Po kolejnych rewelacjach o kłopotach, których napytał sobie minister nauki, trwa dyskusja, czy nadaje się na to stanowisko
W głosowaniu przeszła poprawka Lewicy. Pracownicy handlu nie będą musieli pracować w grudniu przez trzy niedziele
5 grudnia 2024 Senat przegłosował nowelizację Ustawy o dniach wolnych od pracy. Zakłada ona, że Wigilia Świąt Bożego Narodzenia (24 grudnia) będzie dniem wolnym.
Za było 86 osób, jedna się wstrzymała, a 12 nie wzięło udziału w głosowaniu. Ustawę poparły w całości kluby PiS, KO, Lewicy i Trzeciej Drogi. Wstrzymał się od głosu Wadim Tyszkiewicz z koła Niezależni i Samorządni.
Przyjęta przez Senat ustawa różni się od tej, która wyszła z Sejmu, w jednym punkcie. W grudniu będą trzy niedziele handlowe, ale osoba zatrudniona w handlu będzie mogła pracować tylko w dwie niedziele, a nie w trzy, jak chciał Sejm.
Ustawa wejdzie w życie od 2025 roku.
Pod koniec października 2024 Lewica złożyła projekt ustawy, która zakładała, że Wigilia będzie dniem wolnym od pracy.
Wokół tej propozycji wybuchła gorąca dyskusja. Część polityków i komentatorów przekonywała, że wolne w przedświąteczny dzień grozi znacznymi stratami gospodarki. A poza tym nie będzie można kupić choinki albo liścia laurowego. Szczególnie aktywny w krytykowaniu ustawy był poseł Trzeciej Drogi Ryszard Petru.
Okazało się jednak, że Polkom i Polakom pomysł się spodobał. Sondaże pokazywały, że większość z nas życzy sobie wolnego w Wigilię.
Lewica, która złożyła ustawę, chciała, żeby wolne zostało wprowadzone już w bieżącym, 2024 roku. Nie zgodziła się na to Koalicja Obywatelska. W dodatku KO dorzuciła w Sejmie jeszcze jedną poprawkę. Obecnie w grudniu mamy dwie niedziele handlowe, KO chciała, żeby było ich trzy. I taka wersja ustawy (trzy niedziele handlowe, wolna Wigilia od 2025) wyszła z Sejmu.
Tymi zmianami nie była zachwycona Lewica, ale ostatecznie je poparła, uznając nawet zmienioną ustawę za sukces. Od głosu wstrzymała się partia Razem, według której krzywdziła ona pracowników handlu.
Jednocześnie z Pałacu Prezydenckiego dochodziły pogłoski, że Andrzej Duda nie podpisze ustawy, która będzie zakładać zwiększenie liczby niedziel handlowych do trzech.
W Senacie Lewica walczyła o zmianę ustawy. Kluczową poprawkę zgłosiła m.in. wicemarszałkini Magdalena Biejat, ale podpisali się pod nią również Marek Borowski czy Tomasz Grodzki (obaj z KO).
„Pracownik lub zatrudniony może wykonywać pracę w handlu oraz wykonywać czynności związane z handlem nie więcej niż w dwie niedziele” – brzmi ta poprawka. Czyli: od 2025 roku będą trzy niedziele handlowe w grudniu, ale pracodawcy muszą tak zorganizować pracę pracownikom, żeby żaden z nich nie pracował więcej niż w dwie niedziele.
Teraz ustawa ponownie trafi do Sejmu.
Zbigniew Ziobro i Łukasz Mejza nie mają już immunitetów wynikających z pełnienia mandatu parlamentarzysty. W przypadku tego pierwszego Sejm umożliwił przymusowe doprowadzenie przed komisję śledczą.
Za uchyleniem immunitetu Ziobry głosowało 241 posłów, przeciw było 204, nikt nie wstrzymał się od głosu. Za takim rozwiązaniem była wcześniej sejmowa komisja regulaminowa. Pozbawienie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości jest warunkiem jego przymusowego doprowadzenia przed komisję śledczą badającą sprawę nielegalnego użycia oprogramowania szpiegowskiego Pegasus. Ziobro był przez nią wzywany czterokrotnie, do dziś unikał przesłuchania. Dwukrotnie okazał zwolnienie lekarskie, dwa razy nie przedstawił wyjaśnienia.
Były szef resortu sprawiedliwości stwierdził, że mógłby zeznawać przed komisją, jednak w jego opinii obraduje ona nielegalnie.
„Bardzo chciałbym wystąpić przed komisją ds. Pegasusa. Cieszyłem się nawet, że była powołana dlatego, że miałbym do powiedzenia bardzo wiele dobrego na temat tego, co zrobiłem jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny dla bezpieczeństwa Polaków” – przekonywał Ziobro. Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej uznał jednak, że nie ma podstaw do powołania komisji. – „Nie ma jednak mojej zgody i nigdy nie będzie, że wyrok Donalda Tuska, szefa partii rządzącej i szefa Koalicji Obywatelskiej, będzie ważniejszy niż wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego i rozstrzygnięcia polskiej konstytucji” – stwierdził Ziobro, który posłów zasiadających w komisji nazwał „grupą przebierańców”.
Immunitetu sam zrzekł się z kolei poseł Łukasz Mejza, były wiceminister kultury, który ma odpowiedzieć za możliwość popełnienia 11 przestępstw. Chodzi między innymi o zarzuty niedopełnienia obowiązków funkcjonariusza publicznego, a także zatajenie lub podanie nieprawdy w 7 poselskich i trzech ministerialnych oświadczeniach o stanie majątkowym. Za pierwsze przewinienie grożą 3, a za drugie 8 lat więzienia.
Sejm ma też na obecnym posiedzeniu rozważyć odebranie immunitetu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Powodem jest naruszenie nietykalności cielesnej aktywisty podczas wizyty Kaczyńskiego przed pomnikiem pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej.
Organizacja apeluje o pilne działania do Międzynarodowego Trybunału Karnego i ONZ. Swoje wnioski przedstawia po wnikliwych badaniach.
Organizacja ochrony praw człowieka Amnesty International po zbadaniu działalności Izraela w Strefie Gazy uznała je za ludobójstwo. Do takiego wniosku prowadzi treść raportu AI „Czujesz się jak podczłowiek: izraelskie ludobójstwo Palestyńczyków w Strefie Gazy”.
"Ludobójstwo to nie kolejny zabity człowiek ani kolejne tysiące rannych. Ludobójstwo to klęska ludzkości. To działania podejmowane celowo z myślą o zniszczeniu całego narodu lub jego części. Dehumanizacja prowadząca do zabijania lub poważnego uszkodzenia ciała ludzi tylko ze względu na ich pochodzenie narodowe. Intencjonalne stwarzanie takich warunków życia, które mają doprowadzić do całkowitego lub częściowego fizycznego wyniszczenia narodu” – mówi Anna Błaszczak-Banasiak, Dyrektorka Amnesty International w Polsce.
Jak piszą aktywiści Amnesty, przez rok izraelskiej ofensywy zginęło 42 tys. Palestyńczyków, w tym 13,3 tys. dzieci. Organizacja pod lupę wzięła poszczególne z aktów przemocy, do których dopuścili się Izraelczycy, wykazując, że wiele z nich stanowi „poważne naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego lub międzynarodowych praw człowieka”. Biorąc pod uwagę skalę działań i ich polityczny wymiar na gruncie prawa trzeba mówić o zamiarze ludobójstwa – przekonują członkowie Amnesty International.
„Okrutne zbrodnie popełnione 7 października 2023 r. przez Hamas i inne grupy zbrojne przeciwko Izraelczykom i ofiarom innych narodowości, w tym celowe masowe zabójstwa i branie zakładników, nigdy nie mogą usprawiedliwiać ludobójstwa Palestyńczyków w Strefie Gazy” – stwierdziła Agnès Callamard, Sekretarzyni Generalna Amnesty International.
Organizacja wylicza przewinienia Izraela w działaniach przeciwko Hamasowi, ale i tych wymierzonych w ludność cywilną. Ta cierpi na obecności bojowników Hamasu w gęsto zaludnionych obszarach. Jednocześnie jednak armia izraelska nie podejmuje działań, by ograniczyć efekty uderzeń w Hamas na cywili. Izraelczycy odmawiali również dopuszczenia pomocy humanitarnej w strefie swoich działań.
„Amnesty International nie znalazło (...) żadnych dowodów na to, że przekierowanie pomocy humanitarnej przez Hamas może tłumaczyć umyślne blokowanie dostępu do pomocy ratującej życie przez Izrael” – przekonują aktywiści.
Dlatego można powiedzieć, że Izrael dopuścił się ludobójstwa – twierdzi AI. Władze tego państwa zdawały sobie sprawę z tego, że pozostawienie cywili bez pomocy doprowadzi do zniszczenia ludności palestyńskiej w Gazie.
„Zgodnie z międzynarodowym orzecznictwem, do ludobójstwa dochodzi, gdy sprawca popełnia czyny zabronione z konkretnym zamiarem zniszczenia określonej grupy ludzi – nawet jeśli nie uda mu się tego zamierzenia w pełni zrealizować” – czytamy w oświadczeniu organizacji.
Jak przekonuje Amnesty International. w niektórych przypadkach dochodziło do zabójstw z zamiarem wyniszczenia Palestyńczyków. Izraelskie wojsko przeprowadziło 15 nalotów wymierzonych w cele cywilne. „W jednym z takich ataków 20 kwietnia 2024 r. izraelski nalot zniszczył dom rodziny Abdelal w Rafah, zabijając podczas snu trzy pokolenia Palestyńczyków, w tym 16 dzieci” – wymieniają aktywiści. W sumie w nalotach zginęło przynajmniej 334 cywilów
„Amnesty International nie znalazło dowodów na to, że którykolwiek z tych ataków był wymierzony w cel wojskowy” – twierdzą członkowie grupy. – „Izrael narzucił w Strefie Gazy warunki życia, których konsekwencją jest niedożywienie, głód i ryzyko chorób. Rozmyślnie naraził w ten sposób Palestyńczyków na powolną śmierć. Izraelskie wojsko przetrzymywało również setki Palestyńczyków ze Strefy Gazy w odosobnieniu, poddawało ich torturom i innym formom złego traktowania.”
Do listy przewin Izraela Amnesty dodaje również masowe i przymusowe przesiedlenia, które dotknęły 90 proc. populacji Gazy, a także pozbawienie Palestyńczyków środków do życia.
„Nasze badania ujawniają, że przez wiele miesięcy Izrael upierał się przy popełnianiu ludobójczych aktów, w pełni świadomy nieodwracalnych szkód, jakie wyrządzał Palestyńczykom w Strefie Gazy. Kontynuował swoje działania wbrew niezliczonym ostrzeżeniom o katastrofalnej sytuacji humanitarnej oraz prawnie wiążącym decyzjom Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) nakazującym mu podjęcie natychmiastowych kroków w celu umożliwienia pomocy humanitarnej cywilom w Strefie Gazy” – twierdzi Agnès Callamard.
Amnesty International wezwało Międzynarodowy Trybunał Karny do dodania ludobójstwa do listy badanych zbrodni, których dopuścili się Izraelczycy w Strefie Gazy. Zaapelowało również do Rady Bezpieczeństwa ONZ o objęcie władz Hamasu i Izraela sankcjami.
„Termin »ludobójstwo« powinien nas zatrzymać. Bo takich słów nie rzuca się na wiatr. My nie rzucamy ich na wiatr. Mamy wynikającą z badań pewność, że działania sił izraelskich w Strefie Gazy to najpoważniejsza ze zbrodni, jaką można popełnić ludzkości” – podsumowuje Anna Błaszczak-Banasiak, Dyrektorka Amnesty International w Polsce.
Raport AI powstał na podstawie wywiadów z 212 osobami (w tym żołnierzami i palestyńskimi ofiarami działań Izraela), badania terenowę, analizę zdjęć satelitarnych i oświadczeń izraelskich urzędników.
Rosja mści się na Polsce za decyzję o zamknięciu konsulatu w Poznaniu. Radosław Sikorski przyjmuje te wieści z „obojętnością”.
Do 10 stycznia 2025 będzie działał Konsulat Generalny RP w Petersburgu. To odwet Federacji Rosyjskiej na zamknięcie rosyjskiego konsulatu w Poznaniu. Tamtejsze władze wprost mówią o „odwecie” wobec działań polskiej dyplomacji. Z Rosji wydalona zostanie trójka dyplomatów pracujących w tamtejszej placówce.
„Moskwa podjęła i będzie nadal podejmować zdecydowane działania odwetowe wobec wszelkich nieprzyjaznych kroków podejmowanych przez Polskę wobec Rosji” – czytamy w komunikacie rosyjskiego MSZ.
„Rosja tak naprawdę nie ma prawa do kontrposunięć, bo zamknięcie konsulatu w Poznaniu było spowodowane aktami dywersji w Polsce i krajach sojuszniczych. Te akty dywersji to są przestępstwa, które tylko dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności nie doprowadziły jeszcze do ofiar. Ale Rosja jaka jest, każdy wie” – zareagował szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski. – „Przyjmujemy tę decyzję z dostojną obojętnością, bo spodziewaliśmy się jej” – stwierdził szef MSZ.
Sikorski bierze udział w spotkaniu ministrów państw członkowskich Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Do uczestnictwa w szczycie na Malcie dopuszczony został Siergiej Ławrow. Szef rosyjskiego MSZ wygłosił przemówienie, w czasie którego część dyplomatów obecnych w Waletcie wyszła z sali. Wśród osób, które zbojkotowały jego wystąpienie, była również polska delegacja z Sikorskim na czele. „Ławrow przyjechał, by kłamać na temat rosyjskiej inwazji i rosyjskich działań w Ukrainie. Ja nie będę słuchać tych kłamstw” – pisze polskie MSZ w swoim oświadczeniu.
Decyzja w sprawie polskiej placówki to odpowiedź na zamknięcie poznańskiego konsulatu Federacji Rosyjskiej decyzją Sikorskiego z października.
„W ostatnich dniach sąd w Polsce uznał, że prokuratura przedstawiła mocne dowody na to, że w Polsce doszło do próby dywersji i za tą próbą stał obcy wywiad” – mówił wtedy szef polskiej dyplomacji. Jak dodawał, że za próbami dywersji stoi Rosja. „W związku z tym podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. Jej personel zostanie uznany za osoby niepożądane w Rzeczpospolitej Polskiej” – przekazał szef polskiego MSZ. Konsulat w Poznaniu to jedna z czterech placówek dyplomatycznych Rosji w Polsce.
Syryjska armia potwierdza, że opuściła miasto. Rebelianci do stanu posiadania mogą dopisać kolejne ważne miasto.
Syryjscy rebelianci zajęły całość miasta Hama. To kolejny sukces powstańców w północnej Syrii, której terytoria tracą siły prezydenta Baszszara al-Asada. Syryjska armia państwowa poinformowała, że wycofała się z miasta, by „chronić życie cywilów i zapobiec walkom miejskim”.
Na razie rebelianci potwierdzili zajęcie północno-wschodnich dzielnic i centralnego więzienia. Telewizja Al-Jazeera pokazuje z kolei zdjęcia rebeliantów wewnątrz miasta, po którym poruszają się między innymi pojazdami wojskowymi.
Pochód rebelii przez Syrię trwa. W zeszłym tygodniu przeciwnicy prezydenta al-Asada zajęli Aleppo i poszerzają stan posiadania na północnym zachodzie kraju. Hama jest szczególnie cennym nabytkiem. To jedno z ważnych miast na trasie z Aleppo do stołecznego Damaszku. Jak informuje agencja Reutera, kolejnym celem rebelii może być zajęcie miasta Homs.
O „szokującej” skuteczności rebeliantów w ostatnich tygodniach pisał na naszych łamach Jakub Szymczak. Trwająca od 2011 roku wojna domowa, w której Damaszek otrzymuje wsparcie Iranu i Rosji, nabrała ostatnio tempa. Ogromnym sukcesem buntowników było zajęcie Aleppo.
"To ta ofensywa jest na razie najbardziej szokującym elementem kampanii. Miasto, w którym siły rządowe broniły się zaciekle przez lata, tym razem padło mniej więcej w dwa dni, niemal bez walki. Już 30 listopada rebelianci zajęli znajdującą się w centrum miasta starożytną cytadelę.
W mediach społecznościowych pojawiło się wiele zdjęć, na których rebelianci prezentują broń, którą pozostawili za sobą wojska reżimowe. Łupy są znaczące. Wojsko Asada zostawiło za sobą nawet samoloty. Armia rządowa stara się organizować obronę pod Hamą, ale jest cały czas atakowana przez rebeliantów. Wszystko wskazuje na to, że siły syryjskie bez rosyjskiego wsparcia o skali tej, co przed 2020 rokiem, mają dosyć niskie zdolności bojowe i niskie morale. Rebelianci atakują pozycje armii dronami, a armia nie potrafi się przed nimi skutecznie bronić" – pisze Szymczak.
Więcej o politycznej układance w Syrii i działaniu rebeliantów można przeczytać w wypełnionym szczegółami artykule naszego autora.