobiecą piłkę nożną. Polski w ostatniej edycji Ligi Narodów UEFA wygrały grupę z Ukrainkami, Greczynkami i Serbkami. Odniosły pięć zwycięstw i raz zremisowały. A to oznacza, że w kolejnym sezonie będą rywalizować w najwyższej lidze, rywalizując z najlepszymi reprezentacjami na kontynencie.
Tymczasem zarząd PZPN to dziś 18 osób i ani jednej kobiety. Dla porównania angielski odpowiednik PZPN, Football Association ma w zarządzie 11 osób, wśród nich trzy kobiety. W tym przewodniczącą zarządu – Debbie Hewitt.
We wspomnianym przez ministra PZN zarząd to dziewięciu mężczyzn. PZKosz – jedenastu. Jedną kobietę znajdziemy w siedmioosobowym zarządzie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Również jedną wśród 21 mężczyzn w związku siatkarskim. I tak samo jest w piętnastoosobowym zarządzie Polskiego Związku Piłki Ręcznej. Wśród najpopularniejszych sportów rekordzistą jest Polski Związek Tenisowy. Przypomnijmy, że numerem jeden w światowym rankingu tenisowym kobiet jest Polka Iga Świątek. W PZT w zarządzie mamy aż dwie kobiety na dziewięć osób.
Czyli – po zmianach postulowanych przez ministra Nitrasa, polskie związki sportowe czekają duże zmiany.
Rano rolnicy wysypali w Medyce ukraińskie zboże. Twierdzą, że import ukraińskich produktów rolnych zagraża istnieniu ich biznesów. Na incydent reagują władze Ukrainy
Marsz na Warszawę miał odbyć się dzisiaj, został jednak przełożony o tydzień. Dziś rolnicy blokowali jednak drogi w całej Polsce. A w wielu miejscach widać radykalizację przekazu i jawnie antyukraińskie nastawienie.
„Liberalizacja polityki importowej produktów rolno-spożywczych spoza Unii Europejskiej oraz Zielony Ład skazują na wyniszczenie nasze rolnictwo oraz jego rynki zbytu. Polska powinna wprowadzić regulacje cen płodów rolnych, stosując się do zasady cen niewyrządzających szkody wzorem innych sektorów UE” – mówił dziś podczas protestu w Szczecinie koordynator protestów na Pomorzu Zachodnim Sebastian Sahajdak.
Ceny niewyrządzające szkody to takie, które nie przynoszą rolnikom strat.
Drugi główny postulat rolników to ograniczenie importu żywności i produktów rolnych z Ukrainy. Ich zdaniem destabilizuje to polski rynek i uderza w polskich rolników. I to ten temat dziś dominuje wśród protestujących.
Rolnicy protestowali dziś w całym kraju, w wielu miejscach protesty jeszcze trwają. Miejsca, gdzie odbywały się demonstracje, można zobaczyć na mapie, którą udostępniła rolnicza „Solidarność”.
„Na dzień 20 lutego, w ramach 30-dniowego strajku generalnego rolników ogłaszamy, że wszystkie działania protestacyjne, będą skoncentrowane na całkowitej blokadzie wszystkich przejść granicznych Polski z Ukrainą i protestów w terenie. Będą blokowane nie tylko przejścia graniczne, ale i również węzły komunikacyjne i drogi dojazdowe do przeładunkowych stacji kolejowych oraz portów morskich” – czytamy w komunikacie rolniczej „Solidarności”.
Formy protestu były bardzo różne, rolnicy nie są koordynowani przez jedną centralę.
Najpoważniejszy dziś incydent dotyczył wschodniej granicy. Zablokowane zostały wszystkie przejścia graniczne między Polską i Ukrainą. Rano rolnicy wysypali ukraińskie zboże z wagonów pociągu stojącego na przejściu w Medyce.
„Zdecydowanie potępiamy wysypanie ukraińskiego zboża przez protestujących w Medyce. Policja powinna stanowczo reagować i ukarać tych, kto łamie prawo. To także brak szacunku do pracy ukraińskich rolników w warunkach rosyjskiej agresji, do siebie i innego człowieka. Wstyd i hańba, panowie!” – napisał w komentarzu w mediach społecznościowych ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz.
Mocne oświadczenie wydał też rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikolenko:
„Granice lądowe pozostają ważne w obliczu rosyjskiej agresji. Działania polskich protestujących i niektórych radykalnych polskich polityków podważają ukraińską gospodarkę i odporność na odparcie agresji Rosji. Granica między Polską a Ukrainą jest również granicą UE. Nie powinna być ona zakładnikiem jakichkolwiek interesów politycznych” – czytamy w mediach społecznościowych ukraińskiej dyplomacji.
Sugerował też, że rolnikom chodzi nie tylko o własny interes ekonomiczny:
„Antyukraińskie hasła wygłaszane na granicy potwierdzają politycznie motywowany charakter akcji. Jej celem jest sprowokowanie dalszego pogorszenia stosunków dwustronnych. Protestujący nie wspominają natomiast o zagrożeniach związanych z importem zboża i innych produktów rolnych z Rosji oraz innych krajów”.
Niestety na protestach widziano transparenty, które sugerują, że przynajmniej w przypadku części protestujących ukraińscy dyplomaci mogą mieć rację. Sieć obiegło dziś zdjęcie traktora, który wiózł transparent z napisem:
„Putin, zrób porządek z Ukrainą i Brukselą, i z naszymi rządzącymi”.
„Informacyjnie — skandaliczny transparent, którego zdjęcie obiegło sieć, został od razu usunięty i zabezpieczony przez Polską Policję i prokuratura prowadzą czynności wobec jego autora. Nie będzie zgody na takie przestępcze działania” – poinformował w mediach społecznościowych szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński, odnosząc się właśnie do tego transparentu.
Na relacjach z protestów jawnie prorosyjskie treści to jednak wciąż margines. Transparenty uderzają głównie w Unię Europejską.
Prezydent Ukrainy odniósł się do protestów polskich rolników już wczoraj.
„To sytuacja, która każdego dnia pokazuje erozję solidarności. To, co dzieje się na naszej zachodniej granicy – granicy z Polską – nie może być postrzegane jako coś normalnego i zwyczajnego. Potrzebujemy sprawiedliwości, prostej i jasnej” – mówił Wołodymyr Zełenski w przemówieniu opublikowanym w sieci.
„Tak naprawdę sytuacja nie dotyczy zboża, ale najprawdopodobniej polityki. A w pobliżu Kupiańska, niedaleko granicy z Rosją, gdzie nie ustaje ostrzał artylerii wroga, wieści z granicy z Polską brzmią po prostu jak kpina” – dodawał ukraiński prezydent.
Reakcja Zełenskiego (jeszcze sprzed dziś, czyli sprzed wysypania zboża i skandalicznego transparentu) pokazuje, że protesty polskich rolników mogą być potężnym problemem w relacjach polsko-ukraińskich. Szczególnie, że wiele osób w koalicji rządowej otwarcie wyrażało zrozumienie dla protestujących rolników.
W zeszłym tygodniu rolnicy spotkali się z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim. Minister poinformował ich, że Polska negocjuje dwustronne porozumienie z Ukrainą, by ustalić wielkości kontyngentów poszczególnych towarów, jakie mogą wjeżdżać z Ukrainy na polski rynek, by jednocześnie go nie zdestabilizować. Jak widać w żadnym stopniu nie uspokoiło to polskich rolników i dziś przeszli do ostrej akcji protestacyjnej.
Ministerstwo Rolnictwa po południu opublikowało odpowiedź na postulaty rolnicze:
Trudno jednak spodziewać się, by to rolnikom wystarczyło. Po dotychczasowych ustępstwach nie było ze strony protestujących żadnych reakcji. Wciąż domagają się całkowitej rezygnacji z Zielonego Ładu. A to jest dziś zupełnie nierealne.