Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Policja zatrzymała Zbigniewa Ziobrę tuż po jego wyjściu z samolotu z Brukseli. Zostanie przymusowo doprowadzony przez policjantów na posiedzenie komisji śledczej ds Pegasusa
Policja zgodnie z orzeczeniem warszawskiego Sądu Okręgowego doprowadza byłego ministra sprawiedliwości w rządzie PiS i eurodeputowanego tej partii Zbigniewa Ziobrę na posiedzenie komisji śledczej ds Pegasusa. Tym razem również nie obyło się bez bezskutecznych poszukiwań Ziobry pod wszystkimi jego polskimi adresami – o 6 rano policjanci pukali na przykład do jego rezydencji w Jeruzalu.
Nieco później – tyle, że na lotnisku w Brukseli – Ziobro poinformował dziennikarzy, że zamierza przylecieć do Polski. Samolot wyleciał z pewnym opóźnieniem, na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował o 10.25. Policjanci czekali na Ziobrę na płycie lotniska. Został zatrzymany natychmiast po wyjściu z maszyny po lotniskowych schodach. Obecnie jest transportowany do Sejmu.
Przy wyjściu z samolotu Ziobro powoływał się na korzystne dla niego orzeczenie Trybunału Przyłębskiej. Policjanci podkreślali, że wykonują prawomocne orzeczenie sądu. Na lotnisku i w samolocie Ziobrze towarzyszył pracownik TV Republika, w związku z czym prawicowa stacja telewizyjna transmitowała wydarzenia na żywo.
Widzowie TV Republiki mogli więc oglądać zarówno, jak Ziobro ubiera się w samolocie, jak i moment, w którym policja go zatrzymuje i doprowadza do nieoznakowanego auta.
„Czasy bezkarności się skończyły” – triumfował na platformie X szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Prawo i Sprawiedliwość zamierza natomiast w sprawie zatrzymania Ziobry złożyć doniesienie do prokuratury na Komendanta Głównego Policji.
W piątek prezes Trybunału Przyłębskiej Bogdan Święczkowski złożył zawiadomienie do prokuratury w związku z decyzją warszawskiego Sądu Okręgowego dotyczącą doprowadzenia Zbigniewa Ziobry na przesłuchanie przed komisją ds. Pegasusa. Ziobro wcześniej osiem razy nie stawił się na przesłuchaniu, twierdząc, że komisja działa nielegalnie. W Polsat News tłumaczył, że „nie zamierza legalizować bezprawnych działań i udawać, że to jest legalna komisja, więc oczywiście nie stawi się na nią”.
W efekcie Sąd Okręgowy w Warszawie zarządził jego zatrzymanie i doprowadzenie z powodu uporczywego uchylania się od zeznań. Wcześniej, w lipcu, na doprowadzenie Ziobry przed komisję śledczą ds. Pegasusa zgodził się Sejm.
Przeczytaj także:
Święczkowski od początku próbował interweniować w tej sprawie. W liście do komendanta głównego policji po wydaniu decyzji SO napisał, że „ewentualne zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Zbigniewa Ziobry na posiedzenie komisji śledczej do spraw Pegasusa będzie stanowiło działanie bezprawne mogące rodzić odpowiedzialność prawną, w tym karną, tych funkcjonariuszy”.
„Działanie Bogdana Święczkowskiego stanowi próbę wpływania na orzecznictwo niezawisłych sądów powszechnych, do czego Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej nie nadaje mu żadnych uprawnień” – czytamy w komunikacie wydanym przez warszawski Sąd Okręgowy, który wydał postanowienie o przymusowym doprowadzeniu Ziobry.
Przeczytaj także:
Rządząca w Mołdawii proeuropejska partia zdecydowanie wyprzedziła swojego prorosyjskiego rywala w niedzielnych wyborach parlamentarnych
Po przeliczeniu ponad 99% głosów, Partia Akcji i Solidarności (PAS) uzyskała 49,99% głosów, a Blok Patriotyczny, sprzeciwiający się zacieśnianiu więzi z Brukselą, uzyskał 24,28%. Na trzecim miejscu uplasował się blok Alternatywa prorosyjskiego burmistrza Kiszyniowa Iona Czebana z poparciem 8,1 proc. Próg wyborczy pokonała ponadto Nasza Partia oligarchy Renato Usatego (6,2 proc.).
Rozkład głosów wskazuje, że PAS może uzyskać niezbędną większość w 101-osobowej izbie. Mołdawia więc w czasie starań o członkostwo w UE nie będzie rządzona przez chwiejną koalicję. Proces akcesyjny wymaga lat wysiłków legislacyjnych.
Mołdawia z jednej strony jest krajem aspirującym do członkostwa w UE i zacieśniania więzi z Zachodem, z drugiej – narażona jest na presję polityczną i gospodarczą ze strony Rosji.
O zeszłorocznych wyborach prezydenckich w Mołdawii i referendum dotyczące wpisania integracji z UE do mołdawskiej Konstytucji mówiło się, że są przełomowe. tak naprawdę jednak, z racji obowiązującego w kraju systemu parlamentarnego, naprawdę kluczowe były wybory parlamentarne.
Od objęcia władzy w 2021 roku Partia Działania i Solidarności (PAS) wraz z prezydentką Maią Sandu konsekwentnie prowadzi politykę proeuropejską. Jej program opiera się na walce z korupcją, reformach administracyjnych oraz zwiększaniu bezpieczeństwa energetycznego i politycznego państwa. Głównymi rywalami PAS są ugrupowania prorosyjskie, w tym Blok Patriotyczny (koalicja czterech sympatyzujących z Rosją partii), kierowany przez byłego prezydenta Igora Dodona, który od lat stara się ograniczać wpływy Zachodu i zbliżać Mołdawię do Federacji Rosyjskiej.
Przeczytaj także:
Zdaniem posłów Polski 2050 nowela ma zwiększyć ochronę zdrowia kobiet, a także możliwość podejmowania bezpiecznych decyzji dotyczących prokreacji.
Złożony w Sejmie projekt przewiduje bezpłatny dostęp do środków antykoncepcyjnych dla kobiet w wieku 18-25 lat oraz szerszy zakres refundacji antykoncepcji dla kobiet powyżej tego wieku.
“Kobiety mają prawo świadomie decydować o macierzyństwie i o tym, kiedy chcą założyć rodzinę” – mówiła podczas konferencji prasowej Ewa Szymanowska, która jest przedstawicielką wnioskodawców projektu.
Z kolei Barbara Oliwiecka wskazywała, że Polska od lat zajmuje jedno z ostatnich miejsc w europejskich rankingach dotyczących dostępu do antykoncepcji, co potwierdzają raporty międzynarodowych organizacji takich jak choćby European Parliamentary Forum for Sexual and Reproductive Rights.
“Głównymi przyczynami tej niechlubnej pozycji są ograniczona dostępność środków antykoncepcyjnych, brak odpowiedniego poradnictwa medycznego oraz niedostateczna edukacja w tym zakresie. W rankingach znajdujemy się za takimi krajami takimi jak Rumunia czy Węgry. Polki nie zasługują na takie traktowanie” – podkreślała Oliwiecka.
To już drugi projekt Polski 2050 w sprawie antykoncepcji. Pierwszy, który został złożony w lutym 2024 roku utknął w sejmowej komisji zdrowia.
Kiedy pytamy polityków Koalicji Obywatelskiej o poparcie dla projektu, nie dostrzegamy w ich reakcjach entuzjazmu. „Najpierw powinni zwrócić się do Ministerstwa Zdrowia, by projekt stał się rządowy i w ten sposób łatwiej przeszedł ścieżkę legislacyjną” – słyszymy.
W uzasadnieniu projektu zwrócono uwagę, że sytuacja kobiet pogorszyła się od momentu radykalizacji prawa aborcyjnego po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 roku. Wnioskodawcy stoją na stanowisku, że zapewnienie bezpieczeństwa zdrowia kobiet nie jest możliwe bez “odpowiedniej dostępności środków antykoncepcyjnych i świadomości kobiet".
Wnioskodawcy wskazują, że z danych „Atlasu europejskiej polityki antykoncepcyjnej” wynika, że w wielu krajach Europy refundacja środków antykoncepcyjnych obejmuje głównie osoby młode – zazwyczaj do 25. roku życia. Takie rozwiązania funkcjonują m.in. w Belgii, Estonii, Finlandii, Francji, Niemczech, Islandii, Irlandii, Litwie, Luksemburgu, Mołdawii, Holandii, Norwegii, Portugalii, Słowenii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. W tych państwach antykoncepcja jest finansowana z budżetu państwa – albo dla wybranych grup, albo dla wszystkich ubezpieczonych. Przykładowo: we Francji i Finlandii bezpłatna antykoncepcja dostępna jest dla kobiet do 25 roku życia.
Projekt nowelizacji zakłada rozszerzenie listy refundowanych środków antykoncepcyjnych o wkładki, plastry i zastrzyki. Zdaniem wnioskodawców ma to zapewnić kobietom powszechny dostęp do różnych metod antykoncepcji.
Koszt programu oszacowano na około 500 mln zł rocznie. Finansowanie miałby przejąć Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zgodnie z projektem recepty mogliby wystawiać wszyscy uprawnieni zgodnie z ustawą o świadczeniach, a informacje o przepisanych środkach byłyby rejestrowane w systemie informacji w ochronie zdrowia. Wnioskodawcy podkreślają, że chodzi o leki i wyroby medyczne, które już dziś są objęte refundacją.
Ustawa przewiduje także okres przejściowy – minister zdrowia miałby w ciągu czterech miesięcy od wejścia w życie nowelizacji ogłosić pierwszy wykaz bezpłatnych środków antykoncepcyjnych. Sama ustawa zaczęłaby obowiązywać 14 dni po publikacji w Dzienniku Ustaw.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Rozpoczęła się zbiórka podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka oraz Rady Miejskiej.
We Wrocławiu rozpoczęła się druga już próba zorganizowania referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Sutryka. Poprzednia zakończyła się fiaskiem – zebrano wprawdzie blisko 35 tys. podpisów, ale to było o ponad 10 tys. za mało (próg wynosił 46 tys.). Wtedy inicjatorzy domagali się wyłącznie odwołania prezydenta, tym razem akcję rozszerzono także o Radę Miejską. Do przedsięwzięcia dołączyli politycy, m.in. Konfederacji.
Podpisy pod wnioskiem zbierają wolontariusze stowarzyszenia SOS Wrocław. „To najważniejszy krok, by odzyskać kontrolę nad miastem” – mówił w piątek prezes stowarzyszenia Piotr Uhle. „Dziś ruszamy w miasto z akcją porządkowania Wrocławia. Albo stajemy po stronie wartości i ładu, albo po stronie układów i chaosu, które zdominowały nasze miasto” – dodał.
Ponownie inicjatorem referendum jest Stowarzyszenie SOS Wrocław – to samo, które już na początku roku próbowało doprowadzić do głosowania w sprawie odwołania Jacka Sutryka. Według Krajowego Biura Wyborczego termin na złożenie wniosku o przeprowadzenie referendum upływa 25 listopada 2025. To właśnie do tego czasu inicjatorzy referendum muszą dostarczyć podpisy wrocławian.
Złożony wniosek nie jest jeszcze równoznaczny z decyzją o odwołaniu Jacka Sutryka i Rady Miejskiej. To jedynie postulat przeprowadzenia we Wrocławiu referendum w tej sprawie.
