Posłowie koalicji rządzącej przyjęli wniosek o pozbawienie Ziobry immunitetu i przymusowe doprowadzenie na komisję ds. Pegasusa. W Korei Płd. parlament uchylił stan wojenny wprowadzony przez prezydenta. W Seulu demonstracje
Nad ranem 28 listopada armia rosyjska zaatakowała terytorium Ukrainy 91 rakietami oraz 97 dronami. W kraju są awaryjne przerwy w dostawie prądu.
Rosyjskie wojsko przeprowadziło zmasowany atak po terytorium Ukrainy. Według Sił obrony powietrznej Ukrainy kraj atakowało 188 typów broni. Udało się zestrzelić 79 rakiet różnych typów oraz 35 dronów Shahid.
Herman Hałuszczenko, minister energetyki Ukrainy poinformował, że Rosjanie atakują m.in. obiekty energetyczne w całym kraju. W związku z tym operator systemu przesyłowego Ukrenergo w trybie pilnym wprowadził awaryjne wyłączenia zasilania.
Serhii Kovalenko, szef YASNO, dostawcy energii elektrycznej, gazu i rozwiązań w zakresie efektywności energetycznej mówi, że wskutek ataku sytuacja w systemie energetycznym jest trudna. Jak podaje, według prognozy Ukrenergo, przerwa w dostawie prądu potrwa do wieczora.
Wybuchy było słychać w obwodach kijowskim, charkowskim, łuckim, mikołajowskim, chmielnickim, iwanofrankowskim, kropiewnickim, rówieńskim, odeskim, sumskim, lwowskim i wołyńskim.
Ołeksandr Kowal, szef rówieńskiej administracji wojskowej informuje, że ponad 280 tys. abonentów w regionie nie ma prądu, w niektórych miejscach występują przerwy w dostawie wody. W związku z tym szkoły przechodzą na zdalny typ nauki. Są przerwy w dostawach prądu również w Łucku oraz części obwodu wołyńskiego. Tam prądu nie mają 215 tys. odbiorców.
Rosjanie przeprowadzili trzy ataki na Charków. Według wstępnych informacji wszystkie ataki zostały przeprowadzone na terenie przedsiębiorstwa cywilnego. W Sumach zostały uszkodzone szkoły, szpital, bloki mieszkaniowe, infrastruktura krytyczna.
W Kijowie również były wybuchy. Według mera miasta Witalija Kłyczki to były działania obrony przeciwlotniczej.
„Fragmenty rakiety spadły na teren prywatnego przedsiębiorstwa w obwodzie darnyckim” – podaje Kłyczko. „Uszkodzone zostały okna i drzwi lokalu, ciężarówka i brama wjazdowa na teren”. Alarm w Kijowie brzmiał w ciągu dziewięciu godzin.
W Mikołajowie ze względu na wprowadzenie awaryjnych przerw w dostawie prądu, trolejbusy i tramwaje nie będą kursować.
Ołeh Kiper, szef odeskiej administracji wojskowej podaje, że w mieście uszkodzonych zostało sześć prywatnych budynków mieszkalnych. Jedna osoba została ranna.
Spadające odłamki jednego z pocisków spowodowały również pożar w okolicy. Paliła się sucha trawa.
Winnicka administracja wojskowa poinformowała, że uszkodzone zostały budynki mieszkalne i gospodarcze oraz zapalił się prywatny samochód. Ranna została kobieta.
W obwodzie lwowskim wskutek ataku ponad 500 tys. mieszkańców nie ma prądu.
Prezydent Zełenski, odwołując się do ostatniego ataku, mówi, że w kilku regionach odnotowano ataki z użyciem amunicji kasetowej.
„Ta amunicja kasetowa znacznie utrudnia naszym ratownikom i energetykom usunięcie skutków uderzenia i jest to bardzo nikczemna eskalacja rosyjskiej taktyki terrorystycznej” – napisała głowa ukraińskiego państwa. Zełenski podkreślił, że Ukraina potrzebuje więcej systemów obrony przeciwlotniczej. „Jest to szczególnie ważne zimą, kiedy musimy chronić naszą infrastrukturę przed ukierunkowanymi rosyjskimi atakami”.
Od ponad tysiąc dni trwa pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Federacja Rosyjska niemal codziennie atakuje terytorium Ukrainy, terroryzując ludzi. Do tego wykorzystuje broń różnych typów. Oficjalnie Rosja zaprzecza atakom na obiekty cywilne obiekty. Od października 2022 roku Rosja próbuje zniszczyć system energetyczny Ukrainy. To miałoby spowodować szybsze zmęczenie społeczeństwa ukraińskiego, które – według planów Kremla – wywierałoby presję na władzy, żeby zakończyć wojnę. Przed Ukraińcami kolejna trudna zima.
27 listopada Sejm przegłosował projekt o ustanowieniu Wigilii dniem wolnym od pracy. 24 grudnia do pracy nie pójdziemy od 2025 r.
Sejm postanowił, że od 2025 r. Wigilia Bożego Narodzenia, czyli 24 grudnia, będzie dniem wolnym od pracy. Za było 403 posłów, przeciw – 10. 12 osób wstrzymało się od głosu. Za była większość posłów PiS (ale aż 20 nie głosowało, 5 wstrzymało się od głosu, dwóch było przeciw). Z KO przeciw była jedynie Klaudia Jachira, a siedmioro posłów nie głosowało.
Za była cała Polska 2050 (także Ryszard Petru). Z PSL od głosu wstrzymał się jeden poseł. Konfederacja podzieliła się pół na pół – siedmiu posłów było za i siedmiu przeciw.
Teraz ustawa trafi do Senatu. Razem z dniem wolnym od pracy przez Sejm przeszła poprawka KO, która do dwóch niedziel handlowych w grudniu dodaje trzecią.
Projekt wolnej Wigilii zgłosiła, niespodziewanie, Lewica w październiku 2024 r. Od początku został dobrze odebrany przez obywateli, ale gorzej przez pracodawców, sieci handlowe, czy polityków. Najgłośniej przeciwko projektowi argumentował poseł Polski 2050 Ryszard Petru. Ale ostatecznie zagłosował za. Lewica chciała, by wolna Wigilia obowiązywała już od tego roku. We wtorek nad projektem debatowały komisje sejmowe i tam wprowadzono poprawki do projektu. To przede wszystkim:
O szczegółach negocjacji w koalicji oraz szczegółach samego projektu pisaliśmy w kilku tekstach:
Do Sejmu wciąż nie trafił rządowy projekt ustawy o asystencji osobistej, z którym duże nadzieje wiążą osoby z niepełnosprawnościami. – Apeluję po raz ostatni do rządu, żeby ten projekt trafił do Sejmu. Ludzie na to po prostu czekają, nie możemy już dużej czekać — mówił w środę marszałek Sejmu Szymon Hołownia
Podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaapelował do rządu o przesłanie ustawy o asystencji. Zagroził, że jeśli rząd nadal będzie zwlekał, parlament zajmie się alternatywnymi projektami poselskimi i prezydenckim.
Chodzi o projekty wprowadzające asystencję osobistą, czyli usługę społeczną pozwalająca osobie z niepełnosprawnością niezależnie funkcjonować, a nawet pracować. Asystent to po prostu osoba, która pomaga w życiu, kierując się dobrem tego, kogo wspiera. Dziś taką funkcję pełnią przede wszystkim członkowie rodzin. Często z tego powodu muszą rezygnować z pracy i wszelkiej innej aktywności. W wielu miejscowościach samorządy finansują taką usługę, ale w okrojonym zakresie.
Oświadczenie Hołowni łatwo można połączyć z kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi. Ale nie tylko z tym.
Wprowadzenie asystencji osobistej jest jednym z zobowiązań obecnej koalicji. Do tego wynika z ratyfikowanej przez Polskę, ale ciągle niewdrożonej w pełni Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami. Mówi ona, że zasiłki i pomoc finansowa dla osób z niepełnosprawnościami to za mało. Chodzi o to, by osoby z niepełnosprawnościami, tak jak wszyscy inni, mogli decydować o swoim życiu. A to jest możliwe tylko wtedy, kiedy rodziny zostaną odciążone, dodatkowe wydatki wywoływane przez niepełnosprawność — zrekompensowane, a praca asystentów, skrojona na miarę, wedle potrzeb danej osoby, będzie finansowana ze środków publicznych.
Jest to jednak usługa niezwykle kosztowna, liczona w miliardach złotych (prezydencki, bardzo okrojony i powszechnie krytykowany projekt zakłada wydatki rzędu 6 mld zł). Dlatego rządowy projekt nie pojawia się w Sejmie. Pieniędzy na to nie ma, a rząd najprawdopodobniej liczy, że opinia publiczna nie rozumie problemu i nie uważa go za ważny. Zatem pominięcie akurat tego zobowiązania nie będzie dla rządzących politycznie kosztowne.
Sytuacja się jednak zmieniła w ostatnich dniach. Hitem sezonu stał się polski serial „Matki Pingwinów” w przejmujący, ale nie żałościwy sposób pokazujący zmagania rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami. Jest teraz najczęściej oglądanym serialem na Netfliksie. Media są pełne entuzjastycznych tekstów o nim. Pod wpisem samego Hołowni na Facebooku o tym, jak go serial wciągnął, pojawiło się od razu kilkaset równie przejętych wpisów.
Serial nie mówi wprost o asystencji, ale pokazuje, jak wygląda życie nawet zamożnych osób, jeśli wspierają dziecko z niepełnosprawnością, a rodzina zdana jest tylko na siebie.
O tym, jak państwo polskie zaniedbuje prawa osób z niepełnosprawnościami, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Podkreślaliśmy, że w ten sposób wszyscy — obywatele i władze — łamiemy Konstytucję, która nie w rozdziale o prawach i wolnościach obywatelskich mówi nie tylko o prawie do sądu, wolności zgromadzeń i wolności słowa. Gwarantuje też ona (w art. 69) poszanowanie praw osób z niepełnosprawnościami. Co jest kosztowne, ale konstytucyjne.
Na zdjęciu u góry — niedawny protest pod Sejmem w sprawie ustawy asystencji: naklejony na chodniku wielki plakat przedstawiający matkę i syna z niepełnosprawnością. Przechodnie musieli go podeptać, wchodząc do Sejmu — bo tak są w Polsce deptane prawa osób z niepełnosprawnościami.
Sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zarekomendowała uchylenie immunitetu Łukaszowi Mejzie. Prokuratura chce postawić zarzuty posłowi PiS w związku z nieprawidłowym wypełnianiem oświadczeń majątkowych.
Sejmowa komisja regulaminowa opowiedziała się za uchyleniem immunitetu posłowi Mejzie. Wniosek w tej sprawie złożyła prokuratura okręgowa w Zielonej Górze, która od grudnia 2023 r. prowadzi śledztwo ws. oświadczeń majątkowych Łukasza Mejzy.
"Postępowanie to zostało zainicjowane przez dziennikarza Szymona Jadczaka, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Zauważył on, że w oświadczeniu majątkowych Mejza nie zgłosił mieszkania"
- powiedział na posiedzeniu komisji prokurator Robert Gabryszak.
Według prokuratury, w oświadczeniu majątkowym złożonym w X kadencji Sejmu, Mejza najpierw nie wpisał mieszkania, które widniało we wcześniejszych oświadczeniach, a po korekcie, wpisał nieprawdziwą powierzchnię mieszkania.
Biorący udział w posiedzeniu komisji Mejza wyliczał nazwiska posłów, którzy składali korekty do swoich oświadczeń bez konsekwencji prawnych.
Odnosząc się do sprawy zaniżenia metrażu nieruchomości, Mejza zacytował ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora, według której w oświadczeniu majątkowym musi zostać umieszczona jedynie informacja o posiadaniu nieruchomości.
„Nie ma tam powiedziane, czy mamy wpisać, czy to jest dom z drewna, czy to jest dom murowany. Dopiero w formularzu oświadczenia pojawiają się dalsze szczegóły”
- mówił poseł PiS.
Twierdził, że w oświadczeniach poselskich jest mowa o powierzchni lokalu, a nie lokalu wraz pomieszczeniami przynależnymi i dlatego uważa, że złożył oświadczenie prawidłowej treści, zgodne także z zapisami w księdze wieczystej.
Prokuratura ma również wątpliwości co do zgłoszonych przez posła PiS udziałów w spółkach handlowych. Mejza twierdzi, że w tym przypadku po prostu się pomylił.
„Zwykły błąd pisarski, ale prokurator okręgowy w Zielonej Górze Robert Kmieciak uważa, że jestem przestępcą, dlatego, że nie wykazałem udziału o wartości, uwaga, 100 złotych”.
Według śledczych Mejza miał także wpisać do oświadczenia samochód, którego nie był właścicielem. Poseł PiS wyjaśniał, że w oświadczeniu wykazał samochód zarejestrowany na swojego ojca, ponieważ go użytkował.
Zarzuty prokuratury dotyczą oświadczeń majątkowych składanych przez Mejzę w związku z różnymi sprawowanymi funkcjami. Chodzi o:
Nieprawidłowości przy oświadczeniach poselskich mogą zostać zakwalifikowane jako składanie fałszywego oświadczenia (art. 233 kk). Grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Podstawą zarzutów dotyczących oświadczenia majątkowego złożonego w trakcie pełnienia funkcji sekretarza stanu, mogłyby być ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe.
Art. 14 ust. 1 tej ustawy przewiduje odpowiedzialność karną za podanie nieprawdy w treści oświadczenia majątkowego.
Niezgłoszenie wymaganych informacji do sejmowego Rejestru Korzyści to zdaniem prokuratury przestępstwo urzędnicze polegające na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego i działanie na szkodę interesu publicznego.
Rekomendacja sejmowej komisji regulaminowej trafi teraz do marszałka Sejmu, który zarządzi głosowanie nad uchyleniem immunitetu i pociągnięciem posła Mejzy do odpowiedzialności karnej.
Ukraina ogłosiła, że “nie ma przeszkód” do prowadzenia ekshumacji na Wołyniu. Karol Nawrocki deklaruje, że IPN może w ciągu 24 godzin rozpocząć prace. Rafał Trzaskowski odtrąbia sukces Sikorskiego i proponuje pochówek ofiar rzezi wołyńskiej na Powązkach.
Ukraina pozwoli Polsce na prowadzenie poszukiwań szczątków ofiar rzezi wołyńskiej i ich ekshumacji.
Decyzję o zniesieniu obowiązującego od 2017 r. moratorium ogłosili podczas wspólnej konferencji prasowej ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy Radosław Sikorski i Andrij Sybiha.
Wątpliwości co do tego, czy dyplomaci faktycznie porozumieli się co do ekshumacji na Wołyniu ma jednak Krzysztof Bosak:
“Proszę by media nie dezinformowały, że w sprawie ekshumacji na Wołyniu jest jakieś „wspólne oświadczenie”.
Są jednostronne wypowiedzi polskich polityków, próbujących wywierać presję na ukraińskich odpowiedników i są odmiennej treści wypowiedzi ukraińskich polityków” – napisał na platformie X.
W dalszej części wpisu szef Konfederacji przytoczył oficjalną wypowiedź ukraińskiego MSZ:
“Osiągnęliśmy porozumienie co do dalszej pomocy wojskowej i poczyniliśmy postępy na drodze do rozwiązania problemów naszej wspólnej przeszłości” (tłumaczenie OKO.press)
“Jaki postęp tego już szef ukraińskiej dyplomacji nie dookreślił, co trudno uznać za przypadek. Gra trwa”
- napisał Bosak.
Na wpis wicemarszałka Sejmu zareagował minister Sikorski, odsyłając go do treści oficjalnego porozumienia zamieszczonego na stronach MSZ.
W treści porozumienia znajdziemy fragment przytaczany przez Sikorskiego na konferencji prasowej:
“Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach”
Swój poprzedni wpis o dezinformowaniu przez media w sprawie oświadczenia Bosak usunął.
Na informację o porozumieniu ministrów Polski i Ukrainy entuzjastycznie zareagował Rafał Trzaskowski.
Trochę zbyt entuzjastycznie jak na to, że jeszcze kilka dni temu Radosław Sikorski był jego rywalem w prawyborach w Koalicji Obywatelskiej:
"Tak wygląda skuteczna dyplomacja. Rozwiązujemy dziś sprawę, której nie potrafiły doprowadzić do końca rządy mające usta pełne frazesów o 'narodowym interesie'.
To pokazuje, że liczą się nie puste, nawet najgłośniej wykrzykiwane hasła, a realne działania. Gratulacje dla Radosława Sikorskiego"
- napisał prezydent Warszawy i zadeklarował, że warszawskie Powązki mogą być godnym miejscem spoczynku i ofiar rzezi wołyńskiej.
Entuzjazm dla sukcesów Radosława Sikorskiego może wynikać jednak z faktu, że jeśli Trzaskowski wygra przyszłoroczne wybory prezydenckie to właśnie z Sikorskim (i Donaldem Tuskiem) przyjdzie mu prowadzić polską politykę zagraniczną.
Jak mówi bowiem polska Konstytucja “Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem” (art. 133 ust. 3).
Porozumieniem w sprawie ekshumacji na Wołyniu zainteresował się także inny kandydat (in spe) na prezydenta, popierany przez PiS, Karol Nawrocki.
To właśnie kierowany przez Nawrockiego IPN będzie odpowiedzialny za prowadzenie ewentualnych ekshumacji.
“Czekamy na formalne potwierdzenie deklaracji i odpowiedź na nasze wnioski wysyłane od 2017 r.
Chcę jasno potwierdzić, że Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN jest gotowe w ciągu 24 godzin podjąć się realnych poszukiwań naszych pomordowanych rodaków na Wołyniu”
- powiedział Nawrocki podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej.
Zakaz poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy wprowadził w 2017 roku ukraiński IPN po tym, jak zdemontowano pomnika UPA w Hruszowicach.
Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Polska uważa rzeź wołyńską za masową i zorganizowaną zbrodnię ludobójstwa. Dla Ukrainy wydarzenia na Wołyniu były efektem konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiadały obie strony.
W latach 2017-2024 IPN wystosował dziewięć wniosków dotyczących możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych w 65 lokalizacjach. Część z nich została rozpatrzona pozytywnie, w innych miejscach nie wyrażono zgody na prace, niektóre wnioski pozostały bez odpowiedzi.