Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Donald Trump Jr. ma we wtorek odwiedzić Grenlandię. Kilka tygodni temu jego ojciec, prezydent-elekt USA Donald Trump, wyraził zainteresowanie przejęciem kontroli nad tym terytorium.
Donald Trump, który obejmie urząd prezydenta 20 stycznia, potwierdził w mediach społecznościowych, że jego najstarszy syn odwiedzi Grenlandię z „różnymi przedstawicielami”. Celem tej wizyty ma być „odkrywanie najwspanialszych obszarów i zabytków”.
„Grenlandia to niesamowite miejsce, a jej mieszkańcy odniosą ogromne korzyści, jeśli stanie się częścią naszego narodu. Będziemy ją chronić i pielęgnować przed złośliwym światem zewnętrznym. MAKE GREENLAND GREAT AGAIN!” – napisał w mediach społecznościowych Trump.
Jak podaje AFP, ministerstwo spraw zagranicznych Grenlandii przekazało w odpowiedzi, że „odnotowało” planowaną wizytę Donalda Trumpa Jr., lecz nie zamierza jej komentować, ponieważ nie jest to oficjalna podróż przedstawiciela władz USA.
BBC informuje, że syn Trumpa planuje na miejscu nagrać materiał wideo do swojego podcastu.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Donald Trump stwierdził, że „dla celów bezpieczeństwa narodowego i wolności na całym świecie, własność i kontrola nad Grenlandią to absolutna konieczność Stanów Zjednoczonych”.
Władze wyspy odpowiedziały, że Grenlandia nie jest na sprzedaż. Premier Grenlandii, Mute Egede, powtórzył w grudniu, że wyspa „nie jest na sprzedaż i nigdy nie będzie”. W swoim noworocznym przemówieniu podkreślił konieczność przyspieszenia działań na rzecz pełnej niezależności Grenlandii od Danii. Egede określił zależność Grenlandii jako „kajdany kolonializmu”, od których wyspa powinna się uwolnić.
Także duńska premier, Mette Frederiksen powiedziała, że propozycje Trumpa są „absurdalne”.
Trump nie pierwszy raz wyraża zainteresowanie wyspą – podczas swojej pierwszej kadencji sugerował możliwość jej zakupu, co zostało stanowczo odrzucone przez władze Grenlandii. Pomysł zakupu Grenlandii sugerował też 17. prezydent USA, Andrew Johnson, w latach sześćdziesiątych XIX wieku.
Grenlandię, terytorium autonomiczne Danii zamieszkuje 57 tysięcy osób. Teren posiada bogactwa mineralne, zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego. Rozwój tych zasobów przebiega jednak powoli, co sprawia, że gospodarka wyspy opiera się głównie na rybołówstwie oraz corocznych dotacjach z Danii. Na Grenlandii znajduje się także duży amerykański ośrodek kosmiczny.
Wyspa była duńską kolonią do 1979 roku, kiedy uzyskała status autonomicznego terytorium. Od 2009 roku Grenlandia ma prawo ogłosić niepodległość w drodze referendum.
Stolica Grenlandii, Nuuk, leży bliżej Nowego Jorku niż duńskiej stolicy, Kopenhagi.
„Jutro ogłoszę decyzję w sprawie daty wyborów prezydenckich” — powiedział w RMF FM Szymon Hołownia, lider Polski 2050 i kandydat na prezydenta.
Co się wydarzyło?
Hołownia zdradził, że w środę, czyli 8 grudnia ogłosi datę wyborów prezydenckich. Marszałek Sejmu formalnie dopiero w przyszłym tygodniu może zarządzić datę wyborów i ogłosić kalendarz wyborczy. Wraz z opublikowaniem postanowienia o wyborach przez marszałka Sejmu ruszy kampania wyborcza.
Jaki jest kontekst?
Marszałek Sejmu formalnie może zarządzić wybory prezydenckie najwcześniej 15 stycznia. Z przepisów wynika, że głosowanie może odbyć się w jedną z czterech niedziel maja (4, 11, 18, 25 maja).
Ale Hołownia już zaznaczył w radiu, że w majówkę wybory się nie odbędą. „Oczywiste jest, że nikt nie będzie robił wyborów w majówkę (4 maja – przyp. red.), to by było absurdalne i w poprzek demokracji” – stwierdził.
Według przepisów zawartych w Konstytucji — wybory nie mogą być przeprowadzone w ciągu 90 dni po zakończeniu stanu nadzwyczajnego. Wprowadzony przez rząd w związku z wrześniową powodzią stan klęski żywiołowej został zniesiony 16 października 2024 r., okres 90 dni mija więc 14 stycznia 2025 r., pojawiły się pytania, czy możliwe jest podanie 8 stycznia daty wyborów.
Hołownia zaznaczył, że chce o tej dacie porozmawiać z przewodniczącym PKW Sylwestrem Marciniakiem. Ostatecznie wybory rozpisze w kolejną środę i wtedy będzie oficjalnie mogła zacząć się kampania wyborcza.
Skrajna prawica otrzymała mandat do stworzenia nowego gabinetu, ale nie jest przesądzone, że ostatecznie będzie rządzić.
Skrajna prawica z Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) dostanie szansę stworzenia rządu w Austrii. Prezydent Alexander van der Bellen (Zieloni) powierzył to zadanie jej liderowi Herbertowi Kicklowi, pomimo ostrej krytyki poglądów jego formacji. Głowa państwa pozostała bez alternatyw po upadku rozmów koalicyjnych partii bliższych centrum.
Negocjacje prowadziły rządząca do tej pory, prawicowa ÖVP, socjaldemokracja z SPÖ i liberałowie z NEOS. Rozmowy zerwało ostatnie z ugrupowań przez niezgodę na kształt proponowanego budżetu. Szefowa najmniejszego z potencjalnych koalicjantów podkreślała potrzebę „zrównoważenia budżetu”, a także rozmowy o reformie systemu emerytalnego i wsparciu dla przedsiębiorców. W ten sposób Austria straciła szansę na pierwszy trójstronny rząd od 1945 roku.
„Nie była to dla mnie łatwa decyzja” – przyznał prezydent Austrii, potwierdzając przekazanie uprawnień do stworzenia nowego gabinetu skrajnej prawicy. FPÖ została założona w 1950 roku przez byłego oficera SS. Dotychczas tylko raz weszła do rządu, ale jedynie w roli mniejszościowego koalicjanta prawicowej ÖVP. Teraz to FPÖ będzie potrzebowała partnera do współrządzenia, mimo zwycięstwa w wyborach z wynikiem 29 proc. Partia w nowym parlamencie będzie miała 57 posłów. Do samodzielnego rządzenia potrzeba 92 głosów.
Jedynie ÖVP nie wykluczyła do tej pory rozmów z ugrupowaniem Kickla.
„To sam początek tego procesu, ale jeśli zostaniemy zaproszeni do rozmów, ich rezultat jest kwestią otwartą” – stwierdził członek ÖVP i gubernator federalnego stanu Salzburga, Wilfried Haslauer. Inne partie stanowczo odmówiły negocjacji z ekstremistami. Tradycyjna prawica może zgodzić się w wielu przypadkach z programem FPÖ, szczególnie w przypadku postulatów ograniczenia migracji.
Wrześniowe wybory w Austrii skończyły się rekordową zdobyczą mandatów FPÖ i stratami wśród bardziej umiarkowanych ugrupowań. ÖVP i SPÖ zaliczyły z kolei najniższe wyniki w historii. Objęcie teki kanclerza przez Kickla może oznaczać trzęsienie ziemi w austriackiej polityce, co zauważył w swoim tekście dla OKO.press Witold Głowacki:
"Partia w swoim przekazie stosuje określenie »Volkskanzler« (»kanclerz ludowy«), którym w latach 30. i 40. XX wieku określano w oficjalnej propagandzie III Rzeszy Adolfa Hitlera. Od 1938 roku i Anschlussu Austria była jej częścią. »Twierdza Austria« to z kolei hasło z końcowego okresu II wojny światowej, gdy alpejskie masywy miały być ostatnim bastionem SS i Wehrmachtu. Obecnie FPÖ używa tego sloganu w kontekście imigracji, od której Austria pod rządami skrajnej prawicy ma być oczywiście »wolna«.
FPÖ utrzymuje prorosyjski kurs w kwestii wojny w Ukrainie. Lider Wolnościowej Partii Austrii Herbert Kickl nazwał szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen »podżegaczką wojenną« Wielokrotnie sprzeciwiał się też nakładaniu sankcji na Rosję. Chętnie spotyka się z Viktorem Orbánem."
Obywatele Ukrainy mogą nadal realizować się zagranicą, a państwo nie zamierza siłą skłaniać ich do powrotu – stwierdził członek ukraińskiego rządu.
Nie ma i nie będzie planów zmuszania obywateli Ukrainy do powrotu do kraju – zapewnił wicepremier i minister jedności narodowej Ukrainy Ołeksij Czernyszow. Odpowiedział w ten sposób na wątpliwości swoich rodaków przebywających w Polsce, którzy w ostatnich tygodniach otrzymywali fałszywe, listowne wezwania do wojska. Zachęcamy do powrotu, ale cieszymy się, że Ukraińcy zagranicą odnoszą sukcesy – zapewnił członek rządu w Kijowie.
„Nasze szacunki wskazują na to, że za granicą przebywa 20-25 mln Ukraińców, a w Ukrainie – około 32 mln. To duży, potężny naród, który dziś jest częściowo zmuszony do wyjazdu za granicę, a my rozpoczynamy proces powrotu Ukraińców do domu. Chciałbym podkreślić, że ten powrót jest całkowicie dobrowolny. Nie będą stosowane jakiekolwiek metody przymusowe” – stwierdził Czernyszow.
Czernyszow w środę 8 stycznia ma odwiedzić Polskę i spotkać się z członkami ukraińskiej społeczności. Jego głównym zadaniem w rządzie jest wzmacnianie obecności ukraińskich instytucji w krajach partnerskich, a także powstrzymanie działania rosyjskiej propagandy na Ukraińców zagranicą. Wysyłka fałszywych listów mogła być przykładem takiego działania.
Pisma, które otrzymali obywatele Ukrainy, mogły do złudzenia przypominać oficjalne urzędowe powiadomienia.
„Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa Ukrainy, w szczególności ustawą o służbie wojskowej oraz w związku z trwającą mobilizacją, mając na uwadze, że jest Pan obywatelem Ukrainy, zwracamy się z uprzedzeniem, że w dniach 17-31 grudnia 2024 roku planujemy przeprowadzić wizytę w Państwa miejscu zamieszkania” – czytamy w wezwaniu z 12 grudnia 2024 roku, załączonym do komunikatu. Dane osobowe są zamazane.
I dalej:
„Celem tej wizyty jest doprowadzenie Pana do punktu mobilizacyjnego, w związku z obowiązkiem służby wojskowej w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Zgodnie z ukraińskimi przepisami, osoby powołane do służby wojskowej są zobowiązane do natychmiastowego stawienia się na wezwanie.
Aż 25 lat więzienia mają grozić nietrzeźwemu kierowcy busa, sprawcy śmiertelnego wypadku na warszawskiej Woli.
Prokuratura przesłuchuje świadków w sprawie potrącenia 14-latka w Warszawie. Przypomnijmy: w poprzedni piątek popołudniu nietrzeźwy kierowca busa spowodował śmiertelny wypadek, uciekł z miejsca zdarzenia i nie udzielił pomocy poszkodowanemu. 43-latek był nietrzeźwy, w organizmie miał blisko dwa promile alkoholu, a także miał zatrzymane uprawnienia do prowadzenia pojazdów.
Jak poinformowali śledczy, mężczyzna usłyszał dwa zarzuty – spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, za co grozi kara od 5 do 20 lat pozbawienia wolności oraz naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Prokuratura zaznacza, że kara może skumulować się do 25 lat więzienia. Jeszcze dziś może zapaść decyzja o wniosku o areszt dla mężczyzny. „Jest duże prawdopodobieństwo skierowania wniosku o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania” – potwierdził Polskiej Agencji Prasowej rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba. – „W kilkanaście godzin po zatrzymaniu podejrzany został przewieziony do prokuratury na czynności ogłoszenia zarzutów (...). Działaliśmy bardzo szybko, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po jego postawie” – stwierdził śledczy.
Resorty sprawiedliwości, infrastruktury i spraw wewnętrznych w listopadzie 2024 przedstawiły plan zmian w prawie, które mają opanować sytuację na drogach. W propozycji nie znalazło się jednak pojęcie „zabójstwa drogowego”, co rozważano po serii śmiertelnych wypadków w całej Polsce, spowodowanych przez pijanych kierowców, a także tych jadących zbyt szybko czy prowadzących pojazdy mimo sądowego zakazu.
„Czeka nas poważna rozmowa z ministrem sprawiedliwości [...] Ostatnie przypadki zmuszają nas do podjęcia radykalnych kroków w tym kierunku” – mówił po jednym z wypadków w TVP Info minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
W propozycji resortów znalazło się m.in.:
Projekt zmian w przepisach ma zostać przyjęty przez rząd w pierwszym kwartale 2025 roku. Później trafi do Sejmu.