Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Sąd rejonowy w Moskwie postawił zarzuty dwóm podejrzanym o przeprowadzenie zamachu w Crocus City Hall w Krasnogorsku — poinformowała rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS. Mężczyznom grozi dożywocie w więzieniu.
W zamachu w sali koncertowej 22 marca 2024 zginęło co najmniej 137 osób, wśród nich troje dzieci. To największa liczba zabitych od czasu ataku terrorystycznego na szkołę w Biesłanie w 2004 roku. To również najkrwawszy zamach w historii Europy dokonany przez Państwo Islamskie.
Moskiewski sąd przekazał agencji RIA Novosti, że Dalezdzhon Barotovich Mirzoyev oraz Saidakrami Murodali Rachabalizoda mieli stać za piątkowym atakiem na podmoskiewską halę widowiskową. Obaj przyznali się do winy.
Sąd Basmanny ma w najbliższym czasie rozpatrzyć również wnioski o aresztowanie dwóch kolejnych oskarżonych w sprawie ataku terrorystycznego – Muhammadsobira Fajzowa i Shamsidina Fariduniego. Rosyjscy śledczy twierdzą, że cała czwórka działała w ramach zorganizowanej grupy przestępczej.
„Wcześniej Władimir Putin powiedział, że zatrzymano 11 osób, w tym czterech zamachowców. W niedzielę rosyjscy śledczy opublikowali wideo, na którym widać, jak podejrzani są prowadzeni z zawiązanymi oczami do siedziby Państwowego Komitetu Śledczego w Moskwie” – informuje „The Guardian”.
Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Odpowiedzialność ISIS potwierdziła amerykańska administracja. Jednocześnie Amerykanie przekazali, że już miesiąc temu informowali Rosję o planowanym ataku terrorystycznym w Moskwie. Putin oskarżył jednak Stany Zjednoczone o próbę szantażowania Rosji. On sam winę za zamach zrzucił na Ukrainę.
Agencja Associated Press cytuje politologa Władysław Inozemcewa, który ocenił działania rosyjskich służb:
„To, co się wydarzyło, jest wyjątkowe, ponieważ po raz pierwszy w Rosji podczas ataku terrorystycznego na taką skalę siły bezpieczeństwa nie były w stanie w żaden sposób zapobiec działaniom terrorystów: swobodnie weszli do budynku, zabili i ranili dziesiątki osób, a spokojnie opuścił miejsce masakry. Biliony rubli na zaostrzanie bezpieczeństwa wydano na próżno”.
Rosyjskie władze ogłosiły niedzielę dniem żałoby narodowej. Flagi państwowe na Kremlu zostały spuszczone do połowy masztu.
Putin dotąd nie odwiedził miejsca strzelaniny.
Co dalej z protestami rolników?
W niedzielę 24 marca 2024 rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem pod biurem europosła KO Krzysztofa Brejzy w Inowrocławiu. Nie pierwszy raz protestujący korzystają z takiej formy. Już 20 marca pod domem, w którym mieszkają rodzice marszałka Sejmu Szymona Hołowni, rolnicy zrzucili 5 ton obornika.
Rolnicy zamierzają zmienić formę protestu i zamiast blokować drogi będą odwiedzać biura polityków.
„Widać, że blokady drogowe nie przynoszą wielkiego skutku. Zresztą, dlaczego utrudniać życie przypadkowym osobom. Jesteśmy po rozmowach z liderami w regionie, że czas przestawić się na działania celowane w konkretne osoby” – powiedział wówczas Wirtualnej Polsce jeden z organizatorów protestów na Mazurach i Podlasiu.
Rolnicy mają się skupiać zwłaszcza na tych europosłach, którzy głosowali za kolejnymi elementami Europejskiego Zielonego Ładu.
„Jutro odbędzie się posiedzenie wojewódzkiego Zespołu Doradczego ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi” – powiedział w niedzielę Marcin Skalski, współorganizator protestów w powiecie bydgoskim.
Kujawsko-pomorskie to jeden z głównych ośrodków protestów.
„Wiele zależeć też będzie od jutrzejszej decyzji Komisji Europejskiej dotyczącej Europejskiego Zielonego Ładu, która – mam taką nadzieję – nie doprowadzi do wznowienia protestów” – mówił Marcin Skalski.
W poniedziałek na Radzie UE ma się odbyć głosowanie nad dyrektywą o odbudowie zasobów przyrodniczych. Jest ona częścią Zielonego Ładu. Jak pisaliśmy w OKO.press, Donald Tusk ma zagłosować przeciwko.
Rolnicy chcą, żeby do Bydgoszczy przyjechał Władysław Kosiniak-Kamysz. Zapowiadają, że do świąt wielkanocnych nie planują większych skoordynowanych akcji protestacyjnych.
„Dopóki my bronimy się, w Polsce jest normalne życie” – powiedział o wtargnięciu rosyjskiej rakiety na terytorium Polski mer Lwowa
„Dzisiaj ludzie całą noc byli w schronach. Szkoda, że rakieta nie została zestrzelona, kiedy była w strefie NATO, wtedy u nas byłoby mniej pracy” – powiedział w rozmowie z Polsat News mer Lwowa Andrij Sadowy.
Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w niedzielę rano: „Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta, która naruszyła polską przestrzeń powietrzną, zmierzała w kierunku celu znajdującego się w Polsce, zostałaby zestrzelona”.
O godzinie 4:23 w polską przestrzeń powietrzną na 39 sekund wleciała rosyjska rakieta. Według polskich władz jej celem były obiekty infrastruktury krytycznej w Zachodniej Ukrainie.
Nocą i nad ranem 24 marca Rosja prowadziła zmasowany atak na Ukrainę. Rosjanie atakowali krytyczną infrastrukturę energetyczną w okolicach Lwowa. Na cel bombardowań wzięli też Kijów. Andrij Sadowy powiedział, że nie ma informacji o ofiarach, ale zniszczenia są znaczne.
„Oni dalej będą to robić. To jest ich strategia, żeby zlikwidować wszystkie obiekty infrastruktury krytycznej. Wszystko to, co daje możliwość, by normalnie żyć” – mówił mer Lwowa w Polsat News.
„Wiadomo, że Lwów jest dużym hubem humanitarnym, a także dużo uchodźców mieszka u nas” – dodał.
Andrij Sadowy wyjaśnił, że we Lwowie mieszka obecnie 50 tys. uchodźców, a 17 tys. rannych znajduje się w szpitalach.
Mer Lwowa powiedział też:
„Musicie zrozumieć, że dopóki my bronimy się, w Polsce jest normalne życie. Jeżeli u nas będą problemy, to rozumiecie, że dla Putina celem jest rejon Morza Bałtyckiego. I Polska, i Litwa, wszystkie państwa bałtyckie są jego celem. Chce kontrolować transport od Morza Czarnego do Bałtyckiego. Jego nie interesuje Ługańsk, Donbas, a transport, który chce kontrolować. Dlatego atakuje obiekty infrastruktury krytycznej, żeby u nas nie było mocy, nie było siły. My mamy siłę”.
Na zdjęciu: dym nad Lwowem po rosyjskim ataku rakietowym 15 lutego 2024 r.
„Niektórzy budzą się w ostatniej chwili i chcą, żeby codziennie była debata. My debatujemy, jesteśmy otwarci, ale przede wszystkim rozmawiamy z mieszkańcami” - odpowiedział Rafał Trzaskowski na pytanie, dlaczego nie bierze udziału w debatach przed wyborami samorządowymi
Rafał Trzaskowski, który ponownie kandyduje na prezydenta Warszawy, nie wziął dotąd udziału w żadnej z przedwyborczych debat. Nie przyszedł ani do Wirtualnej Polski, ani do Kanału Zero. W obu tych debatach stawili się Tobiasz Bocheński z PiS, Magdalena Biejat z Lewicy i Przemysław Wipler z Konfederacji.
Dlaczego zabrakło Trzaskowskiego?
W niedzielę podczas konferencji prasowej dziennikarz „Gazety Wyborczej” zapytał Rafała Trzaskowskiego, dlaczego odmawia udziału w debatach.
„Tych zaproszeń miałem kilkadziesiąt. Nie jestem w stanie przyjąć wszystkich” – odpowiedział Trzaskowski. Po czym dodał: „Dziwią mnie te pytania. Nigdy nie widziałem w kampanii wyborczej kilkunastu debat”.
Zaznaczył, że „podstawowa debata” odbędzie się w środę w TVP i on weźmie w niej udział. „Wreszcie mamy niezależną telewizję i tam debatujemy” – powiedział prezydent Warszawy.
Wyraził też nadzieję, że debatę pokażą inne stacje.
Wcześniej udział Trzaskowskiego w debacie w TVP zapowiedziała Wioletta Paprocka. To dyrektor gabinetu prezydenta Warszawy i szefowa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w wyborach samorządowych.
„Jestem do dyspozycji wszystkich dziennikarzy” – powiedział też Trzaskowski. „Trudno o bardziej otwarty dialog, [niż ten] który prowadzę za pośrednictwem mediów z warszawiakami”.
Prezydent Warszawy podsumował:
„Niektórzy budzą się w ostatniej chwili i chcą, żeby codziennie była debata. My debatujemy, jesteśmy otwarci, ale przede wszystkim rozmawiamy z mieszkańcami”.
Trzaskowski mówił też, dlaczego wybory samorządowe są ważne. Przypomniał, że frekwencja w wyborach parlamentarnych w Warszawie wyniosła 85 proc. Stwierdził, że potrzebny jest „drugi krok”:
„Samorząd musi być silny. Przez ostatnie dwa tygodnie kampanii będziemy mobilizować wszystkie Polki i Polaków, żeby wzięli udział w wyborach”.
„To bardzo istotne, oprócz miast, miasteczek, polskiej wsi toczy się batalia, w ilu województwach będzie rządziła koalicja rządowa, bardzo nam zależy, żeby wygrać jak największą liczbę województw”
Żeby zachęcić do udziału w głosowaniu, w dniu wyborów 7 kwietnia 2024 komunikacja miejska będzie w stolicy darmowa.
Trzaskowski został też zapytany o trzy najważniejsze wyzwania, jakie stoją przed Warszawą.
Jako pierwsze wymienił „dokończenie zmian w centrum miasta”. W Centrum stolicy trwa przebudowa, której elementem jest m.in. ukończenie budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ma zostać otwarty w październiku 2024.
Prezydent Warszawy stwierdził też, że oczkiem w głowie władz miasta jest komunikacja miejska, zwłaszcza szynowa. „Mamy pozwolenia na budowę tramwaju na Białołękę. bardzo się z tego cieszę”. Mówił też o projektowaniu trzeciej linii metra.
Jako trzecie wyzwanie wymienił zazielenianie miasta, walkę o czyste powietrze i walkę ze zmianami klimatycznymi.
„Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta zmierza w kierunku celu w Polsce, zostałaby zestrzelona” – powiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz
„Wszystkie nasze działania stanowią rację stanu Rzeczypospolitej. Dbając o bezpieczeństwo, współpracujemy ze wszystkimi” – mówił w niedzielę wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Premier, prezydent, minister spraw zagranicznych — to tylko niektóre spośród osób sprawujących najwyższe urzędy, które otrzymały informacje o wtargnięciu rosyjskiej rakiety w polską przestrzeń powietrzną.
Minister obrony dodał, że od kilku dni obserwujemy nasilone ataki na Ukrainę i w związku z tym polskie siły zbrojne pozostają w gotowości.
Wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych podały dotąd następujące informacje:
„Zostały podjęte wszystkie strategiczne działania zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa” – powiedział w niedzielę wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak informuje dowództwo sił zbrojnych i szef MON, rakieta przez cały czas przebywania w polskiej przestrzeni powietrznej była obserwowana przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
„Dzisiejszej nocy wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione. Aktywowano między innymi polskie i sojusznicze lotnictwo” – pisze w oficjalnym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Wśród działań, jakie podjęło wojsko, było aktywowanie dyżurnych par sojuszniczych w samolotach F16.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, napisał na portalu X (dawniej Twitter), że o wtargnięciu rosyjskiej rakiety został poinformowany prezydent Andrzej Duda. Informacje na temat naruszenia granicy NATO przez Rosję otrzymały też państwa sojusznicze. Siewiera rozmawiał o incydencie z szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
„Polska będzie domagała się od Federacji Rosyjskiej wyjaśnień w związku z kolejnym naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju” – zapowiedział rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński.
MSZ pisze w oświadczeniu:
„Przede wszystkim zaś wzywamy Federację Rosyjską do zaprzestania terrorystycznych ataków z powietrza na mieszkańców i terytorium Ukrainy oraz zakończenia wojny i zajęcia się wewnętrznymi problemami kraju.
Wyrażamy współczucie ofiarom rosyjskich bombardowań oraz ich bliskim.
Rzeczpospolita Polska potępia wszelkie formy terroryzmu i próby rewizji granic przy użyciu siły”.
Rakieta nie zaskoczyła polskich Sił Zbrojnych.
Już o godzinie 4:19, czyli cztery minuty przed tym, jak rosyjski pocisk wleciał na terytorium Polski, Dowództwo Operacyjne donosiło na portalu Twitter, że obserwuje intensywną aktywność rosyjskiej lotnictwa dalekiego zasięgu. Rosyjskie rakiety były skierowane w stronę infrastruktury krytycznej w obwodzie lwowskim.
Według Dowództwa Ukraińskich Sił Powietrznych Rosjanie wystrzelili w sumie 29 rakiet manewrujących. Użyli czternastu samolotów bombowych TU-95 i 28 dronów typu Shahed.
Dlaczego polskie wojsko nie zestrzeliło rosyjskiej rakiety?
„Autoryzacja zestrzelenia takiej rakiety leży w kompetencjach dowódcy. Jest to decyzja bardzo złożona. Trzeba dogłębnie przeanalizować, czy jest to konieczne i bezpieczne. Trzeba zdawać sobie sprawę z wagi takiego pocisku, to jest ponad 2 tony. To wszystko spadnie na ziemię” – zwrócił uwagę rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk. Jacek Goryszewski.
„Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta zmierza w kierunku celu w Polsce, zostałaby zestrzelona” – powiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.