0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

19:59 23-07-2025

Prawa autorskie: Fot. Yasin AKGUL / AFPFot. Yasin AKGUL / A...

Putin przestał wykluczać spotkanie z Zełenskim. O prawdziwym rozejmie nie ma mowy

Po dwóch godzinach w środę wieczorem zakończyła się trzecia runda bezpośrednich rozmów ukraińsko-rosyjskich w Stambule. Zgodnie z przewidywaniami – i zapowiedziami Kremla – nie przyniosła żadnych rozstrzygnięć, gdyż „stanowiska stron są bardzo odległe”.

Rosja przywiązuje jednak do tych rozmów dużą propagandową rolę: ma pokazać poddanym Putina a także Donaldowi Trumpowi, że Putin nie ogranicza się tylko do ostrzeliwania Ukrainy, czego z kolei skutkiem jest coraz bardziej dotkliwy ukraiński ostrzał Rosji.

Za 41 dni – jak skrupulatnie wylicza propaganda Kremla – minie termin, jaki Trump dał Putinowi na rozwiązanie konfliktu w Ukrainie.

Co się zdarzyło?

Środowe ustalenia ograniczyły się do „bezterminowej zgody” – jak ogłosił szef rosyjskiej delegacji, asystent Putina Miedinski – na wymianę ciężko rannych i chorych bezpośrednio na linii frontu. Szef delegacji ukraińskiej Rustem Umerow, były minister obrony a obecnie sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, powiedział natomiast (na zdjęciu u góry), że strona rosyjska zgodziła się na powrót osób przetrzymywanych w niewoli od ponad trzech lat, w tym ciężko rannych i młodych. Ponadto w wymianie humanitarnej wolność ma odzyskać ponad 1200 osób

Putin ustąpił też o tyle, że jego delegacja przestała wykluczać spotkanie władcy Kremla z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Ale nie wiadomo, kiedy, bo takie spotkanie „trzeba dobrze przygotować.

Putin nie mógł za bardzo odmówić. Propozycja ukraińska – wedle Umerowa – była taka: do końca sierpnia odbędzie się spotkanie przywódców z udziałem prezydenta Turcji Recepa Erdogana i prezydenta USA Donalda Trumpa.

„To aktywna i długoterminowa oferta, która może wejść w życie w dowolnym momencie. Jeśli Putin wyjdzie jutro i powie: »Chcę się spotkać z prezydentem Zełenskim«, prezydent Zełenski będzie gotowy spotkać się z nim jutro. Dlaczego nalegamy na spotkanie przywódców? Ponieważ, oczywiście, rozumiemy, że w Rosji jest tylko jedna osoba, która podejmuje decyzje. A jeśli chcemy podjąć ważną decyzję w sprawie zawieszenia broni i innych decyzji, potrzebujemy tej osoby w pokoju. Dlaczego tak trudno jest się spotkać i zacząć rozmawiać? Myślę, że to otwarte pytanie i musimy zwrócić się z nim do Kremla” – powiedział po rozmowach w Stambule rzecznik ukraińskiego MSZ Heorhij Tykhyi.

Z rosyjskich komentarzy wynika jednak, że Kreml uważa spotkanie Putina z Zełenskim za możliwe, o ile będzie temu towarzyszyło podpisanie umowy pokojowej, czyli kapitulacji Ukrainy. Wcześniej jednak Moskwa takie spotkanie wykluczała w ogóle, podkreślając, że Wołodymyr Zełenski nie ma już żadnego mandatu, bo jego kadencja się skończyła (Putin ignoruje fakt, że w czasie wojny nie da się przeprowadzić wyborów).

Strona ukraińska ponownie zadeklarowała gotowość do zawieszenia broni, w tym ataków na infrastrukturę krytyczną i cywilną.

Rosjanie obstawali przy konieczności „zagwarantowania celów Rosji”. Gotowi są na 24-48 godzinne zawieszenie broni i chcą wydać kolejne ciała zabitych ukraińskich żołnierzy (wydali ich już 7 tys., a mają jeszcze 3 tys.). Spektakl z „wydawaniem ciał” bardzo Moskwie pasuje, bo może wtedy pokazywać poddanym Putina, jak wielkie są ukraińskie straty. Co odwraca uwagę od strat Rosji. Zaś niechęć Ukrainy do brania białych worków z rosyjskich chłodni jak leci, bez sprawdzenia, czy to rzeczywiście ukraińscy polegli, czy też Rosjanie, propaganda tłumaczy niechęcią Kijowa do wypłaty odszkodowań rodzinom. Co akurat jest coraz bardziej dotkliwym problemem w Rosji.

