Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Co dalej z protestami rolników?
W niedzielę 24 marca 2024 rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem pod biurem europosła KO Krzysztofa Brejzy w Inowrocławiu. Nie pierwszy raz protestujący korzystają z takiej formy. Już 20 marca pod domem, w którym mieszkają rodzice marszałka Sejmu Szymona Hołowni, rolnicy zrzucili 5 ton obornika.
Rolnicy zamierzają zmienić formę protestu i zamiast blokować drogi będą odwiedzać biura polityków.
„Widać, że blokady drogowe nie przynoszą wielkiego skutku. Zresztą, dlaczego utrudniać życie przypadkowym osobom. Jesteśmy po rozmowach z liderami w regionie, że czas przestawić się na działania celowane w konkretne osoby” – powiedział wówczas Wirtualnej Polsce jeden z organizatorów protestów na Mazurach i Podlasiu.
Rolnicy mają się skupiać zwłaszcza na tych europosłach, którzy głosowali za kolejnymi elementami Europejskiego Zielonego Ładu.
„Jutro odbędzie się posiedzenie wojewódzkiego Zespołu Doradczego ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi” – powiedział w niedzielę Marcin Skalski, współorganizator protestów w powiecie bydgoskim.
Kujawsko-pomorskie to jeden z głównych ośrodków protestów.
„Wiele zależeć też będzie od jutrzejszej decyzji Komisji Europejskiej dotyczącej Europejskiego Zielonego Ładu, która – mam taką nadzieję – nie doprowadzi do wznowienia protestów” – mówił Marcin Skalski.
W poniedziałek na Radzie UE ma się odbyć głosowanie nad dyrektywą o odbudowie zasobów przyrodniczych. Jest ona częścią Zielonego Ładu. Jak pisaliśmy w OKO.press, Donald Tusk ma zagłosować przeciwko.
Rolnicy chcą, żeby do Bydgoszczy przyjechał Władysław Kosiniak-Kamysz. Zapowiadają, że do świąt wielkanocnych nie planują większych skoordynowanych akcji protestacyjnych.
„Dopóki my bronimy się, w Polsce jest normalne życie” – powiedział o wtargnięciu rosyjskiej rakiety na terytorium Polski mer Lwowa
„Dzisiaj ludzie całą noc byli w schronach. Szkoda, że rakieta nie została zestrzelona, kiedy była w strefie NATO, wtedy u nas byłoby mniej pracy” – powiedział w rozmowie z Polsat News mer Lwowa Andrij Sadowy.
Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w niedzielę rano: „Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta, która naruszyła polską przestrzeń powietrzną, zmierzała w kierunku celu znajdującego się w Polsce, zostałaby zestrzelona”.
O godzinie 4:23 w polską przestrzeń powietrzną na 39 sekund wleciała rosyjska rakieta. Według polskich władz jej celem były obiekty infrastruktury krytycznej w Zachodniej Ukrainie.
Nocą i nad ranem 24 marca Rosja prowadziła zmasowany atak na Ukrainę. Rosjanie atakowali krytyczną infrastrukturę energetyczną w okolicach Lwowa. Na cel bombardowań wzięli też Kijów. Andrij Sadowy powiedział, że nie ma informacji o ofiarach, ale zniszczenia są znaczne.
„Oni dalej będą to robić. To jest ich strategia, żeby zlikwidować wszystkie obiekty infrastruktury krytycznej. Wszystko to, co daje możliwość, by normalnie żyć” – mówił mer Lwowa w Polsat News.
„Wiadomo, że Lwów jest dużym hubem humanitarnym, a także dużo uchodźców mieszka u nas” – dodał.
Andrij Sadowy wyjaśnił, że we Lwowie mieszka obecnie 50 tys. uchodźców, a 17 tys. rannych znajduje się w szpitalach.
Mer Lwowa powiedział też:
„Musicie zrozumieć, że dopóki my bronimy się, w Polsce jest normalne życie. Jeżeli u nas będą problemy, to rozumiecie, że dla Putina celem jest rejon Morza Bałtyckiego. I Polska, i Litwa, wszystkie państwa bałtyckie są jego celem. Chce kontrolować transport od Morza Czarnego do Bałtyckiego. Jego nie interesuje Ługańsk, Donbas, a transport, który chce kontrolować. Dlatego atakuje obiekty infrastruktury krytycznej, żeby u nas nie było mocy, nie było siły. My mamy siłę”.
Na zdjęciu: dym nad Lwowem po rosyjskim ataku rakietowym 15 lutego 2024 r.
„Niektórzy budzą się w ostatniej chwili i chcą, żeby codziennie była debata. My debatujemy, jesteśmy otwarci, ale przede wszystkim rozmawiamy z mieszkańcami” - odpowiedział Rafał Trzaskowski na pytanie, dlaczego nie bierze udziału w debatach przed wyborami samorządowymi
Rafał Trzaskowski, który ponownie kandyduje na prezydenta Warszawy, nie wziął dotąd udziału w żadnej z przedwyborczych debat. Nie przyszedł ani do Wirtualnej Polski, ani do Kanału Zero. W obu tych debatach stawili się Tobiasz Bocheński z PiS, Magdalena Biejat z Lewicy i Przemysław Wipler z Konfederacji.
Dlaczego zabrakło Trzaskowskiego?
W niedzielę podczas konferencji prasowej dziennikarz „Gazety Wyborczej” zapytał Rafała Trzaskowskiego, dlaczego odmawia udziału w debatach.
„Tych zaproszeń miałem kilkadziesiąt. Nie jestem w stanie przyjąć wszystkich” – odpowiedział Trzaskowski. Po czym dodał: „Dziwią mnie te pytania. Nigdy nie widziałem w kampanii wyborczej kilkunastu debat”.
Zaznaczył, że „podstawowa debata” odbędzie się w środę w TVP i on weźmie w niej udział. „Wreszcie mamy niezależną telewizję i tam debatujemy” – powiedział prezydent Warszawy.
Wyraził też nadzieję, że debatę pokażą inne stacje.
Wcześniej udział Trzaskowskiego w debacie w TVP zapowiedziała Wioletta Paprocka. To dyrektor gabinetu prezydenta Warszawy i szefowa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w wyborach samorządowych.
„Jestem do dyspozycji wszystkich dziennikarzy” – powiedział też Trzaskowski. „Trudno o bardziej otwarty dialog, [niż ten] który prowadzę za pośrednictwem mediów z warszawiakami”.
Prezydent Warszawy podsumował:
„Niektórzy budzą się w ostatniej chwili i chcą, żeby codziennie była debata. My debatujemy, jesteśmy otwarci, ale przede wszystkim rozmawiamy z mieszkańcami”.
Trzaskowski mówił też, dlaczego wybory samorządowe są ważne. Przypomniał, że frekwencja w wyborach parlamentarnych w Warszawie wyniosła 85 proc. Stwierdził, że potrzebny jest „drugi krok”:
„Samorząd musi być silny. Przez ostatnie dwa tygodnie kampanii będziemy mobilizować wszystkie Polki i Polaków, żeby wzięli udział w wyborach”.
„To bardzo istotne, oprócz miast, miasteczek, polskiej wsi toczy się batalia, w ilu województwach będzie rządziła koalicja rządowa, bardzo nam zależy, żeby wygrać jak największą liczbę województw”
Żeby zachęcić do udziału w głosowaniu, w dniu wyborów 7 kwietnia 2024 komunikacja miejska będzie w stolicy darmowa.
Trzaskowski został też zapytany o trzy najważniejsze wyzwania, jakie stoją przed Warszawą.
Jako pierwsze wymienił „dokończenie zmian w centrum miasta”. W Centrum stolicy trwa przebudowa, której elementem jest m.in. ukończenie budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ma zostać otwarty w październiku 2024.
Prezydent Warszawy stwierdził też, że oczkiem w głowie władz miasta jest komunikacja miejska, zwłaszcza szynowa. „Mamy pozwolenia na budowę tramwaju na Białołękę. bardzo się z tego cieszę”. Mówił też o projektowaniu trzeciej linii metra.
Jako trzecie wyzwanie wymienił zazielenianie miasta, walkę o czyste powietrze i walkę ze zmianami klimatycznymi.
„Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta zmierza w kierunku celu w Polsce, zostałaby zestrzelona” – powiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz
„Wszystkie nasze działania stanowią rację stanu Rzeczypospolitej. Dbając o bezpieczeństwo, współpracujemy ze wszystkimi” – mówił w niedzielę wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Premier, prezydent, minister spraw zagranicznych — to tylko niektóre spośród osób sprawujących najwyższe urzędy, które otrzymały informacje o wtargnięciu rosyjskiej rakiety w polską przestrzeń powietrzną.
Minister obrony dodał, że od kilku dni obserwujemy nasilone ataki na Ukrainę i w związku z tym polskie siły zbrojne pozostają w gotowości.
Wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych podały dotąd następujące informacje:
„Zostały podjęte wszystkie strategiczne działania zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa” – powiedział w niedzielę wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak informuje dowództwo sił zbrojnych i szef MON, rakieta przez cały czas przebywania w polskiej przestrzeni powietrznej była obserwowana przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
„Dzisiejszej nocy wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione. Aktywowano między innymi polskie i sojusznicze lotnictwo” – pisze w oficjalnym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Wśród działań, jakie podjęło wojsko, było aktywowanie dyżurnych par sojuszniczych w samolotach F16.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, napisał na portalu X (dawniej Twitter), że o wtargnięciu rosyjskiej rakiety został poinformowany prezydent Andrzej Duda. Informacje na temat naruszenia granicy NATO przez Rosję otrzymały też państwa sojusznicze. Siewiera rozmawiał o incydencie z szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
„Polska będzie domagała się od Federacji Rosyjskiej wyjaśnień w związku z kolejnym naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju” – zapowiedział rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński.
MSZ pisze w oświadczeniu:
„Przede wszystkim zaś wzywamy Federację Rosyjską do zaprzestania terrorystycznych ataków z powietrza na mieszkańców i terytorium Ukrainy oraz zakończenia wojny i zajęcia się wewnętrznymi problemami kraju.
Wyrażamy współczucie ofiarom rosyjskich bombardowań oraz ich bliskim.
Rzeczpospolita Polska potępia wszelkie formy terroryzmu i próby rewizji granic przy użyciu siły”.
Rakieta nie zaskoczyła polskich Sił Zbrojnych.
Już o godzinie 4:19, czyli cztery minuty przed tym, jak rosyjski pocisk wleciał na terytorium Polski, Dowództwo Operacyjne donosiło na portalu Twitter, że obserwuje intensywną aktywność rosyjskiej lotnictwa dalekiego zasięgu. Rosyjskie rakiety były skierowane w stronę infrastruktury krytycznej w obwodzie lwowskim.
Według Dowództwa Ukraińskich Sił Powietrznych Rosjanie wystrzelili w sumie 29 rakiet manewrujących. Użyli czternastu samolotów bombowych TU-95 i 28 dronów typu Shahed.
Dlaczego polskie wojsko nie zestrzeliło rosyjskiej rakiety?
„Autoryzacja zestrzelenia takiej rakiety leży w kompetencjach dowódcy. Jest to decyzja bardzo złożona. Trzeba dogłębnie przeanalizować, czy jest to konieczne i bezpieczne. Trzeba zdawać sobie sprawę z wagi takiego pocisku, to jest ponad 2 tony. To wszystko spadnie na ziemię” – zwrócił uwagę rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk. Jacek Goryszewski.
„Gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że rosyjska rakieta zmierza w kierunku celu w Polsce, zostałaby zestrzelona” – powiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Za zamach odpowiada najprawdopodobniej afgańska komórka Państwa Islamskiego zwana ISIS-K. Władimir Putin zapowiedział zemstę wobec terrorystów i publicznie sugerował, że mogą oni być powiązani z Ukrainą. Stany Zjednoczone ostrzegały od początku rokRosję przed możliwym zamachem
Oto, co wiemy dotąd na temat zamachu dokonanego przez ISIS pod Moskwą: