Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Andrzej Duda znał ustalenia kontrwywiadu dyskwalifikujące Tomasza Szatkowskiego. A mimo to upierał się przy jego kandydaturze na ambasadora przy NATO. Dlaczego? – pytał w Sejmie Donald Tusk
Tuż przed głosowaniami na sejmową mównicę nieoczekiwanie wszedł Donald Tusk. Premier zabrał głos w sprawie Tomasza Szatkowskiego. Trwa konflikt o byłego ambasadora przy NATO między rządem a prezydentem. MSZ odwołał Szatkowskiego pod koniec maja 2024. Andrzej Duda się na to nie zgodził i trwał przy Szatkowskim.
W Sejmie Donald Tusk ujawnił informację kontrwywiadu wojskowego na temat Szatkowskiego. Stwierdził, że robi to, ponieważ wokół sprawy „narosły emocje i wybrzmiały kłamstwa zaprezentowane przez najwyższego urzędnika państwa polskiego”.
„Chcieliśmy postępować maksymalnie dyskretnie, szczególnie w trakcie szczytu NATO” – mówił Tusk, uzasadniając, dlaczego informacji nie ujawnił wcześniej. Powiedział, że notatkę dotyczącą Szatkowskiego służby przekazały jemu i Andrzejowi Dudzie na początku maja.
Informację, którą przedstawił Tusk, przygotowała służba kontrwywiadu wojskowego jeszcze za czasów rządów PiS w 2019 roku. Według niego prezydent znał te ustalenia, kiedy prezydent „upierał się, żeby został amb przy NATO.
„Panu Szatkowskiemu zarzucono:
Premier powiedział też, że kiedy ABW miała zaopiniować kandydaturę Szatkowskiego, ówczesne SKW ukryło te informacje. Następnie w 2022 roku ta sama służba kontrwywiadu potwierdziła wobec ABW zdolność Szatkowskiego do dostępu do dokumentów niejawnych.
„Nie tylko miał dostęp, ale wykorzystywał dostęp do dokumentów o charakterze strategicznym. Wiedział o tym prezydent” – powiedział Tusk.
„Mimo alarmujących informacji dyskwalifikujących tego człowieka, dlaczego przez tyle lat broniliście pozycji i wpływów tego człowieka?” – pytał Tusk z mównicy. Nawiązał też do wcześniejszej wypowiedzi Mariusza Błaszaka. Były szef MON w rządzie PiS pochwalił się, że w czwartek powołał zespół „Stop patowładzy”.
„15 października Polacy powiedzieli stop patowładzy” – stwierdził Tusk.
Najwyższa Izba Kontroli skierowała zawiadomienie do prokuratury w sprawie „przekroczenia uprawnień oraz wydawania środków publicznych bez upoważnienia”. Chodzi o przekop Mierzei Wiślanej. Prokuratura Regionalna w Gdańsku rozpoczęła śledztwo wobec byłego wiceministra infrastruktury Marka G.
Inwestycji w Przekop Mierzei Wiślanej NIK przyglądała się już w ubiegłym, 2023 roku. W listopadzie zaprezentowano raport w tej sprawie, a NIK informowała, że rozważa zawiadomienie do prokuratury. Złożyła je wiosną 2024.
Co wynika z kontroli NIK? Zarzutów wobec przekopu, który był ciosem dla przyrody na Mierzei Wiślanej i do dziś jest nieopłacalny i niewykorzystywany przez duże jednostki, jest wiele. Najważniejsze, jakie znalazły się w raporcie, to koszt samej budowy. Planowo miało być to 880 mln zł. Finalnie, do momentu zakończenia kontroli, kwota była wyższa o ponad 125 proc. – 1,98 mld zł. NIK pisze, że „inwestycja utraciła ekonomiczne uzasadnienie”. Pomimo upływu terminu realizacji programu z końcem I kwartału 2023 r., był on w dalszym ciągu finansowany. W ten sposób, z naruszeniem prawa, wydano 213 mln zł. Dyrektor Urzędu Morskiego, który był wykonawcą inwestycji, zaciągnął zobowiązania przewyższające budżet całego programu budowy kanału przez Mierzeję o ponad 157,6 mln zł.
NIK w mailu do OKO.press przyznał, że złożył dwa zawiadomienia — jedno dotyczące byłego już dyrektora Urzędu Morskiego Wiesława P., a drugie dotyczące byłego ministra żeglugi oraz wiceministra infrastruktury z rządu Zjednoczonej Prawicy, Marka G.
Zawiadomienia dotyczą „możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień, tj. o czyny określone w art. 231 § 1 kodeksu karnego”. Dodatkowo Izba zgłosiła do rzecznika dyscypliny finansów publicznych „dokonywanie wydatków środków publicznych bez upoważnienia”.
Prokuratura w Gdańsku już wcześniej rozpoczęła śledztwo w sprawie Wiesława P. Dziś – 12 lipca 2024 – poinformowała, że „nie będzie odmowy wszczęcia śledztwa w sprawie byłego ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej”. „Obecnie obie sprawy są analizowane w jednym postępowaniu” – podaje Prokuratura.
Dalej w komunikacie czytamy:
"Podejrzenie niedopełnienia obowiązków przez byłego ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej polega na tym, że w projekcie uchwały Rady Ministrów w sprawie »Budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską«:
Więcej o zarzutach NIK i skandalicznej inwestycji PiS w przekop pisaliśmy w czerwcu:
Trwa ostatni dzień przedostatniego posiedzenia Sejmu przed wakacyjną przerwą. Na dziś zaplanowano głosowania w kilku ważnych sprawach. Użycie broni na granicy, aborcja, KRS oraz immunitety polityków PiS
Czym zajmą się dziś posłowie i posłanki?
Od rana obradowały połączone komisje obrony narodowej oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Zajęły się poprawkami do ustaw „w celu usprawnienia działań Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Policji oraz Straży Granicznej na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa”.
Jest to projekt rządowy, jednak w rządzie nie ma jedności w sprawie poparcia tej ustawy.
Co więcej — nie ma jej nawet w ramach rządowych frakcji i partii. „Donald Tusk był zaskoczony, że te dwie ministry tak protestowały” – powiedziała nam wczoraj osoba z obozu rządzącego dobrze zorientowana w sprawie. Chodzi o Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz z Polski 2050 i Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk z Lewicy, które protestowały przeciwko pierwotnej wersji ustawy i doprowadziły do wyrzucenia z niej najgroźniejszych przepisów.
Przez organizacje broniące prawa człowieka ustawa jest nazywana „licencją na zabijanie”.
„Jestem absolutnie przekonany, że nasi funkcjonariusze, żołnierze nie nadużywają broni. Te argumenty, które się pojawiały, o «licencji na zabijanie» itd., formułowane były przez ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak ta sytuacja tam wygląda” – mówił w piątek rano w TVP Info minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak.
„Podjęcie decyzji o strzale jest bardzo trudną decyzją. Każdy żołnierz, funkcjonariusz ma świadomość tego, że będzie to wyjaśniane, będzie z tego rozliczany. Ta ustawa – mam nadzieję, że ona przejdzie bez poprawek – mówi właśnie o tym, że państwo polskie wspiera tych ludzi i będzie ich chroniło na każdym kroku. Jeżeli popełnią jakieś błędy czy przestępstwo – będą rozliczani, ale w tej ekstremalnej sytuacji muszą czuć wsparcie” – powiedział Siemoniak.
W piątek rano komisje przyjęły poprawki Polski 2050, Lewica będzie zgłaszać swoje poprawki podczas głosowania na sali plenarnej.
W czwartek Komisja sprawiedliwości odrzuciła poprawkę Senatu do ustawy o KRS, która przyznawała tzw. neo-sędziom bierne prawo wyborcze w wyborach do nowej Rady. Taką rekomendację przedstawił minister Adam Bodnar.
To ta poprawka budziła ogromne kontrowersje w środowisku prawniczym. Na czym polegał spór wyjaśnialiśmy w „Programie Politycznym”:
W piątek odbędzie się ostateczne głosowanie nad ustawą. Później trafi już na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, który zapewne ustawę zawetuje.
O tym, co jest w tej ustawie i skąd zmiana stanowiska Adama Bodnara pisała w OKO.press Dominika Sitnicka:
Ustawa, która ma skończyć z karaniem za pomoc w przerwaniu ciąży, przeszła w okrojonej wersji przez sejmowe komisje.
Jak zagłosują posłowie? „To jest wielka niewiadoma” – powiedziała nam wczoraj osoba z zaplecza Szymona Hołowni.
Donald Tusk już zapowiedział, że Koalicja Obywatelska poprze ustawę (przygotowaną przez Lewicę). Dla premiera to pierwszy test, czy rządząca koalicja jest w stanie spełnić obietnice złożone kobietom. W głosowaniu KO niespodzianką może być to, jak zachowa się Roman Giertych. W poprzednich głosowaniach dotyczących aborcji poseł Giertych nie brał udziału. Mimo że w klubie KO obowiązywała dyscyplina. Co więcej on sam zapowiadał w kampanii wyborczej, że córka i żona będą go pilnować w sprawie aborcji.
Niespodzianek może być jednak więcej.
O tym, czy ustawa przejdzie, zdecydują głosy polityków PSL-u. Z pewnością kilkoro z nich poprze ustawę. Tak było już, kiedy ustawy trafiały do prac w komisjach. Kto konkretnie podniesie ręce za i czy tych rąk wystarczy, żeby ustawa trafiła do Senatu — zapewne zdecyduje się w ostatniej chwili, a wynik może zaskoczyć
Posłowie będą też głosować nad pozbawieniem immunitetów byłego ministra obrony Mariusza Błaszczaka oraz jednego z głównych bohaterów afery związanej z Funduszem Sprawiedliwości. Marcinowi Romanowskiemu prokuratura postawiła 11 zarzutów i domaga się tymczasowego aresztu. Zgodziła się na to sejmowa komisja regulaminowa. Jeśli tę decyzję potwierdzi sejmowa większość (a potwierdzi) były wiceminister sprawiedliwości trafi do aresztu.
Romanowski twierdzi, że wniosek prokuratury jest nielegalny, bo skierował go Dariusz Korneluk, którego politycy byłej władzy nie uznają za Prokuratora Krajowego.
„Stanowisko prezydenta jest jasne i konsekwentne w czasie prezydentury: nie ma zgody na to, żeby depenalizować pomocnictwo w aborcji. Prezydent uważa, że to jest zabicie dziecka” – powiedziała w TVP Info Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta.
Prowadzący rozmowę Marek Czyż pytał o ustawę, nad którą w czwartek debatował Sejm. Debatę relacjonowaliśmy tutaj:
Głosowanie nad ustawą odbędzie się w piątek 12 lipca 2024.
Prezydent Andrzej Duda już we wtorek w wywiadzie dla TVN24 zapowiedział, że ustawę zawetuje. Dziś Małgorzata Paprocka pytała retorycznie: „Dlaczego mamy stanowić przepisy, które ułatwiają zabijanie dzieci?”
Stwierdziła też, że koalicja rządząca zajmuje się aborcją, bo „najłatwiej jest zarządzać emocjami”. Jej zdaniem temat aborcji ma sprawić, że opinia publiczna nie będzie dostrzegała, że rząd jest nieskuteczny w innych sprawach.
Prezydent Andrzej Duda powiedział o rządzie Donalda Tuska: „Dochodzi do drastycznego łamania prawa i konstytucji w Polsce w ciągu ostatniego pół roku (...) mamy do czynienia z czystym i oczywistym bezprawiem”. Krytykował też rząd za zbyt wolne tempo pracy w kwestiach gospodarczych.
„Boli prawdziwość tych słów. Mają pokrycie w prawdzie” – powiedziała o słowach Dudy Małgorzata Paprocka.
Amerykańskie służby wywiadowcze odkryły, że Rosja planowała serię zamachów na szefów koncernów zbrojeniowych, które wspierają Ukrainę – ustaliła stacja CNN
Najbardziej zaawansowany miał być plan zamordowania Armina Pappergera. To dyrektor generalny koncernu Rheinmetall — największej niemieckiej firmy zbrojeniowej. Produkuje ona między innymi pociski artyleryjskie i pojazdy wojskowe wykorzystywane przez broniącą się przed Rosją Ukrainę. Zamierza też w najbliższych tygodniach otworzyć w Ukrainie fabrykę pojazdów opancerzonych. Właśnie to miało szczególnie zaniepokoić Rosjan.
CNN opiera swoje doniesienia na pięciu źródłach w amerykańskiej administracji.
Amerykanie poinformowali o planowanym zamachu niemiecki rząd. Niemieckim służbom bezpieczeństwa udało się zapobiec zabójstwu.
„Jesteśmy świadkami aktów sabotażu, spisków mających na celu zabójstwa, podpaleń. Obserwujemy zdarzenia, które kosztują ludzkie życie” – powiedział dziennikarzom wysoki przedstawiciel NATO.
„Jestem głęboko przekonany, że jesteśmy świadkami kampanii tajnych działań sabotażowych ze strony Rosji, które mają strategiczne konsekwencje” – dodał.
Rzeczniczka amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson odmówiła komentarza w sprawie spisku, o którym informuje CNN. Oświadczyła jednak: „Nasilająca się rosyjska kampania wywrotowa to coś, co traktujemy niezwykle poważnie i na czym skupialiśmy się przez ostatnie kilka miesięcy. Stany Zjednoczone omawiały tę kwestię z naszymi sojusznikami z NATO i aktywnie współpracujemy, aby zdemaskować i zakłócić te działania”.