Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Premier Bangladeszu Sheikh Hasina Wajed złożyła rezygnację i uciekła z kraju na skutek wielotygodniowych i krwawych protestów przeciwko jej rządom. Podczas brutalnie tłumionych demonstracji zginęło już co najmniej 250 osób, a tysiące zostało rannych.
Hassina, która rządziła krajem od 2009 roku, w styczniu wygrała czwarte z rzędu wybory parlamentarne, co do których opozycja miała poważne wątpliwości, że były sfałszowane. Hassina stoi na czele centrolewicowej Ligi Ludowej (Awami League, AL), partii, która oskarżana jest o potężną korupcję, zawłaszczenie państwa, brutalne łamanie praw człowieka i oszustwa wyborcze.
Jak donosi Reuters, w efekcie wielotygodniowych i najbardziej krwawych w historii kraju protestów antyrządowych, w poniedziałek 5 sierpnia premier Bangladeszu złożyła urząd i wraz z siostrą, na pokładzie helikoptera, udała się do Indii. Protesty zaczęły się po tym, jak w połowie lipca rząd ogłosił nowe zasady zatrudnienia na posadach w instytucjach państwowych, który ograniczałyby i tak fikcyjny dostęp do tych stanowisk dla zwolenników opozycji.
Tymczasowo władzę w kraju przejęła armia, a jej główny dowódca Zaman zapowiedział, że wkrótce, we współpracy ze wszystkimi partiami opozycji oraz prezydentem Mohammedem Shahabuddinem Chuppuą, zostanie powołany tymczasowy rząd techniczny.
„Kraj przechodzi okres rewolucji”, powiedział szef armii, cytowany przez agencję Reuters. „Obiecuję wam wszystkim, że wymierzymy sprawiedliwość władzy za wszystkie morderstwa i niesprawiedliwość. Prosimy o wiarę w armię tego kraju” – powiedział.
Jak przy okazji styczniowych wyborów parlamentarnych w Bangladeszu pisał Polski Instytut Studiów Międzynarodowych, Bangladesz zajmuje 73. miejsc w rankingu demokracji magazynu „The Economist” – nie jest to demokracja, lecz system hybrydowy. Organizacje broniące praw człowieka od lat wskazują na pogarszający się stan demokracji w tym 165-milionowym kraju, przypadki zabójstw pozasądowych, zaginięcia aktywistów, aresztowania i zastraszanie przeciwników politycznych AL. Wśród zarzutów pojawia się też wykorzystywanie systemu sprawiedliwości do ataków na dziennikarzy i obrońców praw człowieka, cenzura oraz ograniczanie przestrzeni do wypowiedzi i krytyki władz.
W rankingu wolności prasy z 2023 r. przygotowywanym przez organizację Reporterzy bez granic, Bangladesz zajął 163. miejsce na 180 państw.
Badanie pokazuje, że dumni jesteśmy przede wszystkim z wydarzeń, które były sukcesami oraz uwidacznia podział na „dwie Polski w polityce historycznej”.
Przy okazji obchodów 80. rocznicy Powstania Warszawskiego pracownia badawcza IBRiS przeprowadziła na zlecenie „Rzeczpospolitej” badanie opinii, w którym zapytała respondentów o to, jakie wydarzenia z historii Polski budzą w nich największą dumę.
Okazało się, że najczęściej wskazywanym wydarzeniem jest odzyskanie przez Polskę niepodległości w 2018 roku — na to wydarzenie wskazało aż 30,6 proc. badanych. Drugim najczęściej budzącym dumę wydarzeniem jest wybór Karola Wojtyły na papieża w 1978 r. (19,7 proc.).
Na kolejnych miejscach tej listy znalazło się wejście Polski do UE i NATO (16,2 proc.), transformacja ustrojowa po 1989 r. (12,2 proc.), powstanie Solidarności, w tym Porozumienia Sierpniowe 1980 r. (7,9 proc.) oraz bitwa pod Grunwaldem 1410 r. (5,7 proc.).
Odnotowano bardzo ciekawe różnice w elektoratach partyjnych.
Otóż wydarzeniem budzącym największą dumę wśród wyborców PiS i Konfederacji było odzyskanie niepodległości oraz wybór Karola Wojtyły na papieża, dla elektoratu obecnych partii rządzących dużo większe znaczenie ma wejście Polski do UE i NATO. Marcin Duma, prezes IBRiS, tak skomentował wyniki: „badanie pokazuje, że mamy dwie Polski w polityce historycznej”: obóz liberalno-demokratyczny oraz obóz konserwatywny, dla którego kluczowe jest „zespolenie z Kościołem katolickim”.
Co ciekawe, tylko 3,3 proc. badanych jako wydarzenie budzące największą dumę wskazało Powstanie Warszawskie z 1944 r. O interpretację tego wyniku „Rzeczpospolita” zapytała prof. Antoniego Dudka, politologa:
„Moim zdaniem ten sondaż pokazuje, że Polacy są świadomi tego, że politycy prezentują fałszywą wiedzę na temat powstania. Nie wymagajmy od ludzi, aby byli dumni z klęski. Ja uważam, że 1 sierpnia o godz. 17 syreny powinny wyć przede wszystkim z uwagi na pamięć o tych, którzy zginęli, bowiem polscy przywódcy nie zdali wtedy egzaminu” – powiedział politolog.
„Do tych, którzy czują się celem ataków ze względu na kolor skóry lub wiarę: wiem, jak przerażające to musi być. Chcę, abyście wiedzieli, że ten brutalny tłum nie reprezentuje naszego kraju” – powiedział premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer w reakcji na antyimigranckie zamieszki, które trwają w Wielkiej Brytanii.
Od sześciu dni w kilku miastach Wielkiej Brytanii trwają brutalne zamieszki napędzane fałszywymi informacjami, jakoby nożownik, który w poniedziałek 29 lipca zamordował trójkę dzieci, a ośmioro i dwóch nauczycieli ranił, był imigrantem, który dopiero co przybył do Wielkiej Brytanii.
„To nie protesty, to skrajnie prawicowa bandyterka” – powiedział w niedzielę 4 sierpnia w wystąpieniu prasowym Keir Starmer, premier Wielkiej Brytanii. Brutalne zamieszki od wtorku 30 sierpnia przetaczają się przez kolejne miasta Wielkiej Brytanii: Londyn, Rotherham, Middlesbrough, Liverpool, Bolton oraz Belfast.
Zamieszki wybuchły po brutalnym ataku nożownika na szkołę tańca w małym miasteczku Merseyside obok Liverpoolu. 17-letni napastnik wtargnął do sali, w której odbywały się zajęcia z tańca dla dzieci. Trzy dziewczynki zginęły na miejscu, ośmioro dzieci oraz dwójka dorosłych zostali ciężko ranni.
Zamieszki wybuchły po tym, jak w mediach społecznościowych zaczęły rozprzestrzeniać się fałszywe informacje o tym, że napastnik jest imigrantem, który dopiero co przybył do Wielkiej Brytanii łodzią. Celem ataków stały się hotele dla uchodźców, meczety oraz biznesy osób, które wydają się być uchodźcami. Uczestnicy zamieszek podpalają samochody, demolują sklepy i lokale usługowe. W Rotherham i Tamworth zaatakowali hotele, w których mieszkają osoby ubiegające się azyl, w Middlesbrough oraz Southport meczety, w Merseyside podpalono bibliotekę. W Belfaście chcieli zaatakować Centrum Muzułmańskie, ale policja powstrzymała marsz.
Policja aresztowała już ponad 420 osób. W starciach z bojówkarzami rannych zostało już ponad 50 policjantów. Policja alarmuje, że uczestnicy zamieszek to głównie działacze i zwolennicy skrajnej prawicy, nacjonaliści i rasiści. W wielu miejscach bojówkarze napotykają na swojej drodze kontrmanifestacje w obronie imigrantów.
Aby uspokoić zamieszki, policja ujawniła dane 17-letniego sprawcy. To urodzony w Wielkiej Brytanii syn imigrantów z Rwandy.
„Nie miejcie wątpliwości. Ci, którzy brali udział w tej przemocy, stawią czoła pełnej mocy prawa. Policja będzie dokonywać aresztowań, pojawią się zarzuty i wyroki skazujące. Gwarantuję, że ci, którzy brali udział w zamieszkach — czy to bezpośrednio, czy podżegając do przemocy w internecie, pożałują swoich działań” — powiedział w niedzielę 4 sierpnia w wystąpieniu prasowym Keir Starmer, premier Wielkiej Brytanii.
Premier podkreślił, że „wszyscy ludzie w tym kraju mają prawo do bezpieczeństwa”. Potępił „bezpodstawne ataki na społeczności muzułmańskie, meczety, nazistowskie saluty na ulicy, ataki na policję, bezmyślną przemoc i rasistowską retorykę”. Stramer podkreślił też, że nie będzie stronił od „nazywania tego tym, czym jest”: „To nie żadne protesty, to skrajnie prawicowy bandytyzm” – powiedział.
„Do tych, którzy czują się celem ataków ze względu na kolor skóry lub wiarę: wiem, jak przerażające to musi być. Chcę, abyście wiedzieli, że ten brutalny tłum nie reprezentuje naszego kraju (...). Przestępstwo to przestępstwo i ten rząd się z nim rozprawi” – powiedział Stramer.
Na poniedziałek premier oraz ministra spraw wewnętrznych Yvette Cooper zwołali nadzwyczajne spotkanie z szefami brytyjskiej policji — donosi Reuters. W wielu miastach działają też sztaby kryzysowe. Rząd rozważa zaangażowanie armii dla wsparcia sił policyjnych.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz odwołał ze stanowisk pięciu generałów, którzy awanse zawdzięczają lojalności poprzedniej władzy — informuje Onet. — Późno, bo późno, ale w końcu zaczęło się czyszczenie armii z miernych, upolitycznionych oficerów — mówią rozmówcy Onetu.
W ostatnich dniach z zajmowanych stanowisk zostali odwołani gen. Robert Głąb, gen. Ryszard Parafianowicz, gen. Roman Kopka, gen. Grzegorz Skorupski oraz gen. bryg. Artur Jakubczyk — donosi Onet. Jak wynika z ustaleń portalu, wszyscy to „ludzie Macierewicza”, awansowani na dowódców pomimo braku wcześniejszego doświadczenia, jedynie ze względu na lojalność partyjną.
Gen. Robert Głąb został odwołany ze stanowiska szefa Sztabu ds. Zarządzania Zasobami w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym w Norfolk po zakończeniu trzyletniej kadencji — informuje Onet. Na to wysokie stanowisko w wojskach sojuszniczych Głąb został powołany przez ministra Mariusza Błaszczaka. Wcześniej pełnił funkcję dowódcy Garnizonu Warszawa i jak przypomina Onet, zasłynął rozkazem wydanym dowódcom, kierownikom i komendantom podległych mu jednostek, by ci czerpali informacje tylko z TVP Info, czyli zupełnie upolitycznionych wówczas mediów publicznych.
Gen. Ryszard Parafinowicz został awansowany do stopnia generała przez ministra Antoniego Macierewicza po tym, gdy jako młodemu podpułkownikowi powierzono mu likwidację Akademii Obrony Narodowej i szefowanie powstającej wówczas Akademii Sztuki Wojennej. Podczas przekształcenia szkół decyzją Parafianowicza stanowiska straciło kilkudziesięciu doświadczonych pracowników naukowo-dydaktycznych, a nowy program kursów pułkownikowskich i generalskich znacząco okrojono, obniżając tym samym poziom kształcenia najwyższej kadry dowódczej polskiej armii.
Gen. Roman Kopka to kadrowiec, który — jak wynika z ustaleń Onetu — na zlecenie ministra Antoniego Macierewicza brał udział w procesie masowych zwolnień doświadczonych oficerów, do których doszło niedługo po objęciu przez Macierewicza funkcji w MON. Kopka dostał awans generalski i stanowisko dowódcy 7. Brygady Obrony Wybrzeża, pomimo że wcześniej nie dowodził żadną większą strukturą wojskową.
Gen. Grzegorz Skorupski to osoba blisko związana zawodowo z Bartoszem Kownackim, wiceministrem obrony do spraw przemysłu zbrojeniowego u Antoniego Macierewicza. Jak ustalił Onet. Skorupski był u Kownackiego oficerem od tzw. czarnej roboty. „Jeśli coś się ministrowi nie podobało, to właśnie on dzwonił z pogróżkami do żołnierzy, ale także do prezesów firm zbrojeniowych” – mówi rozmówca Onetu. Za Macierewicza Skorupski szybko awansował, mimo że nie miał żadnego doświadczenia wojskowego.
Onet dodaje także za Rzeczpospolitą, że trwa procedura odwołania gen. bryg. Artura Jakubczyka z Międzynarodowego Sztabu Wojskowego w Kwaterze Głównej NATO. Powodem jego odwołania mają być zarzuty niewłaściwego postępowania podczas konkursu na szefa oddziału ds. polityki wywiadowczej oraz oskarżenia o homofobiczne i rasistowskie zachowania.
Jak wynika z sondażu United Surveys by IBRiS dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM, walka z wysokimi kosztami życia powinna być głównym priorytetem rządu Donalda Tuska. Dostęp do aborcji i wprowadzenie związków partnerskich nisko na liście priorytetów.
Aż 51,4 proc. respondentów sondażu dla „Dziennika Gazety Prawnej” oraz radia RMF FM uważa, że głównym priorytetem rządu Donalda Tuska (na zdjęciu) powinna być walka z rosnącymi cenami i wysokimi kwotami rachunków. Pomimo spadku inflacji, wysokie koszty życia to wciąż ogromny problem dla wielu Polek i Polaków, przy czym częściej wskazują na niego wyborcy obecnej ekipy rządzącej (56,4 proc.), niż wyborcy opozycji — PiS i Konfederacji (37,2 proc.).
Kolejne na liście priorytetów znalazły się:
Budowa CPK jest jednak szczególnie ważna dla wyborców PiS i Konfederacji — na to zagadnienie wskazało aż 62,2 proc. respondentów, którzy zadeklarowali się jako zwolennicy tych partii. Wśród wyborców partii obecnie rządzących ta kwestia jest ważna tylko dla 4,8 proc. respondentów.
Dalej na liście priorytetów znalazły się takie kwestie jak reforma wymiaru sprawiedliwości (16,5 proc.), rozliczenie poprzedniej władzy (16,4 proc.), ułatwienie dostępu do aborcji (13,4 proc.), poszerzenie dostępu do tanich mieszkań (9,6 proc.) oraz wprowadzanie związków partnerskich (6,4 proc.). Najmniejsza liczba respondentów wskazała, że rząd powinien zająć się ograniczaniem sprzedaży alkoholu (1,1 proc.).