Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Doszliśmy do porozumienia w sprawie uregulowania kwestii dotyczącej ochrony prawnej osób żyjących w związkach nieformalnych” – mówi Katarzyna Kotula na początku nagrania opublikowanego w mediach społecznościowych.
Czterech polityków i jedno wspólne wideo, w którym dowiadujemy się, że politycy różnych opcji koalicji dogadali się w kwestii związków partnerskich. „Usiedliśmy do stołu, każdy ze swoją propozycją i osiągnęliśmy dobre porozumienie” — mówi w nagraniu szef MON i lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz.
Obok niego znajduje się Katarzyna Kotula dziś sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To ona w grudniu 2023 roku została powołana na pierwszy w Polsce urząd ministry do spraw równości. I to ona uznała przygotowanie projektu ustawy o związkach partnerskich za jeden ze swoich priorytetów. Po kilku miesiącach prac, jesienią 2024 roku, projekt został opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji i skierowany do konsultacji publicznych.
Oprócz Lewicy projekt popierali politycy Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050. Sprzeciw wobec jego zapisów zgłaszali politycy PSL, którzy proponowali alternatywny projekt ustawy o statusie osoby najbliższej. To właśnie rozbieżności w tej kwestii były głównym powodem, dla którego projekty przygotowane przez minister Kotulę nie trafiały pod obrady Rady Ministrów.
Ale też – jak niejednokrotnie pisał w OKO.press Anton Ambroziak – koalicjanci nie mogli pogodzić się co do nazwy ustawy, kwestii dotyczących dzieci – pieczy zastępczej, a także miejsca zawarcia związku – w urzędzie stanu cywilnego czy u notariusza.
Choć projekty Lewicy trafiły do Sejmu i miały być omawiane 15 października, koalicja rządowa postanowiła zmienić strategię. Wiceprezes PSL Urszula Pasławska poinformowała, że takich ustaw nie będzie, a zamiast ustawy o związkach partnerskich powstanie nowy akt prawny – regulujący i chroniący osoby żyjące w związkach nieformalnych.
Koalicjanci zapowiadają, że „będzie to projekt godnościowy”, a także projekt, który gwarantuje „bezpieczeństwo i prawną ochronę osób będących w związkach nieformalnych”, by miały pewność, że państwo ich widzi i wspiera.
W Sejmie pojawiają się różne komentarze polityków – od takich, że to dobry krok, po takie, że związki były jedną z obietnic koalicji i to, że do dzisiaj nie zostały one uregulowane jest klęską obecnego rządu.
Proponowany projekt ma mocno uwzględnić postulaty ludowców. Dla osób ze społeczności LGBT+ taki układ jest klęską koalicji i Lewicy oraz sukcesem PSL-u.
„Lewica zgodziła się na ustępstwa, których od samego początku żądało PSL: nie będzie ceremonii w urzędzie stanu cywilnego, tylko podpisanie umowy u notariusza, a tęczowe rodziny z dziećmi pozostaną bez jakiejkolwiek ochrony prawnej” – piszą w mediach społecznościowych przedstawiciele Stowarzyszenia „Miłość Nie Wyklucza”.
„Nie tak się umawialiśmy z tym rządem. Ludzie konsultowali ustawę, która miała być kompromisem. Zgodziliśmy się na związki partnerskie jako minimum, bo politycy powiedzieli, że w tych realiach nie wprowadzą w Polsce małżeństw jednopłciowych. W tym momencie zjechaliśmy poniżej ogryzka” – mówi Hubert Sobecki ze Stowarzyszenia „Miłość Nie Wyklucza” w rozmowie z Antonem Ambroziakiem dla OKO.press.
Jak wyliczają przedstawiciele stowarzyszenia: nie wiemy, jakie prawa uchroniły się przed tzw. kompromisem, a co poświęcono. Nie wiemy też, czy porozumienie oznacza, że PSL zgadza się jedynie na nazywanie ustawy rządową, czy może zobowiązuje jednak ludowców do głosowania za jego przyjęciem.
Czy nazwa „umowa partnerska” zostaje, czy może jednak okaże się, że PSL wygrał i zmienił nazwę, by umowa w żaden sposób nie kojarzyła się ze związkiem i miłością. Ale, z tego co mówiła w radiu Pasławska, "ustawa na pewno nie będzie ustawą małżeńskopodobną i na pewno nie będzie w żadnej kwestii dotyczyła dzieci”.
Ludowcy w nieoficjalnych rozmowach mówią, że ważne jest zaprezentowanie takich rozwiązań, które spotkają się z podpisem prezydenta. W kampanii wyborczej Karol Nawrocki zadeklarował, że jest gotowy do dyskusji wokół statusu osoby najbliższej.
Przeczytaj także:
Thomas Rose, prawicowy publicysta, został zaprzysiężony w Departamencie Stanu na ambasadora USA w Polsce.
„Składamy gratulacje Ambasadorowi desygnowanemu Rose’owi, który obecnie przygotowuje się do reprezentowania prezydenta USA we wzmacnianiu amerykańsko-polskiego sojuszu z jednym z naszych najbliższych i najbardziej zaufanych partnerów” – napisała ambasada USA w Warszawie w serwisie X.
Prezydent USA Donald Trump mianował Rose'a nowym ambasadorem USA w Polsce w lutym. We wrześniu tę decyzję poparła senacka komisja spraw zagranicznych, mimo tego że za jego kandydaturą nie zagłosował żaden polityk Demokratów.
Tom Rose jest prawicowym publicystą i komentatorem radiowym. Prowadził program radiowy Bauer & Rose Show. Wcześniej był wydawcą i szefem dziennika „Jerusalem Post”. W latach 80. był też dziennikarzem japońskiej stacji telewizyjnej. Jest autorem książki „Wielki cud” o operacji uwolnienia wielorybów spod arktycznego lodu, która doczekała się w 2012 r. hollywoodzkiej ekranizacji. Był również doradcą wiceprezydenta Mike’a Pence’a.
Tom Rose jest znany z proizraelskich poglądów. Kiedy senacka komisja po raz pierwszy głosowała w sprawie powołania Rose'a (w lipcu 2025, głosowanie było nieważne z przyczyn formalnych), nowy ambasador chwalił Polskę jako wzorowego sojusznika i zapowiadał, że będzie się starał o poprawę relacji między Polską a Izraelem.
W przeszłości wielokrotnie komentował sytuację polityczną w Polsce – m.in. krytykował rząd Donalda Tuska za rzekome grożenie aresztowaniem premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Wypowiadał się również pozytywnie – Radosława Sikorskiego opisał jako „wielkiego polskiego patriotę” i „jednego z najbardziej doświadczonych i myślących mężów stanu na scenie europejskiej”.
Przeczytaj także:
„Tej jesieni Rosjanie wykorzystują każdy dzień, aby atakować naszą infrastrukturę energetyczną” – napisał Wołodymyr Zełenski na portalu X po serii nocnych ataków.
„Rosja rozpoczęła 16 października rano zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, atakując miasta w kilku regionach, a także ukraińską infrastrukturę energetyczną” – podaje portal Kyiv Independent. Ataki odnotowano w okolicach Charkowa, Sum, Winnicy, Czernichowa i Połtawy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podał na X: „Rosja wystrzeliła przeciwko Ukrainie ponad 300 dronów szturmowych i 37 pocisków, z czego znaczną część stanowiły pociski balistyczne” – napisał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na portalu X. ”W obwodzie czernihowskim zaatakowano miasto Nieżyn – uszkodzono pocztę, a jedna osoba została ranna. W obwodzie charkowskim wróg zaatakował infrastrukturę krytyczną i oddział Państwowej Służby Ratowniczej. Są ranni. Wszędzie trwają prace naprawcze. Służby ratunkowe działają" – dodał.
Ataki rozpoczęły się od startu bombowców MiG-31 z kilku rosyjskich lotnisk około godziny 5:20 rano. Pierwsze eksplozje odnotowano w Charkowie i Izium (obwód charkowski), Kropywnyckim (obwód kirowohradzki) oraz Połtawie. Później serie eksplozji było słychać w Czernihowie i Charkowie. Rosjanie przeprowadzili atak na infrastrukturę energetyczną w obwodzie charkowskim, w wyniku czego ucierpiały cztery osoby.
Na zdjęciu: akcja służb po ataku w obwodzie charkowskim, 13.10.2025
W obwodzie dniepropietrowskim występują przerwy w dostawie prądu.
Cały czas napływają informacje o kolejnych zniszczeniach i ofiarach.
Zełenski napisał na X: „Tej jesieni Rosjanie wykorzystują każdy dzień, aby uderzyć w naszą infrastrukturę energetyczną. Putin jest głuchy na wszystko, co mówi świat, więc jedynym językiem, który wciąż może do niego dotrzeć, jest język presji – presji poprzez sankcje i presji poprzez dalekosiężne środki. Możliwe są zdecydowane decyzje, decyzje, które mogą pomóc. A to zależy od Stanów Zjednoczonych, od Europy, od wszystkich partnerów, których siła bezpośrednio decyduje o tym, czy wojna się zakończy. Teraz istnieje ważny impuls w kierunku pokoju na Bliskim Wschodzie. W Europie również jest to możliwe. Właśnie o tym będę dziś i jutro rozmawiał w Waszyngtonie”.
Kyiv Independent zauważa, że do zmasowanych ataków doszło po tym jak prezydent USA Donald Trump podczas konferencji prasowej w Gabinecie Owalnym wezwał Władimira Putina do zatrzymania wojny w Ukrainie. Jutro – 17.10 – Trump spotka się z Zełenskim w Białym Domu. Jednym z najważniejszych tematów rozmów będzie przekazanie Ukrainie rakiet Tomahawk .
Moskwa ostrzega, że użycie przekazanych przez USA rakiet doprowadzi do eskalacji konfliktu.
Przeczytaj także:
Donald Tusk przyznaje przed wyborcami, że jego rządowi wiele nie wyszło – zarówno przez tarcia w koalicji, jak i opór Pałacu Prezydenckiego
W środę 15 października mijają dwa lata od wyborów parlamentarnych w 2023 roku, w wyniku których do władzy doszła koalicja Koalicji Obywatelskiej, Nowej Lewicy, Polski 2050 oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Z tej okazji premier Donald Tusk pojawił się na spotkaniu z mieszkańcami w Piotrkowie Trybunalskim, by „porozmawiać o Polsce”.
Spotkanie zaczęło się od wystąpienia, w którym Tusk zadeklarował, że „nie lubi się chwalić”, a jego rządowi „nie wszystko się udało”, ale mimo wszystko podczas ok. 40 minutowego przemówienia wymienił kilka spraw, które uważa za sukces swojego rządu:
Tusk pochwalił się też, że „wydatki na ochronę zdrowia w przyszłorocznym budżecie są znacznie większe niż w ostatnim roku rządów PiS” – w nowym budżecie na przyszły rok na ten cel zapisanych ma być 84 mld złotych więcej niż w ostatnim budżecie przygotowanym przez Prawo i Sprawiedliwość.
Podobna sytuacja ma dotyczyć wydatków zbrojeniowych. W przyszłorocznym budżecie na ten cel przeznaczonych jest 200 mld złotych, a w ostatnim roku rządów PiS na bezpieczeństwo militarne wydano 114 mld złotych.
Ale nie obyło się też bez tłumaczenia się przed publicznością.
Na samym początku spotkania Tusk został zaatakowany przez młodą kobietę z publiczności, która wytknęła mu m.in. brak realizacji obietnicy dotyczącej wprowadzenia ustawy o asystencji osobistej i liberalizacji aborcji.
W sprawie ustawy o asystencji osobistej premier bronił się twierdząc, że „żaden dotychczasowy polski rząd nie zrobił dla osób niepełnosprawnych więcej” niż jego rząd, a ustawa o asystencji osobistej jest „praktycznie gotowa”, musi ją zatwierdzić rząd i trafi do Sejmu.
W sprawie aborcji Tusk usprawiedliwił się tym, że partnerzy koalicyjni mają inne podejście do tej sprawy i wezwał publiczność do „sprawdzania jak kto głosował”. „Ja nie zmieniłem zdania w tej sprawie, ale nie jestem w stanie przekonać niektórych członków tej koalicji, żeby poszli naszą drogą” – powiedział.
Zapewnił też, że jego rząd zrobił co mógł, by znieść kryminalizację aborcji oraz zagwarantować kobietom dostęp do tego zabiegu także w sytuacji, gdy ciąża może spowodować uszczerbek na zdrowiu psychicznym kobiety.
Tusk podkreślał też, że to Koalicja Obywatelska jest tą partią koalicji rządzącej, która najlepiej trzyma się w sondażach, co jego zdaniem oznacza, że pomimo trudności w rządzeniu, utrzymała poparcie przez ostatnie dwa lata.
Zapewnił też, że „walka o lepszą Polskę trwa”.
„Polska jest stworzona do rzeczy wielkich” – mówił, imitując nieco styl Donalda Trumpa. „My nie skapitulujemy. Ta walka o lepszą Polskę trwa i będzie trwała” – zapewnił premier.
Podkreślił też, że zależy mu na wyciszeniu polaryzacji społecznej i łagodzeniu społecznego konfliktu.
„Ciągle zastanawiam się, co musimy wspólnie zrobić, żeby ludzie ze sobą rozmawiali, a nie na siebie krzyczeli. Żeby ze sobą konkurowali, a nie starali się siebie zwalczyć za wszelką cenę, wdeptać w ziemię. Przywrócenie elementarnego szacunku do siebie samych jest absolutnie kluczowe. I to zadanie wciąż pozostaje aktualne” – powiedział premier.
Jak wynika z sondaży w ciągu niemal dwóch lat rządów partie koalicji 15 października „zgubiły” około 2,5 mln wyborców.
Badanie Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu” pokazuje, że tylko 65 proc. tych osób, które w 2023 roku zagłosowały na którąś z partii rządzącej koalicji, dziś zrobiłoby to ponownie. Inaczej zagłosowałoby 22 proc. tych wyborców, a 13 proc. z nich nie wie, co by zrobiło – opisuje Rzeczpospolita.
Rzeczpospolita zwraca także uwagę na to, że w 2023 roku partie rządzącej koalicji wygrały wybory w sumie niemal 53 proc. głosów. Dziś łączne poparcie partii koalicji to niecałe 42 procent.
Przeczytaj także:
Amerykanie naciskają, by więcej państw NATO zaangażowało się w kupowanie amerykańskiej broni dla Ukrainy. Chodzi o nową inicjatywę administracji Trumpa: PURL, czyli priorytetowe zakupy uzbrojenia dla ukraińskiej armii.
Szef NATO Mark Rutte poinformował w środę 15 października po spotkaniu ministrów obrony państw Sojuszu w Brukseli, że już ponad połowa europejskich członków NATO zgłosiła udział w amerykańskiej inicjatywie PURL (z ang. Priority Urgent Request List), czyli priorytetowych zakupów uzbrojenia dla ukraińskiej armii.
„Kraj za krajem deklaruje swój udział (...). Dlatego jestem pewien, że ten strumień pomocy z USA zostanie utrzymany. Sojusznicy zapłacą za to rachunki” – powiedział Mark Rutte podczas konferencji prasowej po spotkaniu.
PURL to amerykańska inicjatywa na rzecz dozbrajania Ukrainy, która polega na tym, że USA priorytetowo traktują zamówienia zbrojeniowe na rzecz armii Ukrainy, ale nie finansują ich. To państwa członkowskie NATO deklarują wkład finansowy, Ukraina przygotowuje pakiety zamówień o wartości co najmniej 500 mln dolarów, a amerykański przemysł zbrojeniowy je realizuje. Dostawy broni realizowane są przy pomocy infrastruktury NATO.
Inicjatywa PURL w pełni zastąpiła amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy. Teraz pomoc ta jest opłacana przez europejskich członków NATO.
Do tej pory już osiem państw członkowskich złożyło zamówienia w sumie na 2 miliardy dolarów. Są to Belgia, Niemcy, Kanada, Szwecja, Dania, Łotwa, Holandia i Norwegia. Sfinansowano cztery pakiety uzbrojenia.
Ale Pete Hegseth, amerykański sekretarz wojny (jeszcze do niedawna obrony) apelował dziś podczas spotkaniu w Brukseli, by państwa europejskie bardziej zaangażowały się w realizowanie zakupów na rzecz Ukrainy. Amerykanom zależy bowiem na jak największych inwestycjach w swój przemysł.
„Pokój osiąga się wtedy, gdy jest się silnym. Nie przez mocne słowa czy grożenie palcem, ale przez realne zdolności, które budzą respekt u przeciwników” – podkreślił Pete Hegseth cytowany przez agencję Reutera.
We wtorek 14 października niemiecki Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii opublikował raport, z którego wynika, że wielkość pomocy wojskowej dla Ukrainy w lipcu i sierpniu 2025 spadła o 43 proc. w porównaniu z pierwszą połową roku. W dużym stopniu jest to związane ze wstrzymaniem pomocy amerykańskiej.
Jak wskazuje Instytut, w pierwszych miesiącach roku państwa europejskie bardzo zintensyfikowały pomoc, co sprawiło, że średnia miesięczna pomoc wojskowa w pierwszej połowie 2025 r. przekroczyła poziom z lat 2022–2024, pomimo braku wkładu ze strony Stanów Zjednoczonych. Jednak latem dynamika ta uległa załamaniu.
W tej chwili większość pomocy wojskowej finansowana jest właśnie za pośrednictwem programu PURL, który został uruchomiony w lipcu 2025. Prezydent Wołodymyr Zełenski liczył na to, że do października sojusznicy sfinansują w ten sposób co najmniej siedem pakietów uzbrojenia o wartości 3,5 mld dolarów. Ale jak dotąd tak się nie stało. Możliwe, że w najbliższym czasie pomoc znowu przyspieszy.
Przeczytaj także: