0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

11:09 27-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Śledztwo ws. Obajtka. Szef Orlenu zlecał ochronę swoich nieruchomości za pieniądze spółki

Gazeta Wyborcza dotarła do pełnej wersji wniosku o uchylenie immunitetu Danielowi Obajtkowi, byłemu prezesowi Orlenu, a obecnie europosłowi. Śledczy ustalili, że 6 milionów złotych z kasy Orlenu poszło na ochronę licznych nieruchomości prezesa.

„Daniel Obajtek z pieniędzy Orlenu opłacał ochronę swoich prywatnych nieruchomości” – donosi Gazeta Wyborcza, powołując się na wyniki śledztwa warszawskiej Prokuratury Regionalnej w sprawie nadużyć w koncernie paliwowym.

Te ustalenia znalazły się we wniosku Prokuratury Regionalnej o uchylenie immunitetu Danielowi Obajtkowi, który do Parlamentu Europejskiego wpłynął 18 grudnia 2024 r. Chodzi w nim o sprawę inwigilacji na zlecenie Orlenu grupy polityków PO: Roberta Kropiwnickiego, Marka Sowy, Andrzeja Halickiego, Jana Grabca, Pawła Poncyliusza i Marcina Kierwińskiego.

Zlecenie na tego rodzaju „usługi detektywistyczne" odnalazł w dokumentacji spółki nowy zarząd Orlenu. Sprawa toczy się od marca 2024 roku.

O co chodzi?

Badając sprawę inwigilacji polityków PO śledczy dotarli do umów zawieranych między Orlenem a gdańską firmą detektywistyczną Invest Protect. Okazuje się, że zbieranie kompromitujących informacji na polityków PO nie było jedynym zadaniem zleceniobiorcy. Jedna z umów dotyczyła „świadczenia usług ochrony Daniela Obajtka" i opiewała na 6 milionów złotych. W zakres tej ochrony miał wchodzić zarówno monitoring licznych nieruchomości prezesa Orlenu, jak i jego ochrona osobista na ich terenie.

Z wniosku o uchylenie immunitetu wynika, że ochronę swojego majątku Obajtek włączył w zadania Orlenu, a osobą, która z ramienia Orlenu podpisała umowę z Invest Protect był Zbigniew Lasek, ówczesny Dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Kontroli. Z zeznań świadków wynika, że wybór oferenta odbył się poza wymaganą prawem procedurą przetargową, a prezes Orlenu osobiście wskazał gdańską agencję jako wykonawcę. Aby móc skorzystać z trybu wskazania dostawcy umowy podpisano w ramach tzw. zdarzenia nadzwyczajnego, choć nic nie uzasadniało takiego rozwiązania. Umowy miały też klauzulę „poufne„ i stanowiły ”tajemnicę przedsiębiorstwa".

Uzasadnieniem takiego wydatku miało być przekonanie o tym, że „ataki medialne” na Obajtka, czyli doniesienia dziennikarzy śledczych o pokaźnym majątku prezesa Orlenu, mogły przyczynić się do spadku akcji PKN Orlen. Obawiano się też, że zła prasa prezesa Orlenu wpłynie negatywnie na realizację zakupu Lotos SA przez PKN Orlen.

Ponadto, jak zeznali świadkowie, Daniel Obajtek miał się obawiać, że za atakiem medialnym „stoją osoby powiązane z Federacją Rosyjską”.

Jaki jest kontekst?

Ten wątek to część śledztwa Prokuratury Rejonowej w sprawie inwigilacji polityków Platformy Obywatelskiej zleconej przez Orlen. Zajmować się tym miała właśnie gdańska agencja detektywistyczna Invest Protect. Jak wynika z ustaleń prokuratury owe „usługi detektywistyczne” miały być realizowane między 1 lipca a 31 grudnia 2021 r.

Żeby ominąć wewnętrzne przepisy dotyczące zapytań ofertowych, umowy podzielono na dwie transze: z 7 lipca 2021 r. oraz z 7 października 2021 r. na łączną kwotę 393 tys. 600 zł — informuje Wyborcza. Tytuł: „Realizacja usług detektywistycznych oraz udokumentowanie działań nieuczciwej konkurencji wobec PKN Orlen, w tym identyfikacji źródeł ujawniania informacji dotyczących funkcjonowania koncernu, które nie zostały podane do wiadomości publicznej, a w których posiadanie weszły osoby postronne".

To agencja Invest Protect miała ustalić, że ojciec Maricna Kierwińskiego był członkiem partii komunistycznej, a pensjonat, w którym udziały miał Paweł Poncyliusz, prowadził działalność w czasie covidu.

Artykuły na ten temat ukazywały się potem w związanych z PiS mediach jako „śledztwa dziennikarskie".

Inwigilacja polityków Platformy Obywatelskiej miała zostać zlecona niedługo po tym, jak Gazeta Wyborcza ujawniła tzw. taśmy Obajtka, a poseł Marek Sowa z PO aktywnie ujawniał kolejne nieruchomości prezesa Orlenu — zauważa Gazeta.

Wojciech Koszczyński, założyciel agencji Invest Protect jest związany z Danielem Obajtkiem od 2017 roku. Pracował dla koncernu Energa, gdy Obajtek był prezesem tej spółki, a w marcu 2018 r. razem z Obajtkiem zaczął świadczyć usługi na rzecz Orlenu.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

17:46 26-12-2024

Prawa autorskie: "Rossija 1", 26.12.24"Rossija 1", 26.12.2...

Putin ogłasza, że propozycje Trumpa ws. Ukrainy go nie zadowolą. „Biden też to proponował”

Na konferencji prasowej w Petersburgu Putin ogłosił 26 grudnia, że znane mu propozycje ekipy Trumpa w sprawie Ukrainy nie różnią się od propozycji Bidena.

Konferencję Kreml zwołał po szczycie państw WNP w Peretsburgu. Putin powtórzył na niej swoje oczekiwania co do zwycięstwa w Ukrainie, choć teraz zwycięstow to zalezy już od sił wyższych (na pytanie, „Czy wierzy Pan w zakończenie wojny w 2025 r.?”, odpowiedział „wierzę w Boga, a Bóg z nami”).

Po raz pierwszy publicznie jednak wyraził wątpliwość, czy nowa administracja Trumpa może coś zmienić w wojnie w Ukrainie („Biden już mi obiecywał, że Ukraina nie wejdzie do NATO w ciągu 10-15 lat. Bo nie jest jeszcze gotowa. Więc jeśli nowa administracja Trumpa proponowałaby zamrożenie konfliktu i odłożenie członkostwa Ukrainy w NATO na jakiś czas, to jaka to różnica? – odpowiedział na pytanie wiernego propagandysty Pawła Zarubina. Co oznacza, że to akurat pytanie — w przeciwieństwie do pytania niższego ranga dziennikarza, ”w co Putin wierzy" – było wcześniej ustalone).

Do tego Putin tradycyjnie pogroził światu użyciem „Oriesznika” (Rosja ma te rakiety, choć „niedużo”, jak przyznał Putin. Więc z ich użyciem na razie się „nie spieszy”). Za to, co też nie nowość, Putin gotów jest przywrócić transport gazu przez gazociąg „Przyjaźń” przez Polskę (Ukraina zamyka 1 stycznia idący przez jej terytorium gazociąg — wygasła bowiem umowa z Rosją, a nowej w czasie wojny negocjować nie zamierza).

Z ukraińską decyzją o wstrzymaniu tranzytu dostaw gazu do Europy Putin wiąże nadzieje. Powiedział w czasie konferencji, że rosnące ceny gazu w Europie mogą zmusić Ukrainę do otwarcia gazociągów. Tymczasem Ukraina już ogłosiła, że gotowa jest przekazywać gaz z Rosji do Europy, pod warunkiem że Rosja nie dostanie za paliwo zapłaty do końca wojny. Do Moskwy na spotkanie z Putinem pojechał więc Fico, premier poszkodowanej zamknięciem rury Słowacji — Putin jednak nie zgodził się najwyraźniej na dostawy na kredyt. Nie stać go na to.

Jaki jest kontekst?

Propaganda Kremla od miesięcy obiecywała Rosjanom przełom i zwycięstwo po tym, jak prezydentem USA ponownie zostanie Donald Trump. Ten bowiem krytykował amerykańską pomoc Ukrainie i obiecywał, że wojnę zakończy w 24 godziny. Propaganda Kremla przekonywała, że Trump po prostu zakaże krajom NATO pomagania Ukrainie i ta wpadnie w łapy Putina.

Od czasu wyborów w USA propaganda Kremla wiąże z Trumpem coraz mniej nadziei. Teraz Putin oficjalnie ogłosił „kakaja raznica” (jaka to różnica).

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

16:40 26-12-2024

Prawa autorskie: Migrants wave to a smuggler's boat in an attempt to cross the English Channel, on the beach of Gravelines, near Dunkirk, northern France on April 26, 2024. Five migrants, including a seven-year-old girl, died on April 23, 2024 trying to cross the Channel from France to Britain, local authorities said, just hours after Britain passed a controversial bill to deport asylum seekers to Rwanda. (Photo by Sameer Al-DOUMY / AFP)Migrants wave to a s...

Francuskie służby uratowały 107 osób, które próbowały przepłynąć kanał La Manche w Boże Narodzenie

W Boże Narodzenie ponad 450 osób dopłynęło małymi łodziami do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche

Co się wydarzyło

„Francuskie władze morskie przeprowadziły 12 operacji ratunkowych wzdłuż wybrzeża północnej Francji w Boże Narodzenie” – informuje „Guardian”. Francuzi uratowali 107 osób, które znalazły się w niebezpieczeństwie, starając się dostać do Wielkiej Brytanii małymi łódkami.

Pierwsze 30 osób zostało uratowanych w poranek Bożego Narodzenia z łodzi w pobliżu Dunkierki. Część pasażerów pozostała jednak na pokładzie i dopłynęła do wybrzeża Wielkiej Brytanii, gdzie zostali zatrzymani przez Brytyjczyków.

Tego samego dnia również w pobliżu Dunkierki pasażerowie innej łodzi wzywali pomocy. Okazało się, że uszkodzony był silnik łodzi. Uratowanych zostało 51 osób. Kolejne 26 osób zostało zabranych z innej łodzi w pobliżu miejscowości Calais.

Jak podaje „Guardian”, „ostatni raz statki przewożące migrantów przybyły [do Wielkiej Brytanii” 14 grudnia, kiedy to 160 osób przybyło na trzech łodziach”.

Jaki jest kontekst

„Warunki pogodowe w Boże Narodzenie sprawiły, że wody kanału La Manche były stosunkowo spokojne, a wiatr był słabszy, co skłoniło więcej osób do podejmowania niebezpiecznych prób przeprawy”. Francuskie władze zaobserwowały „intensywny ruch” na północnym wybrzeżu. A organizacje charytatywne ostrzegały przed potencjalnymi zgonami w okresie Bożego Narodzenia — pisze „Guardian”.

Według władz Pas-de-Calais w 2024 roku, co najmniej 73 osoby zginęły, próbując przekroczyć kanał La Manche i dostać się do Wielkiej Brytanii. Czyni to rok 2024 najbardziej śmiercionośnym rokiem w historii, biorąc pod uwagę osoby, które próbowały się przeprawić przez kanał.

Do Wielkiej Brytanii dotarły z Francji dziesiątki tysięcy osób. Władze Wielkiej Brytanii zapowiadają, że rozprawią się z gangami przemycającymi ludzi.

W listopadzie brytyjski premier Keir Starmer wezwał do współpracy międzynarodowej przeciwko gangom. Nazwał je „globalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa podobnym do terroryzmu”.

15:50 26-12-2024

Prawa autorskie: Rossija 24, 26.12.24Rossija 24, 26.12.24

10 dni po katastrofie Putin ogłosił federalny stan nadzwyczajny po skażeniu wybrzeża Morza Czarnego

Putin ogłasza federalny stan nadzwyczajny na wybrzeżu morskim w okolicach cieśniny kerczeńskiej między Krymem a Rosją. To znaczy, że władze lokalne nie dają sobie rady z likwidacją skutków katastrofy ekologicznej.

Co się wydarzyło?

15 grudnia w cieśninie zderzyły się dwa przybrzeżne (a więc nieprzystosowane do morskiej żeglugi) tankowce. Były w złym stanie, nie powinny były wypływać w morze, ale cóż, wypłynęły. 40 proc. przewożonego mazutu wylała się do morza. Było zimno, więc początkowo paliwo znajdowało się na dnie. I władze mogły utrzymywać, że wszystko jest OK.

Ale sztormy zaczęły wymywać truciznę na plażę. Skażonych jest kilkaset kilometrów plaż — i to wokół kurortów w Anapie i Gelendżyku, a także na wybrzeżu Krymu. Władze już przyznają, że piasek przestanie być toksyczny dopiero za 10 lat. Masowo giną delfiny i inne zwierzęta morskie oraz ptaki. Tymczasem na razie władze lokalne wpadły na pomoc, że zatruty mazutem piasek wybiorą do worków. Zorganizowały tych worków milion. Zrobiło się jednak cieplej i skawalony mazut zaczął wyciekać z nieszczelnych worków wgłąb piasku. To zachęciło miejscowych notabli do organizowania jeszcze bardziej popisowych i bezsensownych akcji ratunkowych — na pomoc przyrodzie zmobilizowali oni np. dodatkowo członków proputinowskiej partii Jedna Rosja.

Jaki jest kontekst

O sytuację z ropą Putin pytany był już w trakcie swojej „dorocznej” czteroipółgodzinnej konferencji prasowej 19 grudnia. Już wtedy przyznał, że sytuacja jest poważna, bo morze w końcu wyrzuci mazut na brzeg. Ale z jego wypowiedzi wynikało, że stać się to może dopiero wiosną. Tymczasem dzieje się teraz.

Putin federalne rezerwy do akcji pomocowej uruchomił dopiero teraz, po tym, jak na miejsce katastrofy osobiście pofatygował się 26 grudnia minister sytuacji nadzwyczajnych Kurenkow i odkrył, że po 10 dniach udało się usunąć jedynie 15 proc. trucizny. Reszta dalej dewastuje morze i wybrzeże.

Wynika z tego, że władze na Kremlu nie mają w takich sytuacjach dostępu do akuratnych informacji, więc reagują z dużym opóźnieniem.

Skala katastrofy ekologicznej wywołanej przez zdezelowane rosyjskie tankowce może mieć niekorzystny wpływ na „flotę cienia” Putina, dzięki którym stara się omijać zachodnie sankcje na rosyjską ropę. W trzecim roku sankcji te tankowce nie mają szansy być w dobrym stanie technicznym i rośnie ryzyko, że zdewastują inny atrakcyjny turystycznie region (w przypadku rosyjskiej katastrofy już wiadomo, że czarnomorskie kurorty Putina będą musiały zrezygnować z co najmniej jednego sezonu plażowania) albo czyjś do tej pory prosperujący port.

Opowieść o katastrofie w zatoce kerczeńskiej dokłada się do coraz liczniejszych doniesień o katastrofach w Rosji. Wyglądają one na skutek zaniedbań, niechlujstwa lub po prostu wojny. Wieczorne telewizyjne „Wiesti” 25 grudnia były pod tym względem wyjątkowo ponure: skażenie ropą ukochanego wybrzeża Rosjan, ukraiński ostrzał Lgowa w obwodzie kurskim, tajemnicza katastrofa samolotu lecącego z Baku do Groznego, pożar we Władywostoku, zatonięcie rosyjskiego statku towarowego „Ursa Major”, fala podpaleń budynków rządowych (o tym ostatnim napiszemy w kolejnym odcinku „GOWORIT MOSKWA”).

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:43 26-12-2024

Prawa autorskie: Mourners place candles on the beach at the Ban Nam Khem Tsunami Memorial Park in the southern Thai province of Phang Nga on December 26, 2024. - Emotional ceremonies began across Asia on December 26 to remember the 220,000 people who died two decades ago when a tsunami devastated coastal areas around the Indian Ocean, in one of the worst natural disasters in human history. (Photo by Lillian SUWANRUMPHA / AFP)Mourners place candl...

Azja wspomina ofiary tragicznego tsunami z 2004 roku. „To był sygnał ostrzegawczy”

20 lat po tsunami uznawanym zza najbardziej śmiercionośną katastrofę naturalną w historii ludzkości w kilkunastu krajach Azji zbierają się bliscy zmarłych i zaginionych

Co się wydarzyło

26 grudnia 2004 r. tuż przed godziną 8 rano czasu lokalnego w zachodnie wybrzeże indonezyjskiej prowincji Aceh w północnej Sumatrze uderzyło trzęsienie ziemi o mocy 9,2–9,3. Wywołane przez nie fale tsunami sięgały 17,4 m.

Szacuje się, że w wyniku tsunami zginęło lub zostało uznanych za zaginione 227 898 osób w 14 krajach. 1,7 mln osób zostało przesiedlonych.

Najbardziej ucierpiała Indonezja, a następnie Sri Lanka i Tajlandia. Najwięcej ofiar śmiertelnych z dala od epicentrum odnotowano w południowoafrykańskim mieście Port Elizabeth.

Fale oddzielały dzieci od matek, topiły całe rodziny. Część osób do dziś szuka bliskich, nie godząc się z ich śmiercią.

20 lat później w kilkunastu krajach Azji odbywają się uroczystości upamiętniające tragedię, rodziny odwiedzają masowe groby.

Kwiaty na plażach, modlitwy

Na Sri Lance, gdzie zginęło ponad 35 322 osoby, w całym kraju odbyły się ceremonie buddyjskie, hinduistyczne, chrześcijańskie i muzułmańskie. Ogłoszono dwie minuty ciszy.

Ocaleni i krewni uczcili również pamięć ofiar katastrofy pociągu Ocean Queen Express. Fale tsunami zerwały pociąg z torów. Około 1000 pasażerów zginęło w wypełnionym po brzegi pociągu, który wiózł ich na święta.

W Indiach setki osób zebrały się na plaży Marina w południowym mieście Chennai w stanie Tamil Nadu. Wylewali mleko do morza, aby przebłagać bogów, składali kwiaty i modlili się za zmarłych. Również w Tajlandii ludzie układają kwiaty na plaży.

Przygotowania do przyszłych katastrof

Po tragedii rządy azjatyckich krajów i organizacje międzynarodowe, w tym UNESCO, ulepszyły systemy wczesnego ostrzegania. „Obecnie istnieją trzy systemy wczesnego ostrzegania obejmujące Ocean Indyjski, w tym jeden w stolicy Indonezji, Dżakarcie; jeden w Melbourne i Canberze w Australii; i jeden w Hajdarabadzie w Indiach” – informuje „Guardian”.

„Jednak w systemie nadal istnieją luki, w tym brak systemów monitorowania tsunami wywołanych przez czynniki niesejsmologiczne, takie jak podwodne osuwiska. Eksperci twierdzą, że konieczne są również stałe programy edukacyjne w społecznościach zagrożonych, aby przygotować się na przyszłe katastrofy” – pisze brytyjski dziennik.

Część ekspertów twierdzi jednak, że ludzie osiedlają się zbyt blisko wybrzeży, które są narażone na występowanie tsunami. „Chociaż istnieje tam pewna świadomość, nie sądzę, aby istniało jakiekolwiek poczucie zagrożenia” – powiedział telewizji Al Jazeera Phil Cummins, sejsmolog, który miał przewidzieć tsunami z 2004 roku. Ekspert ostrzega teraz, że kolejne tsunami rozpocznie się u wybrzeża zamieszkiwanego przez niemal milion osób miasta Padand w Zachodniej Sumatrze.

„To bardzo zatłoczony pas wybrzeża, nisko położony pas wybrzeża. Jest tam rzeka, przez którą ludność musiałaby się przedostać. Myślę, że ewakuacja będzie bardzo trudna” – stwierdził Cummins.

Naukowcy ostrzegają, że w związku z postępującymi zmianami klimatycznymi takie zjawiska jak tsunami będą częstsze i bardziej gwałtowne.