Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prawo zabrania organizacji wyborów w czasie stanu wojennego. Administracja w Waszyngtonie mimo to nakłania Kijów do ich przeprowadzenia.
Rosja chce „powstrzymać dzikie barbarzyństwo” – powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem w Rijadzie. Przywódca USA wyraził przekonanie, że jesteśmy bliżej pokoju w Ukrainie. Wsparł też ideę wysłania europejskich wojsk do Ukrainy w ramach misji kontyngentu pokojowego. „Jeśli oni chcą to zrobić, to świetnie. Jestem za (...) Wiem, że Francja o tym wspomniała. Inni o tym wspomnieli. Wielka Brytania o tym wspomniała, ale tak, jeśli zawrzemy porozumienie pokojowe, myślę, że mając tam wojska, z punktu widzenia Europy, my nie będziemy musieli tam niczego umieszczać, ponieważ jesteśmy bardzo daleko” – mówił Trump.
Prezydent USA winą za trwającą wojnę obarczył Ukrainę. Jak stwierdził, władze zaatakowanego przez Rosję kraju nie mogą wymagać miejsca przy stole negocjacyjnym. „Powinni byli to zakończyć trzy lata temu. Nigdy nie powinni byli tego zaczynać. Mogliby zawrzeć umowę. Ja mógłbym zawrzeć umowę dla Ukrainy, która dałaby im prawie całą ziemię, wszystko, prawie całą ziemię. I nikt by nie zginął” – przekazał Trump w wystąpieniu dla mediów. Jak podkreślił, propozycja wycofania amerykańskich wojsk z Europy nie jest częścią rozmów z rosyjskimi władzami.
Jednocześnie Trump wsparł możliwość przeprowadzenia wyborów prezydenckich w Ukrainie. „Mamy przywódcę w Ukrainie, który – nie chcę tego mówić, ale ma 4 proc. poparcia. I ma kraj, który został rozwalony na kawałki” – argumentował. W rzeczywistości jednak sondaże opinii publicznej wykazują, że Wołodymyr Zełenski jako prezydent Ukrainy może cieszyć się poparciem 52 proc. wyborców. To więcej, niż w przypadku Trumpa, którego rządy według sondaży popiera ok. 47 proc. wyborców.
Według politycznego kalendarza zarówno wybory prezydenckie, parlamentarne, jak i samorządowe powinny odbyć się w Ukrainie w 2024 roku, a kadencja prezydenta Zełenskiego powinna była zakończyć się w maju 2024. Prawo zabrania jednak przeprowadzania wyborów w czasie trwającego w Ukrainie stanu wojennego.
Mimo to, według ukraińskich dziennikarzy, przy nacisku amerykańskiej dyplomacji Kijów przygotowuje się do ich organizacji. Pisał o tym między innymi The Kyiv Independent. O potrzebie przeprowadzenia wyborów mówił nie tylko prezydent Trump, ale i Keith Kellog, specjalny wysłannik Waszyngtonu do spraw ukraińskiej wojny. Przeciwko Zełenskiemu mogą startować były dowódca Ukraińskich Sił Zbrojnych Walerij Załużny, jak i były prezydent Petro Poroszenko, stojący dziś na czele parlamentarnej opozycji.
Poroszenko w wywiadzie z Voice of America sprzeciwił się jednak organizacji wyborów. Jak ocenił, zagroziłoby to jedności kraju wobec wojny, a jedynym zwycięzcą wyborów byłby Władimir Putin. Jednocześnie były prezydent decyzją Zełenskiego został objęty sankcjami za „zdradę stanu”, której miał dopuścić się 10 lat temu. Ani władze, ani Poroszenko nie ujawniają, o jakie sankcje chodzi i jakich dokładnie oskarżeń dotyczą. Poroszenko komentuje jednak, że decyzja prezydenat jest motywowana politycznie.
