W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu
Jak wynika z najnowszych danych ukraińskiego ministerstwa obrony Ukrainy, od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w niewoli rosyjskiej zmarło co najmniej 177 ukraińskich jeńców.
„Im dłużej przebywają w rosyjskich więzieniach, tym bliżej są śmierci” – powiedziała portalowi Politico Wiktoria Cymbaliuk przedstawicielka sztabu zajmującego się koordynacją rozpatrywania warunków jeńców wojennych w ukraińskim ministerstwie obrony.
„Im dłużej przebywają w rosyjskich więzieniach, tym większe jest ryzyko ich śmierci” – dodała.
Wskazała, że z powodu braku nadzoru międzynarodowego liczba zgonów w rosyjskiej niewoli może być znacznie wyższa. „Nie wszystkie ciała są sprowadzane z powrotem do kraju. Strona rosyjska nie potwierdza liczby wielu innych osób, które są obecnie w niewoli” – mówi.
Jak informuje Politico, regularne wymiany więźniów między Moskwą a Kijowem doprowadziły do powrotu około 3,6 tys. ukraińskich jeńców wojennych i deportowanych obywateli. Uważa się, że tysiące wciąż są w rękach Rosji.
Złe traktowanie więźniów przez Rosję od lat było szeroko opisywane w mediach. Represje wobec społeczeństwa obywatelskiego oraz niezależnych obserwatorów znormalizowały przemoc i spowodowały u pracowników więziennictwa poczucie bezkarności.
Jak wynika z raportu opublikowanego przez Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka 3 października, torturowanie pojmanych ukraińskich żołnierzy jest „powszechne i systematyczne” i odbywało się za aprobatą rosyjskiego kierownictwa.
W raporcie można przeczytać, że „niektóre osoby publiczne z Federacji Rosyjskiej otwarcie zachęcały do nieludzkiego traktowania, a nawet zabijania ukraińskich jeńców wojennych”. Dodano w nim, że od marca 2023 roku odnotowano bliżej nieokreśloną liczbę prób samobójczych i „jeden udokumentowany przypadek samobójstwa, prawdopodobnie z powodu powtarzających się aktów tortur".
Danyło Krawiec, 23-letni student stosunków międzynarodowych ze Lwowa, był więziony przez 175 dni w czterech różnych ośrodkach dla więźniów. Został uwolniony w ramach wymiany więźniów w kwietniu 2023 roku. Schudł 16 kilogramów. „Tortury i bicie były codziennością” – powiedział dziennikarzom Politico.
W raporcie wspomniano, że jeńcy wojenni z powodu chronicznego głodu musieli uciekać się m.in. do „jedzenia robaków, mydła lub papieru”. Inne zgłoszone praktyki nadużyć obejmują wkładanie igieł pod paznokcie więźniów, duszenie, zmuszanie do śpiewania rosyjskich pieśni patriotycznych, a także przyglądanie się torturom innych osób.
Konwencje genewskie, zasady regulujące traktowanie jeńców wojennych, stwierdzają, że kraje w stanie wojny powinny umożliwić niezależnym obserwatorom nieograniczony dostęp do więźniów oraz pozwolić im na wysyłanie i odbieranie listów. Jak wskazuje ONZ, Rosja w tych kwestiach ma bardzo słabe wyniki.
ONZ wymienił również przypadki tortur rosyjskich jeńców wojennych schwytanych przez Ukraińców. Z rozmów z 205 rosyjskimi jeńcami wojennymi wynika, że główne metody tortur i złego traktowania obejmowały ciężkie pobicia, w tym celowanie w kolana i stawy, groźby śmierci lub przemocy fizycznej, a w mniejszym stopniu wstrząsy elektryczne. Dodatkowo dziesięciu przesłuchiwanych wskazało, że byli poddawani przemocy seksualnej.
„Sześciu do ośmiu mężczyzn na zmianę kopało mnie i biło, używając młotków, pałek i metalowych rur. Trwało to 3-4 godziny. Jeden z mężczyzn powiedział, że zrobili to, aby zmusić nas [jeńców wojennych] do mówienia podczas nadchodzących przesłuchań” – mówi jeden z rosyjskich jeńców w raporcie ONZ.
Autorzy raportu wskazują, że niezależni obserwatorzy mają nieograniczony dostęp do rosyjskich jeńców wojennych w ukraińskich ośrodkach więzienia.
Robert Fico pozywa słowackiego dziennikarza i autora biografii słowackiego premiera, żądając 100 tys. euro za wykorzystanie jego wizerunku na okładce książki.
Petra Bárdy to redaktor naczelny portalu Aktuality.sk oraz autor książki „Fico – Opętany władzą” Premier Słowacji żąda od niego przeprosin i 100 tys. euro. Pozywa również wydawcę książki, firmę Ringier Slovakia Media, od której również żąda tę samą kwotę — podaje słowacki portal Dennik N.
Fico sprzeciwia się użyciu swojego zdjęcia na okładce książki. „Twierdzi, że ma wyłączne prawo decydować o tym, jak jego zdjęcie będzie wykorzystywane. Ponad 300 stron tekstu, dziesiątki zdjęć, a Robert Fico ma problem z okładką książki” – napisał Bárdy na portalu Aktuality.sk. "Sprzeciwia się temu, że użyłem jego wizerunku na okładce książki. Twierdzi, że powinien mieć prawo do decydowania, jak będzie traktowany jego wizerunek” – czytamy dalej.
„Jesteśmy przekonani, że nie złamaliśmy prawa, co będziemy bronić i wyjaśniać w sądzie. Wierzymy w sprawiedliwy proces” – dodał dziennikarz.
Według Aktuality.sk jest to największy pozew przeciwko dziennikarzowi we współczesnej historii Słowacji, ponieważ premier domaga się przeprosin i 100 tys. euro odszkodowania nie tylko od autora, ale także od wydawnictwa.
Na Słowacji wydawcy książek wiedzą, że jeśli chcą użyć fotografii na okładce książki, powinni mieć oprócz praw do samej fotografii także zgodę na wykorzystanie wizerunku osoby, której zdjęcie dotyczy.
Dlatego w pierwszym kroku albo sami robią zdjęcie, albo kupują licencję od jego autora lub agencji. Następnie powinni mieć podpisaną zgodę od osoby, która jest na zdjęciu.
Z tego powodu na Słowacji niektóre książki o znanych osobach nie mają ich fotografii na okładce, lecz jedynie ilustrację, element graficzny lub zdjęcie utworzone przy pomocy sztucznej inteligencji. Osoby te mogą bowiem sprzeciwiać się wykorzystaniu swojego wizerunku w sprzedaży i promocji książki.
Jeśli jednak książka — jak pisze Dennik N — dotyczy osoby publicznej, takiej jak premier i przewodniczący najważniejszej partii politycznej w kraju, sytuacja może być nieco inna. Osoby publiczne mają bowiem mniejszą ochronę prywatności, ponieważ ich działania i wypowiedzi są przedmiotem zainteresowania publicznego.
„Pozew Roberta Ficy przeciwko redaktorowi naczelnemu Aktuality.sk to procedura SLAPP, która nie jest godna premiera kraju UE, ale niestety jest częścią strategii premiera, aby nałożyć kaganiec słowackim dziennikarzom krytycznym wobec niego” – powiedział redakcji Euractiv Pavol Szalai, dyrektor organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) w Unii Europejskiej i na Bałkanach.
SLAPP to strategiczny pozew przeciwko udziałowi społeczeństwa, mający na celu zastraszenie i sprowokowanie autocenzury.
Według Szalai taka forma zastraszania, jaką zademonstrował Fico przeciwko Bárdy’emu, odzwierciedla spadek Słowacji w rankingu na 29. pozycję, czyli aż o 12 miejsc.
„Po kilku rządach, które dążyły do poprawy wolności prasy, wybory parlamentarne w 2023 r. przywróciły do władzy premiera Roberta Ficę, sygnalizując koniec wysiłków w tej dziedzinie” – oceniła wówczas sytuację na Słowacji RSF.
Straż Graniczna znalazła w lesie na Podlasiu fragmenty balonu meteorologicznego, do którego przytwierdzona była paczka z papierosami bez akcyzy. Balon wleciał na terytorium Polski z Białorusi.
„Funkcjonariusze Straży Granicznej w kompleksie leśnym w gminie Płaska ujawnili szczątki balonu meteorologicznego z podczepionym pakunkiem owiniętym czarną folią. W środku znajdował się lokalizator oraz wyroby tytoniowe” – czytamy w komunikacie Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku.
Balon przewoził ponad 1,3 tys. paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy. Gdyby weszły do obrotu, Skarb Państwa straciłby blisko 36,5 tys. złotych.
W pobliżu miejsca znalezienia balonu funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali do kontroli samochód na litewskich numerach rejestracyjnych. Podróżującym nim obywatele Litwy byli w drodze po odbiór nielegalnego towaru.
„Mężczyźni usłyszeli zarzuty z kodeksu karnego-skarbowego. Nielegalne papierosy zgodnie z właściwością zostały przekazane Służbie Celno-Skarbowej” – czytamy w komunikacie Straży Granicznej
Nowe sposoby na przemyt wymusza wybudowana na polsko-białoruskiej granicy zapora wyposażona w system kamer i czujników oraz zamknięcie drogowych przejść granicznych z Białorusią.
Wykorzystując odpowiednie warunki pogodowe, zwłaszcza wiatr wiejący w kierunku Polski, przemytnicy wypuszczają z Białorusi balony meteorologiczne, do których przyczepiają ładunki z kontrabandą i lokalizatorem. Miejsce lądowania balonów szacują na podstawie siły i kierunku wiatru oraz danych z urządzenia GPS.
Tylko w ostatnim czasie doszło do kilku takich prób.
W okolicach Kuźnicy funkcjonariusze zabezpieczyli 1,5 tys. paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy o łącznej wartości blisko 24,5 tys. zł. W gminie Nowy Dwór znaleziono fragmenty balonu meteorologicznego przewożącego 1,4 tys. paczek papierosów o wartości ponad 23 tys. zł.
W sumie przy granicy z Białorusią Straż Graniczna przejęła 3,4 tys. paczek papierosów bez akcyzy o łącznej wartości ok. 67 tys. zł.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok z 2022 r. skazujący kardiochirurga Mirosława Garlickiego na pół roku więzienia w zawieszeniu za nieumyślne narażenie pacjenta na utratę życia i umorzył sprawę z powodu przedawnienia.
Chodzi o lekarza, o którym w lutym 2007 roku ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział:
„Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”
Sąd Najwyższy umarzając sprawę, powołał się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2023 r., w którym za niekonstytucyjny został uznany przepis ustawy covidowej zawieszający bieg terminów przedawnienia w prawie karnym.
Po blisko 18 latach i czterech wyrokach kończy się sprawa gazika pozostawionego w sercu operowanego pacjenta.
Jesienią 2006 roku Mirosław Garlicki operował Floriana Mastalerza. Po zakończeniu zabiegu asystująca mu instrumentariuszka zorientowała się, że z serca pacjenta nie wyjęto gazika. Zdecydowano się na drugą operację, aby wyjąć pozostawiony gazik, jednak po 2 miesiącach od zabiegu pacjent zmarł.
W związku z tą sprawą prokuratura postawiła Mirosławowi Garlickiemu zarzut zabójstwa pacjenta z zamiarem ewentualnym.
I to właśnie od ostatniego, czwartego w sprawie wyroku, obrona Mirosława Garlickiego złożyła kasację do Sądu Najwyższego, który uchylił wyrok skazujący lekarza z 2022 r. i umorzył postępowanie ze względu na przedawnienie.
Sprawa Mirosław Garlickiego stała się głośna, kiedy w 2007 roku kardiochirurg został zatrzymany w świetle kamer i wyprowadzony w kajdankach ze szpitala MSW przy ul. Wołoskiej w Warszawie, w którym był ordynatorem kliniki kardiochirurgii.
CBA przeszukała dom lekarza i zawnioskowała o jego tymczasowy areszt, na który zgodził się sąd.
Prokuratura postawiła kardiochirurgowi łącznie 42 zarzuty, m.in. zabójstwa pacjenta w zamiarze ewentualnym, przyjmowania łapówek, mobbing, znęcania się nad żoną oraz zmuszania do czynności seksualnych osób trzecich.
Dwa dni po zatrzymaniu, Zbigniew Ziobro zorganizował słynną konferencję prasową, podczas której pokazywał nagrania z zatrzymania lekarza i przeszukania jego domu. Za akcję zatrzymania Mirosława G. odpowiadało nowo utworzone Centralne Biuro Antykorupcyjne, którego szefem był Mariusz Kamiński.
Jak dowiedzieli się dziennikarze Gazety Wyborczej, tajny kryptonim akcji CBA brzmiał „Mengele 5“. Użycie nazwiska zbrodniarza wojennego z Auschwitz skrytykował m.in. Marek Edelman.
W maju 2022 r. sąd II instancji uznał Mirosława G. za winnego przyjmowania od pacjentów i ich rodzin łapówek i skazał go na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu.
Publikujemy w całości list otwarty, jaki do licznych odbiorców, w tym do Marszałka Województwa i do Prezydenta Miasta Warszawy, skierowali wczoraj pracownicy szpitala. Podpisało się pod nim 115 osób.
3 października 2024 pisaliśmy w OKO.press o znikaniu z mapy stolicy cenionego oddziału urazowo-ortopedycznego. O tym, że ucierpią na tym pacjenci, a także, że to marnowanie kapitału w postaci zgranego zespołu chirurgów, pielęgniarek, instrumentariuszek, którego wyszkolenie zabiera lata.
Publikujemy w całości list otwarty, jaki do licznych odbiorców, w tym do Marszałka Województwa i do Prezydenta Miasta Warszawy, skierowali wczoraj pracownicy szpitala. Podpisało się pod nim 115 osób.
Szpital Chirurgii Urazowej św. Anny Warszawa, 03.10.2024 ul. Barska 16/20, 02-315 Warszawa
LIST OTWARTY
Szanowny Panie Marszałku / Prezydencie Miasta
Zwracamy się do Pana jako personel Szpitala Chirurgii Urazowej św. Anny MCR Stocer przy ul. Barskiej 16/20 w Warszawie z prośbą o pilną pomoc w przedstawionej poniżej sprawie.
W dniu 23.09.2024 Zarząd spółki STOCER poinformował pracowników o planowanej restrukturyzacji szpitala. Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej ma zostać przeniesiony wraz z pracownikami do Szpitala Bródnowskiego. W naszej ocenie oznacza to trwałą i bezpowrotną likwidację w/w oddziału z jednoczesnym zamknięcie urazowej Izby Przyjęć tego szpitala. Nie można mówić o przeniesieniu Izby Przyjęć do innych szpitali (STOCER Konstancin, Szpital Bródnowski), gdyż izby przyjęć już tam działają. Co ważniejsze lokalizacji tychże placówek nie można porównać z położeniem naszego szpitala w centrum Warszawy.
Z tego co wiemy oddział urazowo-ortopedyczny Szpitala na Bródnie dysponuje 30 łóżkami i brakuje tam możliwości poszerzenia przestrzennego. Oddział Ortopedyczno-Urazowy przy ulicy Barskiej, ma tych łóżek 60. Gdzie wobec tego nasze łóżka miałyby się zmieścić? Podobnie nasz liczny doświadczony personel? Z tego co nam wiadomo oddział ortopedyczno-urazowy szpitala na Bródnie wraz z blokiem operacyjnym ma wystarczającą liczbę pracowników.
W argumentacji zarządu spółki STOCER restrukturyzacja szpitala jest konieczna ze względu na zadłużenie szpitala na poziomie 30 mln. W mieście tak dużym jak Warszawa jest wiele szpitali, a niektóre z nich dotyka wielokrotnie większe zadłużenie. Jednak nie ma tu mowy o zamykaniu przez organy zarządzające tych placówek. W wyniku restrukturyzacji w pomieszczeniach zajmowanych przez Oddział Urazowo-Ortopedyczny naszego szpitala ma powstać zakład opiekuńczo-leczniczy. Powstaje pytanie, czy oddział położony w tak strategicznej lokalizacji, niemal w centrum Warszawy, a zarazem w pobliżu tras wylotowych powinien raz na zawsze zniknąć z urazowo-ortopedycznej mapy Warszawy?
To prawda, że obiekt szpitala wymaga remontów i odnawiania. Wiele szpitali jest na bieżąco remontowanych, są to obiekty intensywnie użytkowane, co sprawia, że takie bieżące inwestycje wszędzie są konieczne. W wielu miejscach można zauważyć problemy dotyczące infrastruktury. Stan techniczny szpitala nie zraża jednak pacjentów, którzy korzystają z hospitalizacji planowych jak i nagłych. Wyżej stawiają fachowość personelu niż warunki lokalowe. Niemniej jednak w ten szpital zainwestowano w ostatnich latach bardzo dużo pieniędzy. Wyremontowano Izbę Przyjęć. Odnowiono Oddziały Ortopedii. Zakupiono nowoczesne ortopedyczne łóżka szpitalne. Trwa remont pomieszczeń Chirurgii Ogólnej wraz z przypisanym blokiem operacyjnym. Trwa modernizacja Oddziału Internistycznego. W nieużywanym odcinku szpitala wybudowano także całkowicie nowe pomieszczenia Poradni Ortopedii i Chirurgii Ogólnej. A przede wszystkim wykonano remont kapitalny Bloku Operacyjnego Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej. Obecny stan Bloku Operacyjnego pozwala nie obawiać się o swoje zdrowie operowanym tam pacjentom. Na te wszystkie inwestycje wydano dziesiątki milionów złotych.
To oczywiste, że pracownicy obawiają się zwolnień, ale przecież rynek pracy w tej branży jest pojemny i większość pracowników, szczególnie lekarzy, znajdzie pracę. Personel pielęgniarski i pozostałe osoby mogą mieć nieco większe problemy, szczególnie osoby w wieku przedemerytalnym, a jeszcze nieobjęte ochroną. Powstaje jednak pytanie – czy ktokolwiek pomyślał o tym, że to specyficzne miejsce, jakim jest ten sprawnie funkcjonujący oddział szpitalny, działa dzięki zespołowi ludzi. Proces nabierania doświadczenia w traumatologii to kwestia wielu lat, można by rzec – proces niemal pokoleniowy. Oczywiście ten proces odbywa się w placówce państwowej za publiczne pieniądze. Dotyczy to zarówno okresu szkolenia, jak i doskonalenia umiejętności operacyjnych po zakończeniu specjalizacji. Wraz z zamknięciem oddziału zgrany zespół rozpadnie się, część osób z personelu medycznego zapewne w tym samym momencie pożegna się na stałe z lecznictwem szpitalnym. Potencjał zespołu przystosowanego do pracy w trudnych, wymagających poświęcenia warunkach dużego oddziału typowo urazowego zostanie trwale zaprzepaszczony.
Na koniec pozostawiamy sprawę dla nas najważniejszą – naszych Pacjentów. Należy na początku zaznaczyć, że wraz z zamknięciem Oddziału Ortopedyczno-Urazowego zostanie też zamknięta urazowa Izba Przyjęć. Będzie to zamknięcie trwałe, nie tak jak sugerują niektóre przekazy, że wyłącznie na czas remontu. Potem zgodnie z deklaracjami spółki STOCER w budynkach oddziału ortopedii ma zostać otwarty ZOL. Oddział Urazowo-Ortopedyczny wykonuje około 2500 hospitalizacji operacyjnych rocznie, a w urazowej Izbie Przyjęć odbywa się rocznie około 11-12 tysięcy porad ambulatoryjnych w trybie ostrego dyżuru z powodu urazów. Obsługa tych pacjentów ma trafić do Konstancina lub na Bródno. Czy te peryferyjne lokalizacje można porównać z obecnym umiejscowieniem urazowej Izby Przyjęć niemal w centrum Warszawy? Czy Pacjenci z Ochoty, Włoch, Ursusa, Raszyna, Pruszkowa i okolic mają szukać odleglejszych miejsc? Czy izby przyjęć i oddziały innych szpitali w regionie są w stanie przyjąć dodatkowe tysiące Pacjentów po urazach? Czy setki (aktualnie 630 osób w kolejce) naszych Pacjentów od wielu miesięcy czekających na zabiegi planowe mają dołączyć do i tak już długich kolejek w innych szpitalach? Czy konsekwencje nawarstwienia wieloletnich błędów w zarządzaniu szpitalem mają ponosić najsłabsi?
Jako zespół medyczny tutejszego oddziału i szpitala zwracamy się do rządzących i podejmujących decyzje o powstrzymanie faktycznej likwidacji Oddziału Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej.
Oczekujemy odpowiedzi na nasze pismo.
Z poważaniem
Pracownicy Szpitala
list został wysłany mailowo do Prezydenta RP, Premiera RP, Marszałka Senatu, Marszałka Sejmu oraz Posłów Komisji Zdrowia, Minister Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta, Rzecznika Praw Obywatelskich, Wojewody Mazowieckiego, Prezydenta Miasta Warszawy, Marszałka Województwa, Wydziału Zdrowia, Burmistrzów i Wójtów, oraz licznych przedstawicieli mediów