Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
We wtorek 8 listopada na terenie Polski spodziewane są gwałtowne burze. Odpowiada za nie niż znad Zatoki Genueńskiej, ten sam, który rok temu wywołał gwałtowną powódź w Kotlinie Kłodzkiej
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzega przed gwałtownymi opadami, które mogą spowodować podtopienia. Będą to nie tylko burze, ale i ulewy o charakterze ciągłym. Szczególnie mocno padać ma w centrum kraju, na Śląsku i w Małopolsce. Dla pasa od Płocka do Katowic Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia najwyższego, trzeciego stopnia.
„Suma opadów deszczu na północy kraju do 30 mm, w centrum do 50 mm, na południu do 80 mm, a punktowo na południu woj. śląskiego do 100 mm" – pisze IMGW. Zwłaszcza te ostatnie wartości oznaczają, że mogą mieć miejsce lokalne podtopienia.
Już w poniedziałek 7 lipca przez Polskę przeszły gwałtowne nawałnice, które spowodowały zniszczenia zwłaszcza na Podkarpaciu, Małopolsce oraz na Lubelszczyźnie. Cztery osoby zostały ranne, straż pożarna przyjęła 2,2 tys. zgłoszeń. Wichury przewalały drzewa, zrywały dachy.
Media, nie tylko społecznościowe, zalały obawy, że możliwa jest powtórka z 2024 roku, kiedy potężne ulewy, zwłaszcza w masywie Śnieżnika, spowodowały gwałtowne wezbranie wód rzek spływających do Kotliny Kłodzkiej i katastrofalne zniszczenia m.in. w Stroniu Śląskim i Lądku-Zdroju.
Meteorolog Krzysztof Drozdowski ocenia jednak ryzyko tak dramatycznych wydarzeń jako jak na razie niewielkie, mimo że, jak pisze w poście na Facebooku, „wszystkie wielkie powodzie ostatnich dziesięcioleci spowodowane były w Polsce przez niże genueńskie. Dotyczy to »powodzi tysiąclecia« z 1997 roku, wielkiej powodzi z maja i czerwca 2010 czy niedawnej powodzi z września 2024 roku".
Niż genueński ma się pojawić nad Polską w nocy z wtorku na środę (poniedziałkowe burze to efekt niżu znad Półwyspu Skandynawskiego). O ile jednak w 2024 roku w Masywie Śnieżnika spadło w ciągu doby 300 mm deszczu. Teraz IMGW przewiduje w górach wartość trzy razy niższą – 100 mm (Drozdowski we wczorajszym poście pisze jeszcze o 80 mm).
„Musimy jednak pamiętać, że są to tylko prognozy i mogą się zmienić. Szczególnie że część opadów wystąpi w formie burz, a te są dość nieprzewidywalne i miejscami mogą sprawić kłopoty. Należy więc na bieżąco śledzić aktualizacje prognoz i ostrzeżenia meteorologiczne oraz alerty o zagrożeniach" – tłumaczy ekspert i dodaje:
„Niż genueński wirujący przez trzy doby nad Polską przyniesie jeszcze inne zagrożenie, o którym rzadko się wspomina. Będzie on powodował na Bałtyku silny północny wiatr i dwumetrowe fale. Może to powodować tzw. cofkę na rzekach i wtłaczanie wody morskiej w głąb lądu. Może to stanowić zagrożenie podtopieniem miejsc w pobliżu wpadających do Bałtyku rzek".
Tymczasem przed nadejściem niżu nawałnica przeszła przez instytucję odpowiedzialną za zapobieganie powodziom – Wody Polskie. W poniedziałek została zdymisjonowana dotychczasowa prezeska Joanna Kopczyńska. Zastąpi ją Mateusz Balcerowicz, wieloletni dyrektor Departamentu Wody w Ministerstwie Środowiska. Minister Infrastruktury Dariusz Klimczak twierdzi, że nie ma to związku z bieżącą sytuacją.
Przeczytaj także:
Szymon Hołownia potwierdził, że 6 sierpnia 2025 odbędzie się Zgromadzenie Narodowe, podczas którego Karol Nawrocki zostanie zaprzysiężony na prezydenta RP. Odniósł się też do piątkowego spotkania w domu europosła PiS Adama Bielana.
W poniedziałek 7 lipca podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia potwierdził, że na 6 sierpnia zwoła Zgromadzenie Narodowe. Hołownia uciął też spekulacje dotyczące jego starań o pozostanie na fotelu marszałka Sejmu.
Co jeszcze powiedział Hołownia:
Dziennikarze Radia Zet oraz Newsweeka ujawnili, że czwartkowej nocy marszałek Sejmu Szymon Hołownia odwiedził w prywatnym mieszkaniu europosła PiS Adama Bielana. Do spotkania miał także dołączyć Jarosław Kaczyński.
Jednocześnie od kilku tygodni trwają negocjacje liderów koalicji rządzącej na temat rekonstrukcji rządu. Szymon Hołownia — według ustaleń mediów, w tym OKO.press — starał się o zachowanie fotela marszałka Sejmu.
Zapisy umowy koalicyjnej z 2023 roku są następujące: „Kandydatem Koalicji na Premiera Rządu RP jest Pan Donald Tusk. Kandydatem Koalicji na Pierwszego Wicepremiera Rządu RP jest Pan Władysław Kosiniak-Kamysz zaś Pan Krzysztof Gawkowski kandydatem na Wicepremiera Rządu RP. Kandydatami Koalicji na Marszałka Sejmu RP są:
Pan Szymon Hołownia w okresie od dnia 13 listopada 2023 r. do dnia 13 listopada 2025 r.
Pan Włodzimierz Czarzasty w okresie od dnia 14 listopada 2025 r. do końca kadencji”.
Przeczytaj także:
„Z meldunków otrzymanych m.in. od wojewodów i służb wynika, że jesteśmy w pełni gotowi do wprowadzenia od północy tymczasowych kontroli na granicach z Niemcami oraz Litwą. Jest to konieczne, by zapewnić szczelność naszych granic” – ogłosił szef MSWiA Tomasz Siemoniak
Na zwołanym w niedzielę briefingu Siemoniakowi towarzyszyli wiceministrowie Czesław Mroczek i Maciej Duszczyk, komendanta główny SG gen. dyw. Robert Bagan i komendant główny Policji nadinsp. Marek Boroń. „800 funkcjonariuszy Straży Granicznej, 300 policjantów, 200 żandarmów, 500 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej jest w pełnej gotowości, by od północy przystąpić do działań” – podkreślił Siemoniak.
Wcześniej urzędnicy i funkcjonariusze odpowiedzialni za granicę i migracje naradzali się nad organizacją kontroli na granicy. W nocy z 6 na 7 lipca ruszają oficjalne tymczasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą. Na granicy polsko-niemieckiej będą prowadzone w 52 miejscach, a na granicy polsko-litewskiej w 13.
Minister Siemoniak obiecał, że służby będą starały się, by kontrole były jak najmniej dotkliwe i odczuwalne oraz zaznaczył, że ich wprowadzenie jest konieczne, by zapewnić „absolutną szczelność naszych granic” w walce z nielegalną migracją. Zaapelował też do Polaków o wsparcie dla funkcjonariuszy SG i policji. „Oni reprezentują polskie państwo, tylko oni mogą kontrolować granice, tylko oni mogą kontrolować obywateli” – zaznaczył Siemoniak.
Siemoniak nie przekazał żadnych danych świadczących o tym, że na niemieckiej i litewskiej granicy są problemy. Nie pokazał, że decyzja rządu oparta jest na analizie faktów i danych przekazanych przez samorządy lokalne.
Dane o sytuacji na granicy pokazywane przez media wręcz temu przeczą.
Przeczytaj także:
Jednak na niemieckiej granicy PiS i Konfederacja konkurują teraz ze sobą, kto lepiej „ochroni granice”. To temat polityczny, który najwyraźniej ma być dla prawicy tym, czym sześć lat temu był temat „ideologii LGBT”: zapewnić zwycięstwo w wyborach w 2027 r. Na granicy rywalizują teraz ze sobą „obywatelskie grupy”: Ruch Obrony Granic Roberta Bąkiewicza rywalizuje z Patrolami Obywatelskimi Rafała Podejmy. Zatrzymują i kontrolują wjeżdżających do Polski, choć nie mają do tego prawa.
„Walczmy dalej, ten ruch społeczny, ruch obrony granic to jest naprawdę nowy fenomen w naszym życiu publicznym. Być może naprawdę bardzo, bardzo ważny” – mówił w niedzielę na granicy prezes PiS Jarosław Kaczyński. Opozycja praktycznie zmusiła premiera Tuska do wprowadzenia kontroli na granicy, twierdząc, że każde inne zachowanie będzie świadczyć o tym, że Tusk broni „interesu niemieckiego”. To właśnie mówił w niedzielę Kaczyński.
Rząd więc, potężnie osłabiony przegraną swego kandydata w wyborach prezydenckich, próbuje dogonić opozycje w radykalizmie i przejąć hasło „#bezpiecznagranica”. Wrażenie reaktywności wzmacniało to, że briefing Siemoniaka sprawozdawany był nieco po amatorsku, a jego uczestnicy wyglądali tak, jakby źle się czuli przed kamerą.
„Jedziemy na granicę” – zakończył Siemoniak. Zapowiedział, co świadczy o próbie przejęcia realnej kontroli nad sytuacją w terenie, że w wytypowanych do kontroli obszarach będzie obowiązywał zakaz lotów dronami, które prowadzą stamtąd transmisje w prawicowych mediach
Przeczytaj także:
Politycy oskarżają Narodową Służbę Meteorologiczną o nieadekwatne prognozy. Okazuje się, że w Służbie pracuje zbyt mało meteorologów, bo lokalne władze niechętnie wydają publiczne pieniądze
Przez Teksas przechodzi fala niszczycielskich i śmiercionośnych powodzi. Synoptycy przewidują, że to nie koniec ogromnych opadów, które mogą doprowadzić do kolejnych fal kataklizmu.
Wiemy na razie o 68 ofiarach śmiertelnych. Zdecydowana większość – 59 z nich — to hrabstwo Kerr na północny-zachód od San Antonio. Co najmniej 21 ofiar to dzieci. Od wczoraj trwa poszukiwanie 11 dziewczynek i jednej opiekunki z zalanego obozu dla młodzieży Camp Mystic.
„Właśnie podpisałem Deklarację o Poważnej Katastrofie dla hrabstwa Kerr w Teksasie, aby mieć pewność, że nasi odważni ratownicy natychmiast otrzymają potrzebne zasoby. Te rodziny przeżywają niewyobrażalną tragedię, z wieloma utraconymi życiami i wieloma zaginionymi osobami . Administracja Trumpa nadal blisko współpracuje z liderami stanowymi i lokalnymi” – napisał w mediach społecznościowych Donald Trump.
Lokalni politycy oskarżają lokalny oddział Narodowej Służby Meteorologicznej (National Weather Service, NWS) o nieadekwatne prognozy i słaby system ostrzegania. NWS odpiera jednak zarzuty podkreślając, że przy tak ogromnej skali ulew prognozy były tak dokładnie, jak to było możliwe. Dodatkowo poważnym problemem były braki kadrowe w Służbie. Już po katastrofie zwrócono uwagę, że w NWS istnieje sporo wakatów na istotnych stanowiskach.
Sędzia Rob Kelly z hrabstwa Kerr przekazał mediom, że hrabstwo nie ma systemu wczesnego ostrzegania, ponieważ takie systemy są kosztowne, a lokalni obywatele niechętnie przyjmują dodatkowe wydatki publiczne. Na przykład biuro NWS w San Angelo, w okolicy silnie dotkniętej przez powódź, nie ma dziś starszego hydrologa, dyżurnego prognostyka i głównego meteorologa.
Przeczytaj także:
W nadgranicznym Rosówku prezes PiS przekonywał, że Donald Tusk prowadzi politykę pełnej podległości wobec Niemiec
Prezes PiS Jarosław Kaczyński wystąpił dziś na konferencji prasowej w Rosówku w województwie zachodniopomorskim na granicy polsko-niemieckiej. Tematem był rzekomy kryzys migracyjny na granicy.
„Walczmy dalej, ten ruch społeczny, ruch obrony granic to jest naprawdę nowy fenomen w naszym życiu publicznym. Być może naprawdę bardzo, bardzo ważny” – mówił prezes PiS, nawiązując do prawicowych grup, które w ostatnich dniach dokonywały samowolnych kontroli na granicy polsko-niemieckiej.
Prezes PiS ostro krytykował premiera Donalda Tuska, który grupy te nazwał w tym tygodniu „bojówkami”.
„Polityka Tuska nie jest polityką państwa niepodległego, tylko podległego, które już nie jest nawet tym partnerem juniorem, jak to się często w publicystyce czy politologii mówi, jest po prostu podporządkowana. Nie reaguje na działania, które w normalnych warunkach powinny być natychmiast przerwane przez polskie władze i reakcja powinna być zdecydowana i jednoznaczna” – mówił Kaczyński.
Swoich zwolenników prezes PiS przekonywał, że politycznym credo premiera jest pełne podporządkowanie się Niemcom. Rząd oskarżał o „radykalnie” występowanie przeciwko społeczeństwu i narodowi polskiemu.
„Oni chcą tego bronić, oni mimo przegranych wyborów prezydenckich chcą w dalszym ciągu tą drogą iść. To smutne, bardzo smutne, ale będziemy tutaj bardzo aktywni. Nie ukrywam, że bardzo wierzę w prezydenta Nawrockiego, w jego energię, odwagę, jego siłę, nie tylko fizyczną, chociaż też jest silny, nawet bardzo silmy, ale w tę siłę psychiczną, którą ma mocną i będziemy razem szli tą drogą, która zmierza do zmiany sytuacji w naszym kraju” – przekonywał prezes PiS.
12 czerwca około 1 w nocy przebywający w Polsce legalnie od lutego 19-letni obywatel Wenezueli brutalnie zaatakował w toruńskim parku wracającą z pracy 24-letnią kobietę. Ofiara zmarła w toruńskim szpitalu po prawie dwutygodniowej walce o jej życie.
Ta tragedia stała się początkowo paliwem przede wszystkim dla będącego częścią Konfederacji Ruchu Narodowego. Do bulwersującej opinię publiczną zbrodni natychmiast dopisano kontekst imigrancki. Sprawa z Torunia nie ma żadnego związku z granicą zachodnią, jednak to ona podgrzała w drugiej połowie czerwca antyimigranckie nastroje prawicy i jej wyborców.
PiS postanowiło wykorzystać te emocje i przenieść centrum antyimigranckiej debaty na granicę polsko-niemiecką. Na zachodnią granicę ruszyły grupy „Ruchu Obrony Granic” zwołanego przez Roberta Bąkiewicza, działacza skrajnej prawicy kiedyś związanego z Ruchu Narodowego, obecnie z PiS. Bąkiewicz wzywał, by obywatele sprawdzali przejeżdżające przez granicę busy i informowali Straż Graniczną o pojawieniu się podejrzanych osób. Potem doszły do tego „obywatelskie zatrzymania” migrantów.
Pretekstem były doniesienia o poczynaniach niemieckiej policji, która odstawiała na polską granicę migrantów zatrzymanych na terenie własnego państwa. Dzieje się to na podstawie obowiązujących w Unii Europejskiej umów o readmisji – czyli przekazywania osób bez prawa do pobytu na terytorium danego kraju do państwa, w którym przekroczyły one po raz pierwszy granicę UE.
Tekst Pauliny Pacuły z 2 lipca pokazuje, że nie mamy do czynienia z wyjątkowym nasileniem tego zjawiska w ostatnich miesiącach. Pod naciskiem prawicy rząd zdecydował jednak, że od 7 lipca na granicy z Niemcami przywrócone zostaną jednak wyrywkowe kontrole.
Przeczytaj także: