Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Każdego dnia dziesiątki osób umierają z niedożywienia. Dziewięćdziesiąt dwa procent niemowląt w wieku od sześciu miesięcy do dwóch lat nie otrzymuje wystarczającej ilości jedzenia” – czytamy w raporcie Physicians for Human Rights – Israel.
Dwie izraelskie organizacje praw człowieka – B’Tselem i Physicians for Human Rights – Israel (PHR) – ogłosiły w opublikowanych w poniedziałek 28 lipca raportach, że Izrael dopuszcza się ludobójstwa na Palestyńczykach w Strefie Gazy – podaje Guardian.
Według organizacji, izraelska armia od prawie dwóch lat celowo atakuje cywilów jako grupę etniczną, dokonując masowych zabójstw, wysiedleń i niszcząc infrastrukturę niezbędną do przeżycia. W wyniku wojny zginęło już blisko 60 000 osób – to ponad 2,5 proc. przedwojennej populacji Gazy.
Raport PHR dokumentuje systematyczne niszczenie systemu ochrony zdrowia w Gazie.
"Każdego dnia dziesiątki osób umierają z niedożywienia. Dziewięćdziesiąt dwa procent niemowląt w wieku od sześciu miesięcy do dwóch lat nie otrzymuje wystarczającej ilości jedzenia. Co najmniej 85 dzieci zmarło już z głodu. Izrael przesiedlił 9 na 10 mieszkańców Gazy, zniszczył lub uszkodził 92 proc. domów i pozostawił ponad pół miliona dzieci bez dostępu do szkół i stabilizacji. Zniszczył podstawowe usługi medyczne – w tym dializy, opiekę okołoporodową, leczenie raka i cukrzycy.
To nie jest kryzys przejściowy. To strategia eliminacji warunków niezbędnych do życia"
-czytamy w podsumowaniu raportu.
Brak szpitali, lekarzy, urządzeń diagnostycznych i leków oznacza, że nawet po ustaniu działań wojennych, śmiertelne skutki będą się utrzymywać latami.
„Zgodnie z konwencją o ludobójstwie, wystarczy wykazać zamiar zadania grupie warunków życia prowadzących do jej zniszczenia. I to właśnie się dzieje” – powiedział dyrektor PHR, Guy Shalev, cytowany przez Guardiana.
Obie organizacje oskarżają państwa zachodnie – w szczególności USA i kraje europejskie – o współudział poprzez militarne i polityczne wsparcie dla działań Izraela. Raporty wzywają przywódców tych państw do użycia „wszystkich dostępnych środków”, by powstrzymać trwające zbrodnie.
Reuters, powołując się na ministerstwo zdrowia Strefy Gazy, podał, że w ostatniej dobie z głodu zmarło co najmniej 14 osób, w tym dzieci. Od początku wojny liczba ofiar głodu wzrosła do 147, w tym 89 dzieci, większość z nich w ostatnich tygodniach.
23 lipca ponad sto organizacji międzynarodowych podpisało list, w którym jasno stwierdza, że w Strefie Gazy mamy do czynienia z powszechnym głodem, a winnym tego stanu jest Izrael. Pod listem podpisali się m.in. Lekarze bez Granic, Oxfam czy Amnesty International.
Przeczytaj także:
Gwałtowne ulewy i lokalne nawałnice przetaczają się przez południową Polskę. Służby interweniowały już ponad tysiąc razy. W wielu miejscach przekroczone zostały stany alarmowe na rzekach.
Od niedzieli wieczorem nad południową Polską przechodzi niż genueński, który przyniósł intensywne, długotrwałe opady deszczu. Szczególnie trudna sytuacja panuje w województwach: śląskim, małopolskim, opolskim i podkarpackim. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej lokalnie spadło nawet 150 mm deszczu, co doprowadziło do licznych podtopień i zalanych ulic.
W wielu miejscach obowiązują czerwone alerty hydrologiczne 3. stopnia. IMGW ostrzega przed przekroczeniem stanów alarmowych i ostrzegawczych w dorzeczach Wisły i Odry. Krytyczna sytuacja występuje m.in. w Gorlicach (rzeka Sękówka), powiatach tatrzańskim i nowotarskim, rejonach przygranicznych Małopolski i Podkarpacia. W kilkunastu punktach pomiarowych stany alarmowe zostały już przekroczone, a rzeki gwałtownie przybierają.
Jak podaje serwis TVP Info, tylko w ciągu ostatniej doby strażacy interweniowali ponad 1 000 razy. Najwięcej zgłoszeń pochodziło z województwa śląskiego (m.in. Bielsko-Biała, Kozy, Żywiec), południowej Małopolski (Nowy Targ, Chrzanów), oraz z Podkarpacia. Doszło do licznych zalanych piwnic, dróg, podtopionych domów i zablokowanych tuneli. W jednej z akcji w Małopolsce ranna została druhna OSP.
Rano odbyło się posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w związku z aktualną i prognozowaną sytuacją meteorologiczną i hydrologiczną. Spotkaniu przewodniczył Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński.
„Jesteśmy po trudnej nocy. Wiem, że w kilku miejscach sytuacja jest naprawdę poważna – chodzi m.in. o powiat bielski oraz rzeki Wapienica, Iłownica i Biała. Na szczęście skrajne scenariusze się nie sprawdziły. Ale to nie zwalnia nas z obowiązku pełnego zaangażowania” – przekazał szef MSWiA.
Prognozy IMGW wskazują, że opady utrzymają się do końca poniedziałku, głównie na południu i południowym wschodzie kraju. Utrzymują się ostrzeżenia hydrologiczne 1. i 2. stopnia. Największe ryzyko wystąpienia nowych podtopień dotyczy rejonów górskich i podgórskich.
Posłanki Polski 2050 i Lewicy ogłosiły, że jeśli rząd nadal będzie blokował prace nad projektem ustawy o asystencji osobistej, to rozważą zgłoszenie go jako projektu poselskiego w Sejmie. I będą szukały dla niego poparcia innych posłów.
Po kilkunastu miesiącach rządowych prac nad ustawą o asystencji osobistej 26 maja w Pabianicach premier Tusk powiedział, że nie ma na nią pieniędzy. Polska musi się przede wszystkim zbroić, na armie wydaje 5 proc. PKB i dodatkowe wydatki społeczne nie zmieszczą się w budżecie.
Koszt rządowego projektu szacowany był na co najmniej 8-10 mld rocznie.
Asystencja osobista wpisana była jednak do 100 konkretów Koalicji Obywatelskich i do umowy koalicyjnej Koalicji 15 października. Wynika też z zobowiązań międzynarodowych Polski. Projekt był procedowany w rządzie zgodnie z zasadami sztuki, konsultowany, analizowany. Jego finansowe założenia były znane od dawna. W prace nad nim zaangażowało się w to środowisko osób z niepełnosprawnościami.
Projekt utknął dopiero na etapie prac w Stałym Komitecie Rady Ministrów kierowanym przez ministra Macieja Berka, czyli tuż przed przekazaniem go rządowi. Od maja resort finansów zgłasza kolejne uwagi. Transza z 18 lipca zawierała ich 43 strony, co wygląda na celowe blokowanie projektu.
Nikt – do czasu, aż premier zabrał głos – nie wyjaśniał, o co chodzi.
„Asystencja osobista nie jest luksusem ani tematem pobocznym” – przypomniała 28 lipca w Sejmie posłanka Maja Nowak z Polski 2050. „Bezpieczeństwo państwa jest ważne, ale bezpieczne i silne państwo musi też inwestować w swoich obywateli” – dodała Katarzyna Ueberhan z Lewicy.
Ueberhan jest przewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Społecznej, Nowak – jej zastępczynią. Aby usprawnić prace nad projektem rządowym, komisja już zapoznawała się z jego założeniami. A projektu w Sejmie nie ma.
Tymczasem w Sejmie leży – i będzie procedowany od września – bardzo krytykowany projekt prezydencki ustawy o asystencji. Andrzej Duda miał go przygotować w 2020 r., przesłał dopiero do tego Sejmu. Wobec tego los projektu rządowego musi się rozstrzygnąć do tego czasu. Albo rząd prześle go do Sejmu, albo zrobią to posłowie.
Jako poselski projekt będzie musiał być jeszcze raz poddany konsultacjom i to konsultacjom publicznym, bo takie prowadzi Sejm. Wprowadzony w zeszłym roku system takich konsultacji nie tylko działa, ale był okazją do zorganizowania kilku politycznych i lobbystycznych akcji. Mowa o tym była na podsumowaniu działania systemu:
Przeczytaj także:
Skierowanie projektu ścieżką poselską może więc zaostrzyć relacje w koalicji. O zgłoszeniu projektu jako poselskiego obie posłanki wypowiadały się więc na razie bardzo ostrożnie. Że to „rozważają” i „będą rozmawiać z innymi”.
Asystencja osobista to usługa społeczna, która umożliwiłaby osobom z niepełnosprawnościami niezależne życie. Dziś w codziennych czynnościach wspierają je członkowie rodziny (którzy są przez to często uwiązani w domu) albo asystenci zatrudniani z programów konkursowych. Zatem tylko na pewien czas, bez gwarancji, że usługa będzie na stałe.
Wprowadzenie finansowanej z budżetu usługi asystencji osobistej jest drugą częścią reformy, która ma umożliwić osobom z niepełnosprawnościami niezależne życie, tak jak tego wymaga Konwencja o prawach osób z niepełnosprawnościami. Polska ratyfikowała ją w 2012 roku.
Drugi element reformy – świadczenie wspierające – obecny rząd już wdraża. Świadczenie ma iść na dodatkowe koszty życia, które ponosi osoba z niepełnosprawnością. Jej wysokość ustalana jest indywidualnie, przez komisje, które sprawdzają, jak dana osoba sobie radzi, co jest jej potrzebne do niezależnego życia (nie oceniają niezdolności do pracy, tylko właśnie konieczność wyrównania wydatków na życie do poziomu porównywalnego z osobami nie zgłaszającymi problemów). Ocena wyliczana jest w punktach od 0 do 100. Świadczenie wypłacane jest od 70 punktów i rośnie w miarę przybywania tych punktów. Powyżej 90 punktów wynosi obecnie ponad 4 tys. zł. Należą się one samej osobie z niepełnosprawnościami, a nie osobom ją wspierającym.
System oceny i wypłaty świadczeń, którego wdrożenie źle zaplanował PiS, obecnie się odkorkowuje
i dzięki danym z niego widać, ile osób znajduje się w naprawdę trudnej sytuacji, w całkowitej zależności od osób trzecich.
Dane te opublikowaliśmy w OKO.press. Premier w Pabianicach ogłaszając, że Polski na reformę nie stać, zdawał się tego w ogóle nie wiedzieć. Wiedział o projekcie posłanki Hartwich, która doprowadziła do podniesienia rent socjalnych dla niektórych osób z niepełnosprawnościami. Ale nie o tym, że państwo wypaca świadczenie wspierające i to na podstawie indywidualnych ocen ich sytuacji. Oraz że bez asystencji osobistej cały ten system się wypaczy.
Na konferencji posłanek obecne były osoby z niepełnosprawnościami. Student Sebastian Chudy tłumaczył istotę asystencji: bez pomocy asystenta ubieranie zabiera mu kilka godzin, więc na zajęcia musi wstawać o 2-3 w nocy. Z pomocą asystenta ubieranie zajęłoby góra 20 minut".
Przeczytaj także:
Komisja Europejska i USA dogadały się w sprawie umowy handlowej. Umowa obejmuje wprowadzenie 15-procentowych ceł niemal na cały europejski eksport do USA, w tym na lekarstwa, samochody i półprzewodniki. Cła na stal i aluminium zostają na poziomie 50 procent.
W niedzielę 27 lipca w miejscowości Turnberry w Szkocji szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i prezydent USA Donald Trump dogadali szczegóły umowy handlowej UE-USA. Negocjacje w tej sprawie trwały od marca, kiedy amerykańska administracja ogłosiła wprowadzenie pierwszej rundy ceł na europejski import. Były to 50-procentowe cła na stal i aluminium.
Ramowa umowa handlowa obejmuje zapisy o planie zwiększenia europejskich inwestycji w USA, zastąpieniu zakupów rosyjskiego gazu gazem amerykańskim oraz wprowadzeniu 15-procentowych ceł niemal na cały europejski eksport do USA.
Co ważne, jak podkreślała szefowa KE, 15-procentowe cła mają stanowić pułap maksymalny, a nie być dodane ponad obecnie obowiązujące stawki celne, które średnio w relacjach handlowych z USA sięgają niemal 5 procent. Mają wejść w życie 1 sierpnia.
„To najlepsze co udało się nam wynegocjować” – powiedziała szefowa KE reporterom po spotkaniu, jak donosi Reuters.
W opublikowanym później komunikacie prasowym stwierdziła:
„Dzisiejsze porozumienie zapewnia pewność w niepewnych czasach. Daje stabilność i przewidywalność obywatelom i przedsiębiorstwom po obu stronach Atlantyku. To porozumienie między dwiema największymi gospodarkami świata (...) Po szczycie NATO [w czerwcu 2025 – red.] to kolejny element potwierdzający siłę partnerstwa transatlantyckiego” – napisała von der Leyen.
Jak wynika z informacji przekazanej przez Komisję Europejską umowa obejmuje:
„Dzięki tej umowie zapewniamy sobie dostęp do naszego największego rynku eksportowego, a jednocześnie zapewnimy lepszy dostęp amerykańskich produktów do naszego rynku” – podkreśliła szefowa KE. Podziękowała prezydentowi Trumpowi, którego uznała za „twardego negocjatora, który potrafi zawierać umowy”.
Trump uznał, że to „chyba największa, kiedykolwiek podpisana umowa”. Europejskie inwestycje w USA mają sięgnąć 600 mld dolarów, do tego mają dojść zakupy amerykańskich surowców energetycznych na kwotę 750 mld euro w najbliższych latach oraz „warte kilkaset miliardów euro” zakupy amerykańskiej broni. Amerykańska administracja przedstawia umowę jako wielki sukces Trumpa, który w zeszłym tygodniu podpisał analogiczną umową z Japonią gwarantującą USA japońskie inwestycje o wartości 550 mld dolarów. To kolejne, po Wielkiej Brytanii, Indonezji i Wietnamie, umowy handlowa podpisana w ostatnich tygodniach.
Handel między UE a USA to jedna trzecia światowego handlu, sięga około ok. 1,7 bln dolarów rocznie. Gospodarki europejskie i amerykańska to w sumie 44 proc. światowego PKB. Jak wynika z danych amerykańskiego urzędu statystycznego, deficyt handlowy USA w relacjach z UE wyniósł 235 mld dolarów w 2024 roku. UE uważa, że to niemiarodajne dane, bo nie uwzględniają nadwyżki, którą USA mają z UE w handlu usługami.
Cła na poziomie 15 procent. to znacznie mniej niż 30-procentowa lub 50-procentowa stawka, którą Trump groził w ostatnich tygodniach.
Unia Europejska ma przygotowane dwie tury ceł odwetowych. Pierwszy pakiet ceł na amerykańskie produkty dotyczy importu o wartości 21 mld euro. Obejmuje produkty rolne, spożywcze, jak i przemysłowe, m.in. soję, migdały, sok pomarańczowy, drób, tytoń, lody, żelazo, stal i aluminium, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty. Druga transza ceł obejmuje produkty o wartości 95 mld euro. Obejmują m.in. samoloty i części do samolotów, sprzęt elektroniczny i alkohole. Nie zamierza ich jednak nakładać.
Przeczytaj także:
Campus Polska Przyszłości w tym roku się nie odbędzie — zapowiedział Rafał Trzaskowski.
Impreza skupiała przede wszystkim młode osoby bliskie środowiskom Koalicji Obywatelskiej. Trzaskowski ogłosił tę decyzję za pośrednictwem swojego konta na platformie X. Jak stwierdził, Campus nie może się odbyć „z powodów oczywistych” – można przypuszczać, że chodzi o wybory prezydenckie i poprzedzającą je kampanię.
„Mamy świadomość, że Campus jest ważny nie tylko dla nas, ale też dla wielu młodych ludzi, którzy nie tylko w nim uczestniczą, ale również organizują. Dajemy Wam słowo — wrócimy i będziemy się rozwijać”- przekazał Trzaskowski.
Campus Polska Przyszłości organizowany jest od 2021 roku. Biorą w nim udział osobistości świata polityki, mediów, nauki czy kultury. Podczas wydarzenia odbywają się panele dyskusyjne i wykłady. Podczas kolejnych edycji pojawiają się również politycy Koalicji Obywatelskiej, między innymi premier Donald Tusk. Organizatorzy upierają się jednak, że nie jest on wydarzeniem typowo politycznym i związanym z działalnością partii.
Przeczytaj także: