Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Daniel Obajtek stawił się 12 listopada w prokuraturze w w Warszawie. Usłyszał zarzut, nie przyznał się do winy i na tym etapie postepowania odmówił składania zeznań. Chodzi o sprawę korzystania z usług detektywów przez Orlen, gdy był tam prezesem. W kolejnych sprawach trzeba najpierw uchylić mu immunitet w PE.
Przed budynkiem PiS zorganizował protest pod hasłem „murem za Obajtkiem”. Do udziału w nim namawiał sam Jarosław Kaczyński.
„Najwybitniejszy polski menedżer jest dzisiaj wściekle atakowany za to, że z polskiej firmy petrochemicznej zrobił koncern multienergetyczny, który zaczął się liczyć w Europie i na świecie” – stwierdził we wpisie na X.
Przeczytaj także:
Sprawa dotyczy zawarcia przez Orlen dwóch umów na usługi detektywistyczne ze wskazaną przez Daniela Obajtka firmą.
Badając sprawę inwigilacji polityków PO śledczy dotarli do umów zawieranych między Orlenem a gdańską firmą detektywistyczną Invest Protect. Okazuje się, że zbieranie kompromitujących informacji na polityków PO nie było jedynym zadaniem zleceniobiorcy. Jedna z umów dotyczyła „świadczenia usług ochrony Daniela Obajtka" i opiewała na 6 milionów złotych. W zakres tej ochrony miał wchodzić zarówno monitoring licznych nieruchomości prezesa Orlenu, jak i jego ochrona osobista na ich terenie.
Z zeznań świadków wynika, że wybór oferenta odbył się w Orlenie poza wymaganą prawem procedurą przetargową, a prezes Orlenu osobiście wskazał gdańską agencję jako wykonawcę. Aby móc skorzystać z trybu wskazania dostawcy umowy podpisano w ramach tzw. zdarzenia nadzwyczajnego, choć nic nie uzasadniało takiego rozwiązania. Umowy miały też klauzulę „poufne„ i stanowiły ”tajemnicę przedsiębiorstwa".
Według Radia Zet, jeden z prywatnych detektywów „w raportach z inwigilacji polityków prowadzonej na zlecenie Orlenu miał przedstawiać Marcina Kierwińskiego jako kierującego grupą, odpowiedzialną za ataki medialne na Daniela Obajtka”. Według tych doniesień Orlen miał zapłacić za współpracę z detektywem „dwa razy po 196 tysięcy złotych”. Doniesienia Kierwiński skomentował na X. „Nawet Orlen wykorzystywali do zbierania haków na oponentów politycznych” — napisał.
7 października Parlament Europejski uchylił immunitet obecnego europosła PiS. Wniosek w tej sprawie skierował do PE 19 grudnia 2024 r. ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar.
Obajtkowi – w przeciwieństwie do Zbigniewa Ziobry – nie grozi jednak areszt. Dlatego Ziobro się ukrywa w Budapeszcie, a Obajtek przyszedł do prokuratury i ogłosił, że nie jest tchórzem (na zdjęciu). Zwolennikom przed budynkiem powiedział zaś, że jest niewinny i padł ofiara politycznej nagonki, a usługi detektywistyczne zamawiał, by bronić interesów Orlenu.
To nie jedyne prawne problemy Obajtka. Do PE trafił już kolejny wniosek o uchylenie mu immunitetu – każdy zarzut to osobna sprawa. Tu chodzi o podejrzenie składania fałszywych zeznań oraz tłumienie krytyki prasowej (sprawa „NIE”).
Przeczytaj także:
Poza tym prokuratura prowadzi wielkie śledztwa dotyczące gigantycznych strat, m.in. przy fuzji Lotos-Aramco-MOL oraz przeszacowania kosztów projektu Olefiny III. To zaś uderza w legendę „wielkiego Orlenu” i wspaniałych menedżerów PiS, którzy budowali Polskę na miarę współczesnych ambicji Polaków
Legenda ta jest teraz PiS-owi bardzo potrzebna. To wyjaśnia demonstrację i apele Jarosława Kaczyńskiego. Po aferze ze sprzedaniem ważnej działki pod CPK w ostatnim tygodniu rządów PiS i po ucieczce Ziobry na Węgry opowieść o tym, że PiS modernizował i unowocześniał Polskę, jest bardzo zagrożona.
Przeczytaj także:
Rząd Ukrainy zawiesił ministra sprawiedliwości Hermana Hałuszczenkę w pełnieniu obowiązków – poinformowała w środę premierka Julia Swyrydenko. Wcześniej Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) przekazała, że Hałuszczenko miał związek z aferą korupcyjną w ukraińskiej energetyce.
We wtorek Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) poinformowało, że w wielkiej aferze korupcyjnej w krajowym sektorze energetycznym podejrzanych jest siedem osób, a pięć osób zatrzymano. NABU podało, że udokumentowało, jak członkowie organizacji przestępczej przekazywali pieniądze byłemu wicepremierowi Ukrainy Ołeksijowi Czernyszowowi.
Według pozarządowej organizacji Centrum Przeciwdziałania Korupcji wśród biznesmenów, którzy usłyszeli zarzuty, jest Tymur Mindicz – biznesmen i współwłaściciel firmy producenckiej Kwartał 95, a także dawny współpracownik prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Mindicz miał wyjechać z Ukrainy na kilka godzin przed przeszukaniem.
Zamieszani w aferę mieli systematycznie pobierać łapówki od kontrahentów państwowego operatora elektrowni jądrowych Enerhoatom w wysokości od 10 proc. do 15 proc. wartości kontraktów. NABU i SAP opublikowały część nagrań audio z dochodzenia w tej sprawie. Jak podały, duża operacja antykorupcyjna w sektorze energetycznym trwała 15 miesięcy i obejmowała 1000 godzin nagrań audio.
Enerhoatom jest tylko jedną z instytucji zarządzających ukraińską energetyką. Ta mimo straszliwych rosyjskich ataków daje radę i zarządza dostępną energią tak, by kraj mógł funkcjonować.
Enerhoatom z nieznanych przyczyn nie przygotował konstrukcji obronnych dla swoich obiektów, tak tak to zrobiło Ukrenergo, państwowy operator systemu przesyłowego energii elektrycznej, który zbudował ponad 70 takich konstrukcji żelbetowych. Chronią one np. transformatory (i to rzeczywiście działa, bo chroni urządzenia przed dronami, a Rosjanie nie mają aż tylu rakiet balistycznych, by przebić się przez każdy taki schron).
Przeczytaj także:
W ramach procedur akcesyjnych do Unii Europejskiej Ukraina zobowiązała się do wprowadzenia niezależnych instytucji antykorupcyjnych. Ukraina ma ogromny, odziedziczony po czasach sowieckich i wczesnego kapitalizmu, problem z korupocją, która sięga wysoko. Tak bardzo, że działania antykorupcyjne stają się niewygodne dla władz. Latem 2025 r. prezydent Zełenski próbował ograniczyć niezależność oby agencji antykorupcyjnych: NABU i SAP. Gwałtownie zaprotestowali Ukraińcy. „Mimo wojny i zakazu zgromadzeń w czasie stanie wojennym wieczorem 22 lipca 2025 roku w Kijowie pod Teatrem im. Franki zebrało się kilka tysięcy osób z transparentami. Na centralne place wyszli Ukraińcy i Ukraińcy też w innych miastach – we Lwowie, Odessie, Dniprze, Łucku, Połtawie i Tarnopolu” (na zdjęciu – deputowani do Rady Najwyższej, paramentu Ukrainy – z transparentami „Nie dla korupcji w Ukrainie” 31 lipca 2025 r.)
Więcej o tym obywatelskim zrywie można przeczytać w tekście Krystyny Garbicz.
Przeczytaj także:
Prezydent Zełenski się z pomysłu wycofał:
Przeczytaj także:
Teraz ocalone agencje pokazują swoją skuteczność.
Ujawnienie afery nie jest bowiem dowodem korupcji, ale walki z nią. Tym Ukraina dramatycznie różni się od Rosji Putina.
11 listopada niezależna rosyjska telewizja Dożdż wyemitowała materiał o prowadzącym do korupcji nepotyzmie Putina. Umieścił on na różnych stanowiskach w administracji... 26 swoich krewnych. Inni podlegli mu oligarchowie robią podobnie.
Korupcję w Rosji ujawniają nie postępowania niezależnych organów, ale klęski na wojnie katastrofy budowlane: walące się – a rzekomo wyremontowane domy, pękające tamy, do których budowy użyto zbyt tanich materiałów itd. Pieniądze na obronę granicy z Ukrainą w obwodzie kurskim rozkradziono całkowicie. To przez to przed rokiem ukraińskie wojska bez przeszkód wdarły się prawie pod sam Kursk. Odpowiedzialny za to gubernator – w między czasie awansowany na stanowisko ministra w rządzie federalnym – popełnił w lipcu samobójstwo. Komentatorzy zastanawiali się wtedy, co się dzieje: w Rosji wszyscy kradną, więc minister Strowojt też musiał, inaczej bylby podejrzany. Czy zatem popadł w niełaskę, bo kradł ponad swą rangę, czy też w ten sposób Putin pogroził swoim towarzyszom, by nie czuli sie zbyt pewnie?
Z takiego właśnie świata chce uciec na Zachód Ukraina. Szerszy obraz tego procesu daje tekst Piotra Pogorzelskiego:
Przeczytaj także:
Zbigniew Ziobro przekazał prokuraturze swoje warunki: może dać się prokuraturze przesłuchać w Budapeszcie lub Brukseli.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, były minister sprawiedliwości w rządzie PiS przekazał przez swojego pełnomocnika, mec. Bartosza Lewandowskiego, że jest dostępny pod dwoma adresami: w Brukseli i w Budapeszcie.
Zaproponowaliśmy, żeby został przesłuchany w drodze pomocy urzędu konsularnego, albo w drodze pomocy międzynarodowej, czyli przeprowadzenia takich czynności na odległość – mówi „Rzeczpospolitej” adwokat Ziobry – Pan minister może stawić się w umówionym miejscu i terminie, bowiem Polska nie jest już od długiego czasu miejscem jego stałego zamieszkania.
W piątek Sejm uchylił Ziobrze immunitet w sprawie 26 zarzutów w aferze Funduszu Sprawiedliwości. Zgodził się też na jego tymczasowe aresztowanie. Następnie Prokuratura Krajowa wydała postanowienie o doprowadzeniu Ziobry na przesłuchanie. Zająć się tym ma ABW.
W momencie, gdy Sejm rozpatrywał sprawę, Ziobry nie było już w kraju – łączył się z prawicowymi mediami z Budapesztu, gdzie przebywa już inny polityk PiS ukrywający się przed prokuraturą w sprawie Funduszu Sprawiedliwości – Marcin Romanowski. Dostał tam od Orbána azyl polityczny. Ziobro na razie o to nie wystąpił.
Przeczytaj także:
Karol Nawrocki w przemówieniu z okazji 11 listopada potępiał obce ideologie w szkołach i obce trybunały, zagrażające jestestwu III RP. Donald Tusk wzywał do radosnego patriotyzmu w formie: „nigdy Polak przeciwko Polakowi, zawsze Polak razem z Polakiem”.
„Maurycy Mochnacki pisał, że to, co najważniejsze, to rozpoznanie w swoim jestestwie — tożsamość i wartości narodu” – mówił prezydent Karol Nawrocki podczas państwowych obchodów Święta Niepodległości przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. W ten sposób Nawrocki nawiązał do dorobku pokoleń walczących o wolność i suwerenność.
Jak mówił Nawrocki, mimo że ojcowie założyciele II RP reprezentowali inne grupy społeczne, chcieli wspólnej niepodległości, a w konflikcie nie oddali tego, co najważniejsze — marzeń i ambicji. „II RP przyniosła nam to, co uważam za największy sukces — wychowanie w polskiej szkole ucznia, który wiedział, że jest Polakiem i ma obowiązki polskie” – mówił prezydent.
„Co my dziś zrobimy dla polskiej niepodległości? Jakie jest nasze jestestwo w XXI wieku?” – pytał Karol Nawrocki. „Gdzie nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej? Czemu musimy być świadkami instalowanie protezy wartości chrześcijańskich, którą mają być obce nam ideologie w systemie edukacji? To nie polskie i prezydent nie pozwoli, abyśmy stali się papugą narodów, bezwolnie powtarzającą to, co przychodzi z Zachodu” – dodał prezydent, zastrzegając, że mówi to jako zwolennik Unii Europejskiej.
„Część polskich polityków jest gotowa, aby oddawać wolność po kawałku obcym instytucjom, trybunałom, agendom, Unii Europejskiej” – oskarżał oponentów Nawrocki. „Czy nie stać nas dziś na marzenia: na CPK, żeglugę śródlądową, rozwój portów, rozwój polskiego atomu, centrum technologii przemysłowych? Polacy nie chcą politycznych szopek i teatrów, chcą móc dostać się do lekarza, być wyleczeni; chcą taniej płacić za prąd, za artykuły spożywcze. Nasza niepodległość to też sprawiedliwość społeczna” – mówił Nawrocki.
W tym czasie szef rządu otwierał Paradę Niepodległości organizowaną w Gdańsku. „Kiedy blisko ćwierć wieku temu wspólnie z gospodarzem i gospodynią i śp. Pawłem Adamowiczem decydowaliśmy się na organizowanie pierwszej parady 11 listopada, tu w Gdańsku, nie sądziliśmy, że ten pełen uśmiechu i dobrych uczuć, radosny sposób obchodzenia Święta Niepodległości tak szybko rozniesie się w całym kraju. To ważne, bo niepodległość jest dla wszystkich” – mówił Donald Tusk. „Chciałbym, żeby cała Polska zobaczyła, że obchody Święta Niepodległości, to święto radości, dumy, jedności od Bałtyku do Tatr, od Bugu, po Odrę. Wszędzie dzisiaj Polski i Polacy podają sobie dłonie, uśmiechają się do siebie, świętują ten dzień, najlepiej jak potrafią” – dodał premier.
Rocznicę 11 listopada premier nazwał „cudem zjednoczenia”, a jego symbolem stała się postać marszałka Józefa Piłsudskiego. „On musiał zapomnieć, że jakże często stawał się symbolem nienawiści, pogardy. Słyszał od swoich przeciwników, że jest lewakiem, bezbożnikiem, agentem niemieckim... skąd my to znamy?” – mówił Donald Tusk. „Ale najważniejsze dla niego i tak powinno być dla nas wszystkich, była troska o niepodległą ojczyznę. Dla niego było bardzo ważne, żeby niepodległość była dla wszystkich i żeby nikogo nie wykluczyła”.
Szef rządu dodał, że najważniejsze to, że „patriotyzm to nigdy Polak przeciwko Polakowi, to zawsze Polak razem z Polakiem”.
Przeczytaj także:
W nocy z 10 na 11 listopada mieszkańców rosyjskiego Saratowa obudziła seria eksplozji. Celem ukraińskiej armii była okoliczna rafineria naftowa. W tym czasie Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak na region odeski
O ataku na rafinerię w Saratowie poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Obiekt znajduje się 800 km od granicy z Ukrainą. Zakład przetwarza rocznie około 4,8 mln ton ropy i działa na potrzeby rosyjskiej armii. W pobliżu znajduje się baza lotnicza Engels, gdzie stacjonują bombowce strategiczne wykorzystywane do ataków na Ukrainę.
Z relacji ukraińskiej armii wynika, że w nocy z 10 na 11 listopada na terenie rafinerii doszło do serii wybuchów, a na miejscu wybuchł „potężny pożar”. Gubernator obwodu saratowskiego, w którym znajduje się zakład Rosnieftu, poinformował, że drony uszkodziły infrastrukturę cywilną. Rosyjskie media podały, że w okolicy wstrzymano ruch lotniczy. Za to mieszkańcy w serwisie Telegram dzielili się materiałami pokazującymi serię eksplozji. Na zdjęciach i wideo widać pomarańczową łunę pożaru.
W nocy w mieście uruchomiono syreny alarmowe, a przez głośniki nadawano komunikaty wzywające do odsunięcia się od okien i poszukiwania schronienia.
Ukraińska armia poinformowała, że uderzyła również w Morski Terminal Naftowy w Teodozji, który jest kluczowym węzłem dostaw pali i środków smarnych na Półwysep Krymski i resztę okupowanych terytoriów. „Odnotowano trafienie w czołgi na terenie obiektu. Trwa ustalanie rozmiaru zniszczeń” – przekazał Sztab Generalny.
Tej samej nocy rosyjska armia przeprowadziła zmasowany atak dronów w obwodzie odeskim. Jak podaje portal Ukraińska Prawda, naloty uszkodziły infrastrukturę energetyczną i transportową, a także obiekt cywilny. Jedna osoba została ranna.
Jak poinformowała Rumunia, jeden z rosyjskich dronów wtargnął w ich przestrzeń powietrzną, pięć kilometrów od granicy z Ukrainą. Prezydent Nicușor Dan przekazał, że był to wypadek.
Rafineria w Saratowie, jeden z najstarszych zakładów przerobu ropy naftowej w Rosji, była atakowana przez ukraińską armię już siedmiokrotnie.
Przypomnijmy, że 8 listopada rosyjskie wojska uderzyły w infrastrukturę energetyczną Ukrainy, powodując przerwy w dostawie prądu.
„Cele terrorystów pozostają niezmienne: ludność cywilna, budynki mieszkalne, nasz sektor energetyczny i infrastruktura. Chodzi o zasoby na zabijanie, o pieniądze – sankcje są potrzebne, aby pozbawić Rosję środków na kontynuowanie wojny, którą sama rozpoczęła i wciąż przedłuża. Doceniamy wszystkie kroki podjęte już przez partnerów, ale rosyjskie ataki pokazują, że presja musi zostać zintensyfikowana. Musi zapaść europejska decyzja w sprawie zamrożonych aktywów Rosji, dodatkowych sankcji oraz wsparcia i wzmocnienia obrony Ukrainy" – komentował wówczas prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Przeczytaj także:
O taktyce Rosjan z Marine Abramian, ekspertką ds. energetyki, Greenpeace Ukraina rozmawiała w OKO.press Krystyna Garbicz:
„Rosjanie próbują zniszczyć cały nasz przemysł. Ich celem są nie tylko obiekty kompleksu wojskowo-przemysłowego, ale także cała infrastruktura energetyczna, która ma kluczowe znaczenie dla funkcjonowania gospodarki kraju. Nie należy również zapominać o tym, jak trudne jest życie zimą bez ogrzewania, bez światła, bez dostaw wody – wszystko, co jest związane z dostawami energii elektrycznej” – mówiła ekspertka.
Przeczytaj także: