0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

16:36 31-07-2025

Prawa autorskie: fot. Adam Grycuk CC BY-SA 3.0 plfot. Adam Grycuk CC ...

Ewa Siedlecka wygrywa w ETPCz. Tego policja nie może robić

Pozbawianie wolności pod pozorem legitymowania było stałą praktyką wobec uczestników protestów przeciw władzy PiS. ETPCz orzekł, że to niedopuszczalna praktyka.

Co się wydarzyło?

Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrzył skargę Ewy Siedleckiej, dziennikarki tygodnika Polityka. Siedlecka zaskarżyła do Trybunału sposób, w jaki została potraktowana przez Policję podczas kontrdemonstracji smoleńskiej 10 czerwca 2017.

Trybunał uznał, że wydłużone legitymowanie, które w przypadku dziennikarki trwało niemal 2 godziny i wiązało się z przetrzymywaniem jej (oraz innych demonstrujących) na podwórku pobliskiej kamienicy aż do zakończenia demonstracji, to niezgodne z prawem pozbawienie wolności. Tym samym przy zatrzymaniu dziennikarki naruszono jej prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.

Co ustalił ETPCz?

  • Że uniemożliwienie uczestnictwa w demonstracji, w której Siedlecka brała udział, poprzez wyprowadzenie jej na podwórko okolicznej kamienicy, a następnie przetrzymywanie jej przez około dwie godziny na dziedzińcu, stanowiło de facto pozbawienie wolności.
  • Że przedstawiciel strony państwowej nie wykazał, że zastosowane środki przymusu były zgodne z prawem, ani że cały okres faktycznego zatrzymania był niezbędny do przeprowadzenia kontroli tożsamości skarżącej.
  • Przedstawiciel władz nie złożył także przekonujących wyjaśnień, dlaczego uczestnicy kontrdemonstracji nie zostali zwolnieni od razu po weryfikacji tożsamości, lecz dopiero po zakończeniu imprezy.
Trybunał uznał więc, że aresztowanie skarżącej nie było zgodne z prawem.

„Ten wyrok zobowiązuje”

Jak Ewa Siedlecka powiedziała w rozmowie z TVN24, „jest bardzo zadowolona, że trybunał uznał w jej sprawie naruszenie wolności osobistej”. Za najważniejszą część wyroku uznała tą, w której Trybunał stwierdza, że przedłużające się legitymowanie jest pozbawieniem wolności.

„Przedłużające się legitymowanie jest pozbawieniem wolności, nie jest przewidziane przez polskie prawo (...), nie jest środkiem ani proporcjonalnym, ani adekwatnym, czyli nie spełnia warunków zarówno Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, jak i naszej konstytucji” – powiedziała dziennikarka.

Podkreśliła jednak, że pozbawianie wolności pod pozorem legitymowania było stałą praktyką wobec uczestników protestów przeciw władzy PiS.

„Ten wyrok zobowiązuje państwo polskie do wyeliminowania takich sytuacji i do zmiany prawa tak, aby przedłużające się legitymowanie nie mogło być stosowane jako szykana w stosunku osób biorących udział w demonstracjach, protestach” – mówiła.

Dodała, że sytuacja z 10 czerwca 2017 roku to niejedyny raz, kiedy została w ten sposób zatrzymana przez policję. Jak cytuje TVN24, Siedlecka wyraziła nadzieję, że nowy minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zapozna się z tym wyrokiem i podejmie jakieś kroki legislacyjne.

Jaki jest kontekst?

Do nielegalnego zatrzymania Ewy Siedleckiej doszło 10 czerwca 2017 roku. Siedlecka brała udział w zorganizowanej przez Obywateli RP blokadzie manifestacji smoleńskiej. Protestujący byli usuwani przez policję pod zarzutem przeszkadzania w legalnym zgromadzeniu.

Dziennikarka, podobnie jak kilka innych osób, została wyniesiona przez policjantów, a następnie zatrzymana na niemal 2 godziny na dziedzińcu pobliskiej kamienicy, przy czym policjanci poinformowali ją, że to nie jest zatrzymanie, muszą tylko sprawdzić, czy nie jest poszukiwana. Sprawdzanie jej dokumentów trwało dwie godziny, w tym czasie nie dopuszczono do niej adwokata. Siedlecka nie przyjęła też mandatu w wysokości 500 zł.

Od razu po zdarzeniu o szczegółach opowiedziała OKO.press. Zapowiedziała, że złoży skargę.

Przeczytaj także:

13:24 31-07-2025

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkielo...

Kontrole na granicach z Niemcami i Litwą będą przedłużone

Rząd planuje przedłużenie kontroli na graniach z Niemcami i Litwą. Obecnie obowiązują one do 5 sierpnia, bo zostały wprowadzone 7 lipca na 30 dni.

Co się wydarzyło?

Rząd planuje przedłużenie kontroli na graniach z Niemcami i Litwą. Obecnie obowiązują one do 5 sierpnia, bo zostały wprowadzone 7 lipca na 30 dni. Teraz mają zostać przedłużone do 4 października. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński. W czwartek projekt został przekazany do uzgodnień międzyresortowych. Ma ono wejść w życie 6 sierpnia.

Kontrole obowiązują obecnie w 52 miejscach na granicy polsko-niemieckiej oraz w 13 miejscach a na granicy polsko-litewskiej. Ale – jak informuje PAP – rząd planuje niedużą modyfikację miejsca obowiązywania kontroli.

Na granicy polsko-niemieckiej kontrole obejmą także pieszo-rowerowe przejście graniczne w miejscowości Nowe Warpno-Rieth. Kontrola będzie prowadzona na odcinku 50 m przed wejściem na most.

Ponadto rozszerzony będzie zasięg kontroli na promenadzie w Świnoujściu. Kontrole obejmą także teren przyległej plaży.

Poza tym w trzech miejscach ze względu na całkowity brak ruchu granicznego znikną kontrolę. Chodzi o przejście w Miłowie-Eisenhüttenstadt, Widuchowej i Gryfinie. Te zmiany mają zapewnić efektywne wykorzystanie zasobów kadrowych policji i Straży Granicznej.

Jaki jest kontekst?

Kontrole na granicy polsko-niemieckiej oraz polsko-litewskiej zostały wprowadzone 7 lipca po tym, jak przez kilka tygodni prawica grzmiała, że „Polskę zalewa fala nielegalnej migracji”.

Jako takie traktowane były obserwowane na przejściach granicznych przypadki zawracania z Niemiec osób nieposiadających dokumentów uprawniających do wjazdu na teren Niemiec lub przekazywanie przez niemiecką policję w ręce polskich służb migrantów wydalanych z Niemiec, którzy dostali się do kraju z terytorium Polski. Obie te procedury, zgodne z prawem i wcale nie nasilone jakoś szczególnie w ostatnim czasie, stały przyczynkiem do wzniecania antyimigranckich nastrojów i budowania na tym poparcia politycznego.

Od czerwca na granicy polsko-niemieckiej pojawiły patrole tzw. „Ruchu Obrony Granic” zainicjowanego przez działacza skrajnej prawicy Roberta Bąkiewicza. Aktywiści prowadzili samozwańcze kontrole na granicach sugerując, że zastępują niedziałające państwo. Na fali tych nastrojów społecznych Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło organizację marszu antyimigranckiego, którzy ma przejść przez Warszawę 11 października.

Przeczytaj także:

12:07 31-07-2025

Prawa autorskie: Zdjęcie: ANDRII NESTERENKO / AFPZdjęcie: ANDRII NEST...

Instytucje antykorupcyjne ocalone. Ważne głosowanie w Ukrainie

Parlament Ukrainy przegłosował ustawę przywracającą niezależność dwóch najważniejszych instytucji antykorupcyjnych w kraju. „Władza to naród!” – skandowali protestujący, którzy od ponad tygodnia domagali się odwrócenia negatywnych zmian w prawie.

Co się wydarzyło?

Parlament Ukrainy w dwóch czytaniach przyjął w czwartek 31 lipca ustawę przywracającą niezależność Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) oraz Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). Za przyjęciem ustawy zagłosowało 331 parlamentarzystów, nikt nie był przeciw. Głosowanie było transmitowane na żywo w internecie.

Ustawę natychmiast podpisał marszałek Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk. Teraz trafi ona do podpisu na biurko prezydenta Wołodymyra Zełenski. Zełenski ustawę podpisze, bo sam ją złożył.

Przyjęta w czwartek 31 lipca ustawa, przywracająca niezależność instytucji antykorupcyjnych, zakłada m.in.:

  • Zniesienie podporządkowania Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej Prokuratorowi Generalnemu oraz wzmocnienie uprawnień SAP (m.in. przyznanie szefowi SAP i jego zastępcom prawa do uzupełniania, zmieniania lub wycofywania odwołań/skarg kasacyjnych.
  • Ograniczenie wpływu Prokuratora Generalnego na NABU. Prokurator Generalny nie będzie mógł wydawać pisemnych poleceń jednostkom detektywistycznym i dokonywać kontroli wewnętrznej NABU. Zabronione będzie powierzanie prowadzenia spraw NABU innym organom, z wyjątkiem przypadków obiektywnej niemożności funkcjonowania NABU. Ustawa reguluje też rozstrzyganie jurysdykcji – spory dotyczące jurysdykcji w sprawach NABU będą rozstrzygane przez Prokuratora Generalnego lub szefa SAP.
  • Ustawa stanowi też, że detektywi NABU są zobowiązani do wykonywania pisemnych poleceń wyłącznie prokuratora Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej. Polecenia innych prokuratorów nie będą obowiązywały detektywów NABU.

Ustawa została pozytywnie zaopiniowana przez NABU i SAP. Przedstawiciele tych instytucji uznali, że projekt przedłożony przez prezydenta Ukrainy w trybie pilnym, „przywraca wszystkie uprawnienia proceduralne i gwarancje niezależności NABU i SAP”.

Jaki jest kontekst?

Tak błyskawiczne procedowanie ustawy to efekt ogromnych kontrowersji, które wzbudziła próba podporządkowania Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej Prokuratorowi Generalnemu oraz wzmocnienia wpływu Prokuratora Generalnego na Narodowe Biuro Antykorupcyjne. Takie regulacje zaproponował prezydent Wołodymyr Zełenski, a ukraiński parlament przyjął je 22 lipca, co spowodowało falę spontanicznych protestów społecznych.

Obie agencje były jednym z głównych osiągnięć Rewolucji Godności w 2014 roku. Jako specjalne niezależne organy zostały utworzone w celu zwalczania korupcji wśród urzędników wysokiego szczebla, w tym byłych prezydentów, parlamentarzystów, sędziów, urzędników państwowych i prokuratorów.

Po decyzji Zełenskiego z 22 lipca w kraju – mimo wojny – wybuchły spontaniczne protesty. 23 lipca miały się one odbyć się w 17 ukraińskich miastach. Na ulice wyszły tysiące ludzi, głównie młodzież. Jest to największy protest antyrządowy od początku pełnoskalowej wojny. Według Ukraińców władza naruszyła zaufanie społeczeństwa.

„Korupcja bije brawa”, „Gniew ludu jest straszniejszy od NABU i SAP”, „Mój mąż zginął, żeby w tym kraju nie było samowolki”, „Chcecie [mieć] jak w Rosji?”, „Zostawcie w spokoju NABU”, „Na ch*ja mi system, który pracuje przeciwko mnie?”, „Żyje korupcja, umiera przyszłość”, „Nie jesteśmy Rosją. Z nami tak nie wolno” – takie hasła nieśli protestujący na transparentach. Władze okazały się zupełnie zaskoczone skalą protestów.

Na władze Ukrainy spadła też fala krytyki ze strony partnerów międzynarodowych. Wyjaśnień w sprawie i przywrócenia niezależności instytucji antykorupcyjnych domagała się m.in. szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Presja przyniosła pozytywny skutek. Zmiany zostały odwrócone.

Przeczytaj także:

10:28 31-07-2025

Prawa autorskie: 20.12.2017 Gdansk . Radiowoz policyjny . Fot. Jan Rusek / Agencja Gazeta20.12.2017 Gdansk . ...

Strzelanina w Sosnowcu. Prawica dezinformowała nt. narodowości sprawcy

W czwartek około 5 rano w Sosnowcu agresywny mężczyzna z maczetą usiłował zaatakować policjantów. Policjanci oddali do niego strzały, mężczyzna zmarł. W mediach społecznościowych pojawiły się wpisy, że atakujący był migrantem. Policja dementuje te doniesienia.

Co się wydarzyło?

„Dziś około 4.50 w Sosnowcu Polska Policja zastrzeliła inżyniera z maczetą. Ruszył w ich stronę w agresywny sposób” – napisał na X Marek Jakubiak, były skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta. Mianem „inżynierów” prawica pogardliwie określa osoby o ciemniejszym kolorze skóry, które uznaje za migrantów.

Zrzut ekranu z platformy X przedstawia wpis Marka Jakubiaka o zdarzeniu w Sosnowcu, który sugeruje, że osoba, która zaatakowała policjantów w Sosnowcu w czwartek 31 lipca 2025 rano, była imigrantem.
Zrzut ekranu z platformy X przedstawia wpis Marka Jakubiaka o zdarzeniu w Sosnowcu

Miłosz Kłeczek, prowadzący programy w Telewizji Republika, oznajmił na X:

„Sosnowiec. Zaczęło się. Wczoraj Tusk coś mówił o tolerancji dla obcokrajowców. Oni Nas wykończą jeśli nie zatrzymamy tego napływu nielegalnej migracji” – napisał.

Zrzut ekranu z platformy X przedstawia wpis Miłosza Kłeczka, w którym łączy wydarzenia w Sosnowcu z polityką migracyjną i krytykuje Donalda Tuska za wypowiedzi o tolerancji dla obcokrajowców.
Zrzut ekranu z platformy X przedstawia wpis Miłosza Kłeczka

Takich wpisów pojawiły się na X tysiące – hasłem „maczeta” opatrzonych zostało już niemal 6 tysięcy postów od rana. Jedni sugerowali, że napastnikiem był imigrant, inni temu zaprzeczali, a jeszcze inni domagali się ujawnienia narodowości sprawcy.

„To Polak”

O tym, co naprawdę się wydarzyło, poinformowała śląska Policja.

„Dzisiaj ok. godz. 5.00 sosnowieccy policjanci zostali wezwani na interwencję przy ul. Mikołajczyka, gdzie według zgłoszenia ulicą poruszał się pobudzony mężczyzna z maczetą w dłoni. Wcześniej miał on uszkodzić zaparkowane samochody osobowe i miejski autobus. Gdy policjanci dotarli na miejsce, mężczyzna skierował swoją agresję na nich i nie wykonywał poleceń mundurowych. W związku z bezpośrednim zagrożeniem dla życia i zdrowia, policjanci użyli broni palnej, oddając strzały w kierunku napastnika. Z uwagi na odniesione przez agresora obrażenia, na miejsce skierowana została załoga pogotowia ratunkowego. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł. Cały czas na miejscu zdarzenia prowadzone są czynności pod nadzorem prokuratora, w związku z tym ul. Mikołajczyka jest zamknięta” – poinformowała Policja w pierwszym wpisie.

W kolejnym wpisie Policja zdementowała twierdzenia o tym, że mężczyzna był obcokrajowcem.

„Dementujemy pojawiające się informacje, jakoby mężczyzna, wobec którego interweniowali dziś w nocy sosnowieccy policjanci, był migrantem, czy też, że Policja ukrywa jego narodowość. To Polak. Mężczyzna nie posiadał przy sobie dokumentów, konieczne było potwierdzenie jego tożsamości. Prosimy o niewykorzystywanie tego typu tragicznych zdarzeń do celowego wprowadzania opinii publicznej w błąd” – czytamy we wpisie.

Do sprawy odniósł się też Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA.

Jaki jest kontekst?

W Polsce od wielu miesięcy dochodzi do zaostrzenia nastrojów antyimigranckich ze względu na polityczne wykorzystywanie tego tematu przez prawicę i skrajną prawicę. Politycy prawicy donoszą, jakoby Polskę „zalewała fala nielegalnej imigracji”, a migranci przedstawiani są jako zagrożenie. Ta antyimigrancka narracja bardzo często oparta jest na dezinformacji – jak w powyższym przypadku.

Jak na łamach OKO.press pisała Magdalena Chrzczonowicz, jesteśmy świadkami postępującej normalizacji ksenofobii i rasizmu. Doszło już do tego, że niektórzy politycy na łamach mediów publicznie chwalą ksenofobię. „Ksenofobia jest ważnym elementem naszej wspólnoty narodowej. Piętnowanie ksenofobii i wygaszenie tej postawy na Zachodzie doprowadziło do gwałtów i aktów terrorystycznych, dlatego trzeba pielęgnować ksenofobię” – mówił w TOK FM 18 lipca 2025 Konrad Berkowicz z Konfederacji.

Polskę ogarnia atmosfera pogromowa.

Z tego powodu mamy do czynienia z rosnącą liczbą przestępstw z nienawiści na tle etnicznym i rasowym.

W sobotę 26 lipca kibic częstochowskiej drużyny piłkarskiej zaatakował nożem czarnoskórego obywatela Zimbabwe, bo ten odmówił wyjścia z baru w centrum Częstochowy, w którym przebywał z kolegą. Sprawę opisywała częstochowska „Wyborcza”. 30-letni Polak ranił obcokrajowca w klatkę piersiową nożem z 15-centymetrowym ostrzem. Zaatakowany miał szczęście – rana, choć głęboka, okazała się nie zagrażać jego życiu, bo ostrze zatrzymało się na żebrach.

To niejedyny taki przypadek. W lipcu w Wałbrzychu pobity został przebywający w Polsce legalnie Paragwajczyk. Ktoś wcześniej fałszywie doniósł do policji, że mężczyzna filmuje na ulicy dzieci. Policjanci dokładnie sprawdzili jego telefon. Nie było tam ani zdjęć, ani żadnych filmów, na których byłyby dzieci. O sprawie poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA.

Przeczytaj także:

09:18 31-07-2025

Prawa autorskie: Ilustracja Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja Iga Kucha...

Premier likwiduje komisję ds. badania wpływów rosyjskich

Efektem prac komisji jest m.in. śledztwo ws. zdrady dyplomatycznej, której dopuścić się mógł Antoni Macierewicz jako minister obrony narodowej, oraz badanie przez prokuraturę sprawy likwidacji delegatur terenowych ABW, co osłabiło służby w Polsce.

Co się wydarzyło?

Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004–2024 zostaje rozwiązana. Taką decyzję w czwartek 31 lipca opublikowano w Monitorze Polskim. To zarządzenie premiera Donalda Tuska.

„Znosi się Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2004–2024” – napisano w zarządzeniu. Przewodniczący oraz sekretarz komisji do 30 września mają zrealizować czynności związane z likwidacją komisji.

Komisja ds. badania wpływów rosyjskich została powołana w maju 2024 roku. W jej skład komisji wchodziło, oprócz przewodniczącego, 11 specjalistów zarekomendowanych przez premiera i szefów kluczowych w tej sprawie resortów. Na czele komisji stanął gen. Jarosław Stróżyk, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Celem komisji było dostarczyć organom państwa rzetelnej wiedzy o tym, jak wyglądały w przeszłości, i jak wyglądają obecnie, realne zagrożenia ze strony Rosji i Białorusi, ponieważ służby tych dwóch państw są najbardziej aktywne w Polsce.

Komisja była organem pomocniczym premiera.

Co ustaliła komisja?

Komisja przygotowała w sumie trzy raporty.

Pierwszy trafił na biurko premiera 30 października 2024 r. Główne ustalenia dotyczyły podejrzeń o zdradę dyplomatyczną Antoniego Macierewicza, celowego osłabiania polskich służb specjalnych m.in. poprzez likwidację delegatur ABW oraz likwidację zbioru zastrzeżonego IPN, zaniechania przygotowań Polski na agresję Rosji na Ukrainę oraz finansowania rosyjskich wpływów w USA przez polskie podmioty.

W sprawie Antoniego Macierewicza komisja złożyła wniosek do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa. Śledztwo w sprawie rozpoczęło się w styczniu 2025 roku. Śledztwem objęte są działania Macierewicza jako ministra obrony w okresie od listopada 2015 r. do października 2016 r., kiedy to minister podjął decyzję o nieprzystąpieniu Polski do programu Multi-Role Tanker Transport Fleet (MMF) w ramach programu «Karkonosze». Prokuratura bada, czy doszło do zdrady dyplomatycznej, a więc czynu z art. 129 Kodeksu karnego.

Drugi raport został przedstawiony 10 stycznia 2025. Dotyczył głównie okresu wybuchu pandemii Covid-19, kiedy doszło do nasilenia rosyjskiej wojny informacyjnej przeciwko Polsce. Raport stwierdzał, że przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym pochodzącym ze strony Rosji i Białorusi było w tym czasie niewystarczające, doraźne, niespójne, nierzadko pozorowane. Nie miało też charakteru długofalowego i systemowego. Komisja ustaliła, że Rosja prowadzi wobec Polski (i nie tylko) wojnę informacyjną, które celem jest zwiększenie polaryzacji społecznej i dewastacja zaufania do struktur demokratycznych, a w efekcie osłabienie i dezintegracja Zachodu.

Narracja rosyjska opiera się na krytyce i podważaniu zaufania do instytucji i procesów demokratycznych, w tym rządu oraz NATO i Unii Europejskiej oraz zwiększaniu polaryzacji. Wzbudza niechęć do Ukraińców i innych narodowości, wyznań i mniejszości.

Główne narracje rosyjskie to:

  • NATO i UE są opresyjne, wrogie, kolonizują swoich członków;
  • cywilizacja zachodnia upada, jest dekadencka, zdemoralizowana;
  • w wojnie w Ukrainie Rosja wygrywa i musi wygrać;
  • Ukraina to upadłe państwo, a Ukraińcy nie są narodem;
  • nie można pokonać Rosji – państwa nuklearnego, zwycięskiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Z raportu wynikało też, że propagandyści promują teorie spiskowe, pseudonaukowe, podważające publicznie zaufanie (np. narracje wokół szczepionek, sieci 5G).

Raport podkreślał też, że rosyjska wojna informacyjna prowadzona jest w sposób konsekwentny i systematyczny z inspiracji i przez służby oraz siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Rosja wydaje na nią od 2 do 4 miliardów dolarów rocznie. To nie jest tylko „zwykłe” wprowadzanie w błąd. To przede wszystkim wpływanie na opinie i postawy Polek i Polaków oraz procesy polityczne czy gospodarcze.

Trzeci raport niejawny

Ostatni, trzeci raport komisji, ujrzał światło dzienne w kwietniu 2025. Raport jest niejawny i liczy niemal 400 stron nowych materiałów, które mogą być przedmiotem badań prokuratury i służb specjalnych. Jak wynikało z informacji przekazanych przez przewodniczącego komisji gen. Stróżyka, informacje zawarte w raporcie mogą posłużyć do rozszerzenia złożonych już wcześniej zawiadomień do prokuratury przeciw byłemu szefowi MON Antoniemu Macierewiczowi.

Efektem działań komisji jest także skierowanie przez gen. Stróżyka zawiadomienia do Prokuratury Krajowej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez byłego szefa ABW Piotra Pogonowskiego. Jak wskazano w zawiadomieniu to Pogonowski, który był szefem ABW w latach 2015-2020, miał nie dopełnić swoich obowiązków jako funkcjonariusz publiczny, kiedy podejmował decyzję o zmianie statutu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która stała się podstawą do likwidacji 10 z 15 delegatur terenowych ABW. Jak wskazała Komisja, decyzja ta miała negatywny wpływ na zdolność Agencji do realizacji ustawowych zadań i doprowadziła do osłabienia bezpieczeństwa państwa.

Przeczytaj także: