Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Prezydent Macron odmawia powierzenia misji formowania rządu kandydatce lewicowego bloku, który wygrał wybory i forsuje swojego kandydata. Lewica grozi impeachmentem.
Prezydent Francji Emmanuel Macron próbuje wykorzystać powyborczy impas we Francji, by przeforsować na premiera kandydaturę osoby, z którą będzie mu politycznie najbliżej.
Jak donosi Le Monde, w poniedziałek 2 września ma się spotkać w Pałacu Elizejskim z Bernardem Cazeneuve, byłym premierem (2016-2017) z okresu prezydentury Francois Hollande'a. Z punktu widzenia Macrona Cazeneuve jest dobrym kandydatem — ma szansę przyciągnąć choć część głosów zarówno lewicy, jak i prawicy, a także zdobyć poparcie deputowanych Odrodzenia.
Do 2022 roku Cazeneuve był członkiem Partii Socjalistycznej. Od 2023 jest liderem własnego centrolewicowego ugrupowania — Porozumienia. Francuskie media podają, że otoczenie prezydenta Francji uważa, że Cazeneuve ma dość dobre relacje zarówno z liderami części partii prawicowych, jak i lewicowych. Stąd jest szansa, że jego kandydatura zdobędzie większość.
Lipcowe, przyspieszone wybory parlamentarne we Francji wygrała lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy, złożona z opozycyjnej wobec Macrona, skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona (LFI), Partii Socjalistycznej (PS), Partii Komunistycznej i mniejszego ugrupowania Ekologów. NFL nie zdobyła jednak większości w Zgromadzeniu Narodowym, która dawałaby szansę na samodzielne rządzenie.
Koalicja wskazała kandydatkę na premiera. Jest nią 37-letnia Lucie Castets, ekonomistka, dyrektorka finansowana paryskiego ratusza. Ale prezydent Macron nie zgodził się powołać jej na stanowisko, argumentując, że nie chce powierzać misji formowania rządu komuś, kto „nie ma szansy na szerokie poparcie”. Lewicowa koalicja uważa decyzję Macrona za przejaw „tendencji antydemokratycznych” i już zapowiada, że nie poprze kandydatury wskazanej przez prezydenta.
Jak mówił w niedzielę na antenie BFM-TV Manuel Bompard, koordynator polityczny Francji Niepokornej odpowiedzialny za negocjacje w sprawie premiera, nominacja Bernarda Cazeneuve to „brak poszanowania dla wyniku wyborów”.
„Bernard Cazeneuve nie może być uważany za lewicowego kandydata, bo nie ma poparcia czterech partii tworzących Nowy Front Ludowy (...) Naszą kandydatką jest Lucie Castets, więc jeśli prezydent Republiki jest gotów uznać wynik wyborów i poprzeć tworzenie rządu, który będzie realizował taką politykę, jakiej chcą wyborcy, powierzy misję formowania rządu Lucie Castets” – Le Monde cytuje wypowiedź Bomparda.
Koordynator Francji Niepokornej dodał też, że jego zdaniem „prezydent przegrał te wybory, ale wciąż chce pociągać za sznurki (...) Jeśli nie uszanuje wyniku wyborów i powoła innego kandydata, złożymy wobec niego wniosek o wotum nieufności i rozpoczniemy procedurę jego odwołania” – zapowiedział Bompard.
Według rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych to reakcja na „eskalacyjne działania Zachodu wobec specjalnej operacji militarnej w Ukrainie”.
„Rosja planuje modyfikację swojej nuklearnej doktryny obronnej w reakcji na eskalacyjne działania Zachodu wobec specjalnej operacji militarnej [w Ukrainie]” – poinformował Sergiej Riabkow, rosyjski wiceminister spraw zagranicznych (na zdjęciu powyżej), cytowany przez agencję Tass.
Jak podkreślił, „sytuacja bezpieczeństwa Rosji zmieniła się znacznie pod wpływem działań Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników [wobec wojny w Ukrainie]; Moskwa analizuje, czy rosyjska doktryna nuklearnego odstraszania w odpowiedni sposób odpowiada na te wyzwania” – czytamy w depeszy Tass.
Riabkow podkreślił, że prace nad finalizacją dokumentu są zaawansowane, ale jego ukończenie może jeszcze potrwać, zważywszy na to, że dokument dotyczy „najważniejszych aspektów bezpieczeństwa narodowego”.
Rosja przyjęła oficjalny dokument dotyczący możliwości użycia broni jądrowej w czerwcu 2020 roku. Jak pisał Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, według dokumentu Rosja może się zdecydować na użycie broni jądrowej w przypadku zagrożenia dla funkcjonowania państwa spowodowanego atakiem z zewnątrz.
Dokument stwierdza, że arsenał jądrowy jest dla Rosji podstawowym narzędziem odstraszania. Może zostać wykorzystany w odpowiedzi na atak nie tylko bronią masowego rażenia, lecz także konwencjonalny, jeśli zagroziłby on istnieniu państwa lub/i jego sojuszników, albo gdyby miał pozbawić Rosję zdolności do odwetowego uderzenia jądrowego.
Rosyjska państwowa agencja Tass informuje w swojej depeszy, że zgodnie z doktryną nuklearną z 2020 roku, Rosja może użyć swojej broni nuklearnej, jeśli:
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób doktryna miałaby zostać zmodyfikowana.
Rosja niemal od początku wojny w Ukrainie sięga po szantaż nuklearny i straszenie użyciem broni nuklearnej w związku z zachodnią pomocą udzielaną walczącej Ukrainie. Prezydent Rosji Władimir Putin w oficjalnych wystąpieniach powtarza, że to USA „stworzyły precedens” do stosowania broni jądrowej w wojnie, zrzucając bomby na Hiroszimę i Nagasaki pod koniec II wojny światowej.
O tym, że taka argumentacja jest całkowicie nieprawdziwa, zgodnie z zasadą że „z bezprawia nie rodzi się prawo”, pisaliśmy już w poniższym tekście:
W podziemnych tunelach prowadzących do miasta Rafah na południu Gazy izraelska armia odkryła ciała sześciu osób porwanych w październiku 2023 roku. Rodziny zmarłych obwiniają premiera Netanjahu za ich śmierć.
Izraelska armia poinformowała, że zakładnicy — Almog Sarusi, Alexander Lubanov, Carmel Gat, Ori Danino, Eden Yerushalmi i Hersh Goldberg-Polin (widoczni na zdjęciu powyżej od góry od prawej do lewej) — zginęli niedługo przed tym, jak armia ich odnalazła — informuje Reuters. Prawdopodobnie nie żyli od pięciu dni.
Stowarzyszenie rodzin zakładników „The Hostage Families Forum” wezwało premiera Izraela Benjamina Netanjahu do wzięcia odpowiedzialności za śmierć ich bliskich. Stowarzyszenie od 11 miesięcy domaga się zawarcia między Izraelem a Hamasem ugody, na mocy której zwolnieni zostaliby wszyscy zakładnicy.
„Oni zostali zamordowani zaledwie kilka dni temu, przeżywszy 11 miesięcy znęcania się, tortur i głodzenia w palestyńskiej niewoli. To opóźnianie umowy między Izraelem a Hamasem doprowadziło do śmierci ich i wielu innych zakładników” – napisały rodziny w oświadczeniu.
Armia Izraela broni rząd twierdząc, że „ktoś, kto morduje zakładników, nie chce żadnej ugody” – to słowa rzecznika izraelskiej armii admirała Daniela Hagariego z briefingu prasowego, który odbył się w niedzielę 1 września.
Na terenie Gazy wciąż przetrzymywanych jest 101 osób z 250 porwanych przez palestyńskich terrorystów w trakcie ataków terrorystycznych 7 października 2023 roku. Prawdopodobnie jedna trzecia z nich już nie żyje.
W prowadzonej od 11 miesięcy wojny lądowej w Strefie Gazy zginęło już ponad 40 tysięcy Palestyńczyków, a niemal 95 tysięcy zostało rannych.
Oprócz obrony własnego terytorium i walki o odbicie zajętych terenów ukraińska armia usiłuje zniechęcić Rosję do dalszej wojny, intensyfikując naloty dronowe nad terytorium agresora.
Tylko w ciągu ostatniej doby rosyjska armia zestrzeliła znad swojego terytorium 158 ukraińskich dronów — informuje Reuters. Dziewięć z nich nad samą Moskwą. Odłamki z drona spowodowały pożar w moskiewskiej rafinerii ropy naftowej oraz w elektrowni Konakowo w obwodzie twerskim na zachodzie kraju — dodaje agencja, powołując się na doniesienia rosyjskich urzędników opublikowane w serwisie Telegram.
Ze względu na ataki w nocy z soboty na niedzielę tymczasowo wstrzymano ruch lotniczy na rosyjskich lotniskach Żukowskij, Moskwa-Domodiedowo oraz Moskwa-Wnukowo.
Ukraińska armia intensyfikuje ataki na cele militarne i infrastrukturalne w Rosji, by w ten sposób zniechęcić Rosję do dalszego prowadzenia wojny w Ukrainie. W wyniku inwazji lądowej na obwód kurski 6 sierpnia 2024 ukraińska armia zajęła w sumie 100 miejscowości oraz wdarła się 35 kilometrów w głąb Rosji. To pierwsza inwazja lądowa na terytorium rosyjskie od czasu II wojny światowej — podkreśla Reuters.
Ataki na terytorium Rosji ukraińska armia może przeprowadzać jedynie przy użyciu sprzętu własnej produkcji, a nie tego dostarczonego przez zachodnich — amerykańskich czy europejskich sojuszników. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (na zdjęciu powyżej) nie ustaje w wysiłkach, by przekonać zachodnich sojuszników do wydania zgody na używanie dostarczonego przez nich sprzętu przeciwko rosyjskiej armii. Sojusznicy nie chcą jednak się zgodzić w obawie przed eskalacją konfliktu.
Rosja kontynuuje ofensywę we wschodnich regionach Ukrainy. Jak poinformowała ukraińska administracja, jedna osoba zginęła, a cztery zostały ranne w wyniku rosyjskiego ostrzału w nocy w przygranicznym regionie Sumy w nocy z soboty na niedzielę. Ponadto rosyjska armia zdołała zdobyć dwie osady we wschodniej Ukrainie — Ptycze i Wyjimka, wynika z doniesień rosyjskich agencji informacyjnych.
Przy okazji obchodów 85. rocznicy wybuchu II wojny światowej, prezydent Andrzej Duda wraca do tematu reparacji wojennych. „Odpowiedzialność za rozliczenie tych krzywd spoczywa na polskich władzach i polskie władze powinny się tego domagać” – powiedział Duda.
„Wybaczenie i uznanie winy to jedno, a zadośćuczynienie za szkody to drugie. I ta sprawa cały czas jeszcze nie jest załatwiona. I nigdy nie była załatwiona” – mówił prezydent Andrzej Duda o odpowiedzialności Niemiec za II wojnę światową.
Prezydent RP Andrzej Duda wziął udział w uroczystościach upamiętniających 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Duda pojawił się w Wieluniu, jednym z pierwszych polskich miast zbombardowanych 1 września 1939 r. Atak lotniczy niemieckiej armii rozpoczął się o godzinie 4:40 rano. Na miasto spadło 380 bomb o łącznej wadze 46 ton. Wieluń został niemal całkowicie zniszczony. Zginęło około 1200 osób.
„Niczym Wieluń nie zawinił, niczym nie zawiniło Westerplatte i obecni tam polscy żołnierze, choć oba te miejsca o poranku, jeszcze w ciemnościach 1 września 1939 roku zostały zaatakowane” – mówił prezydent.
Duda podkreślił, że „brutalny, zmasowany atak na śpiących, nieuzbrojonych ludzi (...), na niebroniące się miasto zawsze w historii uważany był za akt absolutnego barbarzyństwa (...). Takim był właśnie atak na Wieluń” – mówił prezydent.
„(Niemcy) doskonale wiedzieli, że bombardują miasto” – podkreślał Duda i dodał, że w pierwszych dniach wojny, we wrześniu 1939 r., niemiecka armia zbombardowała 160 polskich miast zwyczajnie zamieszkiwanych przez cywilów.
„Bombardowano je [te miasta], żeby to życie zniszczyć, żeby ich zabić, unicestwić, zastraszyć, żeby móc nimi władać i ich zniewolić” – mówił Duda.
Duda podkreślił, że „Polska stanęła, sprzeciwiła się i walczyła od pierwszego dnia wojny”, a historię tej walki „wspominamy z dumą i wielkim bólem”.
Prezydent zwrócił uwagę, że we wrześniu 1939 roku Polska nie była gotowa do odparcia tak zmasowanych ataków: nie miała dostatecznie wyposażonych sił zbrojnych.
„Z II wojny światowej wyciągamy ważną lekcję: nigdy więcej nie możemy sobie pozwolić na to, by być bezbronnymi, kiedy obok nas rodzi się czy odradza imperializm” – podkreślał.
Duda dodał, że Polska wyciąga z tego wnioski i podejmuje działania, by taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła i „tego samego oczekujemy dzisiaj także od naszych zachodnich sojuszników”, którzy co prawda wypowiedzieli Niemcom wojnę po ataku na Polskę, ale „nie przyszli nam z pomocą, a tego potrzebowaliśmy”.
Duda poruszył też kwestie wybaczenia i pojednania po II wojnie światowej.
„Pytają nas, czy Polacy wybaczyli Niemcom. Jesteśmy narodem chrześcijańskim, obowiązkiem jest wybaczenie. W istocie wybaczyliśmy, choć pamiętamy. Ból jest. Cały czas są jeszcze dziesiątki tysięcy tych, którzy osobiście zostali skrzywdzeni przez Niemców” – powiedział Andrzej Duda.
Dodał, że przedstawiciele RFN, z prezydentem Niemiec na czele, wielokrotnie „skłaniali głowę wobec ofiar niemieckiego totalitaryzmu i niemieckich mordów w Polsce i prosili o wybaczenie”.
„Ale wybaczenie i uznanie winy to jedno, a zadośćuczynienie za szkody to drugie. I ta sprawa cały czas jeszcze nie jest załatwiona. I nigdy nie była załatwiona” – powiedział Duda.
Prezydent nawiązał do podnoszonego w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy tematu reparacji wojennych. We wrześniu 2022 roku opublikowany został raport specjalnego zespołu rządowego, którego celem było oszacowanie wartości strat poniesionych przez Polskę podczas II wojny światowej. Straty te zostały oszacowane na gigantyczną kwotę 6 bilionów 200 mld zł.
„Za te wyliczalne straty, które ponieśliśmy w wyniku wojny i napaści zadośćuczynienie nie tylko jest możliwe, ale jest należne. I my, Polacy, go oczekujemy” – powiedział Duda podczas uroczystości w Wieluniu. Prezydent dodał, że „odpowiedzialność za rozliczenie tych krzywd spoczywa na polskich władzach i ”polskie władze powinny się tego domagać"
„Wierzę, że polskie władze będą się domagały aż do skutku. Liczę też, że będziemy mieć w tym zakresie także uczciwe wsparcie wspólnoty międzynarodowej” – powiedział Duda
O godz. 4.40 zabrzmiały w Wieluniu syreny alarmowe upamiętniające ofiary bombardowania miasta, które jest nazywane „polską Guernicą”. Następnie zabił dzwon przekazany miastu przez Prezydenta RP w 2019 r. Zabrzmiało 12 uderzeń, symbolicznie upamiętniające 1200 ofiar niemieckiego nalotu.
Prezydent wspólnie ze świadkami tamtych wydarzeń złożył wieńce przed pomnikiem upamiętniającym ofiary niemieckiego bombardowania, a także przed pomnikami upamiętniającym zbombardowaną synagogę oraz upamiętniającym nalot bombowy na wieluński szpital pw. Wszystkich Świętych 1 września 1939 roku.