0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

16:19 08-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Katarzyna Kwaczyńska/Kancelaria SejmuFot. Katarzyna Kwacz...

Hołownia pozywa Mentzena w trybie wyborczym. Chodzi o wigilię z uchodźcami

Sławomir Mentzen zarzucił Hołowni, że zaprosił do Sejmu „nielegalnych imigrantów z granicy z Białorusią”. Chodzi o spotkanie wigilijne z grudnia 2023. Marszałek mówi, że to kłamstwo i wszystkie osoby obecne wtedy na spotkaniu przebywają w Polsce legalnie.

Szymon Hołownia ogłosił we wtorek 8 kwietnia, że pozwał Sławomira Mentzena w trybie wyborczym. To specjalny tryb przewidziany w kodeksie wyborczym, w którym kandydat lub komitet wnoszą o sprostowanie nieprawdziwych informacji zawartych w materiałach wyborczych lub wypowiedziach. Sąd okręgowy ma 24 godziny na wydanie orzeczenia w trybie nieprocesowym i może orzec m.in. nakaz przeprosin, sprostowania, a także wpłącenia do 100 tysięcy złotych na organizację pożytku publicznego.

Chodzi o słowa, które Sławomir Mentzen wygłosił w Sejmie 2 kwietnia. Lider Konfederacji zaatakował w przemówieniu polityków koalicji rządzącej, zarzucając, że wspierają nielegalną imigrację. Wymienił w nim m.in. marszałka Sejmu.

„Szymon Hołownia zaprosił nielegalnych imigrantów z granicy z Białorusią do Sejmu. Robił sobie z nimi sweet focie i wrzucał do Internetu” – powiedział Mentzen.

Jaki jest kontekst?

Słowa Sławomira Mentzena odnoszą się do wydarzeń z grudnia 2023 roku. Szymon Hołownia zorganizował wtedy spotkanie wigilijne w Sejmie z osobami potrzebującymi. Wzięło w nim udział ponad 500 osób – osoby ubogie, w kryzysie bezdomności, z niepełnosprawnościami, uchodźcy, podopieczni różnych fundacji oraz osoby, które im pomagają. Na stronie Sejmu można obejrzeć i przeczytać relację z tego wydarzenia.

Jedną z organizacji obecnych na spotkaniu była Fundacja Ocalenie, która zamieściła później w mediach społecznościowych zdjęcie marszałka Sejmu w otoczeniu uchodźców. We wpisie zacytowano wypowiedź jednej z podopiecznych fundacji:

„W życiu bym nie pomyślała, będąc w lesie na granicy białorusko-polskiej, że któregoś dnia zostanę zaproszona do polskiego Sejmu. Że znajdę się w gronie osób specjalnie zaproszonych. Taka myśl, nie przeszłaby mi nawet wtedy przez głowę”.

Zdjęcie wywołało kontrowersje – część komentatorów zarzucało Szymonowi Hołowni, że spotkał się z tzw. nielegalnymi migrantami. Fundacja jeszcze w grudniu 2023 roku wydała oświadczenie, że wszystkie osoby, które odwiedziły Sejm, przebywają w Polsce legalnie. „Żeby wejść na teren Sejmu, trzeba dostać przepustkę, a tę z kolei dostaje się po podaniu wszelkich danych osobowych” – napisano.

Oryginalny wpis ze zdjęciem opublikowanym przez Fundację Ocalenie zniknął z sieci, ale fotografię można zobaczyć m.in. na stronie Krytyki Politycznej.

Szymon Hołownia, ogłaszając pozwanie Sławomira Mentzena, powiedział:

„Jest to od początku do końca kłamstwo. Sprawdzaliśmy detalicznie po raz trzeci wszystkie zaproszenia i osoby, które wzięły udział w wigilii dla osób w kryzysie”.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

16:16 08-04-2025

Prawa autorskie: CopernicusCopernicus

Za nami drugi najcieplejszy marzec w historii pomiarów

Według comiesięcznego raportu unijnej agencji klimatycznej Copernicus miniony miesiąc okazał się drugim najcieplejszym marcem w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury na świecie.

Co się wydarzyło?

Średnia temperatura powierzchni Ziemi w marcu 2025 roku wyniosła 14,06°C. To o 0,65°C powyżej średniej dla tego miesiąca z lat 1991-2020, podaje Copernicus. Trzeci miesiąc 2025 roku był także o 1,6°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego. Tak w klimatologii określa się czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych, czyli lata 1850-1900. Tym samym marzec był 20. z 21 minionych miesięcy, w którym wzrost temperatury przekroczył próg 1,5°C.

W Europie było jeszcze cieplej — średnia temperatura naszego kontynentu wyniosła w marcu 6,06°C, czyli 2,41°C powyżej średniej z lat 1991-2020. Najcieplej było w Europie Wschodniej. Według danych IMGW dla Polski, średnia temperatura była o 3°C wyższa niż okres referencyjny.

Poprzednie 12 miesięcy — od marca 2024 do końca lutego 2025 były o 0,71°C cieplejsze od średniej z okresu 1991-2020, a także o 1,59°C cieplejsze od lat 1850-1900, informuje Copernicus.

Według naukowców ludzkość nie może trwale przekroczyć wzrostu temperatury właśnie o 1,5°C do końca stulecia, o ile chce utrzymać wzrost temperatury na stosunkowo bezpiecznym poziomie. Tak zakłada tzw. Porozumienie Paryskie zawarte w 2015 roku.

Niestety, ten próg ocieplenia przekraczamy już teraz, o czym świadczą dane z niemal dwóch ostatnich lat. Pierwszym pełnym rokiem, w którym to się stało, był rok 2024, który okazał się o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego.

“Do określenia, że doszło do przekroczenia progu 1,5°C, naukowcy proponują używać średnich 20-letnich. Dzięki temu zminimalizowany jest wpływ krótkookresowej, naturalnej zmienności klimatycznej, na przykład związanej z takimi zjawiskami jak El Niño i La Niña. Pojedynczy rok powyżej 1,5°C nie oznacza przekroczenia progu, tak samo pojedynczy rok poniżej 1,5°C nie oznacza, że cel Porozumienia Paryskiego został osiągnięty i nie musimy się już martwić o redukcję emisji gazów cieplarnianych” – mówił OKO.press przy okazji lutowych danych Copernicusa Piotr Florek, klimatolog i redaktor serwisu “Nauka o klimacie”.

Istnieje szansa, że 2025 będzie nieco chłodniejszy od poprzedniego roku ze względu na zjawisko zwane La Niña, czyli chłodniejszą cyrkulację powietrza nad Oceanem Spokojnym. Ta — przynajmniej w teorii — powinna uczynić bieżący rok mniej gorącym niż lata 2023-2024.

To jednak marne pocieszenie, bo bieżący rok zapewne i tak będzie kolejnym, który przekroczy próg 1,5°C i wyląduje w “top 5” najcieplejszych lat w historii pomiarów. Po prostu krzywa wzrostu temperatury przesuwa się górę i chłodniejsze lata dziś należą do najgorętszych lat w długim okresie.

Co dalej?

Naukowcy obawiają się, że zbliżamy się do (umownego) drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Jeśli nic się nie zmieni, trwałe przekroczenie tego progu nastąpi w latach 2050-2060. Oznaczałoby to jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów, jak powodzie, susze, pożary, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów. Wszystkie te katastroficzne zjawiska dają się na we znaki już dziś – w Polsce zapowiada się najgorsza od 10 lat susza.

Dane pośrednie wskazują, że ostatnie miesiące i lata należą do najcieplejszych od tysięcy lat, a przyczyną tego jest rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze, które są efektem spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka ostrzega o tym negatywnym zjawisku od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.

Zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne i jest kwestią przede wszystkim polityczną. Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego, nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.

Prezydentura Donalda Trumpa – który uważa ochronę środowiska i politykę klimatyczną za zbędne, a nawet szkodliwe – zwiększa ryzyko wstrzymania wysiłków na rzecz klimatu nawet w perspektywie średnioterminowej. Trump już wycofał USA z grona państw-sygnatariuszy Porozumienia Paryskiego oraz wstrzymał finansowanie globalnych inicjatyw klimatycznych.

Ostatni szczyt klimatyczny – tzw. COP – w azerskim Baku nie osiągnął wiele w kluczowej kwestii finansowania obniżki emisji gazów cieplarnianych, zanim wzrost temperatury wywoła tzw. dodatnie sprzężenia zwrotne przyspieszające ocieplenie w stopniu, który uniemożliwi skuteczne przeciwdziałanie. Trwają nerwowe przygotowania do następnego szczytu w brazylijskim Belém w listopadzie 2025.

Przeczytaj więcej na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:02 08-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzale...

Amerykanie relokują wojska z Jasionki w inne miejsca w kraju

„Decyzja o przemieszczeniu wojsk i sprzętu odzwierciedla miesiące oceny i planowania, ściśle koordynowane z polskimi gospodarzami i sojusznikami z NATO” – czytamy w komunikacie amerykańskiej armii.

Co się wydarzyło?

Amerykańscy żołnierze wycofują się z Jasionki w wojewódzkie podkarpackim i przemieszczają personel oraz sprzęt w inne miejsca w kraju. "Ta zmiana jest częścią szerszej strategii optymalizacji amerykańskich operacji wojskowych, poprawy poziomu wsparcia dla sojuszników i partnerów, a także zwiększenia efektywności.

Decyzja o przemieszczeniu wojsk i sprzętu odzwierciedla miesiące oceny i planowania, ściśle koordynowane z polskimi gospodarzami i sojusznikami z NATO" – czytamy w komunikacie opublikowanym przez amerykańską armię.

W 2022 r. siły amerykańskie ustanowiły tymczasową obecność w Jasionce po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Miejsce to nie jest stałą polską bazą wojskową, ale jest wykorzystywane przez USA, NATO i siły partnerskie od trzech lat. Wycofanie się stamtąd wojsk amerykańskich nie oznacza likwidacji bazy. Wojska sojusznicze – m.in. polskie, norweskie, brytyjskie, niemieckie – utrzymają w Jasionce infrastrukturę ochronną.

Dyslokacja wojsk amerykańskich była jednym z ustaleń szczytu NATO w Waszyngtonie z 2024 roku.

Jaki jest kontekst?

Fakt, że przemieszczenie amerykańskich żołnierzy było wcześniej ustalane na poziomie sojuszniczym oraz nie jest wycofaniem się wojsk USA z terenu Polski zdążyli potwierdzić do tej pory szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, premier Donald Tusk, prezydent Andrzej Duda oraz Sztab Generalny Wojska Polskiego.

Informacja o dyslokacji zbiegła się jednak w czasie z publikacją NBC News. Amerykańska telewizja, powołując się na rozmowy z anonimowanymi amerykańskimi i europejskimi urzędnikami, twierdzi, że administracja Donalda Trumpa rozważa wycofanie nawet 10 tysięcy żołnierzy z Europy Wschodniej. To połowa 20 tysięcy żołnierzy, których po wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji USA pod wodzą Joe Bidena wysłały do krajów graniczących z Ukrainą.

„Wewnętrzne dyskusje na temat zmniejszenia liczby amerykańskich żołnierzy w Rumunii i Polsce odbywają się w czasie, gdy prezydent Donald Trump próbuje przekonać Putina do zgody na zawieszenie broni (...) Jeśli Pentagon przyjmie tę propozycję, wzmocni to obawy, że Stany Zjednoczone porzucają swoich wieloletnich sojuszników w Europie, którzy postrzegają Rosję jako rosnące zagrożenie – twierdzą europejscy urzędnicy” – czytamy w NBC News.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobne tematy:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:11 08-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Co z obniżeniem składki zdrowotnej? Jest apel lekarzy do prezydenta Dudy

„Jakiekolwiek pogorszenie sytuacji finansowej w systemie ochrony zdrowia jest zwyczajnie nieakceptowalne” – piszą lekarze rezydenci o ostatniej decyzji Sejmu w sprawie obniżenia składki zdrowotnej dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.

Co się wydarzyło?

W piątek Sejm przyjął przepisy obniżające wysokość składki zdrowotnej dla ok. 2,5 mln osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Ustawa trafi teraz do Senatu. Porozumienie Rezydentów OZZL skierowało do Andrzeja Dudy apel o zawetowanie nowelizacji, podkreślając, że polski system ochrony zdrowia już teraz jest skrajnie niedofinansowany.

"Ta decyzja to spadek wpływów do NFZ o 4,6 mld zł w 2026 r. Dla porównania stanowi to ponad dwa razy więcej niż w planie finansowym NFZ na 2024 kosztowała chemioterapia (2,1 mld) albo nieco mniej niż ówczesny koszt finansowania całej psychiatrii wraz z leczeniem uzależnień (5,7 mld). Choć deklaracją rządu jest uzupełnienie tych pieniędzy z budżetu państwa, to należy zaznaczyć, że nie jest to ustawowe zobowiązanie, a jedynie obietnica. Nie ma gwarancji spełnienia jej w kolejnych latach przez następne rządy, ani informacji o tym, jaka kwota miałaby być wpłacana do NFZ.

Podkreślić należy, że funkcjonujemy w kraju ze skrajnie niedofinansowaną opieką zdrowotną – plasujemy się na trzecim od końca miejscu w Unii Europejskiej. Natomiast aż 27% naszych wydatków na zdrowie obywatele pokrywają “z kieszeni” (out-of-pocket). Jakiekolwiek pogorszenie sytuacji finansowej w systemie ochrony zdrowia jest zwyczajnie nieakceptowalne"

- czytamy w liście.

O ruch prezydenta w sprawie składki zapytano także Małgorzatę Paprocką, szefową Kancelarii Prezydenta.

„Kancelaria monitoruje proces legislacyjny. Jest za wcześnie, aby mówić o decyzji prezydenta. Przepisami zajmie się teraz Senat. Trzeba poczekać na ostateczny kształt ustawy, bo ten temat wywołuje tarcia także w koalicji. Mogę zapewnić, że prezydent weźmie pod uwagę wszystkie konstytucyjne zasady dotyczące dostępu do opieki zdrowotnej, równości i sprawiedliwości społecznej” – odpowiedziała urzędniczka w rozmowie z „DGP”.

Obniżkę składki zdrowotnej dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą krytykują także politycy Nowej Lewicy oraz partii Razem.

„Obniżenie składki zdrowotnej dla dowolnej grupy społecznej w tej sytuacji, w której dziś znajduje się ochrona zdrowia, jest po prostu wyciąganiem z niej pieniędzy, które ratują życie. Bo i bez obniżenia składki dodatkowe pieniądze z budżetu byłyby i są potrzebne. Wyciąganie kasy z ochrony zdrowia odbywa się po prostu ze szkodą dla zdrowia publicznego” – mówi ministra pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w rozmowie z SuperExpressem. Nowa Lewica proponuje likwidację systemu opartego na składce zdrowotnej i wprowadzenie podatku zdrowotnego, który objąłby także korporacje.

Jaki jest kontekst?

W piątek 4 kwietnia 2025 Sejm przegłosował rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw.

Według projektu samozatrudnieni, bez względu na formę opodatkowania, mają płacić istotnie niższą składkę zdrowotną niż dziś. Reforma obejmuje ok. 2,6 mln przedsiębiorców, z czego zyskuje ok. 2,45 mln. Wyjątkiem są osoby korzystające z ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych z bardzo wysokimi przychodami – zapłacą więcej niż teraz (chodzi w praktyce o ryczałtowców z ponad 56 tys. przychodu miesięcznie.

Przedsiębiorcy będą płacić znacząco niższą składkę niż pracownicy o tych samych dochodach. Np. przedsiębiorca z dochodem odpowiadającym przeciętnemu wynagrodzeniu (dziś ok. 8,5 tys. zł brutto) zapłaci dwa razy niższą składkę niż pracownik z taką pensją. Jak wskazuje w podsumowaniu zmian organizacja audytorsko-doradcza Grant Thornton, pracownik na minimalnym wynagrodzeniu zapłaci wyższą składkę niż przedsiębiorcy z dochodem na poziomie 10 tys. zł, albo ryczałtowcy z 25 tys. zł przychodu.

NFZ straci 5,854 mld zł, ale przez niektóre przepisy ustawy (wycofanie możliwości odliczenia składek zdrowotnych od podstawy dla podatku liniowego oraz częściowo od podatku dla ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych i karty podatkowej) budżet państwa zyska 1,223 mld zł. Łączna strata dla sektora finansów publicznych jest więc szacowana na 4,626 mld zł w 2026 roku.

Minister finansów zapewnia, że prawie 6-miliardowa dziura w budżecie NFZ, która będzie skutkiem ustawy, zostanie zasypana ze środków budżetu państwa. Nowe przepisy miałby wejść w życie od 2026 roku.

4 kwietnia w Sejmie projekt poparło 213 posłów. W tym: 152 z Koalicji Obywatelskiej, 29 z Polski 2050, 30 z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przeciw było 190 posłów: 166 z PiS, 20 z Lewicy, 4 z Razem. Wstrzymało się 25 posłów: 12 z Konfederacji, 7 z PiS, 1 z KO.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

06:59 08-04-2025

Prawa autorskie: ROBYN BECK / AFP)ROBYN BECK / AFP)

Czy amerykańskim naukowcom udało się ożywić wilka z „Gry o Tron"?

Białe, piszczące szczeniaczki zaprezentowane 7 kwietnia 2025 roku noszą 20 genów wilka strasznego, canis dirus. Do ich urodzenia doprowadziła firma Colossal Biosciences. Badacze wilków są jednak wobec tego pomysłu sceptyczni. „Ściema roku” – mówi jeden z nich.

Co się wydarzyło?

Na okładce magazynu „Time„ pojawił się piękny – i bardzo duży – biały wilk, a nad nim przekreślony napis „extinct” (wymarły). Wilk to Remus, nazwany tak od legendarnego założyciela Rzymu, wychowanego przez wilczycę. Ma też oczywiście brata Romulusa – obaj mają 6 miesięcy i wychowują się gdzieś w Stanach Zjednoczonych – lokalizacja nie została ujawniona, by uniknąć tłumów ciekawskich. Ich młodsza siostra, Khaleesi, jest o 4 miesiące młodsza, a imię nosi na cześć bohaterki „Gry o tron". Czwarte z rodzeństwa zmarło wkrótce po urodzeniu, ale z przyczyn losowych, niezależnych od interwencji naukowców.

Pojawił się też filmik, na którym opiekun trzyma dwa małe, kilkutygodniowe piszczące głośno – no dobrze, to pierwsze próby wycia – wilczki.

Trójka wilków nosi w sobie 20 genów wyekstraktowanych ze szkieletów wilka strasznego, zwierzęcia, które było królem amerykańskich stepów w późnym plejstocenie (125–10 tys. lat temu). Wyginął 10 tys. lat temu. Naukowcy wybrali przede wszystkim te geny, które odpowiadają za jego rozmiary – jest większy od wilka szarego – i białe futro. Poza tym genom wilka szarego i wilka strasznego jest identyczny w 99 proc.

Sensacyjna informacja wzbudza jednak kontrowersje

Marzenia o przywróceniu do życia wymarłych gatunków zwierząt i roślin towarzyszą naukowcom od dawna. Najbardziej rozreklamowane są chyba próby „ożywienia" mamuta. Badacze z Colossal Bioscience eksperymentowali z genami ptaka dodo i właśnie mamuta włochatego, ale najbardziej obiecujące okazały się wilki straszne. Surogatkami w ich przypadku były suki dużych ras psów, którym wszczepiono zmodyfikowane genetycznie jajeczka wilka szarego. Co ciekawe, dopiero dzięki badaniom DNA pozostałości tego wymarłego zwierzęcia można było ustalić, że miały one białe futro – wcześniej wyobrażano je sobie jako płowe.

Ale czy Remus i jego rodzeństwo to prawdziwe wilki straszne? Cytowany przez The New York Times Adam Boyko, genetyk z Cornell University, zwraca uwagę, że cała trójka jest wychowywana pod kontrolą ludzi, nie wykształci więc zachowań typowych dla wilczej sfory. Ich dieta również różni się od tej sprzed dziesiątków tysięcy lat, co powoduje, że nie mają podobnej do przodków flory bakteryjnej.

Niedługo po opublikowaniu okładki magazynu „Time” z białym wilkiem, pojawił się artykuł na portalu New Scientist. Jego autor podkreśla, że wilk straszny nie został przywrócony. Nadal jest gatunkiem wymarłym i działania firmy Colosal Bioscience tego nie zmieniły. Sensacyjną wiadomość komentują też naukowcy zajmujący się biologią tych drapieżników.

„Firma Colossal Bioscence nie odtworzyła wilka strasznego” – mówi prof. Robert Mysłajek, badacz wilków ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. „Doprowadziła do tego, że suka psa domowego urodziła zwierzę, które posiada genom wilka szarego i niewielką liczbę genów edytowanych na podobieństwo wilka strasznego” – dodaje. Jak podkreśla, białe szczenięta to nie wilk straszny, a genetyczna hybryda.

„To sprytna i głośna akcja marketingowa” – dodaje naukowiec w nagraniu, które opublikował na swoim Facebooku. „Z punktu widzenia ochrony przyrody to działanie fatalne, bo niezorientowany odbiorca odnosi wrażenie, że mamy magiczną różdżkę, dzięki której można odtworzyć wymarłe gatunki” – podkreśla prof. Mysłajek. To może dawać złudzenie, że nie musimy więc dbać o te gatunki, które dziś są na granicy wymarcia.

Doktor Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego sensację w sprawie wilka strasznego nazywa „ściemą roku”.

„Firma twierdzi, że wprowadziła do genomu wilka szarego 20 fragmentów DNA w 14 genach pochodzących od wilka strasznego. Pięć z nich warunkuje białą barwę sierści. Pozostałe dotyczą wielkości, muskulatury i kształtu uszu. Mają się ujawnić w wyglądzie w ciągu pół roku. 14 zmienionych genów to bardzo mało. Ssaki mają około 20 000 genów kodujących białka oraz około 40 000 genów niekodujących. Wilk szary ma 99,5 proc. wspólnych genów z Aenocyon dirus i te szczenięta też mają 99,5 proc. wspólnych genów z tym wymarłym gatunkiem. Są nieco zmodyfikowanymi wilkami szarymi” – wskazuje. Zaznacza również, że w czasie, gdy mamy wielkie wymieranie gatunków, przywracanie tych, których nie ma na Ziemi od dziesiątek tysięcy lat, nie znajduje uzasadnienia. Również dlatego, że ekosystemy uległy zmianie, więc dla wilka strasznego nie byłoby miejsca w naturze.

Prof. Robert Mysłajek dodaje: „Tymczasem ochrona bioróżnorodności, to ochrona gatunków w ich naturalnych siedliskach i ograniczenie dewastacji czynionych obecnie przez ludzi”.

Przeczytaj więcej na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Na zdjęciu: czaszka wilka strasznego wykopana w Stanach Zjednoczonych. Fot. AFP