Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Aktualizacja Groka miała sprawić, że nie będzie przestrzegał „politycznej poprawności”. W efekcie chatbot zaczął publikować ekstremistyczne komentarze.
Należąca do Elona Muska firma xAI opublikowała przeprosiny po tym, jak jej chatbot Grok zamieścił w serwisie Twitter (X) szereg antysemickich oraz pochwalających Adolfa Hitlera komentarzy. „Po pierwsze, chcemy głęboko przeprosić za przerażające zachowanie, którego doświadczyło wiele osób” – napisano w oświadczeniu opublikowanym w sobotę w serwisie.
xAI zaznaczyło, że kontrowersyjne treści były wynikiem błędu technicznego – aktualizacji kodu, która obowiązywała przez 16 godzin. Miał być on „niezależny od podstawowego modelu językowego, który napędza Groka”. W wyniku aktualizacji Grok stał się podatny na treści pochodzące z postów innych użytkowników Twittera „również wtedy, gdy zawierały one poglądy ekstremistyczne”.
Ujawniono, że nowy kod zawierał takie polecenia jak: „Mów, jak jest, i nie bój się obrażać ludzi poprawnych politycznie”, „Zrozum ton, kontekst i język posta. Odzwierciedl je w swojej odpowiedzi”, a także „Odpowiadaj na post tak jak człowiek – nie powtarzaj informacji już zawartych w oryginalnym wpisie, ale spraw, by odpowiedź była angażująca”.
W wyniku tej aktualizacji Grok zaczął zamieszczać komentarze, w których m.in. nazywał siebie „MechaHitlerem”, kierował antysemickie uwagi pod adresem osób o żydowskich nazwiskach oraz wyrażał poglądy wspierające ideologie supremacji białej rasy. „Hitler by to wyłapał i zmiażdżył”, „Biały człowiek to symbol innowacji, determinacji i nieulegania bzdurnej poprawności politycznej” – to m.in. pisał 8 lipca Grok.
xAI zaczęło usuwać „nieodpowiednie treści” oraz wpisy zawierające mowę nienawiści jeszcze 9 lipca. W najnowszym oświadczeniu firma zapewnia, że usunęła „przestarzały kod i przeprojektowała cały system, aby zapobiec dalszym nadużyciom”.
Przeczytaj także:
W sobotę izraelskie wojsko ponownie otworzyło ogień w stronę Palestyńczyków próbujących otrzymać pomoc humanitarną. Według międzynarodowych agencji informacyjnych ofiar śmiertelnych mogło być nawet około 30.
Kilkudziesięciu Palestyńczyków zginęło w sobotę w pobliżu Rafah na południu Strefy Gazy w wyniku ostrzału izraelskiego wojska. Międzynarodowe agencje informacyjne podają, że do ataku doszło przy punkcie dystrybucji pomocy prowadzonym przez wspieraną przez Izrael amerykańską organizację Gaza Humanitarian Foundation (GHF). Bazując na relacjach świadków, służb medycznych i miejscowych urzędników Associated Press podało, że ofiar było 31, Reuters przekazał, że zginęło 17 osób, Al Jazeera mówi o 34 osobach.
To kolejne ostrzelanie punktów dystrybucji pomocy humanitarnej przez izraelskie wojsko. Według danych ONZ w ostatnich tygodniach w wyniku tego rodzaju działań zginęło już ponad 800 osób. Świadkowie, którzy rozmawiali z reporterami Reutersa, opisywali ludzi postrzelonych w głowę i tułów. Dziennikarze widzieli także kilka ciał ofiar owiniętych w białe całuny. Izraelskie wojsko przekazało mediom, że jego żołnierze oddali strzały ostrzegawcze, ale nie zarejestrowali żadnych rannych. Tymczasem, jak podaje Guardian, Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża poinformował, że po sobotnich wydarzeniach jego szpital polowy odnotował największą liczbę ofiar śmiertelnych od początku wojny, a większość spośród ponad 100 rannych miała rany postrzałowe.
Trwa 22. miesiąc izraelskiej inwazji na Strefę Gazy. W ostatnich tygodniach dzienna liczba ofiar w Strefie regularnie przekracza 100 osób. ONZ podaje, że ponad 600 z 800 ofiar ostrzału w ostatnich tygodniach to osoby, które gromadziły się w punktach operowanych przez Gaza Humanitarian Foundation. To amerykańska, wspierana przez Izrael niedoświadczona organizacja, która organizuje alternatywny system pomocy wobec dotychczasowego, który organizowały niezależne międzynarodowe organizacje pomocowe.
Od początku tego tygodnia w Katarze rozmowy o zawieszeniu broni prowadzą przedstawiciele Izraela i Hamasu. Jak podaje Reuters, Hamas miał odrzucić plany wycofania wojsk zaproponowane przez Izrael, które pozostawiłyby około 40 proc. Strefy Gazy pod kontrolą Izraela, w tym cały południowy obszar Rafah i dalsze terytoria w północnej i wschodniej części Gazy. „Dwa izraelskie źródła podały, że Hamas chciał, aby Izrael wycofał się do linii, które utrzymywał w poprzednim zawieszeniu broni, zanim wznowił ofensywę w marcu” – przekazała agencja.
Przeczytaj także:
Komisja Europejska wycofuje się z propozycji podatku cyfrowego od gigantów technologicznych, który miał zapewnić dodatkowe dochody w budżecie UE.
Komisja Europejska wycofała się z propozycji nowego podatku cyfrowego, który miał zostać nałożony na gigantów technologicznych działających na terenie UE. Jak podał portal Politico, propozycja ta zniknęła z listy nowych zasobów własnych UE, które miałyby zasilić kolejny unijny budżet na lata 2028-2035.
W zamian Komisja Europejska proponuje dodatkowe opodatkowanie firm, których obrót generowany w UE przekracza 50 mln euro, nowy, europejski podatek na odpady elektryczne oraz produkty tytoniowe. Jak wynika z projektu, który widział portal Politico, w ten sposób europejski budżet udałoby się zasilić dodatkowymi środkami w wysokości 25-30 mln euro rocznie.
Poza tym na stole zostają już znane propozycje nowych zasobów własnych:
KE finalizuje propozycję nowego wieloletniego budżetu UE, który ma zostać przedstawiony w przyszłym tygodniu. W budżecie trzeba znaleźć środki na spłatę unijnego długu zaciągniętego na Fundusz Odbudowy, z którego od 2021 roku finansowane są inwestycje w gospodarki państw członkowskich, środki na wsparcie Ukrainy oraz środki na europejskie zbrojenia.
Nowe zasoby własne mają być dodatkiem do tradycyjnych źródeł przychodów do unijnego budżetu, którymi są:
Wieloletni budżet UE na lata 2021-2027 wynosił 1,216 biliona euro (w cenach bieżących). Największą część budżetu UE, bo aż ok. 70 proc., stanowią składki państw członkowskich oparte na dochodzie narodowym brutto.
Aby sfinansować inwestycje po pandemii Covid-19 Komisja Europejska uzyskała zgodę wszystkich państw członkowskich na zaciągnięcie wspólnego, europejskiego długu. Wieloletni budżet UE na lata 2021-2027 był więc dodatkowo zasilony kwotą 807 mld euro, pozyskanych na rynkach finansowych w wyniku emisji europejskich obligacji. W następnej perspektywie finansowej do spłaty jest co najmniej 600 mln euro z tego długu.
Decyzje ws. budżetu w UE podejmowane są jednomyślnie. Projekt budżetu zostanie zaproponowany przez Komisję Europejską, a następnie będzie negocjowany z Radą UE i Parlamentem.
Przeczytaj także:
W liście przesłanym Komisji Europejskiej i opublikowanym w mediach społecznościowych prezydent USA podkreśla, że 30-proc. cła to i tak mniej, niż wynosi deficyt handlowy z UE. List jest utrzymany w zaskakującym stylu
USA zapowiadają wprowadzenie 30-procentowych ceł na cały import z UE od 1 sierpnia. Prezydent Donald Trump poinformował o tym w liście wysłanym do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, który opublikował także w mediach społecznościowych. List jest utrzymany w dość dziwacznym stylu. Trump pisze:
„Stany Zjednoczone Ameryki zgodziły się kontynuować współpracę z Unią Europejską, pomimo że mamy z wami jeden z największych deficytów handlowych (...) Zapraszamy was do udziału w wyjątkowej Gospodarce Stanów Zjednoczonych, Światowego Rynku Numer Jeden (...) Postanowiliśmy jednak iść naprzód i zaproponować dużo bardziej zbilansowany i sprawiedliwy handel” – czytamy w liście.
Dalej list zapowiada, że od 1 sierpnia wszystkie towary importowane z UE zostaną objęte cłami w wysokości 30 proc. Cła będą dotyczyć wszystkich produktów, także tych, na które zostały nałożone już cła sektorowe.
„Proszę, zrozumcie, że 30-proc. cła to i tak mniej niż potrzebowalibyśmy pobierać, by wyeliminować deficyt handlowy, który mamy z UE” – tłumaczy amerykański prezydent w liście. Dodaje, że „nie będzie ceł, jeśli firmy z UE zdecydują się produkować na terenie Stanów Zjednoczonych”. Zapewnia, że jeśli tak się stanie, amerykańska administracja dołoży „wszelkich starań, aby niezwłocznie wydać niezbędne zezwolenia” i umożliwić wejście na rynek.
W odpowiedzi na amerykańskie cła prezydent USA oczekuje też, że Unia Europejska nie nałoży ceł odwetowych i zapewni „pełny i otwarty dostęp do swoich rynków Stanom Zjednoczonym, aby w ten sposób zmniejszyć duży deficyt handlowy”.
Jeśli UE zdecyduje się nałożyć cła odwetowe, USA doliczą analogiczną wartość do już obowiązujących ceł 30-procentowych.
„Te cła są konieczne, aby skorygować wieloletnią politykę celną i pozacelną Unii Europejskiej oraz bariery handlowe, które powodują duże i niezrównoważone deficyty handlowe wobec Stanów Zjednoczonych. Deficyt w handlu z UE stanowi poważne zagrożenie dla naszej gospodarki, a nawet dla naszego bezpieczeństwa narodowego” – czytamy w liście.
Najnowsza zapowiedź prezydenta USA ws. ceł to efekt tego, że Komisja Europejska i USA wciąż nie doszły do porozumienia ws. umowy handlowej. Negocjacje w tej sprawie trwają od marca, kiedy w życie weszła pierwsza tura podwyższonych ceł amerykańskich na europejską stal i aluminium. Cła sektorowe na produkty o wartości 26 miliardów euro rocznie zaczęły obowiązywać od 12 marca.
Druga runda amerykańskich ceł w wysokości 25-proc. weszła w życie minutę po północy 9 kwietnia i objęła m.in. europejskie samochody, lekarstwa, obuwie i odzież. Po kilku godzinach jednak cła zostały obniżone do 10 procent i zawieszone. Jednocześnie prezydent Donald Trump otworzył 90-dniowe okno negocjacyjne celem wypracowania umowy handlowej z UE.
Pod koniec maja doszło do zaostrzenia sporu na linii USA i UE, w związku z czym Donald Trump zagroził wprowadzeniem 50-procentowych ceł na cały import z UE od 1 czerwca 2025. Odpowiedzialnej za negocjacje w imieniu bloku szefowej KE Ursuli von der Leyen udało się jednak załagodzić spór i wrócić do negocjacji.
9 lipca prezydent Donald Trump zapowiedział kolejne przedłużenie negocjacji. Tym razem do 1 sierpnia. Zniecierpliwiony brakiem postępu z niektórymi krajami, zagroził jednak wprowadzeniem 50-procentowych ceł m.in. na Japonię, Koreę Południową, czy Kanadę. Kraje te o sprawie zostały poinformowane listownie.
Jeszcze w piątek 11 lipca rzecznik Komisji Europejskiej, Olof Gill, mówił, że UE nie spodziewa się takiego listu. Ale w sobotę 12 lipca list z USA jednak nadszedł.
„Na 30-procentowych cłach nałożonych na europejski eksport ucierpią przedsiębiorstwa, konsumenci i pacjenci po obu stronach Atlantyku [cła mają dotyczyć też lekarstw – przyp. red.]. Do 1 sierpnia kontynuujemy prace nad umową. Jednocześnie jesteśmy gotowi strzec interesu UE poprzez wprowadzenie proporcjonalnych środków zaradczych” – napisała Ursula von der Leyen w odpowiedzi na list Trumpa.
Unia Europejska ma przygotowane dwie tury ceł odwetowych. Pierwszy pakiet ceł na amerykańskie produkty o wartości 21 mld euro może wejść w życie już w poniedziałek 14 lipca. Obejmuje produkty rolne, spożywcze, jak i przemysłowe, m.in. soję, migdały, sok pomarańczowy, drób, tytoń, lody, żelazo, stal i aluminium, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty.
Druga transza ceł obejmuje produkty o wartości 95 mld euro. Obejmują m.in. samoloty i części do samolotów, sprzęt elektroniczny i alkohole.
Przeczytaj także:
Dzięki wpływom z ceł amerykański budżet federalny w czerwcu 2025 zamknął się nadwyżką 27 mld dolarów. Tegoroczne wpływy z ceł są już dwukrotnie wyższe od wpływów zeszłorocznych, pomimo że do końca roku podatkowego zostały jeszcze ponad dwa miesiące
Amerykański Departament Skarbu poinformował, że w obecnym roku podatkowym wpływy z ceł przekroczyły już 100 bilionów dolarów. Pozwoliło to osiągnąć nadwyżkę w budżecie federalnym w wysokości 27 miliardów dolarów w czerwcu – poinformował Reuters.
Tym samym wpływy z ceł stały się czwartym największym źródłem przychodów do amerykańskiego budżetu – po podatkach dochodowych osób fizycznych (pobieranych na dwa sposoby – jako zaliczka płacona przez pracodawcę oraz jako podatek uiszczany samodzielnie przez pracujących) oraz podatku CIT.
O wynikach amerykańskiego budżetu poinformował w mediach społecznościowych Scott Bessent, sekretarz skarbu.
„Kolejna dotrzymana obietnica. Nasz kraj zbiera owoce programu America First prezydenta Trumpa. Podczas gdy prezydent Trump ciężko pracuje nad odzyskaniem suwerenności gospodarczej naszego kraju, dzisiejsze miesięczne sprawozdanie skarbowe pokazuje rekordowe wpływy z ceł – i to bez inflacji!” – napisał Bessent na X.
W ciągu czterech miesięcy, odkąd weszły w życie ostatnie podwyżki ceł, udział dochodów z ceł w strukturze przychodów amerykańskiego budżetu federalnego wzrósł z 2 proc. do niemal 5 proc. – podaje Reuters.
Jak podkreśla Reuters, najnowsze wyniki amerykańskiego budżetu najpewniej umocnią prezydenta Trumpa w przekonaniu, że podnoszenie ceł to słuszny kierunek polityki handlowej.
Kolejna runda podwyżek zaplanowana jest na 1 sierpnia, po tym jak prezydent Donald Trump zdecydował o wydłużeniu czasu na negocjacje m.in. z Japonią, Południową Koreą. Malezją, Indonezją czy Tajlandią. Jeśli krajom tym nie uda się wynegocjować nowych umów handlowych z USA, w życie mogą wejść 25-procentowe cła na cały import.
Donadl Trump wydłużył też termin negocjacji ws. ceł z Unią Europejską. Obecnie na stole leży umowa wprowadzającą w życie 10-proc. cła na cały europejski import do USA, która oferuje też pewne wyłączenia, na których zależy UE, m.in. dotyczące branży samochodowej czy produkcji aluminium. W odpowiedzi na te amerykańskie cła Komisja Europejska zapowiada wejście w życie analogicznych ceł europejskich na amerykańską produkcję. Rozmowy trwają.
W piątek 11 lipca rzecznik Komisji Europejskiej Olof Gill powiedział na konferencji prasowej, że „teraz piłka jest po stronie Amerykanów”.
Przeczytaj także: