Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Chodzi o sytuację, którą zarejestrowaliśmy w OKO.press 10 czerwca 2024 roku. Po godz. 22 przy schodach smoleńskich pojawił się Jarosław Kaczyński i czarnym sprejem zniszczył wieniec. Mimo obecności policjantów, którzy informowali go, że to postępowanie niezgodne z prawem
Warszawska policja wystąpiła z wnioskiem do prokuratury o wszczęcie śledztwa w kierunku nadużycia władzy przez Jarosława Kaczyńskiego przed pomnikiem smoleńskim — podaje Wp.pl. Chodzi o sytuację, którą zarejestrowaliśmy w OKO.press 10 czerwca 2024 roku. Po godz. 22 przy schodach smoleńskich na placu Piłsudskiego w Warszawie pojawił się Jacek Kurski. Kilka minut później na miejsce przyszedł sam prezes Kaczyński. Jak zwykle osobistym ochroniarzem plus Macierewicz, Suski, Błaszczak i kilka innych osób.
Prezes PiS czarną farbą zniszczył wieniec złożony przy pomniku przez Zbigniewa Komosę. Zamalował na czarno napis na wieńcu:
„Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”.
Prezes PiS zrobił to mimo obecności policjantów, którzy informowali go, że to postępowanie niezgodne z prawem.
Odpowiedział im krótko: „Nie jest”. Po swoim wyczynie, wspólnie z kolegami, odmówił modlitwę „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko” i zabrał się do przesłuchania interweniujących policjantów. Kazał wezwać dowódcę, któremu oświadczył, że to interwencja poselska. Domagał się odpowiedzi na pytania: „Kto wydał rozkaz do działania tutaj? Nazwisko i stopień służbowy? Czy to Komendant Warszawy, czy Komendant Główny Policji? To wszystko robota ludzi Putina”. Macierewicz dorzucił: „Co wy, Rosjan będziecie bronili?”.
Materiał Roberta Kowalskiego z tego wydarzenia możesz obejrzeć tutaj:
Jak informuje Wp.pl, Robert Szumiata, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji przekazał, że „zgromadzone materiały zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ z wnioskiem o wszczęcie śledztwa w kierunku art. 231 Kodeksu karnego w związku z interwencją poselską”.
Art. 231. Kodeksu karnego mówi o nadużyciach uprawnień przez funkcjonariusza publicznego:
„Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”.
Art. 231. KK Nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 4. Przepisu § 2 nie stosuje się, jeżeli czyn wyczerpuje znamiona czynu zabronionego określonego w art. 228 sprzedajność pełniącego funkcję publiczną.
Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, która została uchwalona bez udziału Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, jest niekonstytucyjna. Koalicja rządząca mówi jednak wprost — orzeczenia TK powinny być ignorowane
Trybunał Konstytucyjny zajął się w środę pierwszym wnioskiem kwestionującym ustawy przyjęte przez Sejm po wygaszeniu mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Uznał, że ustawa o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, uchwalona przez Sejm 26 stycznia 2024 roku — bez udziału Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika — jest niekonstytucyjna. Zakłada ona m.in. przywrócenie sprawowania nadzoru nad NCBR przez ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego i nauki zamiast nadzoru ministra funduszy i polityki regionalnej. Prezydent Andrzej Duda zadeklarował pod koniec stycznia 2024 roku, że będzie kierował do TK wszystkie ustawy, które Sejm przyjmie bez udziału polityków PiS: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
„Niekonstytucyjność kontrolowanej ustawy nie jest jednak spowodowana tym, że została uchwalona przez Sejm bez udziału wszystkich 460 posłów, lecz tym, że dwóch posłów na skutek arbitralnych czynności marszałka Sejmu, niemających unormowania w obowiązującym w RP porządku prawnym, nie zostało dopuszczonych do procedowania, zwłaszcza do udziału w głosowaniu sejmowym poprzez dezaktywację kart i niewpuszczanie do budynku Sejmu” — mówił w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Bogdan Święczkowski.
Jak dodał, „w sytuacji, gdy jakikolwiek poseł zostaje w sposób nielegalny niedopuszczony do udziału w pracach Sejmu nad konkretną ustawą, nawet gdy zachowano kworum i zachowano wymaganą większość do jej uchwalenia, jest ona i tak dotknięta wadą prawną, jako wydana z naruszeniem zasady legalizmu przez organ niespełniający konstytucyjnych wymogów dotyczących przedstawicielstwa narodu sprawowanego przez posłów”.
Taka decyzja mogłaby wskazywać na nielegalność innych aktów prawnych, w tym ustawy budżetowej. Ale Sejm przyjął 6 marca 2024 ę uchwałę„w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015-2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego”. Dotyczy nie tylko kwestii zasiadania w TK osób nieuprawnionych, ale także prezesury Julii Przyłębskiej oraz innych naruszeń i nieprawidłowości. Rządząca koalicja twierdzi, że TK „stracił przymiot bezstronności”. A skala naruszeń Konstytucji i prawa w TK jest tak duża, że organ ten należy ustanowić na nowo.
Od czasu przyjęcia uchwały rząd nie opublikował żadnego wyroku TK. Koalicja wzywa zasiadających w TK sędziów i dublerów do ustąpienia ze stanowisk. O tym, że członkowie rządu mówią wprost, że orzeczenia TK powinny być ignorowane, w OKO.press pisała Dominika Sitnicka:
Początek środowej rozprawy miał burzliwy przebieg. Na wstępie Krystyna Pawłowicz, przewodnicząca składu pięciorga sędziów, poinformowała, że na rozprawie nie stawili się wezwani świadkowie: szef Kancelarii Sejmu Jacek Cichocki oraz komendant Straży Marszałkowskiej Michał Sadoń.
„Ich zdaniem wezwanie w charakterze świadka w rozpatrywanej sprawie jest bezpodstawne. (...) Chciałam przekazać, że jest to skandaliczne postępowanie, mające na celu obstrukcję, a nawet uniemożliwienie postępowania przed TK” — mówiła Pawłowicz.
Przedstawiciel Sejmu poseł Trzeciej Drogi Paweł Śliz złożył wniosek o wyłączenie ze sprawy Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza jako byłych posłów Prawa i Sprawiedliwości, ale Pawłowicz oddaliła oba wnioski. Stwierdził więc, że jego „dalsza obecność legitymowałaby coś, z czym się fundamentalnie nie zgadza jako przedstawiciel Sejmu, poseł i obywatel”.
„Jako poseł ślubowałem rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec narodu i przestrzegać konstytucji. W związku z powyższym opuszczam salę” – stwierdził Śliz.
„Oświadczam panu, że opuszczając posiedzenie w tym momencie, bez zgody Trybunału Konstytucyjnego, dopuszcza się pan naruszenia powagi Trybunału. Upominam pana, że postępowanie się toczy. Ja panu nie zezwoliłam na opuszczenie sali. To jest lekceważenie. Pan się zachowuje skandalicznie. Proszę zostać i wysłuchać dalszego posiedzenia” — mówiła oburzona Krystyna Pawłowicz.
„Nie widzę takiej konieczności. Do widzenia” — stwierdził Śliz i opuścił salę. Pawłowicz nałożyła na niego karę grzywny w wysokości 3 tys. zł za opuszczenie sali bez zgody.
„Nie wstydzę się swojego zachowania. Postąpiłem tak, jak uważałem, że każdy praworządny obywatel postąpić powinien. Moja dalsza obecność legitymizowałaby coś, z czym się fundamentalnie nie zgadzam, nie tylko jako poseł, nie tylko jako przedstawiciel Sejmu, ale także jako obywatel. Jako poseł ślubowałem rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu i przestrzegać Konstytucji. Przysięgi dotrzymałem” — napisał Paweł Śliz na portalu X.
Największa frakcja w Parlamencie Europejskim, Europejska Partia Ludowa, wybrała już przewodniczących na nową kadencję. Największą liczbę głosów zdobył europoseł z Polski
Andrzej Halicki został wybrany na funkcję wiceprzewodniczącego Grupy Europejskiej Partii Ludowej — największej frakcji politycznej w Parlamencie Europejskim. Jak informuje EPL, otrzymał największe poparcie spośród ubiegających się o to stanowisko kandydatów.
„Jest to dla mnie ogromny zaszczyt móc pełnić funkcję wiceprzewodniczącego Grupy EPL w Parlamencie Europejskim. Odbieram ten wybór, jako wyraz uznania wobec polskiej delegacji oraz uznania dla Polek i Polaków, którzy w wyborach europejskich potwierdzili, iż chcą silnej, demokratycznej i europejskiej Polski” – powiedział Halicki, cytowany w komunikacie prasowym.
Poseł dodał, że „jesteśmy silni, zjednoczeni i gotowi do pracy”. Podkreślił, że w nowej kadencji EPL będzie kontynuowała walkę „przeciwko populizmowi i nacjonalizmowi”, walkę o „Europę solidarną, która daje bezpieczeństwo i dobrobyt jej mieszkańcom”. Podkreślił, że grupa będzie „nadal wspierać Ukrainę i działać na rzecz rozszerzenia UE”.
„Będziemy dbać o to, aby europejskie rozwiązania były korzystne dla Polski” – powiedział Halicki.
Andrzej Halicki pozostanie też na stanowisku szefa delegacji PO — PSL w Parlamencie Europejskim.
W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego Europejska Partia Ludowa zdobyła najwięcej mandatów ze wszystkich grup politycznych – 190, o 14 mandatów więcej niż w parlamencie poprzedniej kadencji.
Siedem dodatkowych mandatów zdobyła Platforma Obywatelska, której delegacja do PE liczy obecnie 21 mandatów. Wraz z mandatami PSL (2) polska delegacja w EPL to 23 mandaty.
Spektakularne było także zwycięstwo hiszpańskiej Partii Ludowej (Partido Popular, PP). Hiszpańscy ludowcy, zdobywając 34,2 proc. głosów, zwiększyli liczbę mandatów w PE aż o 9 – z 13 do 22. To najbardziej spektakularny sukces wyborczy partii z EPL.
Tym samym układ sił we frakcji jest taki: największą delegacją są Niemcy z CDU/CSU, którzy, pomimo że wygrali wybory w Niemczech, zdobywając 30 proc. głosów, zachowali liczbę mandatów w PE — mają ich 30.
Drugą największą delegacją są posłowie z Polski — z Platformy Obywatelskiej oraz PSL. Mają 23 mandaty. Trzecią – Hiszpanie z Partido Popular – 22 mandaty.
Największe straty w tych wyborach odnotowały partie centroprawicowe z Włoch, Rumunii oraz Słowacji.
Współrządząca we Włoszech Forza Italia straciła trzy mandaty. Rumuńska Partia Narodowo-Liberalna (PNL – Partidul Naţional Liberal) także utraciła trzy mandaty. To efekt negatywnej oceny koalicji wyborczej ze skompromitowaną aferami korupcyjnymi Partią Socjaldemokratyczną (Partidul Social Democrat, PSD).
Centroprawica odnotowała także spadki w Słowacji.
W sumie na europejską centroprawicę zagłosowało w tych wyborach 26,39 proc. wyborców – to o ponad 5 punktów procentowych więcej w porównaniu z 2019 r.
Zrzeszająca partie centroprawicowe, konserwatywne, chadeckie i ludowe Europejska Partia Ludowa to najstarsza — obok Socjalistów i Demokratów — frakcja w Parlamencie Europejskim. Jest bezpośrednią spadkobierczynią ojców założycieli Unii – Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego. Została utworzona w czerwcu 1953 roku.
„Wysokie temperatury [w nocy] wystąpiły w 5 województwach: podkarpackim, małopolskim, opolskim, śląskim i lubelskim. Najwyższa temperatura została zanotowana w miejscowości Ptaszkowa w Małopolsce 21,2 °C” – podał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
O tzw. nocy tropikalnej mówimy, kiedy temperatura powietrza nie spada poniżej 20 stopni.
Ostatnią noc tropikalną obserwowaliśmy w Polsce z 20 na 21 października 2023. „Noce tropikalne charakterystyczne są dla lata, choć i tak nie występują w Polsce bardzo często. Taka temperatura w drugiej połowie października czyni tę noc zupełnie wyjątkową” – pisał wtedy IMGW.
KE o wszczęciu procedury nadmiernego deficytu decyduje, kiedy przekroczy on 3 proc. PKB, lub dług jest wyższy niż 60 proc. PKB.
Będą konieczne oszczędności, a rząd Donalda Tuska stanie przed sporym wyzwaniem. Komisja Europejska zaproponowała Radzie UE rozpoczęcie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski, ale także Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji. Rumunia nadal pozostaje w procedurze nadmiernego deficytu — od 2020 r.
Spośród 12 badanych państw pięć nie zostało włączonych na listę: Czechy, Estonia, Hiszpania, Finlandia i Słowenia.
KE o wszczęciu procedury nadmiernego deficytu decyduje, kiedy przekroczy on 3 proc. PKB, lub gdy dług jest wyższy niż 60 proc. PKB. W Polsce w 2023 deficyt budżetowy wyniósł 5,1 proc. PKB.
Co dalej?
„Raport jest jedynie pierwszym krokiem w kierunku wszczęcia procedur” – podaje KE w komunikacie. Ostateczna propozycja rozpoczęcia procedury ma paść w lipcu. Później KE będzie dyskutować z ministrami finansów nad możliwymi rozwiązaniami. Każdy z krajów dostanie określone zalecenia.
Minister finansów Andrzej Domański przekonuje, że rekomendacje dla Polski będą łagodne. Planuje zaproponować Unii redukcję deficytu o pół procent PKB rocznie, czyli o około 20 mld zł.
Przez ostatnie tygodnie utrzymywał, że procedura nas nie obejmie. Wyjaśniał, że deficyt jest wynikiem wojny w Ukrainie, wydatków na obronność, pomocy dla uchodźców zza wschodniej granicy i walki z kryzysem energetycznym – podaje „Wyborcza”. Przedstawiciele rządu podkreślają również, że deficyt jest spadkiem po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy.
Polskę czekają teraz oszczędności. Cytowani przez „GW” ekonomiści wskazują, że formą ograniczania wydatków może być np. brak waloryzacji świadczeń zdefiniowanych kwotowo.
Ostatnio Polska była objęta tę procedurą w 2009 roku. Regulowanie deficytu trwało sześć lat.