Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Premier Donald Tusk powiedział, że nie dopuści do marnowania funduszy z KPO. Podkreślił, że będzie domagał się szybkich działań, w tym cofnięcia środków, jeśli kontrola wykaże, iż jakiś wydatek był nieuzasadniony merytorycznie.
W mediach społecznościowych rozpętała się burza oskarżeń dotyczących sposobu wydatkowania środków z Krajowego Planu Odbudowy. Internauci oraz politycy zwracają uwagę, że duża część dotacji przeznaczonej na sektor HoReCa została — ich zdaniem — na kuriozalne cele, takie jak jachty, sauny, ekspresy do kawy, mobilne domki czy solaria w pizzeriach.
Sektor HoReCa (hotelarstwo, gastronomia, catering) należał do najbardziej dotkniętych przez pandemię COVID-19. W odpowiedzi na kryzys, polski rząd uruchomił program wsparcia w ramach KPO, przeznaczając 1,2 miliarda złotych na dywersyfikację i modernizację działalności firm z tego sektora.
„Zrujnowali finanse państwa, nie potrafią zapewnić wpływów do budżetu, a teraz zobaczcie, co robią z pieniędzmi z KPO, które miały być przeznaczone na rozwój polskiej gospodarki. Zamiast ekonomicznego impulsu — gigantyczny skandal: jachty, solaria, imprezy plenerowe, ekspresy mobilne. Dostali wybrani, a kredyt spłacać będą wszyscy obywatele” – napisał w serwisie X prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Przedsiębiorcy składający wnioski o dofinansowanie tłumaczyli swoje decyzje dotyczące celów dotacji koniecznością „dywersyfikacji działalności”. Uważali, że dzięki takim inwestycjom, w przypadku kolejnej pandemii, będą mogli na przykład wynajmować zakupione za środki z KPO mieszkania lub łodzie.
Wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko wskazał podczas porannej konferencji, że informacje o nieprawidłowościach do kierownictwa MFiPR dotarły „kilka tygodni temu”. W związku z nieprawidłowościami z końcem lipca ze swojego stanowiska odwołana została poprzednia prezes PARP Katarzyna Duber-Stachurska – przekazał.
„Rzeczywiście jest tak, że gdy czytamy o wniosku o dofinansowanie na rozbudowę garderoby (...) to włos się jeży na głowie i rzeczywiście to wymagało reakcji” – mówił. "Naszą intencją jest to, żeby sprawdzić każdą złotówkę wydaną w ramach publicznych pieniędzy. Nie ma pozwolenian na nieprawidłowe wykorzystywanie środków publicznych i funduszowe cwaniactwo – mówił dalej.
Do sprawy pomocy z KPO odniósł się premier Donald Tusk podczas swojego wystąpienia w Łebie. Poinformował, że w drodze do Łeby rozmawiał z minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz, odpowiedzialną za realizację KPO. „Dowiedziałem się, że o nieprawidłowościach czy możliwych nieprawidłowościach, albo niechlujności czy czasami głupio rozdawanych środkach, ministerstwo pani Pełczyńskiej-Nałęcz wiedziało już od pewnego czasu” – mówił Tusk.
„Będę chciał, jak najszybciej, aby kontrola doprowadziła do rzetelnej oceny każdej wydanej złotówki z tytułu tego projektu. Tam, gdzie ten wydatek był nieuzasadniony merytorycznie, będę oczekiwał szybkich decyzji włącznie z odebraniem środków, tam, gdzie one zostały ewidentnie nadużyte” – dodał szef rządu.
„Zero tolerancji dla tego typu praktyk” – podkreślił.
Wnioski o dofinansowanie w ramach KPO składano latem 2024 roku, w ramach naborów ogłaszanych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) oraz inne instytucje realizujące komponenty KPO. Największą popularnością cieszył się program „Inwestycje w MŚP – Wzornictwo przemysłowe dla HoReCa”, który wzbudził ogromne zainteresowanie przedsiębiorców z branży gastronomicznej, hotelarskiej i turystycznej.
Niektóre przykłady sugerują, że proces składania wniosku był nadzwyczaj prosty, a w niektórych przypadkach w ogóle nie wymagano uzasadnienia.
Jak podał Jan Szyszko, PARP w otwartym konkursie wybrała pięciu operatorów regionalnych, którzy są odpowiedzialni za wybór ostatecznych beneficjentów z branży gastronomiczno-hotelarskiej. W ośrodkach prowadzone będą kontrole, tak by sprawdzić „każdą złotówkę” wydaną w ramach tej inwestycji.
Przeczytaj także:
Prezydent USA, Donald Trump, wyznaczył Rosji termin do 8 sierpnia na zgodę na zawarcie rozejmu w Ukrainie. W przeciwnym razie zapowiedział nałożenie sankcji oraz ceł wtórnych. W czwartek Trump stwierdził, że to, czy termin wciąż obowiązuje, zależy od decyzji Władimira Putina.
W lipcu, jak informuje PAP, Trump dał Rosji 50 dni na zawarcie porozumienia w sprawie wojny w Ukrainie. Ostrzegł, że jeśli do niego nie dojdzie, nałoży sankcje i wprowadzi cła na państwa kupujące od Rosji ropę. W zeszłym tygodniu amerykański prezydent skrócił termin ultimatum, które pierwotnie miało wygasnąć na początku września — do 8 sierpnia.
Wśród działań, które administracja Trumpa może podjąć wobec Rosji, znajdują się sankcje przeciwko tzw. flocie cieni, wykorzystywanej przez Rosjan do transportu ropy. Dodatkowe sankcje wobec tej floty są postrzegane jako łatwy pierwszy krok w obciążeniu Rosji kosztami za jej agresję.
Do krajów, które importują ropę z Rosji należą m.in. Indie. Prezydent USA już nałożył 25-procentowe cła na ten kraj i ostrzegł, że inne państwa, w tym Chiny, mogą zostać objęte podobnymi sankcjami.
W tym tygodniu Trump przyznał, że decyzja o nałożeniu sankcji i ceł na Rosję oraz jej partnerów handlowych zależy od wyników środowych rozmów jego wysłannika, Steve'a Witkoffa, w Moskwie. Po rozmowach prezydent ocenił, że były bardzo owocne i przyniosły znaczące postępy.
Co na to Rosja? „Nie jest jasne, czy Putin zgodzi się na ultimatum Trumpa, ani czy Kreml uzna groźbę sankcji za wystarczająco wiarygodną, by znacząco zmienić swoją kampanię wojskową. Putin może zaproponować częściowe zawieszenie broni, obejmujące wstrzymanie ataków rakietowych i dronowych, które Rosja nasiliła w ostatnich miesiącach (...)” – napisał „Time”.
Taki rozejm nie powstrzymałby jednak Rosjan przed dalszymi postępami na wschodzie Ukrainy. Według agencji Reutera, która powołała się na źródła zbliżone do Kremla, Putin nie zamierza się ugiąć. Na Kremlu — jak dodał serwis — istnieje świadomość, że sankcje będą „bolesne oraz nieprzyjemne”.
W otoczeniu Putina ma też panować sceptycyzm, czy Trump w ogóle zdecyduje się sięgnąć po sankcje, bo — jak przekazało jedno ze źródeł – „wcześniej już groził, a potem nie podejmował działania lub zmieniał zdanie”.
Trump informował również, że możliwe jest jego spotkanie z Władimirem Putinem, a następnie rozmowy trójstronne z udziałem także Zełenskiego.
Spotkanie jest zaplanowane na przyszły tydzień, o czym informował „The New York Times”. W czwartek doradca Putina, Jurij Uszakow, potwierdził, że osiągnięto porozumienie w sprawie spotkania Trumpa i Putina. Uszakow dodał, że nie jest jeszcze jasne, jak długo potrwają przygotowania.
Gdzie odbędzie się spotkanie?
Czy zaproszono Zełenskiego?
Ultimatum wygasa tydzień po tym, jak Trump nakazał rozmieszczenie dwóch okrętów podwodnych z napędem nuklearnym w „odpowiednich rejonach” w odpowiedzi na groźby byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
W czwartek, zapytany o to, czy piątkowe ultimatum dotyczące sankcji wobec Rosji wciąż obowiązuje, Trump odpowiedział, że „to będzie zależało” od Putina.
Prezydent USA w trakcie kampanii wyborczej obiecywał zakończenie wojny w Ukrainie w ciągu 24 godzin po objęciu urzędu. Po wygranej w wyborach w listopadzie 2024 r. i objęciu funkcji prezydenta, wyrażał już mniej ambitne zapowiedzi. Podczas swojej inauguracji 20 stycznia zapowiedział, że będzie dążył do jak najszybszego zakończenia wojny.
Z kolei Putin chce zyskać na czasie. Przywódca Rosji już wcześniej, w maju, odrzucił propozycję bezwarunkowego zawieszenia broni. Rosyjskie siły posuwają się naprzód na linii frontu, letnia ofensywa może zbliżyć Putina do osiągnięcia wyznaczonych celów na tyle, że negocjacje jesienią będą dotyczyć zupełnie czego innego.
Przeczytaj także:
Podczas nocnego (7/8 sierpnia) posiedzenia gabinetu Benjamina Netanjahu zapadła decyzja o wejściu wojsk izraelskich do miasta Gaza
„Izraelski gabinet bezpieczeństwa zatwierdził propozycję premiera Benjamina Netanjahu dotyczącą okupacji miasta Gaza, poinformował wysoki rangą urzędnik izraelski” – poinformował w nocy z 7 na 8 sierpnia portal Axios.
Decyzja zapadła po 10 godzinach obrad. Ma być pierwszym etapem okupacji całej Strefy Gazy. Gabinet bezpieczeństwa zatwierdził propozycję premiera dotyczącą pokonania Hamasu. IDF (Siły Obronne Izraela) przygotuje się do przejęcia kontroli nad miastem Gaza, jednocześnie udzielając pomocy humanitarnej ludności cywilnej poza strefami walk" – poinformowało biuro premiera Izraela w oświadczeniu, cytowane przez Axios. Izrael miał też wydać nakaz opuszczenia terenu Palestyńczykom ze Strefy Gazy.
Przeciwko tej decyzji miał być szef sztabu Sił Obronnych Izraela, Ejal Zamir. Taka operacja, zdaniem Zamira, zagrozi zakładnikom oraz obarczy Izrael odpowiedzialnością za Palestyńczyków w Strefie Gazy.
Dodatkowo podczas obrad przyjęto pięć warunków, których spełnienie zakończy wojnę w Gazie:
W czwartek 7 sierpnia Izraelczycy protestowali przeciwko tej decyzji.
5 sierpnia izraelskie media podały, że premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecydował o pełnej okupacji Strefy Gazy. Obecnie Izrael i tak uważa niemal 90 proc. Strefy Gazy za strefę, na której prowadzone są działania wojenne lub objętą nakazami ewakuacji.
Tymczasem sytuacja w Strefie Gazy, zamieszkanej przez ok. 2 mln ludzi, jest dramatyczna. Izrael odcina dostawy żywności i pomocy humanitarnej do dotkniętej głodem strefy. Od czerwca dystrybucją żywności do Strefy Gazy zarządza Gaza Humanitarian Foundation, prywatna amerykańska fundacja wspierana przez izraelskie wojsko. Wcześniej robiły to agendy ONZ.
23 lipca ponad sto organizacji międzynarodowych podpisało list, w którym jasno stwierdza, że w Strefie Gazy mamy do czynienia z powszechnym głodem, a winnym tego stanu jest Izrael. Pod listem podpisali się m.in. Lekarze bez Granic, Oxfam czy Amnesty International.
W liście czytamy:
„Lekarze zgłaszają rekordowe liczby przypadków ostrego niedożywienia, szczególnie wśród dzieci i osób starszych. Rozprzestrzeniają się choroby takie jak ostra biegunka wodnista, rynki są puste, śmieci się gromadzą, a dorośli padają na ulicach z głodu i odwodnienia. Dystrybucja pomocy w Gazie wynosi średnio tylko 28 ciężarówek dziennie, co jest zdecydowanie niewystarczające dla ponad dwóch milionów ludzi, z których wielu od tygodni nie otrzymało pomocy”.
Więcej o tym w OKO.press:
Przeczytaj także:
Według Gazety Wyborczej odwołanie Andrzeja Klesyka z funkcji prezesa PZU to początek porządków nowego ministra aktywów państwowych w spółkach skarbu państwa
Jak podaje Gazeta Wyborcza, decyzja o odwołaniu Andrzeja Klesyka z fotela prezesa Polskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego jest zaskoczeniem. Klesyk wrócił do tymczasowego kierowania PZU w styczniu 2025 roku. Potem rada nadzorcza powołała go na prezesa spółki (od 3 marca 2025). I dopiero 2 lipca Komisja Nadzoru Finansowego wyraziła oficjalną zgodę, by Klesyk został szefem PZU.
Miesiąc później, 7 sierpnia, Rada Nadzorcza poinformowała, że odwołała Andrzeja Klesyka z funkcji prezesa spółki. W uchwale nie ma informacji o przyczynach odwołania. Wiadomo, że tymczasowo obowiązki szefa PZU będzie pełnił dotychczasowy członek zarządu Tomasz Tarkowski.
Według Wyborczej to początek porządków, które w spółkach szykuje nowy minister aktywów państwowych Wojciech Balczun. Nieoficjalnie może chodzić o pieniądze i przywileje. Klesyk już kiedyś kierował PZU, a jego pozycja w spółce miała być wysoka. Gdy w czerwcu wynagrodzenie prezesa, które wynosi ok. 130 tys. zł miesięcznie, miało zostać obniżone o kilkanaście procent, Klesyk zaprotestował. I przekonał akcjonariuszy, żeby poparli jego interes, a nie argumenty skarbu państwa.
Wojciech Balczun sprawuje funkcję ministra aktywów państwowych od dwóch tygodni. Podczas rekonstrukcji swojego gabinetu Donald Tusk powierzył mu m.in. zadanie wdrażania rządowej polityki energetycznej w spółkach skarbu państwa. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie gospodarstwom domowym energii po przystępnych cenach, a przedsiębiorcom – energii w cenach umożliwiających produkcję na konkurencyjnych warunkach. Do tej pory Balczun pracował głównie w sektorze bankowym i kolejowym.
Jako minister aktywów państwowych Balczun nadzoruje udziały państwa w kilkuset spółkach, których część jest notowana na warszawskiej giełdzie.
Przeczytaj także:
Z ustaleń dziennikarzy RMF FM wynika, że były już prezydent Andrzej Duda stawia na sport i zostanie członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
Jak przypomina RMF FM, Polski Komitet Olimpijski przyjął uchwałę, w której rekomendował Andrzeja Dudę na członka MKOl już w grudniu 2024 roku. Za kandydaturą byłego już prezydenta zagłosowała wówczas zdecydowana większość przedstawicieli związków i organizacji sportowych. Pod uchwałą podpisał się szef tej organizacji Radosław Piesiewicz.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski ma być teraz na etapie opiniowania kandydatur. Powołania można spodziewać się najwcześniej w lutym 2026 roku. Kadencja członka MKOl trwa osiem lat i jest odnawialna.
Według dziennikarzy RMF FM Andrzej Duda nie wróci do aktywności akademickiej. Zamiast tego ma dodatkowo rozważać założenie międzynarodowego think tanku, który łączyłby środowiska polityczne i biznesowe w Europie Środkowo-Wschodniej.
„Jestem zaangażowany w kwestię olimpizmu, zarówno tego w Polsce, jak i międzynarodowego” – mówił w grudniu 2024 sam Andrzej Duda. „Czas pokaże, wszystko spokojnie, powoli. Rozstrzygnięcie nastąpi wtedy, kiedy zdecyduje MKOl. To jest decyzja MKOl i jaka będzie, taka będzie” – dodał wówczas.
Wtedy wybuchły kontrowersje jakoby Andrzej Duda miał zabrać miejsce w MKOl Mai Włoszczowskiej. Duda twierdził, że kandyduje na funkcję rzeczywistego członka MKOl, co nie kłóci się wcale z etatową funkcją przysługującą Włoszczowskiej jako reprezentantce związków sportowych. Nie wiadomo, jak w tej sytuacji zachowa się MKOl i czy funkcja Andrzeja Dudy będzie miała jedynie charakter prestiżowy.
Andrzej Duda pełnił funkcję prezydenta RP przez dwie kadencje. 6 sierpnia 2025 jego miejsce w Pałacu Prezydenckim zajął Karol Nawrocki.
Przeczytaj także: