Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Zarządzono całkowitą ewakuację szpitala w Nysie. Pacjenci przewożeni są do okolicznych placówek. Sytuacja w Nysie jest dramatyczna: zrzut wody z pękniętej tamy jest ogromny, a mieszkańcy alarmują, że miasto „już pływa”
Trwa ewakuacja pozostałych pacjentów, którzy są leczeni w szpitalu w Nysie — poinformował w mediach społecznościowych Narodowy Fundusz Zdrowia. W niedzielę do okolicznych placówek w Krapkowicach, Strzelcach Opolskich i Opolu przewieziono 47 osób. Jak przekazał NFZ, w pierwszej kolejności ewakuowano osoby, które wymagały „podwyższonego nadzoru”. Sytuacja była na tyle dramatyczna, że karetki nie mogły podjechać pod drzwi szpitala. Ratownicy transportowali m.in. kobiety w ciąży, dzieci, a także pacjentów z oddziałów chorób wewnętrznych i chirurgicznego na łodziach i pontonach.
Ale sytuacja w mieście dalej się pogarsza. Wszystko na skutek pęknięcia tamy w Stroniu Śląskim. Zrzut wody jest ogromny — ponad 1000 metrów sześcienny na sekundę. Służby alarmują, że zbiornik zaporowy na Jeziorze Otmuchowskim zapełnia się w zastraszającym tempie. Okoliczne miejscowości walczą ze wzbierającą wodą w Nysie Kłodzkiej. Samo miasto już w tej chwili, jak przekazali mieszkańcy, „po prostu pływa”. Oba mosty wjazdowe do Nysy są zablokowane, woda wdarła się do centrum.
„Udało się chyba trochę obronić Wleń. Nie mówimy jeszcze, że na pewno, bo może się okazać, że jeszcze woda pójdzie i przerwą się np. wały” – informuje burmistrz dolnośląskiego miasteczka
„Przegraliśmy walkę z wielką wodą” – tak sytuację w dolnośląskim miasteczku opisywał w nocy z niedzieli na poniedziałek burmistrz Wlenia Artur Zych. Woda faktycznie wdarła się do miasta. Na rynku stoi 20 cm wody, piwnice szkoły są zalane na kilka metrów, zniszczeniu uległa też hala sportowa. Ale sytuacja jest mniej dramatyczna, niż prognozowano jeszcze kilka godzin wcześniej. „Udało się chyba trochę obronić Wleń. Nie mówimy jeszcze, że na pewno, bo może się okazać, że jeszcze woda pójdzie i przerwą się np. wały” – mówił Artur Zych.
Zapora w Pilchowicach wytrzymała napór wody.
Woda się przelewała, ale zapora nie pękła. „Jestem dumny z moich mieszkańców, dziękuję bardzo wojsku, które przyjechało i wsparło nas tutaj. Razem udało nam się wywalczyć dużo. Być może ta wczorajsza walka przyniesie efekty takie, że będzie mniej szkód, a to jest już bardzo ważne” – mówił burmistrz Wlenia.
Trudniejsza sytuacja jest okolicznych gminach. „W miejscowości Nielesno domy położone przy Bobrze zalane są do pierwszego piętra. Nie ma prądu i wody w tej chwili. W Pilchowicach niektóre domostwa też są zalane na tę wysokość” – przekazał Zych.
W Czechach sytuacja jest dramatyczna: ewakuowano już 12 tys. osób. Suma opadów w wielu miejscach jest większa niż w 1997 roku. „Musieliśmy skakać przez okna, by wydostać się z domu”
W poniedziałek 16 września czeska policja poinformowała o pierwszej śmiertelnej ofierze wielkiej wody. Mężczyzna utonął w rzece Krasovka w pobliżu miejscowości Bruntal w województwie morawsko-śląskim. Służby poszukują siedmiu zaginionych osób. Tylko od wczoraj ze względu na silne opady w Czechach ewakuowano 12 tys. osób. 250 tys. pozostaje bez prądu.
Czeski Instytut Hydrometeorologiczny poinformował, że od poniedziałku opady nie będą tak intensywne, jak w weekend. Deszcze przemieszczają się ze wschodu na zachód i na południe.
W dorzeczu Odry woda zaczęła opadać, ale pogarsza się sytuacja w dorzeczu Morawy.
Ekstremalnie trudna sytuacja jest w Boguminie na polsko-czeskiej granicy. Fala kulminacyjna dopiero zbliża się do miasta, a już teraz większość ulic jest pod wodą. Mieszkańcy nie mają prądu, nie działa też sieć komórkowa.
Litovel, miasto nad rzeką Morava, jest zalane w 70 proc. Do części budynków nie ma innego dostępu niż helikopterami. Fala kulminacyjna powinna dojść do miasta w poniedziałek po południu.
„Jak woda opadnie całkowicie, to będą znane straty. W 1997 roku tak nie było, wtedy tutaj było sucho. Teraz mój garaż i piwnica są zalane. Do piwnicy jeszcze nie wchodziłem i chyba nie chcę. Najgorsze za nami, ale przed nami jeszcze wiele pracy. Jeszcze kilka dni temu tu na rogu stał sklep. Właściciel przez trzy godziny próbował wypompować wodę, ale w końcu się poddał” – opowiadał Jan Prihoda na antenie TVN24, mieszkaniec powiatu Jesioniki, blisko granicy z Polską.
„Do niedawna tutaj stał mój dom, ale teraz już go nie ma” – relacjonował Jan Schopf. „W ciągu 10 minut wody napadało tyle, że nie byłem w stanie wejść do samochodu. Musieliśmy użyć traktora, by przenieść auto w suche miejsce. Sami musieliśmy skakać przez okna, by wydostać się z domu”.
Ratownicy znaleźli ciało chirurga z Nysy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Mężczyzna zginął, gdy wracał z dyżuru w szpitalu
O zaginięciu mężczyzny w niedzielę, 15 września poinformowała rodzina. Krzysztof Kamiński o godzinie 16:00 wyszedł z dyżuru ze szpitala w Prudniku. W drodze do domu zaginął. Znaleziono tylko jego auto, które stało na środku zalanej podczas powodzi ul. Jagiellońskiej. W samochodzie były otwarte drzwi. Ratownicy wraz z Wojskami Obrony Terytorialnej znaleźli ciało mężczyzny w nocy. Okolica była całkowicie zalana.
Krzysztof Kamiński jest prawdopodobnie piątą ofiarą powodzi na południu Polski. Burmistrz Lądka-Zdroju poinformował wcześniej o znalezieniu ciała 70-letniej kobiety w zalanym mieszkaniu. W pobliżu potoku w Bielsku-Białej znaleziono zwłoki 42-letniego mężczyzny, który najprawdopodobniej utonął. W niedzielę premier Donald Tusk przekazał, że pierwszą ofiarą powodzi był mężczyzna, który utonął w miejscowości Krosnowice niedaleko Kłodzka. Opolski Urząd Wojewódzki informował, że w miejscowości Nowy Świętów w powiecie nyskim, w zalanym budynku odnaleziono zwłoki kobiety.
Minister Dariusz Klimczak zastrzegał jednak, że oficjalnie dysponuje danymi o dwóch ofiarach śmiertelnych powodzi.
Prezydent Opola ogłosił alarm przeciwpowodziowy. Uruchomiony został Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Przed podtopieniami miasto ma uchronić zbiornik w Raciborzu
W poniedziałek 16 września o godz. 3:00 prezydent Opola ogłosił alarm przeciwpowodziowy dla miasta. W nocy stan wody w Odrze przekroczył 6 metrów. Służby monitorują poziom wód w rzekach (Odra i Mała Panew), stan wałów i urządzeń hydrotechnicznych. Uruchomiono Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Sprawdzona została też gotowość zespołu ds. ewakuacji.
Opole, Wrocław i Kędzierzyn-Koźle przed powodzią ma uchronić zbiornik Racibórz Dolny, który rozpoczął piętrzenie wezbranych wód Odry już w niedzielę rano. „Planujemy wypełnić zbiornik 166 mln m sześć. wody na jego 185 mln m sześc. całkowitej pojemności” – zapowiadała prezes Wód Polskich Joanna Kopczyńska. „Musimy się przygotować, że on musi przyjąć dużo wody, która idzie Olzą, Odrą, jak również mamy informacje ze strony czeskiej dotyczące tego, co dzieje się w Bohuminie. Ten zbiornik powinien nam tę falę przyjąć i spłaszczyć” – tłumaczyła.
Celem jest rozdzielenie fal, które idą równolegle z Kotliny Kłodzkiej i Odry.
„Według naszych obliczeń (…) zbiornik powinien przyjąć wszystko i miasta takie, jak Kędzierzyn-Koźle, Krapkowice, Opole i Wrocław, będą bezpieczne” – mówiła Kopczyńska.