Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Evan Gershkovich był pierwszym od 1986 roku amerykańskim dziennikarzem zatrzymanym na terenie Rosji.
32-letni Evan Gershkovich został aresztowany 29 marca 2023 roku na Uralu po tym, jak rozmawiał z urzędnikami o sytuacji w okolicznych fabrykach. Rozmowy odbywały się w biały dzień, w restauracji. Na tym „gorącym uczynku” nakryła go Federalna Służba Bezpieczeństwa, prawdopodobnie zawiadomiona przez jednego z rozmówców Gershkovicha.
Dziennikarz został przewieziony do Moskwy, gdzie sąd postanowił aresztować go na dwa miesiące. Następnie Evan Gershkovich trafił do więzienia w Lefortowo pod zarzutem szpiegostwa.
Sąd w Jekaterynburgu skazał go w piątek 19 lipca na 16 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Gershkovich do końca nie przyznawał się do zarzucanego mu czynu.
„Ten haniebny, fikcyjny wyrok zapadł po tym, jak Evan spędził 478 dni w więzieniu, bezprawnie przetrzymywany z dala od rodziny i przyjaciół, pozbawiony możliwości relacjonowania, a wszystko to za wykonywanie swojej pracy dziennikarskiej” – napisał w oświadczeniu „The Wall Strett Journal”, gdzie pracował Gershkovich.
„Będziemy nadal robić wszystko, co w naszej mocy, aby nalegać na uwolnienie Evana i wesprzeć jego rodzinę. Dziennikarstwo nie jest przestępstwem i nie spoczniemy, dopóki nie zostanie zwolniony. To musi się teraz skończyć”.
Evan Hershkovich był od 1986 roku pierwszym przypadkiem, gdy aresztowano dziennikarza amerykańskiego w Moskwie pod zarzutem szpiegostwa.
„Według FSB, na polecenie Stanów Zjednoczonych, Gershkovich zbierał informacje stanowiące tajemnicę państwową »o działalności jednego z przedsiębiorstw rosyjskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego«" – uzasadniała zatrzymanie rosyjska propaganda.
BBC w swojej depeszy opisującej tę sprawę cytował rosyjską politolożkę Tatianę Stanowaja, która wyjaśniała, że w rozumieniu FSB „zbieranie informacji” może oznaczać po prostu zbieranie komentarzy od ekspertów, podczas gdy „działanie na polecenie USA” może po prostu odnosić się do realizowania zleceń od redaktorów w “The Wall Street Journal”.
Pensja Daniela Obajtka w węgierskiej spółce jest prawie dwukrotnie wyższa niż jego pensja jako europosła, która po odliczeniu podatku i składek ubezpieczeniowych wynosi mniej niż 8 tysięcy euro.
W oświadczeniu majątkowym opublikowanym na stronach Parlamentu Europejskiego Daniel Obajtek zamieścił swoje dochody z racji wykonywania funkcji prezesa Orlenu w latach 2021, 2022, 2023 i 2024, członka rady nadzorczej Orlen Synthos Green Eenergy za lata 2022-2024 oraz rady nadzorczej Globe Trade Centre za rok 2022.
Obajtek wykazał w oświadczeniu także, że jest zatrudniony jako Dyrektor Rozwoju Biznesu Międzynarodowego w firmie Bayer Construct Zrt., gdzie jego miesięczna pensja wynosi 15 tysięcy euro.
"Spółka jest powiązana ze środowiskiem premiera Węgier Viktora Orbána. Jej założycielem i prezesem jest Attila Balázs, partner biznesowy zięcia Orbána – Istvana Tiborcza (...)
Co ciekawe, to właśnie w luksusowym apartamencie, którego współwłaścicielem jest Balázs, Obajtek miał mieszkać w ostatnich miesiącach w trakcie kampanii wyborczej do PE oraz w czasie posiedzeń komisji ds. afery wizowej, na których się nie pojawił" – podaje Rzeczpospolita, która jako pierwsza opisała treść oświadczenia majątkowego Obajtka.
Na początku czerwca wspólne śledztwo VSquare.org, FRONTSTORY.PL oraz Radia Zet ujawniło, że Daniel Obajtek korzysta z ekskuzywnego penthouse’u o powierzchni 147 metrów na ulicy Andrássy'ego w stolicy Węgier. Lokal na poddaszu kamienicy warty jest od 1,6 do 2 mln euro. Oficjalnym właścicielem apartamentu jest BBID Ltd, firma deweloperska, która przekształciła podupadły budynek w luksusowe mieszkania. Właściciele firmy są blisko związani z rządem Viktora Orbána.
Były prezes Orlenu od miesięcy zaprzeczał doniesieniom, jakoby miał się ukrywać za granicą przed polskimi organami ścigania. Dziennikarze odkryli jego prawdziwą lokalizację, analizując nagrania, publikował w mediach społecznościowych.
Daniel Obajtek zna też osobiście Viktora Orbána: w 2022 r., kiedy Orlen i węgierski koncern naftowy MOL zawarły umowę dotyczącą przejęcia stacji benzynowych w obu krajach, został oficjalnie przyjęty przez premiera Węgier.
Banki, linie lotnicze, firmy telekomunikacyjne, nadawcy oraz sklepy na całym świecie donoszą o problemach w świadczeniu usług z powodu awarii związanej z systemem Windows.
Światowe media powołują się na ekspertów wskazujących, że zakłócenia mogą wynikać z problemów CrowdStrike, firmy, która zajmuje się bezpieczeństwem cybernetycznym.
Jeden z najważniejszych produktów firmy – CrowdStrike Falcon – to platforma zajmująca się wykrywaniem i odpieraniem cyberataków. Program sprzedawany jest od ponad dekady wielkim korporacjom, podmiotom rządowym, bankom, firmom z branży zdrowia, energetyki, transportu. Jego klientem jest także Microsoft.
CNN cytuje profesora Salila Kanthere z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney, który wskazał, że globalna awaria ma związek właśnie z CrowdStrike Falcon.
„Wygląda na to, że miało to wpływ na urządzenia z systemem Windows, na których zainstalowano to oprogramowanie, powodując ich awarię (błąd niebieskiego ekranu) i utknięcie w pętlach rozruchowych” – ocenił prof. Kanthere. „Wygląda na to, że aktualizacja ich oprogramowanie została wdrożona na całym świecie bez odpowiednich testów”.
Lider PSL twierdzi, że biura jego partii są atakowane po głosowaniu w sprawie aborcji. „Są tam flagi partii, które są w koalicji i biorą udział w tych demonstracjach. Zresztą nie tylko z Lewicy” – mówił.
Władysław Kosiniak-Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego był w piątkowy poranek gościem RMF FM. Rozmowa, którą prowadził Tomasz Terlikowski, dotyczyła między innymi przegranego przez koalicję rządową głosowania w sprawie depenalizacji aborcji. Projekt ustawy poparło 215 posłów i posłanek, przeciwko niemu zagłosowało 218 osób. Do posłów PiS i Konfederacji, którzy byli przeciwnikami ustawy, dołączyła większość klubu PSL-Trzecia Droga.
„Do skutku PSL będzie zachowywał się tak, jak ma w zasadzie od ponad 100 lat, czyli w sprawach światopoglądowych jest u nas wolność. Nikogo nie łamiemy kołem, nie zmuszamy do głosowania" – wyjaśniał Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef PSL został zapytany także o to, co sądzi na temat zapowiedzi koalicjantów, że ponownie złożą ustawę w Sejmie.
„Powielanie tego samego projektu i czekanie na efekt finalny jest błędem. To głosowanie projektu Lewicy zostało przegrane” – odpowiedział.
Tomasz Terlikowski zasugerował, że Lewica liczy na to, że wywalczy poparcie dla ustawy przy pomocy „ataku medialnego”.
„To nie tylko atak medialny. Nasze biura są oblewane farbą” – odpowiedział minister.
Dodał też, że pod biurami PSL organizowane są demonstracje i że robią to „osoby związane z Lewicą”.
„Są tam flagi partii, które są w koalicji i biorą udział w tych demonstracjach. Zresztą nie tylko z Lewicy. Posłowie wyrażają satysfakcję z takich demonstracji. Również z Koalicji Obywatelskiej słyszałem takie wypowiedzi publiczne” – opowiadał.
Został zapytany, jak partia na to reaguje.
„Zgłaszamy, to niszczenie mienia. Tam są pracownicy, którzy mają prawo czuć się bezpiecznie, a polska ma obowiązek zapewnić im bezpieczeństwo tak jak każdemu pracownikowi” – mówił.
„Przecież jest tolerancja. To jest tak popularne słowo związane z Lewicą. I ona ma być dwukierunkowa” – dodawał.
Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził też, że nie rozmawiał jeszcze z Donaldem Tuskiem na temat głosowania nad ustawą, ani kolejnymi wydarzeniami.
„My nie zachowaliśmy się inaczej, niż obiecywaliśmy. Nikt nie miał prawa sądzić, że ta ustawa znajdzie większość” – mówił.
I zapowiadał, że PSL będzie szukał poparcia dla swojej ustawy, mającej przywrócić tzw. „kompromis aborcyjny”, czyli zakaz aborcji z wyjątkami dotyczącymi wad płodu.
„Gdyby ktoś chciał naprawić te zasady, dać większe poczucie bezpieczeństwa, to by głosował za naszym projektem” – stwierdził.
„Zewsząd lała się krew, a pomimo tego w pewien sposób czułem się bezpieczny, bo miałem Boga po swojej stronie” – mówił Donald Trump podczas konwencji wyborczej w Milwaukee.
W czwartek wieczorem Donald Trump oficjalnie przyjął nominację Partii Republikańskiej na kandydata na prezydenta USA w wyborach, które odbędą się 5 listopada 2024 roku.
„Kandyduję na prezydenta całej Ameryki, nie połowy Ameryki, bo nie jest zwycięstwem wygranie połowy Ameryki” – mówił.
Podczas najdłuższej w historii przemowy akceptującej partyjną nominację w wyborach Trump odniósł się do także sobotniego zamachu na swoje życie.
„Nie powinno mnie tu być” [I'm not supposed to be here tonight]- powiedział. „Powinieneś” [yes you are] – skandował w jego stronę tłum.
„Dziękuję. Ale nie powinienem. I powiem wam, że stoję przed wami na tej arenie tylko dzięki łasce najwyższego Boga” – odpowiedział. Podzielił się także ze zgromadzonymi szczegółami wydarzeń. „Usłyszałem głośny świst i poczułem, jak coś naprawdę mocno uderzyło mnie w prawe ucho”. Powiedziałem sobie: «Wow, co to było? To może być tylko kula» (...)
„Zewsząd lała się krew, a pomimo tego w pewien sposób czułem się bezpieczny, bo miałem Boga po swojej stronie”.
W dalszej części wystąpienia Trump odniósł się także do swoich zarzutów karnych, twierdząc, że to część spisku Demokratów. Powtórzył również swoje twierdzenia o tym, że wybory w 2020 zostały „ukradzione”. Wskazywał, że ubiegający się o reelekcję Joe Biden to najgorszy prezydent w historii. Oskarżył go także o zmierzanie do rozpętania „Trzeciej Wojny Światowej”
„Zakończę każdy kryzys międzynarodowy wywołany przez obecną administrację, w tym straszliwą wojnę Rosji z Ukrainą, do której nigdy by nie doszło, gdybym był prezydentem” – stwierdził. I mówił o tym, że jest w stanie zakończyć każdy konflikt zbrojny jednym telefonem.
W jego przemowie nie zabrakło także tematu migracji. „W tej chwili w naszym kraju ma miejsce największa inwazja w historii. Przybywają z każdego zakątka ziemi, nie tylko z Ameryki Południowej, ale z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu” – mówił. „Nadciągają z intensywnością, jakiej nigdy wcześniej nie widzieliśmy. To rzeczywiście jest inwazja, a ta administracja nie robi nic, aby ich powstrzymać”.
Kandydat Republikanów stwierdził, że zamknie granicę pierwszego dnia swojej kadencji, skończy budowę muru na południowej granicy oraz rozpocznie „największy program deportacyjny w historii kraju”.
W sprawach gospodarczych Trump obiecał zakończenie inflacji, obniżenie kosztów energii, przywrócenie opłacalności produkcji w USA m.in. poprzez ulgi dla przedsiębiorców, a także ogólne obniżenie podatków.