Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Jens Stoltenberg szef NATO w wywiadzie dla „The Economist” zaapelował do członków Sojuszu, aby pozwolili Ukrainie, atakować cele wojskowe Rosji bronią, którą od nich otrzymała.
Stoltenberg powiedział, że Ukraina cały czas jest atakowana przez Rosję i ma prawo do samoobrony. „Zwłaszcza teraz, gdy wiele walk toczy się w Charkowie, blisko granicy, odmawianie Ukrainie możliwości użycia tej broni przeciwko legalnym celom wojskowym na terytorium Rosji bardzo utrudnia im obronę” – pisze Gazeta.pl.
Szef NATO stwierdził, że jest świadomy ryzyka eskalacji, jednak celem tej decyzji jest „zapobieżenie przekształceniu się konfliktu w pełnoskalową wojnę między Rosją a NATO w Europie”. Stoltenberg dodał, że „nie będzie wysyłania wojsk lądowych NATO na Ukrainę”.
Gazeta.pl przypomina, że na razie m.in. Stany Zjednoczone sprzeciwiają się, „by ich uzbrojenie z Ukrainy było wykorzystywane do ataku w cele militarne w Rosji. Jednak na początku maja Wielka Brytania dała zielone światło do atakowania Rosji z ukraińskiego terytorium pozyskanym od Brytyjczyków uzbrojeniem”.
„Od pół roku ślę wnioski o odwołania, powołania, jeszcze nie mam ani jednego podpisu prezydenta, a Polska dyplomacja musi przechodzić rotację” – powiedział szef MSZ podczas konferencji.
Radosław Sikorski był pytany na sobotniej konferencji o współpracę z Kancelarią Prezydenta przy odwoływaniu i powoływaniu ambasadorów.
„Ostatnia grupa ambasadorów, którą będę wzywał do kraju, to ci, którym skończyły się kadencje. Prezydent obiecał mi, że w takich przypadkach nie będzie robił trudności. Niestety czekam, póki co nadaremnie, na podpisanie ich odwołań” – czytamy w artykule PAP.
Sikorski dodał, że Kancelaria Prezydenta „bierze udział w głosowaniach konwentu (Służby Zagranicznej) ustanowionego stosunkowo niedawno na podstawie ustawy PiS, która miała dać większe uprawnienia prezydentowi, po czym udają, że w tym nie biorą udziału i że decyzje, o których są informowani, są im nieznane; nie rozumiem tego”.
PAP informuje, że w skład Konwentu Służby Zagranicznej „wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych, szef Służby Zagranicznej; przedstawiciel Kancelarii Prezydenta RP i przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów”.
Pod koniec kwietnia szef MSZ, przedstawiając w Sejmie zadania polskiej polityki zagranicznej na 2024 roku — jak podaje PAP — podkreślił, że rotacja w dyplomacji jest „procesem naturalnym”. Mówił, ze proponowane przez niego zmiany mają objąć kilkudziesięciu ambasadorów i stałych przedstawicieli. „Większość z nich i tak podlegałaby rotacji, ponieważ na placówkach przebywają już od kilku lat” – mówił Sikorski.
PAP podaje, że w czwartek „sejmowa komisja spraw zagranicznych pozytywnie zaopiniowała kandydaturę Jacka Najdera na ambasadora RP przy NATO”. Tego samego dnia prezydent Andrzej Duda poinformował, że kandydatura „Najdera nie była z nim konsultowana i przez niego zaakceptowana, co uważa za złamanie dotychczasowej procedury”. Dodał, że Polskę przed NATO „reprezentuje przede wszystkim prezydent RP i oczekuje, że to on będzie przedstawiał premierowi kandydata na polskiego ambasadora przy NATO”.
„Tusk oświadczył, że nie wystartuje w 2025 r. w wyborach prezydenta RP i wskazał, że kandydatem powinien być Rafał Trzaskowski. A prezydent Warszawy właśnie wskazał na swoją potencjalną następczynię Renatę Kaznowską” – donosi „Gazeta Wyborcza”.
Renata Kaznowska została wybrana przez Trzaskowskiego na swoją pierwszą zastępczynię. „Po niedawnej zmianie ustawy o samorządzie gminnym już nie wskazany przez premiera komisarz, tylko pierwszy wiceprezydent przejmuje kierowanie ratuszem, jeśli prezydent miasta złoży mandat przed upływem kadencji” – czytamy w artykule „Wyborczej”.
Kaznowska odpowiedzialna będzie za nadzór „nie tylko, jak dotąd, spraw związanych z ochroną zdrowia, edukacją i sportem. Podlegać jej będzie także miejskie biuro architektury i planowania przestrzennego, polityka mobilności, czyli m.in. strategiczne plany wytyczania nowych linii metra czy linii tramwajowych”.
Jest doświadczoną urzędniczą: dla stołecznego samorządu pracuje od 30 lat. „Z tej okazji wrzuciła na platformę X (d. Twitter) swoje zdjęcie z czasu, gdy była referentką w śródmiejskim urzędzie” – czytamy.
Piastowała urząd wiceprezydentki już w 2016 roku w gabinecie Hanny Gronkiewicz-Waltz. GW: „Została rzucona na głęboką wodę: powierzono jej nadzór nad komunikacją i drogownictwem, czyli jedną z najważniejszych sfer warszawskiego samorządu”.
„Wyborcza” również wspomina, że Kaznowska uważana jest za „pracowitą i skuteczną menadżerką”. W 2020 roku krytycznie zareagowała wobec otwarcia nowej szkoły, „gdzie ksiądz odprawiał modlitwę, poświęcił budynek i sale”. GW: „Pierwszy raz samorząd tak stanowczo nakreślił granicę pomiędzy religią i publiczną oświatą”.
W serwisie Ministerstwa Zdrowia i NFZ pojawiła się mapa aptek, z którymi Fundusz podpisał umowy na realizację programu pilotażowego w zakresie usług farmaceuty dotyczących zdrowia reprodukcyjnego (antykoncepcji awaryjnej).
"Jeśli potrzebujesz recepty na antykoncepcję awaryjną, od teraz możesz ją otrzymać nie tylko od swojego lekarza. Receptę może Ci również wystawić farmaceuta w programie pilotażowym, który trwa do 30 czerwca 2026 r. Wystarczy, że zgłosisz się do apteki, która podpisała umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia — czytamy na stronie ministerstwa zdrowia.
Lista aptek dostępna jest pod tym linkiem. Informacje o aptekach są podane w podziale na województwa. Mapa zawiera nazwę apteki oraz jej adres. W bazie jest na razie 400 aptek, choć do pilotażu zgłosiło się 770 placówek.
NFZ podkreślił, że wykaz jest aktualizowany codziennie — od poniedziałku do piątku. Apteki mogą zgłaszać się do programu pilotażowego — nabór prowadzą oddziały wojewódzkie NFZ. Wnioski są przyjmowane elektronicznie. Zgodnie z pilotażem tabletka „dzień po” będzie mogła być sprzedawana pacjentkom od 15 roku życia.
Jak skorzystać z programu: Jeśli zgłosisz się do apteki i poprosisz o antykoncepcję awaryjną:
Taka zmiana w szkołach ma ułatwić ukraińskim uczniom przystąpienie do matury. W Niemczech jednym z wymogów dopuszczenia do egzaminu dojrzałości jest nauka angielskiego oraz drugiego języka obcego.
To pierwsza taka inicjatywa w Niemczech. Wprawdzie — jak czytamy w artykule Deutsche Welle — „w innych krajach związkowych istnieją również indywidualne programy językowe dla ukraińskiego w szkołach, ale nie jest on uznawany oficjalnie za drugi język obcy, wymagany do matury”.
Minister kultury Hesji Armin Schwarz powiedział, że decyzja władz landu to także „wyraźny znak solidarności z Ukrainą”. Z kolei minister ds. europejskich Manfred Pentz powiedział, że „jest to wkład w zachowanie ukraińskiej tożsamości i kultury”.
Ambasador Ukrainy w Niemczech Ołeksij Makiejew powiedział, że ten krok Hesji świadczy o „uznaniu ukraińskiego jako ważnego języka europejskiego”. Pomoże on młodym ukraińskim uchodźcom i będzie „dobrym przykładem dla wszystkich innych krajów związkowych w Niemczech”.
Jak podaje Deutsche Welle, w „Hesji jest około 20 tys. uczennic i uczniów oraz ponad 300 nauczycieli z Ukrainy. Oprócz angielskiego, który zazwyczaj nauczany jest jako język obcy w ukraińskich szkołach, młodzi uchodźcy z Ukrainy w Niemczech muszą też szybko opanować język niemiecki”. Co więcej, „jako wymagany w gimnazjum drugi język obcy w grę wchodziłby dla nich co najwyżej rosyjski, który dla większości jest «językiem nieprzyjaciela»”.