Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Donald Tusk nie przygotowuje się do siłowego rozwiązania protestu, przygotowuje się jedynie do rozmów” – tak do zarzutów opozycji o możliwe ostrzejsze działania wobec protestujących rolników odniósł się wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak na antenie Polsat News.
„Pod flagą polskich rolników chce ukrywać się wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości czy Konfederacji i wykorzystywać ten protest w celach politycznych, co jest niedopuszczalne” – mówił polityk.
Kołodziejczak uważa, że pełne embargo na ukraińskie produkty rolne byłoby radykalnym rozwiązaniem, ale jego zdaniem na stole jest wiele różnych rozwiązań.
„Ja rozważam i będę proponował, by wprowadzić duże ograniczenia, może nawet całkowite embargo, chociażby na maliny mrożone, sok jabłkowy, ocet jabłkowy, koncentrat jabłkowy, cukier. Te produkty ciągle wjeżdżają do Polski, do Unii Europejskiej i tutaj można wybierać pojedyncze produkty, które należy wyłączyć z obiegu”.
Rolnicy mają prawo być niezadowoleni. Zbliża się wiosna, a oni nie mają środków na zakup nawozów, środków ochrony roślin" – mówił minister rolnictwa Czesław Siekierski w Polsat News.
Od początku protestów minister Siekierski wielokrotnie podkreślał, że rozumie postulaty rolników i ich frustrację. Duża część złości rolników skierowana jest nie przeciwko rządowi, a przeciwko polityce Unii Europejskiej i unijnemu Zielonemu Ładowi.
Na uwagę prowadzącego, że rolnicy nie byli zadowoleni po rozmowach z przedstawicielami rządu i zapowiedzieli kolejny protest, minister odpowiedział:
„Na protestach nie załatwia się spraw, mówi się o oczekiwaniach. One zostały przekazane do marszałka, do premiera”.
Siekierski przekazał, że wśród rozważanych rozwiązań jest nawet zamkniecie granicy na produkty rolne z Ukrainy:
„Wszystkie warianty są rozważane, jutro rozmawiamy także o tym z ministrem gospodarki Ukrainy, który będzie gościem w ministerstwie rozwoju i nowych technologii u ministra Hetmana, w tym ja także będę uczestniczył, a więc nie ma decyzji, ale rozważamy różne możliwości. To nie jest tak, że można zamknąć granice, bo handel jest w obie strony. My, jeśli chodzi o handel ogólny, mamy dodatnie saldo na poziomie 6 miliardów euro. Jeśli chodzi o rolnictwo mamy saldo ujemne ok. 650 milionów euro, a więc tu musimy być bardzo ostrożni”.
Podobne oświadczenia wydał już dziś szef NATO i premierzy Polski i Czech. Kreml uważa jednak, że zachód dąży do konfrontacji
Nie wyślemy wojsk na Ukrainę: dziś takie oświadczenia wydali już sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg oraz premierzy Polski i Czech. Teraz podobne słowa słyszymy ze strony Stanów Zjednoczonych.
„Prezydent Biden jasno mówi, że USA nie wyślą swoich wojsk na Ukrainę” – stwierdziła dziś rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson. Rada składa się z członków gabinetu prezydenta i doradców do spraw bezpieczeństwa.
Watson dodała jednocześnie, że drogą do zwycięstwa Ukrainy jest odblokowanie pomocy wojskowej, którą w Kongresie blokuje Partia Republikańska i przekazanie „broni i amunicji, by Ukraina mogła bronić się sama”. Pakiet ten warty jest 60 mld dolarów.
Amerykańska administracja odniosła się do pogłosek o ewentualnym wysłaniu wojsk na Ukrainę po słowach najpierw słowackiego premiera, a następnie francuskiego prezydenta.
W poniedziałek 26 lutego przed konferencją w Paryżu, na której przywódcy ponad 20 krajów omawiali możliwość zwiększenia pomocy dla Ukrainy, Fico powiedział, że niektóre kraje rozważają podpisanie umów dwustronnych z Ukrainą i wysłanie tam swoich wojsk. Nie podał jednak żadnych szczegółów, ani nie nazwał żadnego z krajów.
„Nie ma konsensusu na tym etapie... by wysłać tam wojska. Niczego nie można wykluczyć. Zrobimy wszystko, co musimy, by Rosja nie wygrała” – mówił po paryskiej konferencji prezydent Francji Emmanuel Macron. Nie odrzucając w tej wypowiedzi wysłania wojsk, rozbudził międzynarodowe spekulacje. Dziś światowi liderzy kategorycznie zaprzeczają, by istniały takie plany.
Wypowiedzi te skomentowała już również strona rosyjska. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow powiedział dziś:
„Pojawienie się żołnierzy NATO na terytorium Ukrainy będzie prowadziło do bezpośredniego konfliktu z Federacją Rosyjską i eskalacji sytuacji”.
Zdaniem Pieskowa wypowiedź Macrona sugeruje nowy, bardziej konfrontacyjny styl ze strony NATO:
„Generalnie, prawdopodobnie sam fakt omawiania możliwości wysłania określonych kontyngentów NATO na Ukrainę jest, oczywiście, bardzo ważnym, nowym elementem. Wszystkie inne elementy wystąpienia prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, były już wyrażane w ten czy inny sposób, braliśmy je już pod uwagę”.
Dzisiejsze komentarze Białego Domu czy NATO idą jednak w zupełnie inną stronę.
„Zaczyna się odbudowa Pałacu Saskiego, a tak naprawdę otoczenia Grobu Nieznanego Żołnierza, ołtarza ojczyzny” – mówi minister kultury Bartłomiej w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
To pierwsza taka deklaracja przedstawiciela rządu koalicji KO-TD-Lewica. Będąc w opozycji, przedstawiciele dzisiejszej koalicji ostro krytykowali decyzję o odbudowie.
Na nagraniu minister podkreśla, że poprzedni zarząd od grudnia 2022 roku nie był w stanie zabezpieczyć zabytkowych fundamentów Pałacu Saskiego. Pozostawiono je odsłonięte i narażone na działanie warunków atmosferycznych, szczególnie zimą. Minister twierdzi, że nowy zarząd rozpoczął zabezpieczanie fundamentów już w dwa tygodnie – na nagraniu widać rozłożone nad fundamentami namioty.
Odbudowa Pałacu Saskiego to ogromne koszty i ogromne kontrowersje. Parlament pod rządami PiS zdecydował w 2021 roku, że odbudowa się odbędzie, a jej koszt już wtedy szacowano na 2,5 mld zł. Odbudowa od początku wzbudzała sprzeciw urbanistów i architektów.
„To, co znamy z 1939 roku, to, co znamy ze starych pocztówek, to nie jest Pałac Saski. To budynek powstały na gruzach Pałacu Saskiego w XIX wieku pod auspicjami władz rosyjskich na zamówienie kupca Iwana Skwarcowa” – mówił w 2021 roku w podkaście OKO.press „Powiększenie” Grzegorz Piątek, historyk architektury.
Protest rolników w Warszawie zakończył się, obyło się bez poważnych incydentów. Spotkanie w kancelarii premiera bez premiera rozczarowało protestujących
Delegacja protestujących rolników spotkała się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z jej szefem Janem Grabcem. Przed spotkaniem szef rolniczej delegacji Szczepan Wójcik mówił do protestujących, że liczy na spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem. To jednak nie było możliwe. Premier przebywa dziś na zaplanowanej wcześniej wizycie w stolicy Czech.
Nie wszyscy uczestnicy protestu czekali na wyniki rozmów w KPRM, część rozeszła się już wcześniej.
„Rząd od ponad 2 miesięcy robi wszytko, żeby zabezpieczyć nasz rynek, zabezpieczyć naszych producentów. O szczegółach będziemy rozmawiać. Zależy mi bardzo na tym, żeby to była konkretna rozmowa, żebyśmy nie rozmawiali o kontekście, bo wszyscy wiemy, jaki on jest” – mówił do goszczących w budynku kancelarii premiera rolników Grabiec na początku spotkania.
Wedle relacji obecnych na spotkaniu przedstawicieli protestujących rozmowa nie była jednak wystarczająco konkretna.
„Nie mamy dobrych wiadomości” – oznajmił zebranym pod kancelarią premiera rolnikom Wójcik.
„Musieliśmy wyjść ze spotkania, ponieważ dostaliśmy propozycję, że do 7 marca zostaną wypracowane pewne kompromisy. Niestety nie padło nic konkretnego. Nic, co sprawiłoby, że dalej będziemy chcieli siedzieć i rozmawiać. A więc, szanowni państwo, jesteśmy tutaj, żeby powiedzieć: nie schodzimy z barykad! Nadal będziemy protestowali, nadal będziemy blokowali, nadal musimy walczyć o siebie, swoje rodziny, bezpieczeństwo żywnościowe i polskie rolnictwo” – mówił do protestujących Wójcik, a pod mobilną sceną, na której stał, rozległy się pojedyncze gwizdy.
Protest w Warszawie zakończył się bez poważnych incydentów, choć w pewnym momencie pod KPRM w stronę policjantów poleciała raca. Rolnicy zapowiadają już powrót do Warszawy na 6 marca.
Protesty kończą się też w innych miejscach, również poza Warszawą. Protestujący na trasie S7 w okolicy Radomia zakończyli protest i rozjeżdżają się – informowała we wtorek po południu rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Radomiu Justyna Jaśkiewicz.