0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

16:31 23-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzale...

500 mln euro dla Apple, 200 mln dla Mety. UE nakłada kary na gigantów technologii

Komisja Europejska ukarała Apple i Metę za naruszenie nowych unijnych przepisów cyfrowych. Grzywny są wynikiem rocznych dochodzeń w sprawie działalności amerykańskich gigantów technologicznych na rynku UE.

Co się wydarzyło?

Komisja Europejska ukarała Apple grzywną w wysokości 500 mln euro za sposób, w jaki działa należący do firmy sklep z aplikacjami. „Twórcy aplikacji dystrybuujący swoje aplikacje za pośrednictwem sklepu App Store firmy Apple powinni mieć możliwość bezpłatnego informowania klientów o alternatywnych ofertach poza App Store, kierowania ich do tych ofert i umożliwiania im dokonywania zakupów” – podała KE.

Jak podaje Politico, firma dostała również nakaz zaprzestania niezgodnej z przepisami UE działalności do końca czerwca. Jeśli się do niego nie zastosuje, Komisja może nałożyć na nią grzywnę za każdy kolejny dzień naruszenia prawa.

Z kolei Meta musi zapłacić 200 mln euro za model reklamowy „płać lub zgadzaj się [na reklamy]”. Chodzi o to, że dostęp do wolnych od reklam wersji Facebooka i Instagrama dla użytkowników z UE jest dostępny za opłatą. „W ramach tego modelu użytkownicy Facebooka i Instagrama z UE mieli wybór między wyrażeniem zgody na łączenie danych osobowych w celu personalizacji reklam a opłaceniem miesięcznej subskrypcji za usługę bez reklam. Komisja stwierdziła, że ​​ten model (...) nie daje użytkownikom wymaganego konkretnego wyboru, aby wybrać usługę, która wykorzystuje mniej ich danych osobowych, ale jest w inny sposób równoważna usłudze »reklam personalizowanych«” – czytamy w wyjaśnieniach KE. W listopadzie 2024 r., po uwagach KE, Meta wprowadziła kolejną wersję bezpłatnego modelu spersonalizowanych reklam, oferując nową opcję, która ma wykorzystywać mniej danych osobowych. „Komisja obecnie ocenia tę nową opcję” – czytamy.

Kary zostały nałożone na mocy przyjętej w 2024 roku rozporządzenia Digital Markets Act (DMA). „Firmy Apple i Meta mają obowiązek zastosować się do decyzji Komisji w ciągu 60 dni, w przeciwnym razie grozi im ryzyko zapłaty okresowych kar pieniężnych” – informuje KE.

Jaki jest kontekst?

Jak wyjaśnia Fundacja Panoptykon, celem DMA jest ograniczenie dominacji największych graczy w sieci, stworzenie warunków dla uczciwej konkurencji w sieci oraz ukrócenie nieuczciwych praktyk.

"DMA:

  • wymusza interoperacyjność komunikatorów internetowych;
  • ogranicza możliwości łączenia informacji o użytkownikach, które pochodzą z różnych serwisów;
  • utrudnia wykorzystanie dominującej pozycji do promowania własnych usług" – piszą eksperci.

DMA obejmuje wyłącznie cybergigantów, określanych w unijnych przepisach strażnikami dostępu (gatekeepers). Panoptykon podkreśla, że kryteria, które trzeba spełnić, żeby być uznanym za gatekeepera, są wyśrubowane. Należy:

  • świadczyć jedną z podstawowych wskazanych przez DMA usług (np. wyszukiwarki, portale społecznościowe);
  • mieć ugruntowaną pozycję i znaczący wpływ na europejski rynek.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:18 23-04-2025

Prawa autorskie: Fot . Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Kowalew...

Ministrowie kultury Polski i Ukrainy reagują na zniszczenie pomnika UPA

„Mamy do czynienia ze świadomą prowokacją” – napisali we wspólnym oświadczeniu Hanna Wróblewska (na zdjęciu) i Mykoła Toczycki, ministrowie kultury Polski i Ukrainy. Chodzi o zniszczenie ukraińskiego miejsca pamięci w Monasterzu na Podkarpaciu.

Co się wydarzyło?

„Stanowczo potępiamy akt wandalizmu dokonany wobec jednego z ukraińskich miejsc pamięci w Polsce. Nielegalnie umieszczone napisy i znaki muszą zostać niezwłocznie usunięte” – napisali w oświadczeniu ministrowie kultury po tym, jak ktoś zniszczył pomnik UPA w Monasterzu na Podkarpaciu. „Mamy do czynienia ze świadomą prowokacją, która służy m.in. interesom państwa-agresora – Rosji – i ma na celu zakłócenie konstruktywnego dialogu, który w ostatnich miesiącach rozwija się pomiędzy naszymi krajami. Potwierdzamy nasze zdecydowane zaangażowanie w dalsze umacnianie strategicznego partnerstwa oraz rozwiązywanie istniejących kwestii spornych w duchu dialogu i wzajemnego zrozumienia. Wszelkie akty wandalizmu miejsc pamięci i pochówku są objęte działaniami właściwych służb” – czytamy.

„Sprawa jest oczywista jeśli chodzi o reakcję państwa polskiego. Nie ma zgody na akty wandalizmu na cmentarzach i miejscach pamięci. Takiej zgody nie będzie” – stwierdził w rozmowie z RMF FM Paweł Kowal, pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy, kierujący polsko-ukraińską grupą roboczą ds. dialogu.

Jaki jest kontekst?

Policja poinformowała o sprawie w środę rano. Funkcjonariusze Straży Granicznej zauważyli, że treść na tablicy przy pomniku i zbiorowej mogile żołnierzy UPA w Monasterzu jest zmieniona.

Na poprzedniej dwujęzycznej tablicy po polsku i ukraińsku było napisane: „Zbiorowa mogiła Ukraińców, którzy zginęli w walce z sowieckim NKWD w lasach monasterskich w nocy z 2 na 3 marca 1945 roku”.

Na nowej, podmienionej, tablicy napisano: „Zbiorowa mogiła Ukraińców, członków UPA odpowiedzialnych za terror i ludobójstwo na bezbronnej ludności polskiej, ukraińskiej i żydowskiej. Panie Boże, miej miłosierdzie dla nich i nie poczytaj im ich strasznych czynów, jakich się dopuścili na swoich braciach. +Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, ale uzdrowienie bólu+”. Przy pomniku umieszczono krzyż — w miejscu, gdzie widniał tryzub, herb Ukrainy.

„Wysłani na miejsce policjanci wykonali wszystkie czynności procesowe, m.in. zrobili oględziny i sporządzili dokumentację fotograficzną” – przekazała PAP oficer prasowa komendy powiatowej w Lubaczowie mł. asp. Marzena Mroczkowska.

Dochodzenie prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Lubaczowie.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:53 23-04-2025

Prawa autorskie: 12.04.2025 Warszawa , pl Bankowy , uczestnicy Marszu 1000-lecia Krolestwa Polskiego po zakonczeniu marszu przeszli pod siedzibe telewizji Republika . Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl12.04.2025 Warszawa ...

Sąd zdecydował: Dariusz Matecki może opuścić areszt za pół miliona złotych

Poseł PiS Dariusz Matecki będzie mógł wyjść z aresztu, jeżeli do 6 maja wpłaci poręczenie majątkowe w wysokości 500 tys. złotych — orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.

Co się wydarzyło?

Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzył zażalenie obrońców Dariusza Mateckiego na zastosowanie wobec niego aresztu. Zdecydował, że Matecki pozostanie w areszcie, ale jeżeli wpłaci poręczenie majątkowe do 6 maja, będzie mógł opuścić celę. Kwota poręczenia to pół miliona złotych. Po wyjściu z aresztu będzie go obowiązywał dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Obrońcy posła, mec. Kacper Stukan i Adam Gomoła, wnioskowali o niższą kwotę – 200 tys. zł. Mimo tego decyzję sądu ocenili jako pozytywną. „W czasie rozmów z rodziną pana Dariusza Mateckiego dowiedzieliśmy się, że wskazana kwota jest realna do wpłacenia” – powiedzieli dziennikarzom TVN24.

Prokuratura uważa, że Matecki powinien zostać w areszcie dłużej. Przed Wielkanocą złożyła wniosek o przedłużenie aresztu do 5 czerwca. Sąd ma rozpatrzyć ten wniosek w przyszłym tygodniu. TVN24 poprosił Dariusza Ślepokurę z Prokuratury Okręgowej w Warszawie o komentarz w sprawie dzisiejszej decyzji sądu.

„O tyle jestem zadowolony z decyzji sądu, że utrzymał on w mocy zażalone postanowienie o zastosowanie aresztu i przyznał, że zgromadzony materiał wykazuje, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że doszło do zarzucanych podejrzanemu przestępstw” – powiedział prokurator.

Jaki jest kontekst?

8 marca 2025 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zadecydował, że Matecki trafi do aresztu na dwa miesiące. To najsurowszy środek zapobiegawczy, jaki można zastosować wobec podejrzanego w prokuratorskim śledztwie. Prokuratura wnioskowała o to z kilku powodów:

  • Po pierwsze utrzymuje, że zgromadziła przeciwko politykowi obszerny materiał dowodowy i z dużym prawdopodobieństwem zostanie on skazany;
  • obawia się, że na wolności Matecki utrudniałby dalsze śledztwo;
  • Mateckiemu grozi surowa kara – do 10 lat więzienia.

Na Mateckim ciąży sześć zarzutów.

Cztery z nich dotyczą afery w Funduszu Sprawiedliwości. Według prokuratury Matecki wspólnie z urzędnikami z Ministerstwa Sprawiedliwości, w tym z byłym wiceministrem Marcinem Romanowskim, ustawił trzy konkursy na dotacje z Funduszu. Wygrały powiązane z nim stowarzyszenia Fidei Defensor oraz Przyjaciół Zdrowia. Następnie polityk miał uczestniczyć w przywłaszczaniu uzyskanych w ten sposób ponad 16,5 mln złotych. Śledczy zarzucają mu też wypranie co najmniej 447 500 zł z tej kwoty.

Pozostałe dwa zarzuty związane są z fikcyjnym zatrudnieniem Mateckiego w Lasach Państwowych – na czym zarobić miał niemal pół miliona złotych.

Przeczytaj więcej na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:23 23-04-2025

Prawa autorskie: Photo by TAUSEEF MUSTAFA / AFPPhoto by TAUSEEF MUS...

Kaszmir po ataku terrorystycznym. Służby: nie żyje co najmniej 26 osób

To najgorszy atak na ludność cywilną w Indiach od strzelaniny w Mumbaju w 2008 r. – podaje „Reuters”. Do ataku przyznała się grupa bojowników Kashmir Resistance.

Co się wydarzyło?

Wczoraj – 22 kwietnia — terroryści zaatakowali turystów zwiedzających popularną dolinę w okolicy miasta Pahalgam w stanie Dżammu i Kaszmiru. Służby podały dziś, że liczba ofiar wzrosła do 26 osób, 17 jest rannych. Zginęli obywatele Indii i jeden obywatel Nepalu.

Premier Indii Narendra Modi przerwał dwudniową wizytę w Arabii Saudyjskiej i wrócił do kraju w środę rano. Na lotnisku rozmawiał z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, ministrem spraw zagranicznych i innymi wysokimi rangą urzędnikami. Zwołał również specjalne posiedzenie gabinetu ds. bezpieczeństwa.

Ministra finansów Nirmala Sitharaman wróciła z kolei z wizyty w Stanach Zjednoczonych i Peru, „aby być z naszymi ludźmi w tym trudnym i tragicznym czasie” – jak poinformowało jej ministerstwo.

Mało znana grupa bojowników Kashmir Resistance przyznała się do ataku w wiadomości w mediach społecznościowych — podaje Reuters. Sprawcy sprzeciwiają się indyjskiej kontrolę nad zamieszkałym przez Muzułmanów terytorium. W oświadczeniu wydanym w środę (23.04) grupa stwierdziła, że ​​„osoby będące celem ataku nie były zwykłymi turystami; były one powiązane z indyjskimi agencjami bezpieczeństwa”. Dodano, że atak powinien „być sygnałem ostrzegawczym nie tylko dla Delhi, ale także dla tych, którzy popierają wątpliwe strategie Delhi”. Bojownicy ostrzegają, że chcą zintensyfikować ataki

W Pahalgam rozpoczęto masową operację przeczesywania lasów w poszukiwaniu sprawców. W ochronę tego terenu zaangażowały się również grupy ochotników (jeden z nich na zdjęciu). Około 100 osób podejrzanych o bycie sympatykami bojowników zostało wezwanych na posterunki policji. Służby opublikowały portrety pamięciowe trzech z czterech podejrzanych. Reuters podaje, że napastnicy byli ubrani w tradycyjne długie koszule i luźne spodnie. W momencie ataku na miejscu znajdowało się około 1000 turystów i około 300 lokalnych usługodawców.

Linie lotnicze zwiększyły liczbę połączeń do Kaszmiru, skąd masowo uciekają turyści. Kilkanaście lokalnych organizacji wezwało do zamknięcia Doliny Kaszmiru na znak protestu przeciwko atakom na turystów, których rosnąca liczba przyczyniła się do rozwoju lokalnej gospodarki. Odbyły się także marsze protestacyjne, a uczestnicy skandowali: „Przestańcie zabijać niewinnych”, „Turyści to nasze życie”, „To atak na nas”.

Jaki jest kontekst?

Większość mieszkańców Kaszmiru stanowią wyznawcy islamu. Ten teren już od lat 40. XX wieku jest punktem zapalnym między Indiami a Pakistanem. W latach 60. i 70, parokrotnie dochodziło do walk o tę prowincję. W 1965 roku wybuchła wojna, której bezpośrednią przyczyną była próba wzniecenia antyindyjskiego powstania przez pakistańskie grupy dywersyjne. Zakończyła się zawieszeniem broni 23 września 1965 osiągniętym przy udziale ONZ. Obie strony zobowiązały się do wycofania wojsk poza linię demarkacyjną oraz do pokojowego rozwiązania sporu o Kaszmir.

Jednak w 1971 roku wybuchła wojna indyjsko-pakistańska. Na terenie Kaszmiru przewagę osiągnęło wojsko hinduskie. 2 lipca 1972 podpisano pokojowe porozumienie, które przewidywało m.in. zaniechanie wrogiej propagandy, rozwiązywanie sporów drogą pokojową, wznowienie łączności między obydwoma krajami.

Mimo tego w Kaszmirze działały grupy separatystyczne. W 1988 rozpoczęło się największe powstanie separatystyczne w Kaszmirze, a Indie oskarżyły wówczas Pakistan o dostarczanie powstańcom broni i wsparcie logistyczne. Napięcie między krajami niemal doprowadziło do wybuchu kolejnej wojny w latach 90. Kaszmir pozostał w rękach Indii.

W 2019 roku podzielono go na dwa terytoria administrowane federalnie — Dżammu i Kaszmir oraz Ladakh. To doprowadziło do kolejnego osłabienia więzi z Pakistanem.

W regionie wciąż działają grupy zbrojne, które walczą o niepodległość lub o przyłączenie Kaszmiru do Pakistanu.

Jak podaje Reuters, ataki na turystów w Kaszmirze są rzadkie. Poprzedni śmiertelny incydent miał miejsce w czerwcu 2024 r., kiedy bojownicy zepchnęli autobus wiozący hinduskich pielgrzymów do wąwozu. Zginęło dziewięć osób, a 33 zostało rannych.

Wydarzenia z 22 kwietnia były najtragiczniejszym atakiem na ludność cywilną w Indiach od strzelaniny w 2008 r. – podaje Reuters. W listopadzie 2008 w ataku na luksusowe hotele w Mumbaju zginęło 175 osób.

10:16 23-04-2025

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Tusk oburzony, że prezydent chce zawetować ustawę o składce. Biejat i Zandberg odpowiadają

Wg lewicowych polityków, którzy spotkali się z Andrzejem Dudą, zamierza on zawetować ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Premier jest oburzony, Biejat mu odpowiada: „A jak Pan myśli, Panie Premierze, jak długo Polacy wytrzymają rujnowanie ochrony zdrowia?” Zandberg: „Rząd Tuska licytuje się z Mentzenem, a cenę płacą chorzy”

Co się wydarzyło

„Po zablokowaniu ustawy o mowie nienawiści prezydent zamierza zawetować obniżenie składki zdrowotnej, podniesionej do absurdalnego poziomu przez PiS. Jak zaczął, tak kończy. Zostało 105 dni. Wytrzymacie?” – napisał w środę 23 kwietnia na portalu X (dawniej Twitter) premier Donald Tusk.

Odpowiedziała mu kandydatka Lewicy na prezydenta, wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat: „A jak Pan myśli, Panie Premierze, jak długo Polacy wytrzymają rujnowanie ochrony zdrowia? Dziś Senat pracuje nad ustawą o składce zdrowotnej. Możemy ją jeszcze zatrzymać sami!”

Tuskowi odpowiedział także kandydat partii Razem na prezydenta Adrian Zandberg.

Do słów premiera odniosła się też posłanka Marcelina Zawisza z partii Razem. Przypomniała dane na temat nakładów na ochronę zdrowia w krajach OECD. Polska jest na szarym końcu.

Ustawa jest teraz w Senacie. 22 kwietnia senackich komisji zdrowia i finansów przyjęły ją bez poprawek. Dziś, w środę 23 kwietnia, odbędzie się plenarne głosowanie nad ustawą.

Jaki jest kontekst

4 kwietnia 2025 Sejm uchwalił ustawę, która ma obniżyć składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Koalicja rządząca podzieliła się w tej sprawie. Za przyjęciem ustawy głosowali posłowie i posłanki Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi (PSL i Polski 2050). Przeciwko: Lewica. Ustawie sprzeciwiła się też większość opozycji: PiS i Razem. Konfederacja wstrzymała się od głosu (chciała niższej składki dla osób korzystających z ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych z bardzo wysokimi przychodami).

Wbrew wcześniejszym deklaracjom ministra zdrowia Izabela Leszczyna zagłosowała za przyjęciem ustawy.

Ustawa była przyczyną konfliktu w koalicji rządzącej między Trzecią Drogą i Lewicą. Premier, nie pierwszy raz, przychylił się do stanowiska partii Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni.

Według Ministerstwa Finansów na zmianach zyska ok. 2,45 mln przedsiębiorców. Według wielu ekspertów (ich opinie prezentujemy niżej), Lewicy i Razem: stracą wszyscy, a zwłaszcza osoby mniej zarabiające i starsze.

W ostatnim czasie z Andrzejem Dudą spotkało się w sprawie zmian w naliczaniu składki dwoje kandydatów na prezydenta: Magdalena Biejat z Nowej Lewicy i Adrian Zandberg z Razem. Przekonywali prezydenta do zawetowania ustawy. Te spotkania wzburzyły zwłaszcza zwolenników Koalicji Obywatelskiej, którzy zwłaszcza Magdalenie Biejat zarzucają zdradę. Oboje politycy twierdzą, że najwięcej na ustawie zyskają ci, którzy nie potrzebują „prezentów do władzy”, a w dalszej perspektywie przyjęcie ustawy doprowadzi do prywatyzacji ochrony zdrowia.

„[Prezydent] powiedział nam, że w jego opinii ta ustawa w tym kształcie jest nie do zaakceptowania” – mówiła po spotkaniu Magdalena Biejat.

O tym, jak szkodliwe są te przepisy, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie.

Dlaczego obniżanie składki to błąd

„Obniżenie składki zdrowotnej dla samozatrudnionych to polityka całkowicie sprzeczna z najbardziej podstawowym interesem obywateli. Przypomnijmy: polega on na tym, żeby raczej żyć, niż umrzeć. Tymczasem rządzący skazują nas na krytycznie niedofinansowaną publiczną ochronę zdrowia i są z siebie przy tym dziecięco zadowoleni” – pisał w na naszych łamach Bartosz Kocejko-Szukalski.

„Przedsiębiorcy będą płacić znacząco niższą składkę niż pracownicy o tych samych dochodach. Np. przedsiębiorca z dochodem odpowiadającym przeciętnemu wynagrodzeniu (dziś ok. 8,5 tys. zł brutto) zapłaci dwa razy niższą składkę niż pracownik z taką pensją. Jak wskazuje w podsumowaniu zmian organizacja audytorsko-doradcza Grant Thornton, pracownik na minimalnym wynagrodzeniu zapłaci wyższą składkę niż przedsiębiorcy z dochodem na poziomie 10 tys. zł, albo ryczałtowcy z 25 tys. zł przychodu” – referował planowane zmiany redaktor Kocejko-Szukalski.

„Istnieje ogromna obawa, że ubytek [w budżecie NFZ] albo nie zostanie skompensowany, albo dokona się kosztem innych istotnych zadań publicznych. A jeśli nie zostanie skompensowany, to skutkował będzie osłabieniem publicznego systemu zdrowotnego, obniżeniem jakości i dostępu do świadczeń. I efektem tego będzie wypychanie pacjentów do sektora prywatnego, co dla osób najbiedniejszych – w tym mniejszych przedsiębiorców – będzie skutkowało zwiększeniem nierówności w dostępie do zdrowia i osłabieniem możliwości awansu społecznego” – pisali w OKO.press dr Michał Zabdyr-Jamróz i dr Maria Libura, eksperci z zakresu polityki zdrowotnej.

Obniżce składki dla samozatrudnionych sprzeciwiają się m.in. Naczelna Izba Lekarska i liczne organizacje pacjenckie.

Publiczna ochrona zdrowia jest w Polsce dramatycznie niedofinansowana.

Jak przewidują eksperci z SGH w latach 2025-2027 luka finansowa w budżecie NFZ sięgnie łącznie 111,4 mld zł. (w 2025 – 21,7 mld zł, w 2026 – 37,6 mld zł, a w roku 2027 – aż 52,1 mld zł). Jedno z rozwiązań, które proponują to wbrew temu, co właśnie robi rząd i parlament... podniesienie składki zdrowotnej.

Piszemy też o tym, jak mają się do rzeczywistości zapewnienia ministra finansów Andrzeja Domańskiego, że zasypie tegoroczną dziurę w NFZ. Oraz o tym, jakie niezauważone przepisy weszły niedawno w życie – i jaki będą miały wpływ na stan opieki zdrowotnej w Polsce.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: