Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zapowiada nowy pakiet sankcji na Rosję w związku ze śmiercią Aleksieja Nawalnego, rosyjskiego opozycjonisty. Nawalny zmarł w piątek 16 lutego kolonii karnej, w której odsiadywał wyrok.
„Państwa UE z pewnością zaproponują sankcje wobec odpowiedzialnych za śmierć Aleksieja Nawalnego. Odpowiedzialnym za nią jest sam Władimir Putin, ale z sankcjami możemy zejść niżej i objąć nimi rosyjski system penitencjarny w Rosji" – powiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell tuż przed dzisiejszym spotkaniem Rady ds. Zagranicznych.
Borrell wezwał też wszystkie państwa unijne do wspierania rosyjskiej opozycji.
„Musimy wysłać wiadomość o wsparciu dla rosyjskiej opozycji. Na obu frontach: politycznym i wojskowym. Musimy też kontynuować nasze wsparcie dla Ukrainy, ale też wspierać naród rosyjski, który chce żyć w wolności” – powiedział wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i obronnej.
Na spotkaniu unijnych ministrów spraw zagranicznych ma się pojawić Julia Nawalna, żona opozycjonisty.
O śmierci Nawalnego rosyjska służba więzienna poinformowała w piątek 16 lutego. Nawalny miał umrzeć podczas spaceru. Według władz więzienia powodem śmierci miała być zakrzepica żylna. Ale w sprawie toczy się śledztwo i oficjalnie przyczyna śmierci jest jeszcze nieznana.
Przez niemal cały weekend nie wiadomo było, gdzie znajduje się ciało opozycjonisty, które nie zostało przewiezione do najbliższej kostnicy. Dopiero w niedzielę rzeczniczka Nawalnego podała, że jego ciało znajduje się w szpitalu klinicznym w Salechardzie. Trzy doby po śmierci Nawalnego, rodzina wciąż nie dokonała identyfikacji ciała.
Zdaniem żony i współpracowników Nawalnego, opozycjonista został zamordowany w więzieniu.
Nawalny odsiadywał 30-letni wyrok w kolonii karnej za działalność ekstremistyczną. Był więźniem politycznym i najbardziej zagorzałym krytykiem Putina. W 2020 roku Nawalny został otruty nowiczokiem, ale przeżył. W grudniu 2023 został przeniesiony do najgorszej kolonii karnej w całej Rosji. Kolonia znajduje się w miejscowości Charpie w północno-zachodniej Syberii. Tam też zmarł.
Śmierć Nawalnego wzbudziła protesty w Rosji. Ponad 400 osób zostało aresztowanych. Pod rosyjskimi konsulatami na świecie ustawiane są kwiaty i znicze.
Z anten Polskiego Radia spadają programu historyczne tworzone we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej oraz z Instytutem Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
Polskie Radio wypowiada umowy Instytutowi Pamięci Narodowej oraz Instytutowi Dziedzictwa Myśli Narodowej – donosi portal Press.
Na antenie Programu 1 Polskiego Radia nie usłyszymy już audycji „Przystanek historia” oraz „Dziedzictwo i pamięć” prowadzonych przez Dorotę Truszczak. Audycje powstawały we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej („Przystanek historia”) oraz z Instytutem Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego („Dziedzictwo i pamięć”).
To jedna z pierwszych decyzji nowej dyrektorki radiowej Jedynki Pauliny Stolarek.
Rolnicy nie odpuszczają protestów. Na wtorek 20 lutego zaplanowane są blokady autostrad i rond w całej Polsce. Tydzień później rolnicy planują blokadę Warszawy. Rolników mają wesprzeć myśliwi.
W tym tygodniu kontynuowane będą protesty rolników – zarówno w Polsce, jak i innych krajach UE. Rolnicy w Polsce oczekują decyzji ministra rolnictwa o uruchomieniu dopłat do zboża. Na poniedziałek zaplanowane jest spotkanie ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim.
Ogólnopolskie protesty we wtorek 20 lutego odbędą się co najmniej w 100 miejscowościach. Jak czytamy w Tygodniku Rolniczym, duże protesty zaplanowane są m.in.
Nieoficjalnie wiadomo też, że rolnicy planują blokady centrów dystrybucyjnych dużych sieci handlowych, m.in. Biedronki, Lidla, Auchan, Netto i Carrefoura. Rolnicy oskarżają sieci handlowe o zaniżanie cen skupu produktów rolnych i narzucanie bardzo wysokich marż.
Jednocześnie cały czas trwają rozpoczęte 9 lutego strajki na granicy, m.in. w Medyce i Dorohusku, a także w Myśliborzu na trasie S3 i w Namysłowie.
Wielka blokada stolicy ma się za to odbyć tydzień później, 27 lutego.
Ze względu na protesty autostrad i wjazdów oraz wyjazdów z największych miast, rolnicy zapowiedzieli zmianę terminu protestów w stolicy, by „nie blokować samych siebie”, jak mówił w Radiu Dla Ciebie Sławomir Izdebski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.
„Zostało zgłoszonych sporo blokad w Polsce i za chwilę okazałoby się, że blokujemy sami siebie. Postanowiliśmy więc, że strajk 20 lutego utrzymujemy w całym kraju, ale w postaci blokowani dróg i rond, natomiast typowy marsz na Warszawę odbędzie się 27 lutego” – powiedział Izdebski na antenie RDC.
Protestujących rolników mają też wesprzeć myśliwi, którzy chcą protestować przeciwko „delegalizacji łowiectwa”. Do protestu wezwał Fryderyk Walicht, delegat myśliwych na Krajowy Zjazd Delegatów.
„Niech za każdym ciągnikiem stanie samochód myśliwego. Niech na każdym proteście nie zabraknie sylwetek myśliwych. Naszym symbolem będą pomarańczowe kamizelki i kapelusze. Jeśli nie teraz, to już nigdy. Nic o nas, bez nas!” – napisał Walicht w mediach społecznościowych.
Myśliwi ogłosili też zbiór podpisów pod petycją o „odideologizowanie Ministerstwa Klimatu i Środowiska”. „Żądamy realizacji deklaracji wyborczej, że kierownictwo resorów obejmą fachowcy, otwarci na dialog ze stroną społeczną” – napisali myśliwi. Myśliwi domagają się odwołania ze stanowisk Mikołaja Dorożały oraz Pauliny Henning-Kloski.
Rolnicy protestują przeciwko politykom Europejskiego Zielonego Ładu oraz napływowi towarów z Ukrainy. Ich sytuację pogarsza też trudna sytuacja na krajowym rynku zbóż i niskie ceny surowca. Izby rolnicze apelują do rządu o jak najszybsze uruchomienie dopłat.
To będzie pierwsze posiedzenie merytoryczne komisji, która do tej pory zebrała się raz, by wybrać prezydium i zaplanować terminy kolejnych spotkań. Dziś podjęte mogą zostać decyzje w sprawie powołania świadków.
Pierwsze merytoryczne posiedzenie komisji ds. Pegasusa rozpocznie się dziś o godzinie 12. Komisja wytypuje świadków oraz przygotuje wnioski dowodowe.
W pierwszej kolejności na świadków najprawdopodobniej wezwani zostaną m.in. byli premierzy Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, do niedawna nadzorujący służby minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński i sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Maciej Wąsik.
Prośby o przesłanie odpowiednich dokumentów zostaną skierowane do Ministerstwa Sprawiedliwości, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów czy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Komisja ds. Pegasusa będzie badać kto, na jakiej podstawie i w jakim celu zakupił i stosował oprogramowanie szpiegowskie Pegasus. Wiadomo bowiem, że za pomocą tego oprogramowania inwigilowani byli politycy opozycji (m.in. Krzysztof Brejza, Sławomir Nowak, Michał Kołodziejczak, Roman Giertych), niepokorni wobec władzy prokuratorzy (np. Ewa Wrzosek), a także sami politycy PiS. Nie wykluczone, że za pomocą Pegasusa inwigilowanych było nawet stu polityków, w tym były premier Mateusz Morawiecki.
NIK ustalił, że Pegasusem dokonano ponad 7 tysięcy włamań na kilkaset urządzeń.
W komisji zasiada 11 posłów. Przewodniczącą jest Magdalena Sroka z PSL-TD (na zdjęciu). Funkcję zastępców przewodniczącego pełnią Marcin Bosacki (KO), Paweł Śliz (Polska2050-TD), Tomasz Trela (Lewica) oraz Przemysław Wipler (Konfederacja). Ponadto w składzie komisji zasiadają: Mariusz Gosek (PiS), Joanna Kluzik-Rostkowska (KO), Sebastian Łukaszewicz (PiS), Jacek Ozdoba (PiS), Marcin Przydacz (PiS) oraz Witold Zembaczyński (KO).
Pierwsze doniesienia o tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości zakupiło dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego oprogramowanie szpiegowskie, ujrzały światło dzienne we wrześniu 2018 roku. Wtedy to dziennikarze TVN24 dotarli do faktury za ten zakup, którą dysponował NIK.
Faktura opiewała na 25 milionów złotych, a pieniądze pochodziły z Funduszu Sprawiedliwości, z którego środki powinny być przeznaczane na pomoc ofiarom przestępstw. Na fakturze widniały dwa podpisy: ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry oraz wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia.
Niecały rok później kanadyjski Citizen Lab, działający przy Uniwersytecie w Toronto, ujawnił, że oprogramowanie, którego używają polskie służby to Pegasus, wyprodukowany przez izraelską firmę NSO Group.
W lipcu 2020 roku pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Pegasusem mogła być inwigilowana polska opozycja. Na jaw zaczęły wychodzić kolejne nazwiska osób inwigilowanych – polityków opozycji Krzysztofa Brejzy, Sławomira Nowaka, Michała Kołodziejczaka, Romana Giertycha, a także niepokornej wobec władzy prokuratorki Ewy Wrzosek.
Podobne afery wybuchły w innych krajach UE, a producent Pegasusa został wezwany do wyjaśnień przez Unię Europejską. Rok później firma NSO cofnęła Polsce zgodę na użytkowanie programu Pegasus ze względu na łamanie prawa.
„PiS jest na etapie wyciągania wniosków z porażki politycznej. Minister Mastelarek mówi, że Kaczyński musi odejść i ja się z nim w tej kwestii zgadzam. Kaczyński już trochę nie pasuje do tej układanki” – mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
Prezydent Bronisław Komorowski był gościem porannej rozmowy w radiu RMF. Prezydent komentował zaproszenie, które w czwartek 15 lutego administracja amerykańskiego prezydenta wystosowała wobec prezydenta Andrzeja Dudy oraz premiera Donalda Tuska. Mówił też o sytuacji wewnętrznej w PiS-ie, bezpieczeństwie państw bałtyckich, relacjach polsko-chińskich, a także komentował kampanię samorządową.
Pytany o to, co się dzieje w PiS-ie, Komorowski podkreślił, że „PiS jest na etapie wyciągania wniosków z porażki politycznej, co jest naturalne dla środowiska, które przegrało wybory, a chce trwać nadal na scenie politycznej”.
Komorowski zgodził się z prezydentem Dudą oraz jego ministrem Marcinem Mastelarkiem, którzy otwarcie mówią o tym, że przywództwo Jarosława Kaczyńskiego jest dla PiS-u obciążeniem.
„Kaczyński już trochę nie pasuje do tej układanki (…) To Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, i kilku innych polityków PiS-u, są gwarantami utrzymania takiego skrajnego charakteru Prawa i Sprawiedliwości. A to skazuje to środowisko na polityczną nicość albo na podział” – mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
Komorowski podkreślił też, że ma nadzieję, że w rządzącym obecnie obozie demokratycznym wytworzy się skrzydło prawicowe, by wyborcy o takich poglądach, mieli alternatywę wobec Prawa i Sprawiedliwości.
„Dla politycznej higieny kraju demokratycznego jest potrzebna reprezentacja prawicy na scenie politycznej (…) Marzy mi się, żeby obóz demokratyczny, który dzisiaj rządzi, wytworzył taki biegun umiarkowanie konserwatywny. Między innymi dlatego, żeby móc odbierać wyborców umiarkowanych PiS-owi” – mówił były prezydent.
Komorowski był też pytany o to, że partie obecnej koalicji rządzącej idą osobno do wyborów samorządowych. Osobne listy wystawia bowiem Koalicja Obywatelska, osobne Lewica, osobne Trzecia Droga. Jego zdaniem to dobry pomysł.
„W wyborach samorządowych, szczególnie na niższych szczeblach samorządu, ludzie głosują na ludzi, a nie na sztandary partyjne (...) Wystawienie jednej listy kandydatów byłoby błędem” – uważa były prezydent.
Komorowski podkreślił natomiast, że ważne jest, by „środowiska polityczne wywodzące się z dawnej, antypisowskiej opozycji potrafiły się dogadać ze sobą” w tych sejmikach, gdzie istnieje ryzyko, że większość zdobędą kandydaci pisowscy. „Takie porozumienia wydają się być możliwe i ja bym do nich serdecznie zachęcał” – powiedział Komorowski.
Były prezydent skomentował też zaproszenie, które do prezydenta Andrzeja Dudy oraz premiera Donalda Tuska wystosował amerykański prezydent Joe Biden. Biden zaprosił na państwową wizytę obu polityków na raz. Stwierdził, że „protokolarnie jest to dość dziwne zaproszenie, bo w USA jest system prezydencki, w związku z czym prezydent spotyka się z prezydentami”. Jego zdaniem nie ma co jednak doszukiwać się w tej decyzji afrontów wobec prezydenta Dudy.
„Przypuszczam, że istotnym elementem [spotkania w takim formacie] będzie chęć podkreślenia, że relacje polsko-amerykańskie są niezależne od koniunktur politycznych wewnątrz Polski (….) Prezydent jest reprezentantem poprzedniej ekipy rządzącej, premier – nowej (…) Przypuszczam, że tutaj istotną rolę odgrywa też amerykański pragmatyzm. Prezydent Andrzej Duda nie powinien się jakoś bardzo gniewać na to, że będzie miał u boku Donalda Tuska” – uważa Komorowski.