Na koniec Moskwa zaproponowała Ukrainie utworzenie grup roboczych, które mają „pracować online”. Nie jest to sposób na uzgodnienie czegokolwiek, bo taka „grupa” w Rosji nic nie może. Ukraina na tę propozycję nie odpowiedziała.

Jaki jest kontekst?

Obecne spotkanie poprzedziły dwie inne tury rozmów w Stambule: 15 maja i 2 czerwca. Obyły się pod naciskiem Trumpa. Na pierwszym spotkaniu strony ustaliły, że przedstawią swoje warunki zakończenia wojny na piśmie. Na kolejnym – przekazały je sobie.

Ukraina domaga się rozejmu na linii frontu. Rozmowy o terytoriach i rekompensatach dla Ukrainy za straty mogą odbyć się w kolejnym kroku. I to tylko wtedy, gdy Rosja dotrzyma warunków rozejmu.

Warunki Moskwy są niezmienne: Ukraina ma się poddać, rozbroić, wycofać całkowicie z anektowanych przez Putina na papierze, ale nie zdobytych regionów, uznać aneksję Krymu, zmienić władze i prawo tak, by to odpowiadało interesom Rosji. I wyrzec się prozachodnich aspiracji.

Można jednak powiedzieć, że sukcesem Trumpa jest to, że Putin w końcu spisał swoje roszczenia – poprzednio opowiadał ogólnie o „demilitaryzacji”, „denuklearyzacji” i „denazyfikacji” Ukrainy. Teraz są już konkrety. Trump mówi o tym, że Putin chce „wszystkiego” a „wszystkiego" dostać raczej nie może.

Kreml o żadnych ustępstwach na razie nie chce słyszeć. Tyle że jego propaganda zaczęła ostatnio przebąkiwać, że w relacjach rosyjsko-amerykańskich „są ważniejsze sprawy niż Ukraina”.

W Ukrainie kolejna runda rokowań nie robiła większego wrażenia, bo w 17 ukraińskich miastach wieczorem odbywały się protesty przeciwko ustawie ograniczającej niezależność antykorupcyjnej agencji NABU.

W Rosji radość wzbudził fakt, że rozmowy w Stambule prowadzone były po rosyjsku. To język znany Ukraińcom, ale gospodarze spotkania Turcy zawsze na wszelki wypadek zapewniają tłumaczy ukraińskich i rosyjskich.

Przeczytaj także:

15:08 23-07-2025

Prawa autorskie: Fot. Geert Vanden Wijngaert / AFPFot. Geert Vanden Wi...

Szefowa KE domaga się wyjaśnień od Zełenskiego ws. osłabienia agencji antykorupcyjnych

„Poszanowanie praworządności i walka z korupcją są podstawowymi elementami UE. Tu nie ma miejsca na kompromisy” – tak Komisja Europejska reaguje na kontrowersyjny ruch ukraińskiego parlamentu. Przeciwko nowym przepisom protestują także obywatele

Co się wydarzyło

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zwróciła się do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o wyjaśnienia dotyczące nowej kontrowersyjnej reformy — przekazał Markus Lammert, rzecznik KE.

UE ma być „bardzo zaniepokojona” przyjęciem ustawy, która „grozi silnym osłabieniem kompetencji i uprawnień instytucji antykorupcyjnych Ukrainy”.

„Poszanowanie praworządności i walka z korupcją są podstawowymi elementami Unii Europejskiej” – mówił Lammert. I dodał, że jako kraj starający się o członkostwo w Unii Europejskiej Ukraina powinna w pełni przestrzegać unijnych standardów. „Tu nie ma miejsca na kompromisy” – dodał rzecznik KE.

Jaki jest kontekst

22 lipca ukraiński parlament nagle uchwalił ustawę, która podporządkowuje Narodowe Biuro Antykorupcyjne (skrót w języku ukraińskim – NABU) oraz Specjalistyczną Prokuraturę Antykorupcyjną (SAP) Prokuraturze Generalnej i ogranicza niezależność tych organów. Te instytucje były jednym z głównych osiągnięć Rewolucji Godności w 2014 roku. Powstały w celu zwalczania korupcji wśród urzędników wysokiego szczebla, w tym byłych prezydentów, parlamentarzystów, sędziów, urzędników państwowych i prokuratorów.

Mimo trwającej wojny i zakazu zgromadzeń Ukraińcy wyszli na ulice swoich miast, żeby zaprotestować przeciwko nowym przepisom. „Nie o taki kraj walczymy”, „Nie jesteśmy Rosją. Z nami tak nie wolno”, „Przywróćcie Europę”, „Ręce precz od NABU” – to tylko niektóre z haseł, które pojawiły się podczas zgromadzeń.

Mimo wyraźnego sprzeciwu prezydent Zełenski ustawę podpisał. Tłumaczył, że instytucje powinny być oczyszczone od wpływów rosyjskich. A do tego potrzebna jest ingerencja władz.

Więcej w tekście Krystyny Garbicz:

Przeczytaj także:

14:22 23-07-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Jest akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi Braunowi

Aż siedem zarzutów postawiła Prokuratura Okręgowa w Warszawie skrajnie prawicowemu politykowi. Chodzi o zgaszenie świec chanukowych w Sejmie, wtargnięcie do szpitala, przerwanie wykładu o Holocauście, czy wyrzucenie do kosza choinki z krakowskiego sądu

Co się wydarzyło

Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że skierowała dziś, 23 lipca 2025, pierwszy akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi Braunowi. Zarzuty dotyczą:

  • Wydarzeń z 1 marca 2022 roku, gdy Grzegorz Braun bez maseczki wtargnął do Narodowego Instytutu Kardiologii, którego dyrektorem był wówczas Łukasz Szumowski. Braun biegał po salach z chorymi pacjentami, wykrzykiwał hasła o segregacji sanitarnej, chciał siłą przebadać Szumowskiego alkomatem, wdał się w szarpaninę. Prokuratura zarzuca mu w tej sprawie naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego (art. 222 kodeku karnego) oraz znieważenie (art. 226 kodeksu karnego).
  • Wydarzeń z 27 stycznia 2023, gdy Grzegorz Braun wtargnął do krakowskiego sądu, porwał stojącą w holu choinkę i wyrzucił ją na śmietnik. Prokuratura zarzuca mu spowodowanie szkody o łącznej wartości 1.408,26 zł (przestępstwo ścigane z art. 288 kk).
  • Wydarzeń z 30 maja 2023, gdy Grzegorz Braun przerwał wykład prof. Jana Grabowskiego o Holokauście w Niemieckim Instytucie Historycznym. Skrajnie prawicowy polityk w trakcie wystąpienia prof. Grabowskiego podszedł do mównicy, wyrwał ze stojaka ciężki mikrofon, który potem zniszczył, a potem wywracał kolumny stojące z boku sali. Gdy dyrektor Instytutu wezwał policję, Braun go obrażał („Niemiec w Warszawie będzie mnie pouczał, bym czegoś nie niszczył. Wynoś się z Polski natychmiast!” – tak krzyczał wówczas Braun). Prokuratura zarzuca mu spowodowanie szkody o łącznej wartości 2.569,00 zł oraz naruszenie miru domowego (art. 193 kk).
  • Wydarzeń z 12 grudnia 2023, gdy Grzegorz Braun użył gaśnicy, by zgasić świece chanukowe zapalone podczas uroczystości w Sejmie. Następnie z mównicy zaczął wygłaszać antysemickie hasła. Prokuratura zarzuca mu obrażenie uczuć religijnych wyznawców judaizmu (art. 257 kodeksu karnego), a także spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez skierowanie strumienia z gaśnicy w stronę kobiety, która jako jedyna wówczas interweniowała (art. 157 kk).

Jaki jest kontekst

To tylko część spraw skrajnie prawicowego europosła, którymi zajmują się prokuratury w Polsce. Np. śledztwo w sprawie ataku na lekarkę w szpitalu w Oleśnicy prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.

Jak pisała w OKO.press Anna Mierzyńska, śledczy chcą pociągnąć Brauna do odpowiedzialności za pozbawienie Gizeli Jagielskiej wolności, naruszenie jej nietykalności cielesnej, znieważenie i pomówienie. Do postępowania dołączono dwa inne zdarzenia. Chodzi o wywiad Brauna na YouTube, w którym polityk opowiadał między innymi o sejmowym zajściu w czasie świętowania Chanuki. Prokuratura chce mu postawić zarzuty publicznego nawoływania do nienawiści „na tle różnic wyznaniowych” oraz obrazy uczuć religijnych. Objęte śledztwem jest też zniszczenia w Opolu 18 marca plakatów dotyczących osób LGBT. Braun czarną farbą namalował na nich napis „Stop propagandzie zboczeń”.

Braun ma na koncie także:

  • zdjęcie ukraińskiej flagi z budynku Urzędu Miasta w Białej Podlaskiej 30 kwietnia 2025,
  • zniszczenie w Sejmie wystawy poświęconej osobom LGBT+ podczas dyskusji nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska 11 czerwca 2025.

Przeczytaj także:

13:14 23-07-2025

Prawa autorskie: fot. AFPfot. AFP

Izrael głodzi Gazę. Ponad 100 organizacji humanitarnych z apelem o zdjęcie blokady

Blokada pomocy humanitarnej wprowadzona przez rząd Izraela spowodowała chaos, głód i śmierć w Strefie Gazy- piszą organizacje z całego świata

Co się wydarzyło

111 organizacji humanitarnych i działających na rzecz praw człowieka podpisało apel o podjęcie natychmiastowych działań w związku z rozprzestrzeniającym się głodem w Strefie Gazy. Organizacje podkreślają, że tuż za granicami palestyńskiej enklawy znajdują się tony żywności, czystej wody, środków medycznych i innych artykułów, do których organizacje humanitarne nie mają dostępu i nie mogą ich dostarczyć.

„W związku z blokadą prowadzoną przez rząd izraelski, która powoduje głód wśród mieszkańców Strefy Gazy, pracownicy organizacji humanitarnych dołączają obecnie do tych samych kolejek po żywność, ryzykując śmierć z rąk strzelających do nich osób, aby tylko nakarmić swoje rodziny” – czytamy w apelu. I dalej: „W związku z całkowitym wyczerpaniem zapasów organizacje humanitarne są świadkami, jak ich koledzy i partnerzy marnieją na ich oczach”.

Według sygnatariuszy listu blokada pomocy humanitarnej wprowadzona przez rząd Izraela spowodowała „chaos, głód i śmierć”.

Organizacje domagają się otwarcia wszystkich przejść granicznych, zniesienia wszelkich ograniczeń administracyjnych związanych z dostarczaniem pomocy, przekazania kontroli nad pomocą humanitarną z rąk izraelskiego wojska do ONZ. Aby to było możliwe, apelują do swoich rządów o „wstrzymania dostaw broni i amunicji” do Izraela.

Izrael, który kontroluje wszystkie dostawy do Strefy Gazy, zaprzecza, że jest odpowiedzialny za niedobory żywności.

Jaki jest kontekst

Po raz pierwszy od wybuchu wojny palestyńscy urzędnicy twierdzą, że dziesiątki osób w Gazie umierają także z powodu przymusowego głodu. Według lokalnego ministerstwa zdrowia w ciągu ostatnich 24 godzin w ten sposób zmarło 10 osób, w tym czworo dzieci. W sumie śmiertelna liczba ofiar blokady żywności w Strefie Gazy wynosi 111, z czego co najmniej 80 osób to dzieci. Jak podaje Reuters, w ostatnich tygodniach ponad 800 Palestyńczyków zmarło, próbując w desperacji dostać się do centrów dystrybucji żywności. Zostali zastrzeleni przez izraelskich żołnierzy.

Izrael rozpoczął blokadę humanitarną 2 marca i prowadzi ją od tego czasu tylko z krótkimi przerwami. Powód? Oficjalnie izraelski rząd oskarża międzynarodowe organizacje, w tym agencję ONZ do spraw uchodźców palestyńskich UNRWA, czy Światowy Program Żywnościowy o współpracę z Hamasem. Z tego powodu Izrael chciał stworzyć alternatywny, kontrolowany przez siebie, a nie przez ONZ, system pomocy humanitarnej. W maju koordynacją, pod ścisłą kontrolą IDF, zajęła się amerykańska organizacja Gaza Humanitarian Foundation, oskarżana o brak doświadczenia i nieumiejętność zachowania neutralności.

Dziś sytuacja w Strefie Gazy jest tragiczna, jednak już przed blokadą pomoc była niewystarczająca. Od października 2023 roku Światowy Program Żywnościowy (WFP) otrzymał zezwolenie na wjazd do Strefy Gazy tylko w przypadku 3 proc. wniosków, jakie kierował do Izraela.

Od października 2023 izraelskie siły w nalotach i ostrzałach zabiły ponad 60 tys. Palestyńczyków w Gazie.

Przeczytaj także:

12:00 23-07-2025

Prawa autorskie: Fot. MATT RAND / AFPFot. MATT RAND / AFP

Trump chce deportować migrantów do Palau na Pacyfiku

Drogę do deportacji migrantów do państw trzecich utorował amerykańskiej administracji wyrok Sądu Najwyższego. Celem umów takich jak z Palau jest zastraszenie społeczności imigranckich w USA, że zostaną odesłane do odległych, nieznanych im krajów

Co się wydarzyło

Brytyjski „The Guardian” dotarł do nowego projektu umowy ws. deportacji migrantów z terytorium USA. Administracja Donalda Trumpa chce namówić do współpracy Palau, małe, 18-tysięczne państwo na Pacyfiku, położone na wschód Filipin. Stany Zjednoczone próbują zaangażować państwa trzecie w proces deportacji osób, które „mogą ubiegać się o ochronę międzynarodową i nie chcą powrócić do swojego kraju pochodzenia”.

Z projektu umowy nie wynika, ile osób mogłoby dostać azyl w imieniu USA, ale realizować go na wyspach w Palau. Nie wiadomo też, na jakie korzyści mogłoby liczyć pacyficzne państwo, gdyby zgodziło się podpisać podobną umowę. Jedyny szczegół dotyczy wyłączenia z procedury deportacji osób małoletnich bez opieki.

W liście, który prezydent Palau Surangel Whipps Jr. wysłał do amerykańskiej administracji, czytamy, że projekt jest daleki od ideału i wymaga doprecyzowania. Co więcej, Palau domaga się, aby mieć „pełną swobodę decydowania o przyjęciu lub nieprzyjęciu poszczególnych osób”.

Jaki jest kontekst

24 czerwca 2025 Sąd Najwyższy USA umożliwił Trumpowi deportację migrantów do państw trzecich. A dokładnie uchylił decyzję sądu niższej instancji, który tymczasowo zabronił odsyłać ludzi bez zapewnienia im wcześniej prawa do rozpatrzenia skarg, że mogą im grozić prześladowania lub śmierć. To oznacza, że do czasu rozpatrzenia całej sprawy, administracja Trumpa może kontynuować kontrowersyjne praktyki. Od kiedy Republikanie objęli władzę, masowo odsyłają do Panamy obywateli krajów, do których z różnych powodów nie można ich zawrócić. Chodzi tu m.in. o Rosję, Chiny, Iran, Afganistan, Somalię, czy Erytreę.

O przyjmowaniu osób, którym przysługuje prawo ubiegania się o azyl lub tymczasową ochronę w USA, ale administracja Trumpa i tak chce się ich pozbyć, Amerykanie rozmawiali z rządami Kostaryki i Rwandy, a także ogarniętych przemocą Libii i Sudanu Południowego.

Zdanie odrębne do wyroku Sądu Najwyższego zgłosiła trójka sędziów, w tym Sonia Sotomayor. „Rząd dał jasno do zrozumienia w słowach i czynach, że nie czuje się ograniczony prawem i może deportować każdą osobę w dowolne miejsce bez uprzedzenia i możliwości bycia wysłuchanym” – stwierdziła sędzia Sotomayor.

Administracja Trumpa przekonuje, że sądy, które blokują deportacje, sabotują państwo i nie pozwalają wyrzucić z kraju „najgorszych z najgorszych nielegalnych obcych”.

Według ekspertów głównym celem umów z państwami trzecimi jest wzbudzenie strachu wśród społeczności imigrantów w Stanach Zjednoczonych przed wysłaniem ich do odległych, nieznanych miejsc, gdzie nie mają rodziny ani powiązań.

Przeczytaj także: