Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Przywróceniu szczytu do granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego zapowiadało w 2024 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Teraz decyzję potwierdzili radni powiatu.
Podczas sesji rady powiatu kieleckiego zdecydowano o przywróceniu Łyśca (Świętego Krzyża), na których znajdują się zabudowania klasztorne, w granice Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Zgodzili się z tym jednogłośnie wszyscy radni.
Chodzi o działkę o powierzchni 1,34 ha na szczycie góry, którą w 2022 roku rząd Mateusza Morawieckiego wyłączył z ŚPN, działając w interesie Oblatów Maryi Niepokalanej. Ich klasztor znajduje się na Świętym Krzyżu. Przeciwko tej decyzji protestowali przyrodnicy i lokalni społecznicy. Podkreślali, że to zagrozi integralności parku i pozwoli na niszczenie przyrody w tym cennym miejscu.
Obecna ekipa rządząca zapowiadała, że naprawi błąd swoich poprzedników.
Ministerstwu udało się zawrzeć kompromis z zakonnikami, którzy zaakceptowali powrót działek w granice parku. W zamian otrzymali gwarancję, że dalej będą mogli dzierżawić zabudowania na tych terenach — zachodnie skrzydło klasztoru i budynek tzw. szpitalika.
W grudniu 2024 Dorożała mówił: „Kończymy niepotrzebny spór polityczny. Skupiamy się na ochronie przyrody i interesie społecznym”. Ogłosił, że projekt rozporządzenia w sprawie ŚPN jest konsultowany z samorządami. Zakładał nie tylko powrót Łyśca, ale również poszerzenie parku o 342 hektary.
Sukces jest jednak połowiczny. O ile na powrót Łyśca w granice ŚPN zgodziła się gmina Nowa Słupia (na jej terenie leży szczyt) oraz rada powiatu kieleckiego, to drugi pomysł zablokowały gminy Masłów i Łączna. Wykorzystały samorządowe weto przysługujące im w sprawach dotyczących poszerzania i tworzenia parków narodowych.
Przypomnijmy historię Łyśca:
„Mamy deficyt w relacjach z UE” – powiedział Donald Trump, zapowiadając wprowadzenie ceł. Najpierw jednak planuje nałożenie ceł na towary z Chin, Meksyku i Kanady.
„Czy nałożę cła na Unię Europejską? Chcesz prawdziwą odpowiedź, czy powinienem dać ci odpowiedź polityczną?” – powiedział prezydent Donald Trump, odpowiadając na pytania dziennikarzy podczas ceremonii podpisania rozporządzenia ustanawiającego Douga Burguma nowym ministrem zasobów wewnętrznych. „Oczywiście, tak” -potwierdził.
Dodał, że „Unia Europejska potraktowała nas [USA] strasznie. Nie biorą naszych samochodów, nie biorą produktów rolnych. Mamy deficyt w relacjach z UE”.
Donald Trump wskazywał, że „nałożenie ceł może powodować krótkoterminowe zakłócenia”, a „koszty są czasami przenoszone na konsumentów”. Podkreślił jednak, że nie zamierza przejmować się reakcją rynków na jego zapowiedzi.
Prezydent zapowiedział również, że najpierw nałoży dodatkowe 25 proc. cła na dobra z Meksyku i Kanady oraz 10 proc. na towary z Chin. Poinformował, że dla ropy naftowej z Kanady stawka taryf zostanie obniżona do 10 proc. Planuje również wprowadzenie ogólnych ceł na import ropy i gazu spoza USA — miałyby obowiązywać od połowy lutego.
Reuters informuje, że decyzja Trumpa pociągnie za sobą wprowadzenie ceł odwetowych, co może zakłócić roczną dwustronną wymianę handlową USA z trzema dużymi partnerami handlowymi o wartości ponad 2,1 biliona dolarów. Chiny „stanowczo sprzeciwiają się” takim decyzjom Trumpa – przekazał zecznik ambasady Pekinu w Waszyngtonie. Kanada już opracowała katalog produktów amerykańskich, które mogą zostać oclone, ale planuje przeprowadzenie konsultacji publicznych w tej sprawie.
Prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum również zagroziła odwetem, ale stwierdziła, że „zaczeka z chłodną głową” na ostateczne decyzje i jest gotowa kontynuować z nim dialog na temat granicy. Trump podkreślał, że jego decyzja ma związek nie tylko z gospodarką, ale również z przepływem fentanylu do USA oraz nielegalnym przekraczaniem granicy z Meksykiem przez migrantów. Domaga się „zdecydowanych działań” od sąsiadów w tych dwóch sprawach.
Trump już podczas kampanii wyborczej podkreślał, że będzie dążyć do wprowadzenia ceł w ramach swojej wizji gospodarczej, która ma doprowadzić do „złotej ery” opartej na samowystarczalności rynku w USA. Jego zdaniem cła ochronią amerykańskich przedsiębiorców przed zagraniczną konkurencją.
Ekonomiści są odmiennego zdania. Wyjaśniają, że takie decyzje mogą prowadzić do wzrostu inflacji, wyższych kosztów pożyczek oraz negatywnie wpłynąć na gospodarkę USA.
Jake Colvin, prezes National Foreign Trade Council, która reprezentuje główne amerykańskie firmy w sprawach handlowych, powiedział Reutersowi, że nałożenie ceł na kluczowych amerykańskich partnerów handlowych „może wpłynąć na koszty i dostępność wszystkiego, od awokado po klimatyzatory i samochody, i grozi odwróceniem uwagi naszych relacji od konstruktywnego dialogu”.
Trzech zakładników izraelskich, których więził Hamas, wróciło dziś do domów. Z kolei Izrael rozpoczął wypuszczanie z więzień 183 Palestyńczyków. Pierwsze osoby dotarły już autobusami na Zachodni Brzeg.
W ramach wymiany więźniów, Hamas uwolnił dziś trzy osoby: 54-letniego Ofera Kalderona (na zdjęciu), 35-letniego Jardena Bibasa i 65-letniego Keitha Siegela. Zakładników odebrał Czerwony Krzyż, a następnie trafili pod opiekę izraelskiego wojska. W sumie w niewoli spędzili 484 dni.
Kalderon ma izraelsko-francuskie obywatelstwo. Do niewoli trafił razem z dwójką nastoletnich dzieci. Hamas porwał ich z ostał domu w kibucu Nir Oz. Dzieci zostały uwolnione w listopadzie 2023. „Wraz z rodziną Kalderona bardzo się cieszymy, że został uwolniony z tego niewyobrażalnego piekła” – skomentował w serwisie X prezydent Francji Emmanuel Macron.
Z tego samego kibucu Hamas porwał również rodzinę Bibasów: Jardena, jego żonę Sziri i dwoje małych dzieci – Ariela i Kfira. Nie wiadomo, co stało się z kobietą i dziećmi. Wiadomo natomiast, że żona urodzonego w USA Keitha Siegela, Awiwa, została uwolniona w listopadzie 2023. Teraz dołączył do niej mąż.
Izrael również rozpoczął procedurę uwalniania więźniów palestyńskich. Jak podaje Reuters, pierwsi ze 183 więźniów i zatrzymanych, którzy mieli zostać uwolnieni w ramach zaplanowanej na dziś wymiany, wysiedli z autobusu w Ramallah na okupowanym Zachodnim Brzegu. Z kolei przez właśnie otwarte przejście graniczne w Rafah, na południowej granicy, pierwsi palestyńscy pacjenci przejechali do Egiptu autobusem dostarczonym przez Światową Organizację Zdrowia. Wśród nich są dzieci chore na raka i osoby cierpiące na choroby serca.
Zawieszenie broni między Hamasem i Izraelem trwa od 19 stycznia 2025. To pierwsza, 42-dniowa, faza zawieszenia broni, która zakłada powrót do domu 33 osób przetrzymywanych od 7 października 2023 roku przez Hamas. Izrael ma uwolnić w sumie 1900 osób.
Druga faza, jeśli w ogóle do niej dojdzie, oznacza powrót pozostałych żyjących zakładników i zwolnienie z izraelskich więzień kolejnych więźniów oraz pełne wycofanie się izraelskiej armii z Gazy. Negocjacje w tej sprawie mają rozpocząć się we wtorek.
Trzecia faza to wymiana ciał zmarłych zakładników i członków Hamasu. Jej szczegóły mają zostać ustalone w kolejnych negocjacjach.
Do soboty 1 lutego, a więc jeszcze zanim wypuszczono kolejnych zakładników, wolność odzyskało 10 Izraelek i 400 Palestyńczyków. Hamas potwierdził, że ośmiu z 33 zakładników, którzy mieli zostać przekazani w pierwszej fazie rozejmu, nie żyje. Na zwolnienie czeka więc jeszcze 12 osób z tej grupy.
Annie W. miała przyjąć 3,5 mln zł łapówki od Pawła Sz. w zamian za załatwienie mu zlecenia na dostawę agregatów prądotwórczych dla RARS
Jak ujawnia Onet, oprócz Anny W., prokuratura zatrzymała także jej męża, Marka W., oraz biznesmena Pawła K., którego firmy PR-owe zarabiały w czasach rządów PiS krocie na obsłudze państwowych spółek.
Anna W. od wielu lat pracowała dla Mateusza Morawieckiego — najpierw jako jego asystentka, potem jako dyrektorka biura ministra rozwoju i finansów, a od 2018 roku jako dyrektorka biura Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
„Anna W. usłyszała zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i przyjęcia korzyści majątkowej w wysokości 3,5 mln zł. Przy czym mogę ujawnić, że domagać się miała przekazania jej kwoty 5 mln zł” – informuje prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej.
Łapówkę miał jej wręczyć Paweł Sz., twórca marki odzieży patriotycznej Red is Bad, w zamian za otrzymanie zlecenia na dostawę agregatów prądotwórczych dla Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Przypomnijmy — RARS zapłaciła Pawłowi Sz. 350 mln złotych za agregaty, które biznesmen kupił w Chinach za 69 mln złotych.
Drugiej z zatrzymanych osób, biznesmenowi Pawłowi K., prokuratura również zarzuca udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz to, że pośredniczył w załatwieniu zamówień publicznych na dostawę masek chirurgicznych, za co zażądał korzyści majątkowej w wysokości 2,3 mln zł.
Annie W. i Pawłowi K. grozi nawet do 12 lat więzienia. Cała trójka (Anna W. i jej mąż oraz biznesmen Paweł K.) zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące.
Jak informuje Onet, śledczy sugerują kolejne zatrzymania w sprawie RARS. Także wśród osób z najbliższego otoczenia Mateusza Morawieckiego.
To, na czym polega afera RARS, wyjaśniliśmy w krótkim filmie, który obejrzysz tutaj.
W czasach rządów PiS, Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, którą kierował zaufany człowiek Mateusza Morawieckiego, kupowała sprzęt po zawyżonych cenach od przedsiębiorcy znanego z produkcji koszulek patriotycznych Pawła Sz.
Jak zeznawała była dyrektorka zakupów w RARS, o tym, by zlecenia otrzymywały spółki powiązane z Pawłem Sz., nie decydował sam Michał K. (szef RARS), ale ktoś stojący nad nim.
„Nad prezesem na pewno był ktoś, kto polecał mu określone działania i nadawał mu główne kierunki postępowania
Moje podejrzenia, kto mógł faktycznie kierować panem K., opieram na tym, że Michał nigdy nie podejmował decyzji ad hoc. Widziałam po jego zachowaniu, że nie jest on osobą decyzyjną w tej kwestii" – powiedziała śledczym Justyna Gdańska.
Pod koniec stycznia polski sąd przedłużył Pawłowi Sz. areszt o kolejnych 60 dni. W tym samym czasie brytyjski sąd zwolnił Michała K. z aresztu za kaucją. W postępowaniu ekstradycyjnym, które odbędzie się pod koniec lipca 2025 roku, były szef RARS będzie odpowiadał z wolnej stopy.
Bodnar poinformował jednak, że sprawa jest wyjątkowa, więc Prokuratura Krajowa przystąpiła „do wnikliwej analizy przeprowadzonego śledztwa, materiału dowodowego i zasadności postawionych w tej sprawie zarzutów”.
Minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar opublikował oświadczenie na portalu X w sprawie „piątki z Hajnówki”. Chodzi o sprawę pięciu oskarżonych, którzy wiosną 2022 roku "ułatwili pobyt na terytorium RP wbrew przepisom” dziesięciu osobom. Migranci dostali się na teren Polski nielegalnie przekraczając białoruską granicę.
Pierwsza rozprawa odbyła się 28 stycznia przed Sądem Rejonowym w Hajnówce.
Bodnar, odnosząc się do tego procesu, napisał na X:
"Sprawa tocząca się przed Sądem Rejonowym w Bielsku Podlaskim (faktycznie rozprawa odbyła się Hajnówce, która jest oddziałem zamiejscowym sądu z Bielska Podlaskiego – od aut.), w której 5 osób zostało oskarżonych o ułatwienie imigrantom pobytu na terytorium RP wbrew przepisom, wymaga od nas wszystkich, w tym także ode mnie jako Prokuratora Generalnego, ogromnej rozwagi.
Z jednej strony mamy na szali działalność osób i organizacji niosących pomoc uchodźcom na polskiej granicy.
Z drugiej – konieczność poszanowania reguł prawa. Nikt nie ocenia intencji oskarżonych. Sąd jednak musi zbadać, czy swoimi czynami nie przekroczyli czerwonej linii, która oznacza popełnienie przestępstwa, nawet jeśli jest to motywowane chęcią pomocy.
Jak jest w tym konkretnym przypadku? Wiedzieć to mogą tylko Ci, którzy znają akta i kompletny materiał dowodowy. Ocenić to będzie musiał niezawisły sąd.
Sprawa jest jednak poruszająca i budzi zrozumiałe emocje społeczne. W związku z tym wczoraj Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej przystąpił do wnikliwej analizy przeprowadzonego śledztwa, materiału dowodowego i zasadności postawionych w tej sprawie zarzutów. Analiza uwzględni wszystkie aspekty tej trudnej sprawy, przy zachowaniu profesjonalizmu i rozwagi".
22 marca 2022 r. cztery osoby zostały zatrzymane przez funkcjonariuszy Straży Granicznej podczas próby pomocy dziewięcioosobowej rodzinie z Iraku i obywatelowi Egiptu. Do zatrzymania doszło w samochodach. Cała czwórka już wcześniej była zaangażowana w pomoc migrantom przy granicy z Białorusią. Tym razem chcieli podwieźć zmęczonych, wychłodzonych cudzoziemców z lasu do pobliskiego miasta.
W toku sprawy oskarżono jeszcze jedną osobę, która dostarczyła cudzoziemcom pożywienie oraz ubrania, a także udzieliła im schronienia.
Cała piątka usłyszała zarzut "ułatwienia pobytu na terytorium RP wbrew przepisom”. Proces rozpoczął się 28 stycznia.
W OKO.press opublikowaliśmy list, jaki do Adama Bodnara w tej sprawie napisał szef Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, wnioskując o cofnięcie aktu oskarżenia.
„Nie ulega wątpliwości, że nie każdy czyn spełniający ustawowe znamiona przestępstwa musi być uznany za przestępstwo. Zgodnie z art. 1 § 2 kodeksu karnego, czyn zabroniony o znikomej społecznej szkodliwości nie stanowi przestępstwa. W tej sprawie brak jest społecznej szkodliwości w zachowaniu oskarżonych” – pisze do Bodnara Przemysław Rosati.
W piśmie czytamy również: „Za dopuszczalne w demokratycznym państwie uznaje się działania, które charakteryzuje humanitaryzm czy solidarność międzyludzka. Powszechna jest społeczna akceptowalność dla zachowań, które polegają na udzieleniu wsparcia osobom znajdującym się w potrzebie poprzez udzielenie im suchego odzienia, nakarmienia ich czy też udzielenia schronienia. (...) Aktywiści zasiadający na ławie oskarżonych swoim zachowaniem dali świadectwo poszanowania dla powszechnie uznawanych wartości i ochrony praw jednostki".
Wpis Bodnara na X pojawił się dzień po publikacji listu szefa NRA.