Francja i Wielka Brytania wyraziły chęć wysłania wojsk do Ukrainy, a o wspólnym froncie działań państwa UE mają rozmawiać dziś w Paryżu. Do stolicy Francji wybrał się również premier Donald Tusk. Polskie władze wykluczają jednak udział w ewentualnej misji pokojowej. „Jesteśmy powołani do ochrony Polski. Wspieraliśmy Ukrainę i będziemy wspierać, ale – podkreślam – nie wyślemy tam wojsk. Mamy inne zadania jako państwo przyfrontowe” – mówił w radiu RMF FM minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Ochrona mokradeł to nie tylko kluczowe działanie w zakresie adaptacji do zmiany klimatu, ale i akt patriotyczny – podkreślają autorzy „Paktu dla mokradeł”, który w Poznaniu zawarły setki naukowców i ekspertów.
Mokradła to jeden z najbardziej niedocenionych elementów przyrody. Choć jest niezwykle ważny, przez lata na skutek błędnej polityki i zaniedbań zdegradowaliśmy w Polsce aż 85 proc. ekosystemów mokradłowych. Dlatego uczestnicy niedawnej konferencji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zaproponowali rządzącym i obywatelom „Pakt dla mokradeł”.
„Ochrona i odtwarzanie tych ekosystemów są naszym wspólnym obowiązkiem. Jest to szczególnie istotne, gdyż wiele obszarów podmokłych zostało zdegradowanych, a duża liczba gatunków fauny i flory typowych dla różnego rodzaju mokradeł w Polsce jest zagrożona wyginięciem i znajduje się w Polskich Czerwonych Listach i Księgach” – odnotowano w „pakcie”.
Najnowsze badania naukowe pokazują, że aż 25 proc. europejskich torfowisk zostało zdegradowanych, w tym 50% torfowisk w samej Unii Europejskiej. W Polsce jest jeszcze gorzej, bo odsetek zdegradowanych torfowisk wynosi aż 85%.
„Oznacza to, że te ogromne obszary stały się emitorami, a nie pochłaniaczami dwutlenku węgla. Stan jezior czy (w większości uregulowanych) cieków wodnych także nie jest dobry, co możemy zaobserwować poprzez coraz częściej pojawiające się informacje medialne nt. zakwitów glonów czy zatrucia ryb w wodach” – zauważają twórcy dokumentu.
Ekosystemy mokradłowe obejmują szeroką gamę siedlisk wodno-błotnych. To nie tylko torfowiska i bagna, lecz także po części jeziora, rzeki i solniska, wody stałe lub okresowe, a także zbiorniki naturalne lub sztuczne.
W deklaracji podkreślono, że prawidłowe funkcjonowanie wszystkich tych ekosystemów jest niezbędne dla spowolnienia postępującej zmiany klimatu, a także zniwelowania coraz częściej obserwowanych zdarzeń ekstremalnych i katastrofalnych.
Ochrona mokradeł wymaga współdziałania różnych środowisk – od administracji państwowej i unijnej, przez instytucje naukowe, po stowarzyszenia i fundacje. By do niej faktycznie doszło, niezbędne jest więc stworzenie odpowiednich planów uwzględniających wiedzę i naukową, i techniczną. Potrzebne jest też wsparcie prawne i finansowe.
„To inwestycje, które są niezbędne dla ochrony i odtwarzania mokradeł, ochrony zasobów wodnych i jakości wód, przeciwdziałania suszom i spadkowi bioróżnorodności. Potrzebujemy ich, by chronić się przed postępującą zmianą klimatu, ale i poprawić obronność kraju. Przedostanie się wroga przez tego typu tereny jest przecież o wiele trudniejsze” – komentuje w rozmowie z „Nauką o Klimacie” prof. dr hab. Mariusz Lamentowicz z UAM, który od lat bada mokradła w Polsce i na świecie.
Do tego torfowiska stanowią jedne z najlepszych archiwów archeologicznych, historycznych i paleoekologicznych. Dzięki swoim właściwościom są unikatowym rezerwuarem doskonale zachowanych naturalnych „zabytków”. A tym samym kluczem do rekonstrukcji i zrozumienia naszej przeszłości oraz relacji naszych przodków z otaczającą ich przyrodą.
„W torfie zapisane zostało dziedzictwo kulturowe i historia naszych ziem, począwszy od pierwszych rolników sprzed siedmiu tysięcy lat, poprzez wały Biskupina, początki państwa Mieszka i jego następców aż po czasy obecne” – piszą autorzy „paktu dla mokradeł”.
I dodają: „Ochrona mokradeł to zatem akt patriotyczny, pozwalający zarówno na ochronę pamięci historycznej, naszej tożsamości i ochronę przyrody dla przyszłych pokoleń w myśl, że przeszłość to dziś”.
Autorzy paktu postulują, by jako punkt wyjścia w ogóle uznano, że ratowanie mokradeł to kluczowym działaniem nie tylko w zakresie adaptacji do zmiany klimatu, ale i ochrony środowiska, w tym np. ograniczania czy też powstrzymywania wymierania gatunków.
Autorzy deklaracji postulują też o utworzenie systemu monitoringu stanu ekologicznego mokradeł oraz oceny ich funkcji ekosystemowych. Potrzebne są również lepsze instrumenty prawne, administracyjne i finansowe – służące również temu, by w odtwarzanie mokradeł chętniej zaangażował się sektor prywatny.
Kolejne z rzeczy na liście to ograniczenie wydobycia i stosowania torfu w przemyśle ogrodniczym, szkółkarskim i innych sektorach, a także ochrona mokradeł w miastach, które często osuszane są na potrzeby inwestycji.
Niezwykle ważne jest też wypracowanie nowych zasad gospodarowania glebami torfowymi w sektorze rolniczym i leśnym. To o tyle istotne, że unijne plany z tym związane były jednym z elementów składowych rolniczych protestów w całej Europie.
„Dopiero niedawno w pełni doceniono znaczenie mokradeł w kontekście zmian klimatycznych. Mokradła gromadzą dwa razy więcej węgla niż lasy, a ich degradacja może prowadzić do emisji znacznych ilości dwutlenku węgla i metanu. Dlatego ich ochrona i odtwarzanie stanowią priorytetowe wyzwania dla ludzkości. Teraz musimy działać efektywnie w skali lokalnej, na obszarach rolniczych, leśnych i w miastach. W Polsce to dopiero początek drogi po ponad kilkuset latach degradacji” – podsumowuje prof. Lamentowicz.
Andrzej Duda wyraził poparcie dla strategii Donalda Trumpa. Spotkał się dziś z wysłannikiem prezydenta USA. Po rozmowie powiedział: „Pozostaje patrzeć spokojnie, i o to proszę moich rodaków, na bardzo stanowcze, zdecydowane, jak sądzę radykalne działania USA, które ma nadzieję, że przyniosą pokój w naszej części Europy i spokój do polskich domów”
We wtorek 18 lutego 2025 prezydent RP Andrzej Duda spotkał się z wysłannikiem Donalda Trumpa, pełnomocnikiem ds. Ukrainy, generałem Keithem Kelloggiem.
„Chcę uspokoić moich rodaków, bo widzę, że bardzo wiele niepokoju jest w przestrzeni publicznej. Być może jest tak, że liderzy niektórych krajów europejskich są pełni obaw co do przyszłości i interesów. Powiem tak:
Ameryka weszła bardzo mocno do gry, jeśli chodzi o zakończenie wojny w Ukrainie. Znam prezydenta Donalda Trumpa i wiem, że kiedy działa to działa w sposób bardzo stanowczy, zdecydowany i zazwyczaj skuteczny” – powiedział po spotkaniu Andrzej Duda.
Andrzej Duda przekazał, że przedstawił Kellogowi polską perspektywę na wojnę w Ukrainie. Miał opowiedzieć też o incydentach „prowokowanych przez Rosję na naszym niebie”.
O warunkach pokoju w Ukrainie Andrzej Duda powiedział:
„Spodziewam się, że rzeczywiście dojdzie co najmniej do przerwania walk, a mam nadzieję, że do zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainę. Przedstawiamy nasz punkt widzenia tak, jak uważamy, że ta wojna powinna być zakończona, więc zarówno sekretarzowi obrony jak i panu generałowi powiedzieliśmy jasno i wyraźnie, że dla nas oczywistą jest kwestia, że ta
wojna nie może zakończyć się zwycięstwem Rosji. To jest jasne. I musi być przywrócony sprawiedliwy pokój, bo tego niezwykle potrzebuje Ukraina”.
Ponieważ pojawiły się spekulacje co do możliwego zmniejszenia obecności wojsk amerykańskich w Europie, Andrzej Duda przekazał:
„Zostaliśmy zapewnieni, co bardzo chcę podkreślić, bo dla naszych rodaków to informacja najważniejsza, nie ma absolutnie żadnych zamiarów amerykańskich co do tego, by obniżać aktywność w naszej części Europy, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa, zmniejszać liczbę amerykańskich żołnierzy. Wręcz przeciwnie. Gdy rozmawiałem z panem sekretarzem [Petem] Hegseth’em, powiedział wyraźnie, że możemy raczej spodziewać się wzmocnienia amerykańskiej obecności”.
To drugie spotkanie Andrzeja Dudy z przedstawicielami najwyższych władz Stanów Zjednoczonych w ostatnich dniach. Przed tygodniem z polskim prezydentem spotkał się sekretarz obrony USA Pete Hegseth.
W okresie gdy Stany Zjednoczone dążą do zakończenia konfliktu w Ukrainie, Polska stała się ważnym partnerem USA. Wizerunkowo Polska jest prymusem na tle Europy.
Donald Trump już w pierwszej kadencji uczynił podniesienie wydatków na obronność swoim głównym oczekiwaniem wobec sojuszników z NATO. Polska jako jeden z kilku krajów spełniała te oczekiwania.
Podczas podróży do USA w 2024 roku Andrzej Duda oświadczył, że państwa NATO powinny przeznaczać na obronność 3 proc. PKB. Przebił tym nawet Donalda Trumpa. W tamtym czasie Polski budżet obronny stanowił 4 proc. PKB, dziś jest to 4,7 proc. W zaplanowanym na 2025 rok budżecie na obronność Polska przeznaczy 186,6 mld zł. To o 28,6 mld zł więcej niż w roku 2024.
We wtorek Kellogg spotkał się również z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Jeszcze dziś poleci do Kijowa.
„To początek długiej i trudnej podróży”. Zakończyły się rozmowy delegacji Stanów Zjednoczonych i Rosji w Rijadzie. Co oficjalnie mówią obie delegacje? Jakie będą następne kroki?
Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Rosji spotkali się 18 lutego 2025 w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie. Przez cztery godziny dyskutowali o zakończeniu wojny w Ukrainie. Spotkanie ma przygotować bezpośrednie rozmowy Donalda Trumpa i Władimira Putina. Trump zamierza osobiście negocjować warunki zawarcia pokoju
„Tylko Trump może doprowadzić do tego, że Ukraina i Rosja zgodzą się na pokój” – powiedziała po spotkaniu w Rijadzie rzeczniczka Departamentu Stanu USA.
Według nieoficjalnych doniesień rosyjska delegacja miała powiedzieć Amerykanom, „że zakończenie wojny na Ukrainie wymaga zmiany układu obronnego Europy”.
Marco Rubio, sekretarz stanu USA przekazał dziennikarzom cztery punkty, co do których zgodziły się strony spotkania:
Oprócz tego z rozmowy mediów z członkami amerykańskiej delegacji wynikało, że:
Jednocześnie strona amerykańska zaznaczyła, że rozmowy nie są na tym etapie, by omawiać tak szczegółowe sprawy jak np. wyłączenie Ławrowa z zespołu negocjacyjnego (o co pytali dziennikarze) czy uznanie Krymu za terytorium rosyjskie.
Natomiast Siergiej Ławrow po spotkaniu powiedział, że
Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Rosja w wypowiedziach po spotkaniu duży nacisk kładą na korzyści gospodarcze, jakie miałyby wyniknąć z zakończenia wojny i przyszłą gospodarczą współpracę między oboma krajami. Marco Rubio mówił wręcz o „nadzwyczajnych możliwościach”, jakie się otworzą.
Nie wiadomo, czy kolejne rozmowy też odbędą się w Arabii Saudyjskiej, ale negocjatorzy podziękowali królestwu za gościnę i gotowość udzielenia jej w przyszłości.
„Strony dzisiejszych rozmów zobowiązują się do dalszego zaangażowania, aby proces przebiegał sprawnie i owocnie” – przekazała rzeczniczka Departamentu Stanu USA, Tammy Bruce, po spotkaniu w Rijadzie.
W kwestii terminów kolejnych spotkań, a zwłaszcza bezpośredniej rozmowy Putina i Trumpa stwierdziła, że „jedno telefoniczne połączenie, a następnie jedno spotkanie, nie wystarczą, aby ustanowić trwały pokój”. A proces, który ma doprowadzić do pokoju, dopiero się rozpoczął.
„Nie ustaliliśmy terminu spotkania [Trumpa i Putina], ale prezydenci o tym rozmawiali i mają się spotkać” – powiedział Mike Walz, doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego.
Odnosząc się do zaangażowania Unii i NATO, Walz powiedział: „Fakt, że jedna trzecia naszych sojuszników z NATO wciąż nie przeznacza minimum 2% PKB na obronność – dekadę po tym, jak wspólnie podjęliśmy tę decyzję – jest nie do zaakceptowania”. Stwierdził, że nie można wymagać od amerykańskiego podatnika, żeby finansował bezpieczeństwo świata.
Zaś odpierając zarzut, że Trump prowadzi rozmowy bez porozumienia z sojusznikami, stwierdził, że niemal co dzień USA odbywa z nimi konsultacje i zamierza to kontynuować.
Marco Rubio zasugerował, że Europa będzie musiała znieść sankcje wobec Rosji.
Jeszcze dziś po południu do Kijowa przyleci specjalny wysłannik Donalda Trumpa Keith Kellogg.
„Rozpoczął się bardzo pozytywny, konstruktywny dialog” – powiedział w rosyjskiej telewizji po spotkaniu szef Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich Kirył Dmitriew.
„W przeciwieństwie do administracji Bidena, która nigdy nie starała się wysłuchać stanowiska Rosji, to była bardzo wyraźna próba rozpoczęcia dialogu, zrozumienia stanowiska Rosji i omówienia spraw, w których się zgadzamy” – stwierdził Dmitriew.
Dodał: „Jest wiele punktów, w których się zgadzamy. Lepiej się poznaliśmy, teraz rozumiemy się znacznie lepiej”.
„Mam pełne podstawy, by wierzyć, że strona amerykańska rozumie nasze stanowisko” – skomentował po spotkaniu Siergiej Ławrow.
Również we wtorek wypowiedział się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Powiedział, że przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej jest jej „suwerennym prawem”. Zaznaczył, że jest mniej zaniepokojony tym, by Kijów dołączył do unii politycznej i gospodarczej, niż do sojuszu militarnego, jakim jest NATO.
Trwają rozmowy Stanów Zjednoczonych i Rosji w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie. Kto odegra największą rolę? Co z Zełenskim?
To pierwsze spotkanie szerszego grona najwyższych rosyjskich i amerykańskich dyplomatów, którego celem jest doprowadzenie do zawarcia pokojowego porozumienia między Ukrainą a Rosją.
W rozmowach nie bierze udziału Ukraina. Jednak Wołodymyr Zełenski ma przyjechać do Arabii Saudyjskiej w środę. Dziś jest z wizytą w Turcji, gdzie spotka się Recepem Tayyipem Erdoganem.
Rosję reprezentują:
Najdłużej urzędujący minister spraw zagranicznych w Moskwie od czasów sowieckich. Za czasów ZSRR służył jako dyplomata na Sri Lance. Był też stałym przedstawicielem Rosji przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Doradca Putina do spraw międzynarodowych. Reprezentuje Putina podczas najważniejszych spotkań zagranicą.
Ze strony Stanów Zjednoczonych przy stole negocjacyjnym zasiedli:
Sekretarz stanu USA. W przeszłości ostrzegał, że Chiny, Iran, Korea Północna i Rosja zawierają coraz ściślejszy sojusz przeciwko Stanom Zjednoczonym. Tuż po wyborze Trumpa na prezydenta mówił, że zakończenie wojny w Ukrainie będzie wymagało dokonania „trudnych wyborów”. W Kongresie głosował przeciwko wielomiliardowej pomocy dla Ukrainy. „Ostatecznie to, co finansujemy, to wojna, która utknęła w martwym punkcie. Trzeba zakończyć, bo w przeciwnym razie ten kraj cofnie się o 100 lat” – mówił w 2024 roku.
Przed rozpoczęciem negocjacji, w niedzielę, Rubio rozmawiał już z Ławrowem.
Doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego. Wojskowy odznaczony za służbę w Afganistanie i Afryce. Ma opinię „jastrzębia” w polityce zagranicznej. Krytykował sojuszników z NATO za niewypełnianie zobowiązań dotyczących wydatków wojskowych. Zajmuje twardą postawę wobec Chin i Iranu. Krytykował Joe Bidena za wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu. Jest też zwolennikiem używania wojska na granicy z Meksykiem.
Jego żona była doradczynią ds. bezpieczeństwa wewnętrznego podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa.
Jednak kluczową rolę najprawdopodobniej odegra ktoś inny:
wysłannik prezydenta USA ds. Bliskiego Wschodu. Jak określa go portal Axios: „Jest doskonałym pośrednikiem u boku wyjątkowo bezwzględnego lidera negocjacji”. Witkoff – miliarder, który zbudował majątek na handlu nieruchomościami, od 40 lat przyjaźni się z Trumpem. „Współpracownicy opisują 67-letniego Witkoffa jako kogoś w rodzaju aksamitnej rękawicy, jeśli chodzi o negocjacje — gładki i konkretny” – pisze Axios.
Miał odegrać kluczową rolę w doprowadzeniu do zawieszenia broni w Strefie Gazy. Izraelczycy mieli zwracać uwagę na jego nieformalny styl: „Witkoff pojawił się nawet na niektórych sesjach negocjacyjnych w ad-Dausze w dresach, bluzie i trampkach”. Jest też niezwykle lojalny wobec Trumpa.
Był też obecny podczas negocjacji Trumpa z Partią Republikańską w sprawach krajowych. Tuż przed ogłoszeniem, że to on ma być wiceprezydentem, z Witkoffem miał się spotkać w JD Vance.
Po wizycie Witkoffa w Moskwie w ubiegłym tygodniu Rosjanie uwolnili Marca Fogela – nauczyciela zatrzymanego za posiadanie niewielkich ilości marihuany.
Od minionego tygodnia trwają intensywne rozmowy w sprawie zakończenia wojny Rosji z Ukrainą. Przyspieszenie nastąpiło w środę 12 lutego, gdy Donald Trump odbył rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem. Przez ponad godzinę mieli rozmawiać o zakończeniu rozlewu krwi w Ukrainie, a także o kwestiach gospodarczych i Bliskim Wschodzie.
Dzień wcześniej Moskwę odwiedził specjalny wysłannik Donalda Trumpa – Steve Witkoff, które dziś siedzi przy stole w Rijadzie. To jego rozmowa z Putinem otworzyła kanał dyplomatyczny między USA a Rosją.
Po tej rozmowie Trump miał zadzwonić do Wołodymyra Zełenskiego.
Rozmowy Putina zostały szeroko skrytykowane. Strategii prezydenta USA bronił Keith Kellog, wysłannik Trumpa do Ukrainy: „Jak powiedział kiedyś wspaniały sekretarz obrony, gen. Mattis: «Może nie lubię tego skur*a, ale muszę z nim porozmawiać»”.
Krytycy podnosili też, że Trump już ustąpił Putinowi w kluczowych sprawach: Ukraina ma nie przystąpić do NATO, musi się też zgodzić na to oddanie Rosji zajętych przez nią terytorium, w tym Krymu. „Powrót Ukrainy do granic sprzed 2014 roku jest nierealistyczny” – powiedział amerykański sekretarz obrony.
Inna linia krytyki dotyczyła pominięcia przez Trumpa sojuszników z NATO, zwłaszcza Europy. W późniejszych wypowiedzieć przedstawicieli Trumpa pojawiały się zapowiedzi zmniejszenia amerykańskiego zaangażowania w Europie.
Przed rozpoczęciem negocjacji w Rijadzie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski skomentował. „To dziwne, że spotkanie odbywa się w takim formacie, nim zostały przeprowadzone konsultacje z partnerami strategicznymi. O ile pamiętam, Rosja nie jest partnerem strategicznym” – powiedział dziennikarzom w sobotę w Monachium.
Sekretarz obrony USA, Pete Hegseth, zadeklarował, że w ostatecznych rozmowach państwa NATO odegrają ważną rolę. A sam Donald Trump zapewnił, że Ukraina w pewnym momencie weźmie udział w rozmowach. Jednak wcześniejszym etapem będą jego osobiste rozmowy z Putinem.
W rozmowach pokojowych chciałyby też wziąć udział Chiny. Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Chin Guo Jiakun powiedział: „Chiny oczekują, że wszystkie strony zaangażowane i zainteresowane wezmą udział w procesie negocjacyjnym w odpowiednim czasie”.
Jeszcze w prezydenckiej kampanii wyborczej Trump zapowiadał, że zakończy wojnę „w 24 godziny”. Ta obietnica miała odpowiedzieć na oczekiwania amerykańskich wyborców, dla których finansowanie wojny w Ukrainie jest mniej istotne niż podniesienie poziomu życia w ich kraju. A zaangażowanie międzynarodowe postrzegają jako konkurencję dla inwestowania środków na miejscu.
Według wielu opinii Trump ma też osobistą motywację: liczy na Nagrodę Nobla właśnie za zakończenie wojny, a także na potwierdzenie jego statusu jako wybitnego negocjatora.
Rozmowy rozpoczęte przez Donalda Trumpa były określane przez komentatorów jako „zimny prysznic dla Europy”.
Putin nie przewidział miejsca dla przedstawicieli UE w najbardziej ścisłym gronie negocjacyjnym. Reprezentanci nowej amerykańskiej administracji wzięli udział w Konferencji Bezpieczeństwa, która zakończyła się w niedzielę w Monachium. To tam wiceprezydent USA gwałtownie skrytykował Unię Europejską, „cenzurę” w mediach społecznościowych, którą według niego wprowadza Unia, uznał za większe zagrożenie dla pokoju niż Rosję i Chiny.
Wydaje się jednak, że potencjalnie istotną rolę w procesie pokojowym mogłaby odegrać Polska.
Przedstawiciele najwyższych władz amerykańskich na trasie negocjacyjnej umieszczają Warszawę. Z prezydentem RP i ministrem obrony spotkał się już sekretarz ds. obrony USA Pete Hegseth. Stwierdził, że w jego opinii obecność amerykańskich wojsk w Polsce powinna być zwiększona. Nie jest to jednak oficjalne stanowisko administracji amerykańskiej.
W odpowiedzi na działania Trumpa w poniedziałek odbył się szczyt zwołany przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Wzięli w nim udział przedstawiciele wybranych państw europejskich. Byli to Donald Tusk, a także szefów rządów: Danii (Matte Frederiksen), Hiszpanii (Pedro Sanchez), Holandii (Dick Schoof), Niemiec (Olaf Scholz), Wielkiej Brytanii (Keir Starmer) i Włoch (Giorgia Meloni). W spotkaniu uczestniczyła też szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa i sekretarz generalny NATO Mark Rutte.
Po spotkaniu prezydent Macron rozmawiał z Donaldem Trumpem i Wołodymyrem Zełenskim.
„Dążymy do silnego i trwałego pokoju w Ukrainie. Aby to osiągnąć, Rosja musi zakończyć inwazję [na Ukrainę], a temu muszą towarzyszyć silne i wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukraińców. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że zawieszenie broni skończy się tak, jak porozumienia mińskie.
Będziemy nad tym pracować wspólnie ze wszystkimi Europejczykami, Amerykanami i Ukraińcami. To jest klucz” – napisał Macron na portalu X (dawniej Twitter).
Macron dodał, że „Europejczycy muszą lepiej, więcej i wspólnie inwestować w swoje bezpieczeństwo i obronę”. Zakończył słowami: „Decyzje, działania, spójność” i zapowiedział, że będzie kontynuował rozmowy.
Inne teksty OKO.press na ten temat