Kiedy mogłoby dojść do głosowania? Jeśli organizatorzy zbiorą wymaganą liczbę podpisów, komisarz wyborczy po 25 listopada będzie miał dwa tygodnie na wydanie decyzji. Referendum musi się odbyć w dzień wolny od pracy, najpóźniej w 50. dniu od publikacji postanowienia. W praktyce oznacza to, że mieszkańcy Wrocławia mogliby pójść do urn najpóźniej pod koniec stycznia 2026 roku.
Aby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział co najmniej 3/5 osób, które głosowały w ostatnich wyborach samorządowych.
Stowarzyszenie SOS Wrocław, które stoi za inicjatywą referendum, zarzuca prezydentowi Jackowi Sutrykowi niespełnianie obietnic wyborczych. Jego przedstawiciele wskazują również na prokuratorskie zarzuty wobec prezydenta w związku ze sprawą Collegium Humanum.
Jacek Sutryk jest podejrzany o wręczenie łapówki i wyłudzenie pieniędzy na podstawie nielegalnie zdobytego dyplomu.
Przypomnijmy, że według prokuratury prezydent Wrocławia miał posługiwać się sfałszowanym dyplomem uzyskanym dzięki uczelni Collegium Humanum, by zasiadać w radach nadzorczych spółek. To właśnie ten dokument miał dawać mu formalne uprawnienia do pełnienia tych funkcji i pobierania z tego tytułu wynagrodzenia. Śledczy szacują, że w ten sposób Sutryk mógł bezprawnie zarobić prawie 500 tys. złotych.
Według śledczych Jacek Sutryk nie uczestniczył w zajęciach i nie zdawał żadnych egzaminów. Dyplom miał otrzymać w zamian za łapówkę, którą – jak twierdzą śledczy – wręczył ówczesnemu rektorowi Collegium Humanum. Chodzi o fikcyjne zatrudnienie w miejskiej spółce Wrocławski Park Technologiczny. Były rektor Paweł Cz. miał dzięki temu zarobić 75 tys. złotych.
Przeczytaj także:
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że 10 września w kierunku Polski leciały 92 rosyjskie drony; Ukraina zestrzeliła je nad swoim terytorium, jednak 19 z nich doleciało na teren Polski
„Do Polski leciały 92 drony. Wszystkie zestrzeliliśmy. 19 doleciało do nich (do Polski – PAP). Tak, strąciliśmy je nad terytorium Ukrainy” – powiedział cytowany przez PAP szef państwa ukraińskiego na briefingu prasowym.
„Można powiedzieć, że leciały one do nas. Ale widzimy kierunek i, jak to się mówi, choreografię tego lotu. Dlatego uważamy, że (w kierunku Polski – PAP) leciały 92” – podkreślił Zełenski, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
10 września kilkanaście rosyjskich dronów naruszyło polską przestrzeń powietrzną. Podczas wizyty w Kijowie 18 września ministrowie obrony Polski i Ukrainy – Władysław Kosiniak-Kamysz i Denys Szmyhal – podpisali porozumienie w sprawie realizacji szkoleń dla Wojska Polskiego w zakresie wykrywania i zwalczania rosyjskich bezzałogowców.
Zełenski powiedział w sobotę, że Ukraina rozwinęła już system produkcji dronów przechwytujących i jest wiele ukraińskich firm, które rozumieją, jak je robić, jednak finansowanie jest niewystarczające.
„Jeśli chodzi o pełne finansowanie, na przykład przechwytywaczy: już uruchomiliśmy mocny system ich produkcji, już jest wiele ukraińskich firm, które rozumieją, jak to robić, (ale) finansowania nie wystarcza. To znaczy, dziś nie ma wystarczających sił, by podjąć odpowiednie kroki” — oświadczył Zełenski.
Czytaj więcej tekstów OKO.press
Przeczytaj także: