Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
NASA porzuca deklarację wysłania pierwszej kobiety i pierwszego niebiałego astronauty na księżyc.
Miało się to wydarzyć już w 2027, przy planowanym powrocie Amerykanów na księżyc podczas misji Artemis. To efekt działań administracji Donalda Trumpa, która dekretem wymogła porzucenie praktyk różnorodności, równości i integracji (DEI) w agencjach federalnych. Biały dom uznaje praktyki DEI za narzędzie ideologiczne. Do tej pory NASA na swojej stronie zapewniała o planowanym włączeniu „pierwszej kobiety, pierwszej osoby niebiałej i pierwszego międzynarodowego astronauty partnerskiego” w swoje działania.
„Zgodnie z zarządzeniem wykonawczym prezydenta, aktualizujemy nasze ogłoszenia dotyczące planów wysłania załogi na powierzchnię Księżyca w ramach misji NASA Artemis. Z niecierpliwością czekamy na informacje o dalszych planach administracji Trumpa dotyczących naszej agencji, w tym rozszerzenia eksploracji Księżyca i Marsa z korzyścią dla wszystkich ludzi" – mówił brytyjskiemu Guardianowi Allard Beutel, rzecznik federalnej agencji.
To zwrot od dotychczasowych obietnic NASA, która zapowiadała zróżnicowanie składów załóg lotów kosmicznych, do tej pory zdominowanych przez młodych, białych mężczyzn. Wszystkie 12 osób, które do tej pory wyleciały na księżyc w ramach misji Apollo w latach 1969-1972, było białymi mężczyznami w wieku od 36 do 47 lat.
Działania Nasa są zgodne z działaniami wielu innych agencji federalnych, które zastosowały się do nakazów usunięcia wzmianek o programach i inicjatywach DEI po inauguracji drugiej kadencji Trumpa 20 stycznia.
W ostatnich latach agencja poczyniła kroki w kierunku przyjęcia różnorodności i odejścia od swojej reputacji jako obsadzonej przez starych, białych mężczyzn. Wszystkie 12 osób, które stąpały po Księżycu podczas sześciu misji Apollo w latach 1969-1972, było białymi mężczyznami w wieku od 36 do 47 lat.
Misja Artemis III ma zostać wysłana na srebrny glob w połowie 2027 roku. Jej celem ma być zbadanie możliwości długotrwałej obecności ludzi na Księżycu. Wcześniej, bo.w 2026 roku, w kosmos mają wylecieć astronauci misji Artemis II, która okrąży naszego naturalnego satelitę bez lądowania. W ramach tej misji w przestrzeń pozaziemską wylecą między innymi astronautka Christiana Koch i pierwszy czarny astronauta, Victor Glover.
Sąd utrzymał wyrok roku bezwzględnego pozbawienia wolności dla sprawców masakry piskląt chronionego gatunku.
„Każdego dnia, od 13 lat zajmuję się sprawami dotyczącymi powodowania przez człowieka krzywdy wśród zwierząt. Ta jest jedną z najbardziej drastycznych, zarówno w mojej praktyce, jak i śmiem twierdzić – w ogóle w polskiej historii. Około 300 piskląt, miażdżonych, pozbawionych jakiejkolwiek pomocy, z obrażeniami wewnętrznymi skazanych na śmierć głodową, to prawdziwa masakra” – mówiła mecenas Karolina Kuszlewicz, komentując postanowienie sądu podtrzymujące karę dla sprawców masakry kormoranów.
O sprawie poinformowało Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”, które odkryło w kwietniu 2023, że 110 gniazd kormoranów spadło na ziemię na wyspie na Jeziorze Tonowskim w Kujawsko-Pomorskiem.
Wypadło z nich prawie 300 piskląt kormoranów i kilkadziesiąt jeszcze niewyklutych jaj. Te ptaki w Polsce są objęte ochroną gatunkową częściową (z wyłączeniem osobników występujących na terenie stawów rybnych uznanych za obręby hodowlane).
Działacze „Salamandry” początkowo nie wiedzieli, ile osób niszczyło gniazda i kto za to odpowiada. „Według specjalistów można w tym wypadku wykluczyć działanie czynnika naturalnego. Np. nawałnica zrzuciłaby może nieco gniazd z wysokich konarów, a te przy ziemi miałyby większą szansą przetrwać. Tymczasem pozrzucano tylko te niższe – »w zasięgu wiosła«, a te wybudowane wyżej pozostały” – tłumaczyli.
Dwójka mężczyzn strąciła z gniazd 110 gniazd za pomocą metalowych rur, znajdowało się w nich 250-300 piskląt. Część z nich straciła życie przez brak możliwości karmienia przez rodziców, część została rozdeptana przez sprawców. Sąd okręgowy w Bydgoszczy postanowił o karze roku więzienia dla sprawców, powołując się na zapisy ustawy o ochronie zwierząt o zabijaniu, uśmiercaniu lub uboju zwierząt z naruszeniem przepisów oraz powodowaniu zniszczeń w przyrodzie.
„Przyczyną śmierci poszczególnych ptaków były urazy mechaniczne ciała, głównie w postaci połamanych kości kończyn i zmiażdżonych kości głowy, zmiażdżonych tkanek miękkich i narządów wewnętrznych, a także przerwanie ciągłości skóry ciała. Niektóre z piskląt zmarły śmiercią głodową" – ustalił sąd, który nałożył na przestępców obowiązek zapłacenia po 10 000 zł na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz takiej samej kwoty na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (łącznie 40 000 zł). Ponadto oskarżeni mają zakaz posiadania ptaków na okres 5 lat.
– Mamy zatem więzienie za kormorany! Wiemy jednocześnie, że to nie pierwszy taki proceder w Polsce, ponieważ rybacy i wędkarze traktują ptaki i inne zwierzęta jak swoich konkurentów, w związku z tym niektórzy z nich podejmują się działań skrajnie okrutnych i przestępczych. Zazwyczaj kierują je w stosunku do młodych, bezbronnych osobników, nie tylko piskląt, ale i fok. Ta sprawa jest być może pierwszą w Polsce, która daje wyraźny sygnał, że koniec tej bezkarności! – komentował Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Steve Witkoff zaznaczył, że Ukraińcy zgodzili się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich, choć prawo zakazuje ich organizacji w czasie wojny.
Ukraina zgodziła się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich – stwierdził w wywiadzie z prawicowym dziennikarzem Fox News Tuckerem Carlsonem Steve Witkoff, główny negocjator na linii USA-Rosja. Zapytany o tę kwestię stwierdził jasno: „Tak, będą wybory, tak, zgodzili się co do tego”. Witkoff przekonywał również, że Ukraina powinna dążyć do jak najszybszego zakończenia wojny i podpisania ugody z Moskwą.
„Myślę, że Zełenski stara się zrobić, co w jego mocy. Jest w bardzo, bardzo trudnej sytuacji, ponieważ musi stawić czoła potędze nuklearnej, która ma populację cztery razy większą od jego. I musi zrozumieć, że może zostać zniszczony. Teraz jest najlepszy czas, aby zawarł umowę. Prezydent Trump może zaoferować mu najlepszą możliwą umowę, jaką kiedykolwiek otrzyma” – stwierdził urzędnik administracji Donalda Trumpa.
Jednocześnie Witkoff podkreślał, że pozycja Zełenskiego jest coraz słabsza, a jego kraj nie znajduje się w dobrej sytuacji. Ukraińskie media zauważyły też, że wskazał na możliwą wiążącą moc referendów przeprowadzonych przez władze okupacyjne na terytorium Ukrainy, włączające zajęte lub częściowo zajęte obwody do Rosji. „Chodzi o to, co mogą oddać, jeśli chodzi o terytoria. Rosjanie de facto kontrolują te ziemie. Pytanie brzmi, czy świat uzna, że są to terytoria rosyjskie? Czy Zełenski przetrwa politycznie, jeśli to uzna? To jest główna kwestia w tym konflikcie” – mówił pełnomocnik Trumpa w rozmowach ze stroną rosyjską.
Wcześniej otoczenie prezydenta Zełenskiego i sama głowa ukraińskiego państwa mówiły jasno, że o żadnych wyborach nie może być mowy, gdy trwa stan wojenny. Byłoby to sprzeczne z ukraińską konstytucją. Do tej pory nie było też mowy o ewentualnym zrzeczeniu się zajętych terytoriów na rzecz okupanta.
Wołodymyr Zełenski wygrał wybory prezydenckie w Ukrainie w 2019 roku. Według ukraińskiej konstytucji, kadencja prezydenta trwa pięć lat. Wybory w 2024 roku nie odbyły się, ponieważ w Ukrainie wciąż obowiązuje stan wojenny, wprowadzony po wybuchu pełnoskalowej wojny z Rosją w lutym 2022 roku. Rzekomy brak mandatu Zełenskiego do pełnienia władzy był jednym z głównych spinów rosyjskiej propagandy, który w ostatnim czasie podchwycił także prezydent USA Donald Trump.
Ministra kultury Hanna Wróblewska zapowiada zmiany w systemie rozdzielania rządowych dotacji.
To reakcja na krytykę ze strony twórców i organizatorów wydarzeń, którzy zwrócili uwagę na kontrowersje przy podziale rządowych pieniędzy. Duży sprzeciw wywołały wyniki naboru wniosków na inicjatywy muzyczne. Jak pisaliśmy w OKO.press, setki tysięcy złotych popłynęły na działania o dyskusyjnej wartości, a także do bogatych podmiotów, choćby do organizatora największego w Polsce komercyjnego festiwalu Open'er. W rozdaniu środków pominięto z kolei wiele inicjatyw związanych z muzyką elektroniczną czy alternatywną.
W sumie ministerstwo wydało ponad pół miliarda złotych na programy wspierające nie tylko muzykę, ale i teatr, film, niezależne czasopisma czy kulturę cyfrową – podsumowała Hanna Wróblewska, broniąc trybu przyznawania środków.
„Po raz pierwszy Programy Ministra zostały ogłoszone tak wcześnie – na początku października, a nie – jak dotąd bywało – z końcem listopada. Po raz pierwszy od 9 lat wyniki naborów zostały opublikowane zgodnie z założonym harmonogramem. Przed nami ewaluacja tej edycji” – mówiła Wróblewska. Jednocześnie zapowiedziała, że wsłucha się w głosy krytyki. – „W tej edycji Programów Ministra wprowadziliśmy wiele pilotażowych zmian, które pomogły wnioskującym i usprawniły proces administracyjny. Wiemy, jakich korekt wymagają programy i będziemy je wprowadzać w porozumieniu ze środowiskami.”
Jedną z takich „pilotażowych zmian” jest wprowadzenie tak zwanej „rezerwy ministra”, czyli środków rozdzielanych przez szefa resortu kultury samodzielnie, bez udziału komisji i możliwości odwołania. Właśnie w ten sposób przyznano środki na cele budzące największe kontrowersje.
Ministra kultury zapowiedziała zmiany. „Zapowiedziała m.in. wprowadzenie zrównoważonego systemu powoływania ekspertów oceniających wnioski. Podkreśliła, że w pięciu realizowanych programach eksperci byli wyłaniani w trybie losowania z grona specjalistów reprezentujących szeroki przekrój dziedzin i w tych pięciu programach tryb ten sprawdził się bez zarzutów” – czytamy w oświadczeniu resortu. Jednym z działań naprawczych ma być wydzielenie środków na działania wysokobudżetowe, które nie będą konkurować z niewielkimi i niezależnymi inicjatywami.
Premier razem z ministrem obrony Władysławem Kosniakiem-Kamyszem i koordynatorem służb specjalnych Tomaszem Siemoniakiem wizytował jednostki działające na granicy polsko-białoruskiej.
Politycy wzięli udział w odprawie Wojska Polskiego, Straży Granicznej oraz Policji. Jak stwierdził szef rządu, można potwierdzić „co najmniej patronat organizacyjno-polityczny administracji prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki” nad presją migracyjną.
„Wiemy też o rosyjskim zaangażowaniu, więc mamy do czynienia z machiną państwowa, oprócz tego przemytniczą” – powiedział szef rządu.
„Osiągnęliśmy 98 proc. skuteczności zatrzymań, czyli 98 prób nielegalnego przekroczenia granicy jest uniemożliwianych dzięki zdeterminowanej postawie naszych żołnierzy, Straży Granicznej i Policji” – mówił Tusk, który pochwalił pracę 11 tysięcy mundurowych na granicy. – „Będziemy walczyć o ochronę granicy. To nie zawsze jest ładne, zdaję sobie sprawę” – przyznał premier.
Zapowiedział również skierowanie większych środków na pas graniczny, które przekazane będą między innymi na wyposażenie jednostek Straży i Wojska w drony.
Premier wizytował granicę w dzień po przegłosowania uchwały w sprawie Tarczy Wschód. Posłowie wyrazili wsparcie dla projektu rezolucji Parlamentu Europejskiego o poparciu Brukseli dla nowego systemu umocnień. 220 posłów było za, przeciw zagłosowało 171. Parlament, zgodnie z intencjami rządu, zawiesił też prawo do azylu dla osób przekraczających polską granicę. Wielu prawników i aktywistów praw człowieka zwraca uwagę na to, że takie działanie stoi w sprzeczności z prawem międzynarodowym, w tym prawodawstwem UE.
„Ramy prawne dla wprowadzanego przez nas rozwiązania zostały bardzo jasno określone przez Komisję Europejską w komunikacie z 11 grudnia 2024 roku. Jak już wspomniałem, podobne przepisy zostały wprowadzone już prawie rok temu przez Finlandię. Nie słyszałem, żeby jakikolwiek Trybunał zajął się sprawą. W każdym akcie prawnym, także w polskiej Konstytucji, jest artykuł wskazujący, że w pewnych określonych sytuacjach niektóre prawa można zawieszać, ale musi się to odbywać na mocy ustawy. Dokładnie to zrobiliśmy, bo sytuacja jest naprawdę wyjątkowa” – odpierał te zarzuty na łamach OKO.press odpowiedzialny w ministerstwie spraw wewnętrznych za politykę migracyjną Maciej Duszczyk.