0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

11:55 07-08-2025

Prawa autorskie: Fot. Michal Borowczyk / Agencja Wyborcza.plFot. Michal Borowczy...

Chwilowe wytchnienie od rekordów, ale lipiec wciąż upalny. Nowe dane

Według najnowszych danych unijnej agencji klimatycznej Copernicus miniony miesiąc okazał się trzecim najcieplejszym lipcem w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury na świecie.

Ponieważ to trzeci z rzędu miesiąc, który nie okazał się najcieplejszy w serii pomiarowej, eksperci Copernicusa odnotowują “chwilowe wytchnienie” od rekordów ciepła.

Co się wydarzyło?

Średnia temperatura powierzchni Ziemi w lipcu 2025 roku wyniosła 16,68°C. To o 0,45°C powyżej średniej dla tego miesiąca z lat 1991-2020, podaje Copernicus. Lipiec okazał się o 0,27°C chłodniejszy niż rekordowo ciepły lipiec roku 2023, a także o 0,23°C chłodniejszy od drugiego w historii lipca roku 2024.

Siódmy miesiąc 2025 roku był o 1,25°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego. Tak w klimatologii określa się czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych, czyli lata 1850-1900. Tym samym był zaledwie czwartym spośród minionych 25 miesięcy, kiedy wzrost temperatury nie przekroczył progu 1,5°C.

Poprzednie 12 miesięcy — od sierpnia 2024 do końca lipca 2025 – były również o 0,65°C cieplejsze od średniej z okresu 1991-2020, a także o 1,53°C cieplejsze od lat 1850-1900, informuje Copernicus.

W Europie lipiec był czwartym najcieplejszym lipcem w historii pomiarów. Średnia temperatura na kontynencie wyniosła 21,12°C, czyli o 1,3°C więcej niż średnia z lat 1991–2020. Najbardziej odczuwalne odchylenia od normy wystąpiły w Europie Północnej, szczególnie w Szwecji i Finlandii. Chłodniej niż długoterminowe trendy było za to w Europie Środkowej i w niektórych regionach Hiszpanii.

Według wstępnych danych IMGW dla Polski odchylenia średniej temperatury od normy wahały się od -0,5°C w Łódzkiem do 0,8°C na Podlasiu. Było też dość wilgotno – większość z 20 głównych stacji pomiarowych odnotowała sumę opadu powyżej normy wieloletniej. Najmocniej padało w Gdańsku, a najsuchszy okazał się Lublin.

Dlaczego to ważne?

Według naukowców ludzkość nie może trwale przekroczyć wzrostu temperatury o 1,5°C do końca stulecia, o ile chce utrzymać wzrost temperatury na stosunkowo bezpiecznym poziomie. Tak zakłada tzw. Porozumienie Paryskie zawarte w 2015 roku.

Niestety, ten próg ocieplenia przekraczamy już teraz, o czym świadczą dane z niemal dwóch ostatnich lat. Pierwszym pełnym rokiem, w którym to się stało, był rok 2024, który okazał się o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego. Mimo nieco chłodniejszego okresu luty-maj, trwający rok zapewne będzie kolejnym, który przekroczy próg 1,5°C i wyląduje w “top 5” najcieplejszych lat w historii pomiarów. Krzywa wzrostu temperatury przesuwa się górę i chłodniejsze lata dziś należą do najgorętszych lat w długim okresie.

Wytchnienie, o którym pisze Copernicus w analizie lipca, nie oznacza końca globalnego ocieplenia. „W lipcu nadal obserwowaliśmy skutki ocieplającego się świata, takie jak ekstremalne upały i katastrofalne powodzie. Jeśli nie ustabilizujemy szybko koncentrancji gazów cieplarnianych w atmosferze, należy spodziewać się nie tylko kolejnych rekordów temperatur, ale także pogłębiania się tych zjawisk – i musimy być na to przygotowani” — powiedział cytowany w komunikacie agencji Carlo Buontempo, dyrektor serwisu Copernicus.

Co dalej?

Naukowcy obawiają się, że zbliżamy się do (umownego) drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Jeśli nic się nie zmieni, trwałe przekroczenie tego progu nastąpi w latach 2050-2060, a więc za życia wielu czytelników i czytelniczek OKO.press.

Oznaczałoby to jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów, jak powodzie, susze, pożary, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów. Wszystkie te katastroficzne zjawiska dają się nam we znaki już dziś.

Media donosiły niedawno o węgierskich rolnikach, rozważających porzucenie niegdyś żyznych terenów, na których pracowali od pokoleń. Dla Polski zagrożeniem jest np. rekordowo ciepłe Morze Śródziemne, znad którego wędrują nad nasz kraj tzw. wyże genueńskie. Jeden z nich spowodował zeszłoroczną powódź na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku oraz liczne podtopienia w tym roku. Niezależnie od opadów w części naszego kraju nadal panuje długotrwała susza.

Dane pośrednie wskazują, że ostatnie miesiące i lata należą do najcieplejszych od tysięcy lat, a przyczyną tego jest rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. To efekt spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka ostrzega o tym negatywnym zjawisku od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.

Zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne i jest kwestią przede wszystkim polityczną. Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego, nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.

To jedna z przyczyn nikłego zainteresowania opinii publicznej kryzysem klimatycznym. Na naszym podwórku przełożyło się to na niemal zerową obecność problemu w programach kandydatów i kandydatek na prezydenta i na ich spotkaniach wyborczych, o bieżącej polityce partyjnej nie wspominając.

Przeczytaj także:

10:51 07-08-2025

Prawa autorskie: Fot. Eyad BABA / AFPFot. Eyad BABA / AFP

„Laboratorium okrucieństwa”. Lekarze bez granic o dystrybucji żywności w Strefie Gazy

Dystrybucja żywności w Strefie Gazy stała się miejscem „zorganizowanego zabijania i dehumanizacji”, a nie pomocy humanitarnej – alarmują Lekarze bez Granic

Co się wydarzyło

W swoim najnowszym raporcie Lekarze bez granic opisują skutki militaryzacji placówek dystrybucji żywności, które nie są już zarządzane przez wyspecjalizowane agencje ONZ, ale Gaza Humanitarian Foundation, prywatną amerykańską fundację wspieraną przez izraelskie wojsko.

Od 7 czerwca do 24 lipca medycy pracujący w dwóch klinikach w Al-Mawasi i Al-Atta, położonych blisko punktów zaopatrzeniowych, przyjęli aż 1 380 rannych, w tym 28 ofiar śmiertelnych. „W ciągu tych siedmiu tygodni nasze zespoły opatrzyły 71 dzieci z ranami postrzałowymi, z czego 25 miało mniej niż 15 lat” – piszą Lekarze bez granic. Jak wyjaśniają, głodujące rodziny często wysyłają do długiej podróży nastoletnich chłopców, bo oni jako jedyni mają jeszcze siły, żeby dotrzeć do punktów dystrybucji i zdobyć pożywienie. Wśród pacjentów znalazł się m.in. dwunastoletni chłopiec z przestrzelonym na wylot brzuchem, czy ośmioletnia dziewczynka, której płuca przeszyła kula.

„Dzieci postrzelone w klatkę piersiową, gdy sięgały po jedzenie. Ludzie zgnieceni lub uduszeni w panice. Całe tłumy zastrzelone w punktach dystrybucji” – komentuje Raquel Ayora, dyrektor generalna Lekarzy bez granicy. „W ciągu prawie 54 lat naszej działalności rzadko widzieliśmy taką skalę systematycznej przemocy wobec nieuzbrojonych cywilów” – dodaje.

Lekarze bez granic oceniają, że punkty dystrybucji żywności podszywające się pod pomoc, przekształciły się w „laboratorium okrucieństwa”.

Analiza ran postrzałowych, w tym anatomiczna precyzja, z jaką są zadawane, wskazuje, że ataki przy centrach wydających jedzenie są celowe.

Jaki jest kontekst

Izrael postanowił zastąpić zarządzany przez międzynarodowe organizacje humanitarne system dystrybucji pomocy alternatywnym, popieranym przez siebie rozwiązaniem. W ten sposób od końca maja za dystrybucję pomocy odpowiedzialna jest Gaza Humanitarian Foundation. To amerykańska organizacja założona w lutym 2025 roku, która nie ma doświadczenia w świadczeniu pomocy humanitarnej na taką skalę. Organizacja do dziś prowadzi zaledwie cztery punkty dystrybucji pomocy. To powoduje, że w miejscach rozdawania paczek gromadzą się tysiące ludzi. Bezpieczeństwa mają pilnować pracownicy GHF, prywatni byli amerykańscy żołnierze, a wspomagać ich – stacjonujący w okolicy żołnierze z izraelskiej armii. Niemal codziennie w miejscach dystrybucji giną dziesiątki osób. Niemal w każdym przypadku ludzie giną od kul izraelskich żołnierzy.

Przeczytaj także:

09:52 07-08-2025

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Afera RARS. Jest pierwszy akt oskarżenia

Pierwszym oskarżonym w głośnej aferze RARS jest były policjant Artur Sz. Miał on kilkukrotnie ochraniać Pawła Sz. – szefa firmy „Red is Bad” – gdy ten wypłacał z banków 3,5 mln zł w gotówce

Co się wydarzyło

Informację o pierwszym akcie oskarżenia ws. nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznej podała Prokuratura Krajowa. Były policjant Artur Sz. został oskarżony o popełnienie łącznie 23 przestępstw, w tym bezprawnego pozbawienia wolności pracownicy sklepu „Red is Bad”, dokonywania bezprawnych sprawdzeń w policyjnych bazach danych, jak również szeregu przestępstw na szkodę jego byłej żony.

Rzecznik prokuratury przekazał, że kolejnych 5 zarzutów dotyczy niedopełnienia obowiązków służbowych w związku z pomocą i asystą udzielaną podejrzanemu Pawłowi Sz. przy wypłacie z banku większych kwot pieniędzy.

We wrześniu i w październiku 2023 r. Paweł Sz. wypłacił „w asyście” Artura Sz. łącznie ponad 3,5 mln zł. Każdorazowo przekazywał Arturowi Sz. za tę „przysługę” kwotę 1000 zł. „Podczas niektórych wypłat oskarżony Artur Sz. pozostawał w służbie, a każdorazowo poruszał się pojazdem z podrobioną tablicą rejestracyjną” – czytamy w komunikacie prokuratury.

Artur Sz. został zwolniony ze służby w policji 31 stycznia 2025 roku.

Jaki jest kontekst

W połowie 2023 roku funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zainteresowali się gigantycznymi przelewami z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) do prywatnych spółek. Jako pierwszy sprawę ujawnił Onet w czerwcu 2024 roku.

Według funkcjonariuszy CBA w RARS zarządzanym przez Michała Kuczmierowskiego, zaufanego człowieka Mateusza Morawieckiego, stworzono system wyprowadzania pieniędzy poprzez podmioty związane z twórcą patriotycznych koszulek. Paweł Sz., założyciel marki Red is Bad, dostawał kontrakty z pominięciem prawa zamówień publicznych, czyli bez przetargów.

Pretekstem do zakupów były sytuacja nadzwyczajne takie jak pandemia koronawirusa czy rosyjska agresja na Ukrainę. Zakupy okazywały się nadzwyczajnie drogie, bo Paweł Sz. naliczał sobie gigantyczne marże. Jak donosił Onet, najbardziej lukratywne kontrakty dotyczyły branż, w których firma nie miała żadnego doświadczenia:

  • 350 mln zł za dostarczenie RARS agregatów prądotwórczych dla ogarniętej wojną Ukrainy (na tym kontrakcie Paweł Sz. miał zarobić na czysto aż 270 mln zł),
  • 100 mln na dostarczenie RARS instalacji do uzdatniania wody pitnej w Ukrainie,
  • 10 mln zł za dostarczenie RARS maseczek FFP3 (wg. ustaleń Onetu rzeczywista wysokość zamówienia miała być ponad dziesięciokrotnie wyższa).

Przeczytaj także:

08:52 07-08-2025

Prawa autorskie: Brendan SMIALOWSKI / AFPBrendan SMIALOWSKI /...

Reuters: Trump może spotkać się z Putinem w przyszłym tygodniu

Amerykanie wciąż pracują nad pakietem sankcji na Rosję, ale coraz bardziej prawdopodobne ma być osobiste spotkanie Trumpa i Putina. Już 70 proc. Ukraińców oczekuje jak najszybszego wynegocjowania porozumienia pokojowego

Co się wydarzyło

Po wizycie Steve'a Witkoffa specjalnego wysłannika amerykańskiej administracji w Moskwie Donald Trump ogłosił, że doszło do „wielkiego postępu” w kwestii warunków zakończenia wojny, choć dodał, że nie nazwałby tego „przełomem”.

Jak podaje agencja Reutersa, rozmowy w Moskwie zaowocowały chęcią osobistego spotkania. Prezydent USA mógłby spotkać się z Władimirem Putinem już w przyszłym tygodniu. Sam Donald Trump powiedział dziennikarzom, że „istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkanie odbędzie się wkrótce”.

Oficjalnie sekretarz Stanu Marc Rubio przekazał, że mimo iż spotkanie w Witkoffa na Kremlu było dobre, wciąż pozostaje dużo pracy do wykonania. „Myślę jednak, że mamy teraz lepsze pojęcie dotyczące warunków, na których Rosja byłaby gotowa do zakończenia wojny. Teraz musimy porównać to z tym, co głównie Ukraińcy, ale też europejscy sojusznicy, są gotowi zaakceptować” – mówił Rubio.

Podkreślił, że po raz pierwszy Putin dokładnie określił warunki zakończenia wojny. Chodzi głównie o terytorium. Amerykańska administracja przekazała, że w tej sprawie obie strony – i Rosja, i Ukraina – będą musiały iść na ustępstwa.

Jeśli chodzi o możliwość osobistego spotkania Trumpa z Putinem i Zełenskim, Rubio powiedział, że dojdzie do niego, jeśli uda się zbliżyć stanowiska Rosji i Ukrainy.

Wcześniej Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt przekazała, że Rosjanie wyrazili chęć spotkania z prezydentem Trumpem, a ten jest otwarty na rozmowy zarówno z Putinem, jak i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

W ramach wywierania presji Amerykanie chcą przedstawić pakiet sankcji wobec Rosji. Rubio twierdzi, że decyzja w tej sprawie zapadnie w ciągu najbliższych 24-36 godzin. 29 lipca Trump zapowiedział, że nałoży nowe sankcje na Moskwę w ciągu 10 dni, jeśli w tym czasie Putin nie zawrze porozumienia o zakończeniu wojny. Ultimatum mija w piątek, 8 sierpnia.

Jaki jest kontekst

Ostatni raz do spotkania przywódców USA i Rosji doszło 16 czerwca 2021, osiem miesięcy przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę. Urzędujący wówczas Joe Biden na zakończenie swojej podróży po Europie spotkał się z Władimirem Putinem w Genewie, żeby rozmawiać o kontroli zbrojeń i cyberbezpieczeństwie. Jak wiadomo, rozmowy nie przyniosły oczekiwanego skutku. Za to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i Władimir Putin nie spotkali się od grudnia 2019 roku.

Rosję do rozmów pokojowych zmobilizowała wizja amerykańskich sankcji. Spotkanie z Witkoffem Kreml uznał za „pożyteczne i kontruktywne”. Moskwa nie pierwszy raz pozoruje jednak chęć porozumienia, przeciągając otwartą wojnę.

Jak wynika z najnowszego sondażu Gallupa, aż 70 proc. Ukraińców chce jak najszybszego wynegocjowania porozumienia pokojowego. Tylko co czwarty badany chce, żeby Kijów walczył aż do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa nad Moskwą. W 2022 roku proporcje były dokładnie odwrotne: 75 proc. Ukraińców chciało wówczas walczyć do upadłego.

Jednocześnie, jak podają ukraińskie media, 76 proc. Ukraińców kategorycznie odrzuca „plan pokojowy” na warunkach Rosji. Rośnie za to liczba respondentów, którzy byliby gotowi poprzeć warunkowy plan USA. W maju było to 29 proc., dziś już 39 proc. Jednocześnie wciąż połowa badanych (49 proc.) uważa, że liczba ustępstw jest nie do zaakceptowania.

Przeczytaj także:

16:43 06-08-2025

Prawa autorskie: Fot. ANDREW CABALLERO-REYNOLDS / AFPFot. ANDREW CABALLER...

USA nakładają nowe cła na Indie. Za ropę z Rosji

Prezydent Donald Trump zapowiedział nałożenie 50-procentowych ceł na towary z Indii. Wcześniejszy plan mówił o 25 proc. opłat.

Co się wydarzyło?

W środę Waszyngton ogłosił nałożenie dodatkowych 25 proc. ceł na towary importowane z Indii, podnosząc całkowitą wysokość opłat nałożonych na ten kraj do 50 proc. Prezydent Donald Trump wskazał, że taka decyzja wiąże się z dalszym zaopatrywaniem rafinerii w Indiach w rosyjską ropę. „Rząd Indii bezpośrednio lub pośrednio importuje ropę naftową z Federacji Rosyjskiej”- stwierdził w swoim rozporządzeniu wykonawczym. Nowe cła mają wejść w życie w ciągu 21 dni. Wcześniej ogłoszone 25-procentowe cła zaczną obowiązywać już w czwartek. Trump już wcześniej zapowiadał reperkusje wobec krajów kupujących rosyjską ropę.

Władze w New Delhi w odpowiedzi wydały krytyczne oświadczenie. „To niezwykle niefortunne, że Stany Zjednoczone zdecydowały się nałożyć dodatkowe cła na Indie za działania, które kilka innych krajów również podejmuje w swoim interesie narodowym”. Rzeczywiście, rosyjska ropa wciąż płynie również między innymi do Europy — zaopatrują się w nią Węgrzy i Słowacy. -„Wyraziliśmy już jasno nasze stanowisko w tych kwestiach, w tym fakt, że nasz import opiera się na czynnikach rynkowych i ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego 1,4 miliarda mieszkańców Indii”.

Administracja Trumpa zapowiada, że sprawdzi, jakie działania można podjąć wobec innych państw, które również importują rosyjskie surowce.

Jaki jest kontekst?

Działanie wobec Indii wiąże się z ochłodzeniem w relacjach Waszyngtonu i Moskwy. W zeszłym tygodniu prezydent Donald Trump stwierdził, że skończyła mu się cierpliwość wobec działań Kremla w Ukrainie. 28 lipca Trump postawił Władimirowi Putinowi ultimatum, mówiące o zaprzestaniu ataków na Ukrainę w ciągu 10 do 12 dni. Rosyjski przywódca stwierdził, że nie ustąpi, jeśli pokój nie będzie oznaczał faktycznego rozbrojenia naszego wschodniego sąsiada i „neutralności” Kijowa, która oznaczać może praktyczne uzależnienie Ukrainy od Rosji.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także: