Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Koniec bezkarności Grzegorza Brauna? Marszałek Hołownia zapowiedział, że wyda zarządzenie zakazujące politykowi skrajnej prawicy wstępu do Sejmu. To konsekwencje zniszczenia przez Brauna wystawy poświęconej osobom LGBT+
Po tym, jak Grzegorz Braun zniszczył wystawę poświęconą społeczności LGBT+ na terenie Sejmu, głos zabrał marszałek Szymon Hołownia. „W ramach reakcji po poprzedniej akcji pana Brauna z gaśnicą wydałem pierwsze zarządzenie porządkowe w jego sprawie, zobowiązujące Straż Marszałkowską do kontroli bezpieczeństwa posła Brauna za każdym razem, gdy wchodzi do Sejmu. Ten środek okazał się niewystarczający” – mówił Hołownia, odnosząc się do wydarzeń z grudnia 2023 roku, gdy Braun zakłócił uroczystość chanukową w Sejmie. „Okazało się, że pan poseł Braun i bez użycia narzędzi jest w stanie narobić szkód, zachowywać się po chamsku i w sposób nieodpowiedni. W związku z tym ta sankcja zostaje rozszerzona. Pan Braun nie będzie miał wstępu do Sejmu, dopóki ja jestem marszałkiem” – zapowiedział Hołownia.
Hołownia pytany o to, dlaczego Straż Marszałkowska nie zareagowała siłowo na środowe zachowanie Brauna, odpowiedział, że do tej pory instrukcje były takie, by używać siły fizycznej, gdy zagrożone jest czyjeś życie lub zdrowie. „Wydałem komendantowi instrukcje, że od tej pory straż ma reagować również przy użyciu siły fizycznej wobec osób objętych immunitetem (...) również w sytuacji, gdy taka osoba będzie niszczyć mienie na terenie Sejmu” – mówił marszałek Hołownia.
Podczas dyskusji nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska, Grzegorz Braun zniszczył wystawę, na którą składały się historie osób LGBT+ z Opolszczyzny. Zdejmował plansze ze sztalug, próbował je gnieść i rzucał na ziemie. Wystawa, która zagościła na sejmowych korytarzach na zaproszenie posłanki Anny Żukowskiej z Nowej Lewicy, została szybko naprawiona. Braun już w marcu 2025 zniszczył te same plansze, malując na nich czarną farbą hasło „stop propagandzie zboczeń”. Wówczas wystawa była pokazywana na rynku w Opolu. W tej sprawie toczy się przeciwko Braunowi postępowanie.
Przeczytaj także:
„Potrzebowałem wotum, bo powstał rejwach, wrzawa, spekulacje, czy rząd się utrzyma. W takich warunkach źle się pracuje. Musimy zrobić dużo więcej by odzyskać sympatię wyborców” – mówił po głosowaniu premier Donald Tusk
Po rekordowo długiej dyskusji (do zadawania pytań zgłosiło się aż 267 posłów i posłanek) Sejm większością głosów udzielił wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Za głosowało 243 posłów, przeciwko było 210 osób. I obyło się bez zaskoczeń: rękę za rządem podnieśli wszyscy politycy Koalicji Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Przeciwko byli PiS, Konfederacja, Razem, Republikanie i „brauniści”. Po ogłoszeniu wyników posłowie rządzącej koalicji podnieśli się do bicia braw i skandowania „Donald Tusk”.
Po głosowaniu premier spotkał się z dziennikarzami. Tłumaczył, że potrzebował wotum, bo po wyborach prezydenckich zaczęła się wrzawa i spekulacje, czy rząd się utrzyma. „W takich warunkach źle się pracuje. W mojej intencji nie było pokazania, jaki jestem silny, tylko przerwanie spekulacji. Musimy zrobić dużo więcej by odzyskać sympatię wyborców” – stwierdził Tusk.
Wcześniej w exposé zapowiedział, że w czerwcu powołany zostanie rzecznik rządu. „W ciągu tygodnia poznacie nazwisko, to będzie ważna figura polityczna, dobry, mądry człowiek” – mówił Tusk.
W lipcu dojdzie do rekonstrukcji rządu – mamy zobaczyć nową strukturę i nowe twarze. „W rządzie nie musi już być 117 osób jak dziś. Na pewno będzie dużo mniej” – zapowiedział Tusk.
Wcześniej, gdy Tusk odpowiadał na pytania, dziękował Polakom i Polkom za cierpliwość. „Wobec opozycji, wobec mnie przez te półtora roku, ale też za nadzwyczajną cierpliwość tych, którzy musieli wysłuchać festiwalu kłamstw opozycji. Prawda będzie zawsze prawdą” – mówił premier.
Tusk wybrał kilka zagadnień, do których odniósł się z mównicy. Stwierdził, że wzrost nakładów zdrowia powinien dotyczyć pacjentów, a nie wynagrodzeń dla kadry. Chwalił się rządowym programem in vitro, z którego urodziło się 841 dziewczynek i 835 chłopców, a z państwowego wsparcia korzysta ponad 33 tys. par. „Cieszę się, że po latach brutalnej, bezsensownej, haniebnej walki i upokarzania dzieci urodzonych dzięki in vito i rodzin, cieszę się, że to znowu przynosi efekt demograficzny i szczęście parom” – mówił Tusk.
Premier odpowiedział też na zarzut rzekomego nadużywania świadczenia 800 plus przez osoby z Ukrainy. Stwierdził, że nieszczelny system stworzył PiS, a jego rząd wprowadza zmiany. „By dostać świadczenie, trzeba być w Polsce stale i być aktywnym zawodowo. Rząd połączył system ZUS z danymi straży granicznej”.
Stwierdził też, że samorządy dzięki reformom rządu tylko w 2025 roku zyskają 25 mld zł. „W ciągu dziesięciu lat, jeśli nikt tego nie zepsuje, zyskają 345 mld zł” – mówił Tusk.
Zapowiedział też, że ze względu na sytuację na granicy zachodniej, nie wyklucza czasowego wprowadzenia kontroli. O szczelności wschodniej granicy mówił tak: „Wszystko jest teraz przez nas monitorowane, przez drony, kamery, żołnierzy. Skuteczność wrosła z 30 do 98 proc.”.
Przeczytaj także:
Osobiste historie osób LGBT+ i nadzieje na lepsze jutro – takiej treści wystawa stanęła na sejmowych korytarzach. W trakcie dyskusji nad wotum zaufania dla rządu zniszczył ją polityk skrajnej prawicy Grzegorz Braun
Podczas debaty nad sejmowym wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska, Grzegorz Braun zniszczył wystawę o historii osób LGBT+, którą z okazji Miesiąca Dumy ustawiono na sejmowych korytarzach. Plakaty przygotowała organizacja Tęczowe Opole. Braun zdejmował plansze z tablic, gniótł je w dłoniach, rzucał na ziemię i deptał. „To jest zgorszenie publiczne” – miał mówić dziennikarzom. „W Konstytucji jest określenie moralność publiczna. Państwo ma stać na straży moralności publicznej”.
Jak informuje nasza reporterka sejmowa Natalia Sawka, wystawa została szybko naprawiona.
„W Sejmie właśnie trwa debata nad wotum zaufania dla rządu. Dyskusja o tym, co zostało zrealizowane i jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Co w tym robi skrajna prawica? Demoluje wystawę, gdzie osoby ze społeczności LGBTQ+ dzielą się swoimi historiami, przeżyciami, codziennością i nadzieją. Nadzieją na lepsze jutro” – napisała na portalu X ministra pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. „Takiego jutra nie zagwarantuje prawica. Nikomu. Hańba!” – dodała.
Po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu komunikat w sprawie zachowania Brauna wydał marszałek Szymon Hołownia. „Przebieg zdarzenia był taki, że wyczekał na moment, kiedy nikogo nie było przy wystawie. Strażnik od razu zainterweniował i poinformował Brauna, że zniszczył mienie, a potem strażnicy wspólnie wyprowadzili go z Sejmu” – mówił Hołownia. I dodał, że na przyszłość polityk skrajnej prawicy dostanie zakaz wstępu do Sejmu. „Nie zamierzam przyglądać się biernie temu jak Grzegorz Braun będzie demolował mienie w Sejmie” – zadeklarował marszałek Hołownia.
To nie pierwszy raz, gdy Grzegorz Braun niszczy wystawę poświęconą społeczności LGBT+. W marcu 2025 przyszedł na rynek w Opolu z czarną farbą i te same plansze zamalował hasłami „stop propagandzie zboczeń”. To też nie pierwszy raz, gdy Grzegorz Braun dopuszcza się nienawistnego zachowania, które potem określane jest jako „chuligańskie” w trakcie kluczowego dla rządzącej koalicji momentu – odwracając w ten sposób uwagę od meritum dyskusji. Najbardziej znanym „wybrykiem” było brutalne przerwanie przez Brauna sejmowych obchodów żydowskiego święta Chanuka. Braun uruchomił wówczas gaśnicę pyłową, by zgasić chanukowe świece – i przy okazji uczynił sporą część sejmowego gmachu chwilowo niezdatną do użytku. Wówczas temat antysemickiego aktu przemocy w polskim parlamencie spokojnie mógł „przykryć” zmianę władzy w Polsce, na którą patrzył cały świat. Dziś, gdy cały kraj obserwuje dyskusję nad wotum zaufania dla rządu, prorosyjski Braun niby przypadkowo, decyduje się znów skupić uwagę na sobie.
6 maja 2025 Grzegorz Braun stracił immunitet europosła. To otwiera drogę do pociągnięcia go odpowiedzialności karnej, m.in. za zgaszenie świec chanukowych w grudniu 2023, ale także:
Przeczytaj także:
Zarzut szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu usłyszał 28-latek z Bydgoszczy. Mężczyzna działał z pobudek ideologicznych
Jak poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA i koordynatora służb specjalnych, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali 28-latka z Bydgoszczy podejrzanego o szpiegostwo na rzecz rosyjskiego wywiadu.
Wiktor Ź. miał gromadzić i przekazywać dane dotyczące funkcjonowania obiektów o istotnym znaczeniu dla obronności kraju. „Mężczyzna decyzją sądu najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Za popełnione przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze nie krótszym niż 8 lat albo kara dożywotniego pozbawienia wolności” – przekazał Dobrzyński.
Rzecznik prokuratury krajowej Przemysław Nowak przekazał, że zatrzymany mężczyzna ma wykształcenie wyższe. Działał z pobudek ideologicznych i prorosyjskich przekonań. Był aktywny w okresie od 28 lutego 2024 do 30 kwietnia 2025 roku w Bydgoszczy, a także poza granicami kraju.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Delegatura ABW w Bydgoszczy pod nadzorem prokuratora z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie.
Rosja prowadzi hybrydową wojnę z Zachodem. Nie ma w niej ataków rakietowych, są za to akcje sabotażowe oraz organizowanie siatki zagranicznych agentów. Zbieranie informacji o infrastrukturze krytycznej i obiektach obronnych ma potem służyć do przeprowadzania takich akcji jak np. pożar hali na Marywilskiej w Warszawie. Podobnych zdarzeń jest w kraju więcej, do większości planowanych akcji jednak szczęśliwie nie dochodzi, dzięki działaniu służb. Wszelkie zakłócenia mają skutkować nie ofiarami, lecz chaosem, niepewnością i przerażeniem. Regularnie pisze o tym w OKO.press Anna Mierzyńska.
Przeczytaj także:
Jest to pierwszy etap porozumienia osiągniętego w Stambule 2 czerwca pomiędzy Rosją a Ukrainą. Strony uzgodniły wymianę ciał żołnierzy w formacie 6000 na 6000. Nie wiadomo jednak, czy Rosja też przyjęła ciężarówki ze swoimi żołnierzami
11 czerwca ukraińska Centrala Koordynacyjna ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi poinformowała, że do Ukrainy wróciły Ukrainy ciała 1212 obrońców. Są to żołnierze polegli w charkowskim, ługańskim, donieckim, zaporoskim, chersońskim oraz rosyjskim kurskim obwodach.
„Śledczy organów ścigania, wraz z instytucjami eksperckimi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zidentyfikują ofiary tak szybko, jak to możliwe” – podkreśla Centrala Koordynacyjna.
Wymiana ciał ustalona została między delegacjami Ukrainy i Rosji w Stambule 2 czerwca. Wcześniej, w poniedziałek 9 czerwca oraz we wtorek 10 czerwca odbyła się wymiana jeńców wojennych, którzy mieli albo mniej niż 25 lat albo byli ciężko ranni i chorzy. Na razie ze względów bezpieczeństwa ukraińskie władze nie podają liczby osób, które wróciły. Według danych Centrali Koordynacyjnej w ramach poprzednich 65 wymian do Ukrainy wróciło 5757 obywateli Ukrainy.
Makabryczny temat ciał poległych był dla rosyjskiej propagandy numer jeden przez trzy dni, od 7 czerwca. Pokazywała ciężarówki-chłodnie stojące przy granicy, pokazywała do kamery ich zawartość. Rosja twierdziła, że Ukraina nie chce swoich poległych, żeby nie wypłacać rodzinom odszkodowań (to o tyle pokrętne, że to właśnie armia rosyjska jest armią najemną, a nabór ochotników napędzają obietnice odszkodowań – w Ukrainie jest pobór). Rosjanie też twierdzili, że Ukraina nie ma co z nimi wymieniać, bo to Ukraińców na wojnie ginie więcej niż Rosjan.
Ukraińcy twierdzili natomiast, że wymiana ciał poległych umówiona była po wymianie żywych. I chce być pewna, że Rosjanie nie przekazują jej swoich poległych, by ukryć skalę strat.
Rosyjska „operacja zwłoki” skończyła się jak nożem uciął w środę – i wtedy rzecznik Putina Dmitrij Pieskow wystąpił z ezopowym komentarzem: „Rosja jest zawsze gotowa do wypełnienia zobowiązań, które na siebie wzięła. Nadal oczekujemy, że strona ukraińska również będzie przestrzegać tej zasady. I wypełniać porozumienia, które zostały osiągnięte w Stambule” – powiedział Pieskow.
Może to oznaczać, że wbrew twierdzeniem Rosji Ukraina może jej wydać 6000 ciał poległych żołnierzy armii Putina. Rosja bowiem nie opowiada, przynajmniej na razie, że to Ukraina się ugięła i przyjęła swoich zabitych. Tylko że „wykonuje porozumienia o wymianie ciał zabitych”.
Przeczytaj także: