Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Udało się ustalić, że wiceminister rolnictwa w czasach rządów PiS przekroczył uprawnienia i nie dopełnił obowiązków. Kontrola ustaliła, że ingerował on w działania urzędników i departamentów merytorycznych” – przekazał minister Stefan Krajewski
Są pierwsze wnioski z audytu prowadzonego w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Kontrola została zlecona po wybuchu afery związanej ze sprzedażą działki kluczowej dla budowy kolei do Centralnego Portu Komunikacyjnego.
7 listopada podczas konferencji prasowej minister rolnictwa Stefan Krajewski przekazał, że złożył w tej sprawie dwa zawiadomienia do prokuratury.
Pierwsze dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez wiceministra rolnictwa w rządzie PiS Rafała Romanowskiego. „Kontrola ustaliła, że ingerował on w działania urzędników i departamentów merytorycznych” – mówił Krajewski.
Drugie zawiadomienie – jak mówił minister rolnictwa – dotyczy „świadomego i konsekwentnego działania ówczesnych władz Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, mające na celu zablokowanie przekazania działek dla Centralnego Portu Komunikacyjnego”.
Audyt potrwa do 13 listopada. Wtedy poznamy pełne ustalenia dotyczące sprzedaży nieruchomości.
Sprawę ujawnił dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak. Chodzi o teren w miejscowości Zabłotnia, przez który przebiega projektowana linia Kolei Dużych Prędkości (KDP) prowadząca z Warszawy do Łodzi przez Centralny Port Komunikacyjny. Działka miała być przekazana przez KOWR spółce CPK, powołanej w celu budowy nowego lotniska w Baranowie i prowadzących do niej linii kolejowych.
Jednak po wyborach parlamentarnych 2023, jeszcze przed przejęciem władzy przez rząd Donalda Tuska, podległy PiS-owi Ośrodek zdecydował o sprzedaży terenu dotychczasowemu dzierżawcy za 22,8 mln złotych, ale 160-hektarowa działka zdążyła wielokrotnie zdrożeć – według informacji WP.pl warta jest około 400 mln. Nowym właścicielem stał się Piotr Wielgomas biznesmen, wiceprezes firmy Dawtona.
Po upublicznieniu afery KOWR miotał się w sprawie odzyskania działki. Najpierw twierdził, że nie ma do niej praw, potem, że ma prawo zażądać zwrotu po pierwotnej cenie, jeśli nowy właściciel zmieniłby cel przeznaczenia lub cała działka zostałaby przekazana na cel publiczny. Problem w tym, że żadna z tych przesłanek nie zaistniała, a gdyby państwo starało się o częściowe wywłaszczenie, zapłaciłoby nawet kilkanaście milionów złotych.
Ostatecznie KOWR i nowy właściciel doszli do porozumienia, a działka wróciła do Skarbu Państwa.
Wyjaśnienia wymaga jednak, kto umożliwił sprzedaż działki i dlaczego KOWR kwestionował przekazanie gruntów pod inwestycje CPK.
Przeczytaj także:
Prezydencki projekt „Prąd minus 33 proc.” zakłada obniżkę podatku VAT na prąd z 23 do 5 proc., likwidację dodatkowych opłat i ograniczenie nadmiernych zysków operatorów. W ten sposób gospodarstwa domowe mają zaoszczędzić średnio 800 zł rocznie
W piątek 7 listopada prezydent Karol Nawrocki złożył w Sejmie projekt ustawy obniżającej ceny prądu. To realizacja obietnicy z kampanii wyborczej. Nawrocki zadeklarował wówczas, że podczas pierwszych 100 dni urzędowania obniży ceny energii o 33 proc., tak żeby rachunki przypominały te sprzed pandemii.
„Zbyt wiele za energię elektryczną płaca polscy przedsiębiorcy. A te ceny uruchamiają cały krwiobieg gospodarczy państwa polskiego” – mówił dziś Karol Nawrocki podczas spotkania z ekspertami w sprawie cen energii. „Zobowiązany swoim słowem wobec wyborców, odpowiedzialny za los polskich przedsiębiorców, proponuję nie tylko tarczę, ale i miecz, by wyciąć obciążenia, których Polacy nie powinni ponosić” – dodał prezydent RP.
Projekt „Prąd minus 33 proc.” zakłada:
Z wyliczeń Kancelarii Prezydenta wynika, że w ten sposób gospodarstwa domowe zaoszczędzą średnio 800 zł rocznie. Za to koszt dla podatników to nawet 14 mld zł. Prezydent Nawrocki przekonywał, że budżet państwa na tym nie straci, a środki zostaną przekierowane z systemu ETS (Unijny System Handlu Emisjami).
Jak podaje Gazeta Prawna, Kancelaria Prezydenta liczy, że Sejm nie wyrzuci prezydenckiego projektu do kosza. „Klub Prawa i Sprawiedliwości zagłosuje za nim w 100 proc. Konfederacja też może poprzeć projekt, bo nie będzie generował podnoszenia podatków. A przecież przedsiębiorcy, którzy są bardzo istotni dla Konfederacji, ponoszą duże koszty w związku z wysokimi cenami prądu” – mówił w rozmowie z dziennikiem jeden z prezydenckich ministrów.
Sam Karol Nawrocki przekonywał, że jego propozycje są zgodne z ustaleniami unijnymi i deklaracjami obecnego rządu. Apelował o poparcie ponad podziałami partyjnymi.
Bardziej prawdopodobne, że to jednak rozgrywka stricte polityczna i próba rozbudzenia zainteresowania wokół głowy państwa. Przypomnijmy, że Karol Nawrocki, wetując ustawę wiatrakową, nie tylko wskrzesił opowieść o „polskim złocie”, czyli węglu, ale przekonywał, że są inne sposoby na uzyskanie do niższych cen energii, a ta droga nie wiedzie przez inwestycje w OZE.
„Aby obniżyć cenę energii elektrycznej, musimy zrezygnować z tego, co wpływa najbardziej na cenę energii elektrycznej, a więc na ETS, musimy odchodzić od Zielonego Ładu. Próba konstrukcji medialnej, konstrukcji publicznej, że za sprawą wiatraków i w ogóle całego komponentu odnawialnych źródeł energii uda się obniżyć cenę energii elektrycznej, jest złym założeniem” – mówił wówczas Nawrocki.
Bez inicjatywy Nawrockiego rząd mógłby spokojnie snuć opowieść o tym, że prezydent, który nie zgodził się na liberalizację zasad stawiania farm wiatrowych, jest odpowiedzialny za wysokie ceny energii. Teraz to Pałac Prezydencki będzie starał się pokazać, że Karol Nawrocki wyszedł z dobrą propozycją dla Polek i Polaków, a rządząca koalicja ją odrzuciła (zakładając, że projekt przepadnie w Sejmie). „To są znakomite rozwiązania, jeśli większościowa koalicja będzie chciała obniżyć Polakom rachunki o 33 proc. to to zrobi” – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki.
Przeczytaj także:
Komisja Praw Kobiet i Równouprawnienia przegłosowała rezolucję popierającą europejską inicjatywę, która ma ułatwić Europejkom dostęp do aborcji. Teraz rezolucja trafi na posiedzenie plenarne
W środę 5 listopada Komisja Praw Kobiet i Równouprawnienia przegłosowała rezolucje popierającą inicjatywę „My voice, my choice”. Rezolucje poparło 26 osób, 12 było przeciw.
Teraz rezolucja musi przejść przez głosowanie na posiedzeniu plenarnym (24 listopada) oraz uzyskać poparcie Rady Europejskiej. 2 grudnia odbędzie się także wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim. Inicjatywa uzyskała 1,2 miliona podpisów w całej Europie (w tym ponad 43 tys. w Polsce), a 1 września została zaakceptowana przez Komisję Europejską (zgodnie z procedurą dla inicjatyw obywatelskich w Europie).
Za inicjatywą stoją aktywistki z całej Europy, w tym z Polski m.in. Ogólnopolski Strajk Kobiet, Inicjatywa Wschód, Fundacja Widzialne.
"Brak dostępu do aborcji w wielu częściach Europy nie tylko naraża kobiety na szkody fizyczne, ale także nadmiernie obciąża ekonomicznie i psychicznie kobiety i rodziny, często żyjące w marginalizowanych społecznościach i niemające odpowiednich środków finansowych.
Istnieje wiele dowodów na to, że traktowanie opieki reprodukcyjnej jako luksusu nie ogranicza liczby aborcji, a jedynie skłania kobiety do poszukiwania niebezpiecznych możliwości przerwania ciąży.
Aby to zmienić, zwracamy się do Komisji Europejskiej o przedstawienie – w duchu solidarności – wniosku dotyczącego wsparcia finansowego dla państw członkowskich, które byłyby w stanie bezpiecznie przeprowadzać zabiegi przerywania ciąży u tych wszystkich kobiet w Europie, które nadal nie mają dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji" – piszą autorki inicjatywy.
Jak to działa? Inicjatywa ma na celu ustanowienie mechanizmu finansowania aborcji dla kobiet z krajów europejskich, w których przepisy aborcyjne są restrykcyjne. W rezolucji czytamy: „Wzywa Komisję, aby zgodnie z wnioskiem europejskiej inicjatywy obywatelskiej „My Voice My Choice” ustanowiła mechanizm opt-in otwarty dla państw członkowskich na zasadzie dobrowolności, przy wsparciu finansowym UE w celu zapewnienia solidarności, bez ingerowania w krajowe przepisy i regulacje, oraz wzywa Komisję do przedłożenia wniosku dotyczącego wsparcia finansowego dla państw członkowskich, które umożliwiłoby im zapewnienie bezpiecznego przerywania ciąży, zgodnie z ich prawem krajowym, wszystkim osobom w UE, które nadal nie mają dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji”.
Czyli chodzi o to, by kraje, gdzie aborcja jest dostępna finansowały – na zasadzie dobrowolności – aborcję dla kobiet z innych krajów europejskich.
Więcej o aborcji w Europie i samej inicjatywie w OKO.press:
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Komisja regulaminowa poparła wniosek o uchylenie immunitetu posłowi PiS Zbigniewowi Ziobrze, któremu prokuratura chce postawić 26 zarzutów, w tym kierowanie grupą przestępczą, w związku z nadużyciami przy Funduszu Sprawiedliwości. Poparła też wniosek o jego zatrzymanie i areszt.
„Komisja przedłoży Sejmowi propozycję przyjęcia wniosku kierownika Zespołu Śledczego nr 2 Prokuratury Krajowej z 28 października 2025 roku o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej w zakresie wszystkich czynów określonych we wniosku oraz na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła Zbigniewa Ziobry” – poinformował przewodniczący komisji Jarosław Urbaniak (KO).
Sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych przez kilka godzin na burzliwym posiedzeniu rozpatrywała wniosek prokuratury o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej oraz zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła PiS i byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Ziobro na posiedzeniu się nie pojawił, choć, jak twierdzi, planował być dzisiaj w kraju.
„Postanowiłem spotkać się z państwem w dniu dzisiejszym, zanim doszło do prac komisji regulaminowej, aby zapowiedzieć swój aktywny udział w tym procesie. Będę uczestniczył, obserwując i słuchając, prace komisji regulaminowej, która poświęcona jest wnioskowi związanemu z dążeniem do uchylenia mi immunitetu, postawienia przed sądem i aresztowaniem” – mówił dziś na konferencji prasowej z Budapesztu, gdzie obecnie przebywa.
Były minister sprawiedliwości twierdzi, że miał bilet na przejazd do Polski, ale uzyskał informację, że „w sposób przestępczy ma być zorganizowana kolejna prowokacja związana z zatrzymaniem mnie rzekomo pod pretekstem jakiegoś działania, innego rodzaju uczynku czy zaraz po, w oparciu o jakieś fałszywe zeznania”.
Ziobro uważa też, że w normalnej sytuacji zignorowałby takie informacje, ale „żyjemy w państwie Tuska, czyli człowieka, który jasno powiedział, że będzie stosował prawo tak, jak on je rozumie, a nie tak, jak jest zapisane w ustawach i on to naprawdę robi”.
Na trwającym od godziny 16 posiedzeniu Ziobrę na posiedzeniu reprezentował poseł PiS Andrzej Śliwka. Na początku Śliwka zgłosił wniosek o zamknięcie posiedzenia, który przepadł stosunkiem głosów 5:10. Ten sam los spotkał godzinę później wniosek innego posła PiS, Kazimierza Smolińskiego, o przerwanie posiedzenia.
Posłowie koalicji zapowiedzieli głosowanie za uchyleniem Ziobrze immunitetu. Przeciwko mieli głosować Konfederacja i PiS.
Śliwka bronił Ziobry i twierdził, że stawiane mu zarzuty to polityczna zemsta. „Działania wymierzone w ministra Ziobrę i te zarzuty są motywowane działalnością polityczną” – mówił poseł PiS.
Posiedzenie miało przewidywalny przebieg — obrońcy Ziobry odrzucali wszelkie zarzuty, dochodziło do częstych sprzeczek, a obie strony oskarżały się wzajemnie o skandaliczne zachowanie. Janusz Kowalski z PiS oddawał Ziobrze szacunek i nazywał go „wielkim mężem stanu”, Michał Wójcik z PiS apelował do KO, by w swoim logo zamieniła serduszka na siekiery, posłanka KO Gabriela Lenartowicz nazywała głównego bohatera „czarodziejską fujarą”, przewodniczący komisji z KO Jarosław Urbaniak wysyłał Bartosza Kownackiego z PiS do pierwszej komunii po nowy zegarek.
Obie strony dostały możliwość wygłoszenia oświadczeń atrakcyjnych dla swoich odbiorców, które będzie można później zamieścić w krótkich filmikach w mediach społecznościowych. Lub w zaprzyjaźnionych telewizjach. Powagi nie stwierdzono.
Wniosek prokuratury przedstawił prok. Piotr Woźniak – szef Zespołu Śledczego nr 2 PK, który prowadzi wielowątkowe śledztwo ws. Funduszu Sprawiedliwości.
Podczas posiedzenia posłowie PiS bronili Ziobry twierdząc m.in., że jego działania jako ministra sprawiedliwości i związane z Funduszem Sprawiedliwości miały podstawę prawną.
Prok. Woźniak odpowiedział, że nikt nie formułuje zarzutu wobec Ziobry, że wydatkował pieniądze zgodnie ze swoimi kompetencjami przewidzianymi prawem. – Jeżeli państwo zwrócicie uwagę na opisy tych czynów (we wniosku o uchylenie immunitetu – PAP), to one w żadnym stopniu tego nie dotyczą. One dotyczą tylko i wyłącznie takich kwestii, kiedy konkurs był już ogłaszany pod konkretne podmioty, które miały w tym konkursie wygrać – podkreślił prok. Woźniak.
Zarzuty, jakie prokuratura stawia Zbigniewowi Ziobrze, są jednak jak najbardziej poważne. O szczegółach tych 26 zarzutów pisał niedawno w OKO.press Mariusz Jałoszewski. Prokuratura zarzuca mu wręcz, że stał na czele zorganizowanej grupy przestępczej. Przypisuje mu sprawstwo kierownicze i główną odpowiedzialność za to, co się działo w Funduszu Sprawiedliwości — funduszu celowym Ministerstwa Sprawiedliwości.
Pod kierownictwem Ziobry fundusz miał w nieuprawniony sposób wydawać dziesiątki milionów złotych. Między innymi na to, by politycy PiS wygrali wybory – na okręgi, z których kandydowali politycy partii Ziobry, wydano w formie dotacji z Funduszu Sprawiedliwości 200 milionów złotych. Zarzuty dotyczą też wydania blisko 100 milionów złotych dotacji dla księdza Michała O. z Fundacji Profeto na centrum medialne.
Przeczytaj także:
Po pół roku planów rząd jest gotowy do rozpoczęcia programu dobrowolnych szkoleń wojskowych. W przyszłym roku może je przejść nawet 400 tys. osób
„Bezpieczeństwo zaczyna się od każdego z nas. Każdy z nas jest powołany do dbania o naszą ojczyznę” – mówił dziś wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej. Przedstawił na niej razem ze swoim zastępcą Cezarym Tomczykiem i szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generałem Wiesławem Kukułą oraz dowódcą Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni generałem dywizji Karolem Molendą założenia programu dobrowolnych szkoleń wojskowych.
„Żyjemy w najbardziej niebezpiecznych czasach od czasów II wojny światowej. Za naszą granicą toczy się wojny, akty dywersji występują na Bałtyku, walka w cyberprzestrzeni. To wszystko sprawiło, że przez ostatnie pół roku pracowaliśmy nad projektem powszechnych szkoleń wojskowych” – mówił Kosiniak-Kamysz.
Jak przekazał wicepremier, przez ostatnie miesiące szkolono instruktorów, którzy w listopadzie i grudniu przeszkolą 20 tys. osób. W przyszłym roku różnego rodzaju kursy może przejść nawet 400 tys. osób. Dostępne będą różnorodne kursy, m.in.: podstawowy, pierwszej pomocy, przetrwania, cyberbezpieczeństwa.
Generał Kukuła mówił, że podstawowym zadaniem szkoleń jest wzmocnienie kompetencji obywateli i podniesienie kompetencji sił rezerwy.
Szkolenia są odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczne oraz trwającą od ponad trzech lat wojnę w Ukrainie. Prace nad szkoleniami ruszyły w marcu.
Zapowiedział je podczas wystąpienia w Sejmie w piątek 7 marca 2025 premier Donald Tusk. Mówił, że Polska potrzebuje półmilionowej armii, ale najpierw musi przeszkolić tych, „którzy nie idą do wojska” i „uczynić [z nich] pełnoprawnych żołnierzy w sytuacji konfliktu”.
W sondażu z połowy marca aż 56 proc. badanych popierało nawet pomysł obowiązkowych szkoleń wojskowych dla mężczyzn. Nikt jednak nigdy nie planował obowiązku — w planach zawsze były szkolenia dobrowolne.
Przeczytaj także: