Izrael drugi dzień z rzędu nawołuje do ewakuacji całe, ponad 80-tysięczne miasto Baalbek. Wczoraj naloty zabiły tam przynajmniej 19 osób.
„Trudno spodziewać się innego traktowania [migrantów] przez Straż Graniczną, skoro jest przyzwolenie ze strony ekipy Donalda Tuska” – napisała na portalu X Janina Ochojska
„Ciężkie czasy dla nas nastały” – napisała na portalu X europosłanka, była szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej. Słowa Janiny Ochojskiej to reakcja na ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska oraz niedawne wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej.
„Bardzo szanuję Donalda Tuska i jego działania na rzecz wolnej, demokratycznej Polski. Ale nie wolno nam zapominać o praworządności, czyli przestrzeganiu prawa, do czego mają prawo również migranci”.
Ochojska odnosi się tu bezpośrednio do doniesień Grupy Granica, która informuje o grupie nastolatków z Somalii cofniętych do Białorusi przez polską straż.
„Szczególnie ciężko o tym pisać. Zwolennicy PiS bedą się cieszyć z krytyki Tuska” – przyznaje Ochojska.
W sobotę 11 maja 2024 premier Donald Tusk złożył wizytę funkcjonariuszom służącym na granicy polsko-białoruskiej. W miejscowości Karakule na Podlasiu wziął udział w odprawie z żołnierzami, funkcjonariuszami Straży Granicznej i policji.
„Wiem, że nielegalnych przejść na tej granicy jest coraz więcej, stąd decyzje o wzmocnieniu infrastruktury granicznej. (...) Pracujemy też nad zmianami prawa, które będzie dawało pełne wsparcie funkcjonariuszom” – powiedział Tusk.
Jego wypowiedź komentowała wicenaczelna OKO.press Magdalena Chrzczonowicz:
„Z narracji o granicy zniknęli ludzie. Zostało wojsko, bezpieczeństwo, wojna hybrydowa, bezosobowa presja migracyjna”.
„Premier wpisuje kryzys migracyjny na granicy z Białorusią w narrację o erze przedwojennej, w jakiej się znaleźliśmy, sugeruje wręcz, że wojna jest tylko kwestią czasu” – pisze dalej Magdalna Chrzczonowicz.
„Ofiarą tej wojny grożącej w przyszłości Polsce, czy Europie, padają już teraz Afgańczycy, Syryjki czy Etiopczycy (obecnie głównie mężczyźni). Przedstawiania ich jak szturmującego wojska jest o tyle absurdalne, że gdy uda im się pokonać zaporę, nie przystępują do walki z polskimi żołnierzami czy SG, tylko starają się przed nimi ukryć, licząc na dalszy transport. Ich celem jest ucieczka, a nie atak.
W trosce o nasze „bezpieczeństwo” Polaków premier wymazuje ze swojej opowieści ludzi, którzy Polakami nie są”.
„Polski premier «wypycha» humanitaryzm z dyskusji o granicy” – konkluduje wicenaczelna OKO.press.
„Zarówno aktywiści i aktywistki, jak i Straż Graniczna raportują coraz większy ruch na granicy. 8-9 maja 2024 odnotowano 651 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Organizacje humanitarne na stronie wearemonitoring.org.pl raportują, że od stycznia do 14 kwietnia o pomoc poprosiło 1 236 osób. Wsparcia udzielono 589 osobom. Według tych statystyk dokonano w tym czasie 352 wywózek.
Z informacji, które „Gazeta Wyborcza” uzyskała od białoruskiej organizacji opozycyjnej BYPOL, białoruski reżim planuje w najbliższym czasie wysłać na granicę 700-800 migrantów, którzy mieliby podjąć próbę sforsowania granicy polsko-białoruskiej” – pisze Magdalena Chrzczonowicz.
Co z monitoringiem w budynku na Marywilskiej? Czy do centrum wtargnął mężczyzna z bronią? Służby odpowiadają
Po godzinie 3 nad ranem w hali targowej przy ul. Marywilskiej na warszawskiej białołęce wybuchł pożar. Po 11 minutach od powiadomienia przez czujniki zainstalowane w budynku, o godz. 3:41, na miejsce przyjechały pierwsze dwa oddziały Straży Pożarnej. Hala spłonęła całkowicie, zawalił się dach. Podczas akcji gaśniczej strażacy używali drona i robota gaśniczego.
Tysiące osób, które były właścicielami stoisk na terenie centrum Marywilska, straciły dorobek życia.
Przed południem w niedzielę 12 maja 2024 służby odpowiedziały na część pytań dotyczących pożaru.
„Gołym okiem widać, że nie wszystkie systemy [w hali] zadziałały lub być może były pozastawiane. Niekoniecznie zadziałały strefy [dzielące budynek]” – powiedział dziennikarzom szef Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Mariusz Feltynowski.
Dziennikarze pytali na konferencji prasowej, dlaczego nie uruchomiły się kurtyny wodne.
„Systemy nie są uruchamiane zdalnie, tylko z wewnątrz budynku” – odpowiedział zastępca mazowieckiego komendanta wojewódzkiego straży pożarnej st. bryg. Piotr Gąska. „Ciężko mówić na temat sprawności systemu. Monitorowanie czujek to kwestia administratora obiektu” – dodał st. bryg. Gąska.
Zaznaczył, że zgłoszenia telefoniczne wpływały już po tym, jak straż dotarła na miejsce.
Dziennikarze chcieli też wiedzieć, czy policja lub straż mają informacje na temat działania monitoringu w centrum handlowym. Wiadomo, że taki monitoring został zainstalowany na zewnątrz hali.
„Będziemy ustalać, co z monitoringiem” – odpowiedział rzecznik Komendy Głównej podinsp. Robert Szumiata. „Nie wiadomo, czy był monitoring, czy nie”. Dodał, że jeśli monitoring wewnątrz został zainstalowany, to nie można w tej chwili stwierdzić, czy się zachował.
„W tej sprawie kluczowe będą zeznania świadków” – powiedział podinsp. Szumiata.
Pytany, czy ochroniarze byli nocą w budynku oraz czy zostali już przesłuchani, rzecznik Komendy Głównej podinsp. Robert Szumiata odpowiedział:
„Nie ma informacji, ilu było w nocy ochroniarzy”.
Niektóre media podały, że do centrum Marywilska wtargnął w trakcie pożaru mężczyzna z bronią palną. Według tych doniesień mężczyzna miałby mierzyć z broni do strażaków.
„Dementuję informacje, że [do hali] wbiegł uzbrojony mężczyzna” – powiedział rzecznik Komendy Głównej podinsp. Robert Szumiata. Powiedział dziennikarzom, że na teren płonącego budynku próbowali wejść kobieta i jej 27-letni syn. Kobieta była właścicielką jednego ze sklepów.
„Zauważyliśmy, że syn ma za paskiem atrapę broni” – opowiadał rzecznik KGP. Mężczyzna został wylegitymowany. „Dementuję, że mierzył do strażaków”. Według niego zachowanie mężczyzny było podyktowane silnymi emocjami.
Podinsp. Robert Szumiata powiedział też, że nie było prób wtargnięcia. Dodał, że to jest zrozumiałe, że osoby, które mają sklepy w płonącej hali, chciały zobaczyć, co się dzieje
Teren, na którym stało centrum Marywilska w całości należy do miasta Warszawa. Właściciel hali ma podpisaną umowę na dzierżawę do 2033 roku.
Zastępca prezydenta Warszawy, Tomasz Bratek, zaprzeczył doniesieniom, że miasto planowało sprzedaż działki.
Czy przedsiębiorcy, którzy często stracili dorobek życia, mogą liczyć na odszkodowania?
„Będziemy się spotykać z przedstawicielami miasta” – powiedział dziennikarzom wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski. „Będziemy rozważać możliwości uruchomienia dodatkowych środków. Ze względu na to, że to są przedsiębiorcy, może to być utrudnione, bo nie ma takiej procedury, co nie znaczy, że nie zostanie uruchomiona”.
Pożar na Marywilskiej to tragedia dla właścicieli 1400 sklepów. Komendant Główny Straży Pożarnej przyznaje, że z reguły nie jest tak, by po 11 minutach prawie cała powierzchnia budynku była objęta pożarem
Przed godziną czwartą rano w niedzielę 12 maja 2024 w centrum handlowym Marywilska w Warszawie wybuchł pożar.
Gasiło go 50 oddziałów straży pożarnej. W tej chwili pożar dogasa, a policja rozpoczęła badanie przyczyn. Trwa posiedzenie sztabu z udziałem komendanta głównego Straży Pożarnej.
Co na razie wiemy?
Jak informuje Straż Pożarna, wezwanie od elektronicznego czujnika w budynku przy Marywilskiej 44 strażacy dostali o godzinie 3:31. „Wysłane zostały pierwsze dwa zastępy. Po przyjeździe Okazało się, że już ponad dwie trzecie jest objęte pożarem. Kierunek wiatru powodował, że przez wiatr pożar przenosił się na resztę hali” – poinformował Komendant Główny PSP nadbryg. Mariusz Feltynowski.
„Temperatura była taka, że nie można było wprowadzać ratowników do środka” – powiedział Feltynowski. Powiedział dziennikarzom, że strażacy nie wchodzili głęboko do środka hali, a jej dach wkrótce się załamał.
Komendant podkreślał, że Staż była na miejscu już po 11 minutach, a działania ratownicze prowadził 50 zastępów, w tym Grupa Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego.
O godzinie 6:13 mieszkańcy Warszawy dostali alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa: „Uwaga! Pożar hali targowej na ul. Marywilskiej 44 w Warszawie. Nie zbliżaj się do miejsca pożaru. Jeśli możesz, zostań w domu i zamknij okna”.
„Niestety, oddzielenia przeciwpożarowe w kilku miejscach nie były zamknięte” – mówił dziennikarzom Komendant Główny PSP nadbryg. Mariusz Feltynowski „Bardzo dziwna sytuacja, że już po kilkunastu minutach taka powierzchnia była pożarem objęta” – stwierdził.
Feltynowski nie potwierdził, że przyczyną było podpalenie.
„To dopiero stwierdzą biegli. Był on [pożar] być może w kilku miejscach, albo na dużej powierzchni. Być może nagromadzenie towarów wpłynęło na takie szybkie rozprzestrzenienie się ognia. Po 11 minutach – z reguły – nie jest taka wielka powierzchnia objęta ogniem. Pożar rozprzestrzeniał się jednak bardzo szybko” – powiedział Komendant Główny Straży Pożarnej w niedzielę rano.
Stołeczna policja poinformowała na portalu X (dawniej Twitter), że „w związku z pożarem nikt nie odniósł obrażeń”.
Policja poinformowała też o kolejnych krokach, które podejmuje w związku z pożarem: będzie przesłuchiwać świadków, zabezpieczy monitoring i współpracować z biegłym straży.
W centrum na Marywilskiej 44 mieściło się około 1400 sklepów, głównie z odzieżą i elektroniką.
Wiele sklepów mają osoby pochodzące z Azji. Na Marywilską zostały przeniesione sklepy z dawnych Kupieckich Domów Towarowych. Dziś na ich miejscu stoi budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Na początku roku 2024 kupcy protestowali przeciwko drastycznym podwyżkom czynszów. 1 marca demonstrowali pod stołecznym ratuszem. Mieli transparenty: „Przestańcie nas okradać”, „Precz z wyzyskiem” i „Marywilska jest nasza”. Jak opowiadała reporterowi TVN24 jedna z protestujących, gdy zaczynała handel na Marywilskiej czynsz za 30-metrowy boks wynosił trzy tysiące złotych, a teraz — sześć tysięcy.