Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Kolejna tama może nie wytrzymać naporu wody. Scenariusz ze Stronia Śląskiego może powtórzyć się na zaporze w Jarnołtówku. Służby wzywają okolicznych mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji.
Krytyczny alarm dla mieszkańców miejscowości położonych poniżej zapory w Jarnołtówku w powiecie nyskim. Służby informują, że przylegający do tamy wał przeciwpowodziowy zaczyna pękać.
„Mam informację, że jest przebicie na wale w Jarnołtówku. Tama jest zagrożona, może dojść do jej zerwania” – poinformował na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Prudniku, Krzysztof Wiciak.
Komendant wezwał mieszkańców Moszczanki i Łąki Prudnickiej do jak najszybszej ewakuacji. „Bardzo was proszę, potraktujcie to bardzo poważnie i ewakuujcie się najszybciej jak możecie” – apelował Wiciak.
Zapora na zbiorniku w Jarnołtówku to tama na zbiorniku retencyjnym, która może zostać dziś przerwana. Dziś we wczesnych godzinach popołudniowych doszło do przerwania wału przylegającego do zapory w Stroniu Śląskim. Zgromadzona w zbiorniku woda wlała się z impetem do koryta rzeki Morawka, a stamtąd na ulice Stronia Śląskiego. W północnej części miasta Morawka łączy się z Białą Lądecką, a ta dalej zasila wody Nysy Kłodzkiej.
Z powodu przerwania zapory w Stroniu Śląskim, druga (wyższa niż pierwsza) fala powodziowa przeszła przez Lądek Zdrój, Nysę i Kłodzko.
Jeśli dojdzie do przerwania zapory w Jarnołtówku zalane mogą zostać miejscowości położone w dole rzeki Złoty Potok, a więc Moszczanka, Łąka Prudnicka i będący już wcześniej zalany – Prudnik.
„Zleciłem przygotowanie rozporządzenia Rady Ministrów o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej” – poinformował o godz. 18:30 premier Donald Tusk.
Donald Tusk poinformował w mediach społecznościowych, że zlecił przygotowanie rozporządzenia o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Premier podjął decyzję po konsultacji z odpowiednimi ministrami i szefami służb. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ma związek z powodziami, które nawiedziły południowo-zachodnią Polskę.
Stan klęski żywiołowej to jeden z trzech stanów nadzwyczajnych, jaki przewiduje polska Konstytucja. Jego celem jest zapobieżenie lub usunięcie skutków katastrofy naturalnej lub awarii technicznej.
Może być wprowadzony rozporządzeniem, zgoda Sejmu nie jest wymagana do jego ogłoszenia. Stan klęski żywiołowej może być jednorazowo wprowadzony na czas nie dłuższy niż 30 dni i może obowiązywać na terenie całego terytorium Polski lub tylko jego części. Na jego przedłużenie zgodę musi wyrazić Sejm.
W przypadku jego wprowadzenia, odpowiednie osoby mają obowiązek kierowania działaniami służącymi usuwania skutków klęski żywiołowej:
Wydaje się, że ogłoszony przez rząd stan klęski żywiołowej obejmie przynajmniej dwa województwa, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza, czyli województwo opolskie i dolnośląskie.
Szczegóły obowiązywania stanu klęski żywiołowej określa ustawa uchwalona w 2002 roku. Oprócz powołania zespołu reagowania kryzysowego, który ma pomagać władzom w usuwaniu skutków klęski żywiołowej, rząd może również wprowadzić określone ograniczenia dla osób mieszkających na terenie objętym stanem nadzwyczajnym.
Są to między innymi:
Niedostosowanie się do ograniczeń może być karane aresztem lub grzywną.
Po 1989 roku (a ściślej po wejściu w życie Konstytucji z 1997 roku) jeszcze nigdy nie ogłoszono w Polsce stanu klęski żywiołowej.
Sytuacja w Lądku – Zdroju była bardzo zła już w sobotę 14 września. Fala powodziowa odcięła miasto od świata. Gdy w niedzielę rano woda zaczęła opadać, przyszła najgorsza wiadomość – puściła tama w Stroniu Śląskim i Lądek zalała kolejna fala
W sobotę 14 września rzeka Biała Lądecka wystąpiła z koryta i zalała część miasta. Jeszcze wieczorem rozpoczęto ewakuacją mieszkańców. „Spełnia się najczarniejszy scenariusz – rozpoczynamy ewakuację z najbardziej zagrożonych lokalizacji… Lądek-Zdrój został odcięty od świata, przed nami prawdopodobnie najtrudniejsza noc” – napisał na FB w sobotę wieczorem burmistrz Lądka-Zdroju Tomasz Nowicki.
Lądek – Zdrój został odcięty od świata, nie można było z niego wyjechać, ani do niego wjechać – zalane były drogi i mosty.
W niedzielę rano woda zaczęła opadać. Niestety, chwilę po 12.00 puściła tama w Stroniu Śląskim, a to oznaczało kolejną, jeszcze silniejszą falę powodziową. Woda zalała jeszcze większą część miasta – ulice, które jeszcze w sobotę były suche.
Zalane zostało centrum miasta, ze starym rynkiem, część budynków się zawaliła. Jak donosi Onet.pl i „Gazeta Wyborcza” mieszkańcy gromadzą się w budynku liceum, które położone jest nieco wyżej i nie zostało zalane.
Późnym popołudniem woda zaczęła powoli opadać.
Jeszcze rano wydawało się, że mimo zalania kilku ulic, sytuacja w Kłodzku nie będzie tak dramatyczna jak w 1997 roku. Jednak przerwana w Stroniu Śląskim zapora pompuje do Nysy Kłodzkiej kolejne hektolitry wody. Wodowskaz na rzece wskazuje już 790 centymetrów.
W niedzielę o godz. 15:30 wodowskazy na Nysie Kłodzkiej wskazywały 790 cm. To o 1,35 metra więcej niż podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku.
„Różnica jest taka, że tamta woda była bardziej niszczycielska. I fala, która przechodziła przez miasto miała poziom 4 metrów, a ta dzisiejsza ma wysokość metra do półtora” – mówił rano w rozmowie w RMF24 burmistrz Kłodzka, Michał Piszko.
Pomimo zalania kilku ulic do wysokości 1,5 metra, sytuacja wydawała się opanowana. Opady miały ustać, burmistrz i mieszkańcy mieli nadzieję, że nie powtórzy się scenariusz sprzed 27 lat.
Sytuacja Kłodzka diametralnie zmieniła się jednak wczesnym popołudniem, kiedy przerwana została zapora w Stroniu Śląskim. Woda ze zbiornika retencyjnego zaczęła rozlewać się korytem rzeki Morawka na całe Stronie Śląskie. W północnej części miasta Morawka łączy się z Białą Lądecką, która dalej wpada do przepływającej przez Kłodzko Nysy.
Władze Kłodzka ostrzegają, że fala powodziowa, która dotrze do miasta, będzie większa od poprzednich. Tempo, w którym przybywa wody w Kłodzku, pokazują poniższe zdjęcia wykonane na osiedlu Nysa. W ciągu dwóch godzin pojawiła się woda sięgająca pierwszego piętra.
„Sytuacja jest dramatyczna. Pozostały nam jedynie działania ratunkowe – ewakuacja mieszkańców lub dostarczanie im aprowizacji” – mówi burmistrz Kłodzka Michał Piszko w rozmowie z PAP.
Burmistrz apeluje do mieszkańców, którzy chcą być ewakuowani, o informowanie służb przez numer 112 lub wywieszanie białych kawałków materiału na domach.
Przypominamy znaki sygnalizacyjne dla ratowników:
Służby informują, że około godz. 16-17 woda zacznie przelewać się przez zaporę na rzece Bóbr w Pilchowicach (powiat lwówecki). Na tych terenach ma intensywnie padać do wieczora. Ogłoszono alarm przeciwpowodziowy dla kilku miejscowości.
Zapora na rzece Bóbr w Pilchowicach to druga co do wysokości (po Solinie) i druga najstarsza (po zaporze w Leśnej) zapora wodna w Polsce. Służby informują, że zbiornik retencyjny jest już maksymalnie wypełniony i około godz. 16-17 woda zacznie przelewać się ponad zaporą, powodując zagrożenie powodziowe dla kilku miejscowości.
„Sytuacja w naszym powiecie diametralnie się skomplikowała” – informuje na nagraniu w mediach społecznościowych starostka powiatu lwóweckiego Małgorzata Szczepańska. Nagranie zostało wykonane na zaporze we wczesnych godzinach popołudniowych. Widać na nim, jak intensywnie wciąż pada deszcz.
Zbiornik w Pilchowicach już osiągnął swoje maksymalne wypełnienie, a dalsze prognozy nie są optymistyczne. Jak informuje IMGW, intensywne opady, które od rana występowały na terenie górnego i opolskiego Śląska, przesuwają się na zachód. W powiecie lwóweckim, na terenie którego leży zbiornik w Pilchowicach, będzie padać do godz. 22.
Z przepełnionego zbiornika w Pilchowicach, służby rozpoczęły kaskodowy zrzut wody. Ogłoszono alarm przeciwpowodziowy dla mieszkańców miejscowości: Pilchowice, Potoki, Nielestno, Wleń, Marczów, Sobota, Lwówek Śląski. Władze apelują o ewakuowanie się ludzi i zwierząt znajdujących się w pobliżu rzeki.