Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Stop Alko Lobby” – tak nazywa się projekt ustawy, który Lewica złożyła dziś (23 września) w Sejmie
Nie tylko nocna prohibicja w całym kraju. Posłowie i posłanki Nowej Lewicy mówią stop reklamowaniu alkoholu w sieci, mediach tradycyjnych i przestrzeni publicznej. Chcą też zakazać absurdalnych promocji, gdy za zakup 12 puszek piwa kolejne 12 dostajesz za darmo. Alkohol miałby też zniknąć ze stacji benzynowych.
Projekt ustawy „Stop Alko Lobby” Lewica złożyła dziś, we wtorek 23 września, w Sejmie. „Problem alkoholizmu to nie jest problem żadnej partii. Stacja benzynowa to nie jest stacja alkoholowa, nie jest tak, że w sklepie alkoholowym można kupić benzynę. To jest jakiś absurd ” – mówił podczas konferencji prasowej wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty.
„Wszyscy widzimy po nocach ludzi pod sklepami alkoholowymi. Zachowują się w sposób uwłaczający godności, przede wszystkim ich. Ale widzimy, że nic nie robimy w sprawie braku rozpijania młodego pokolenia, widzimy, ile jest wypadków samochodowych po gorzale, widzimy, ile jest ludzi na SOR-ach. Widzimy, jak tracimy po prostu rozsądek w tej sprawie. I nikt nic w tej sprawie nie jest w stanie zrobić” – dodał lider Nowej Lewicy.
Czarzasty podkreślał, że temat powinien być ponadpartyjny. „Rozmawiamy o wódzie, rozmawiamy o rozpijaniu polskiego społeczeństwa, rozmawiamy o czymś, co powinno mieć swój kres” – mówił Czarzasty.
Złożenie własnego projektu ograniczającego sprzedaż i konsumpcję alkoholu zapowiedziała też Polska 2050.
Temat prohibicji trafił na afisze za sprawą radnych Koalicji Obywatelskiej, którzy wycofali się z uchwały eliminującej nocną sprzedaż alkoholu w całej Warszawie. Jak się okazało, zrobili to nie tylko wbrew programowi Rafała Trzaskowskiego, ale również wbrew większości opinii publicznej. Z najnowszego sondażu pracowni IBRIS wynika, że za nocną prohibicją (w godzinach 23-6) opowiada się aż 68 proc. Polek i Polaków. Warszawa, zamiast iść śladem innych polskich miast, zdecydowała się na ogryzek: stanowisko, w którym radni zgadzają się na wprowadzenie pilotażowego zakazu zaledwie w dwóch dzielnicach – Śródmieściu i Pradze Północ. Zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy miało tym razem paść ofiarą wojny pomiędzy Rafałem Trzaskowskim a ministrem spraw wewnętrznych i administracji Marcinem Kierwińskim. Trzaskowski jeszcze do niedawna był przeciwnikiem ograniczenia sprzedaży alkoholu. Przypomnijmy, że chodzi tu tylko o sklepy, alkohol nadal byłby serwowany w lokalach gastronomicznych, barach i klubach. Nie do końca wiadomo, dlaczego prezydent Warszawy zmienił zdanie. Na antenie radia RDC mówił o tym tak: „Uważam, że tego typu rozwiązania mają sens, bo one wpływają na poprawę naszego bezpieczeństwa. Będę w ciągu najbliższych dni rozmawiał o tym z radnymi i ich przekonywał, dlatego że ostateczne stanowisko w tej sprawie musi zająć rada Warszawy”. Radni dali się jednak przekonać Marcinowi Kierwińskiemu, który nie popiera prohibicji, bo „nienawidzi lewaków", czyli m.in. lobbującego za zakazem ruchu miejskiego „Miasto Jest Nasze”.
Przeczytaj także:
„To, co widzieliśmy, to najpoważniejszy dotąd atak na infrastrukturę krytyczną Danii” – komentowała we wtorek premierka Mette Frederiksen. Służby podkreślają, że za obecnością niezidentyfikowanych dronów w przestrzeni powietrznej lotniska Kastrup stał „kompetentny sprawca”
W poniedziałek wieczorem 22 września 2025 port lotniczy w Kopenhadze na kilka godzin zawiesił wszystkie połączenia. W sumie utrudnienia dotknęły ponad 100 lotów.
Około godz. 20:30 w przestrzeni powietrznej lotniska Kastrup pojawiły się dwa lub trzy drony. „To były duże obiekty, nadleciały z różnych kierunków” – opowiadał lokalnym mediom Jens Jespersen z duńskiej policji. Śledczy podkreślił, że za incydentem stał „kompetentny sprawca”. „Chodzi o kogoś, kto ma pewne zdolności, narzędzia i wolę, aby się w ten sposób wykazać, a może też sprawdzić” – mówił Jespers. Policja we współpracy ze służbami specjalnymi i wojskiem wszczęła w tej sprawie śledztwo.
We wtorek 23 września duńska premier oceniła, że incydent na lotnisku był „najpoważniejszym jak dotąd atakiem na duńską infrastrukturę krytyczną”. „Jest oczywiste, że wpisuje się to w ostatnie wydarzenia związane z atakami dronów, naruszeniami przestrzeni powietrznej i atakami hakerów na europejskie lotniska” – komentowała Mette Frederiksen.
Dziennik „Politiken„ uznał, że za słowami ”kompetentny sprawca„ kryje się raczej obce państwo dysponujące znacznymi siłami, a nie osoba prywatna. Duńska gazeta „Berlingske” podkreślała, że „bezzałogowce zachowywały się w taki sposób, aby zostały wykryte”.
W tym samym czasie niezidentyfikowany dron pojawił się także nad lotniskiem Gardermoen w Oslo, stolicy Norwegi. Jak podaje BBC, nie ma jednak przesłanek, aby twierdzić, że incydenty w Kopenhadze i Oslo były powiązane.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni kraje NATO dwukrotnie oskarżyły Rosję o bezprecedensowe naruszenie ich przestrzeni powietrznej. W nocy z wtorku 9 na środę 10 września 2025 nad Polskę nadleciało co najmniej 21 rosyjskich dronów. W piątek 19 września trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 naruszyły estońską przestrzeń powietrzną. Dzień później w wyniku cyberataku na dostawcę systemów odprawy i wejścia na pokład, zawieszono pracę kilku europejskich lotnisk, w tym w Berlinie, Londynie i Brukseli.
Przeczytaj także:
Dziś (we wtorek) amerykańska stacja ABC przywróci program Jimmy'ego Kimmela. 17 września zdjęto go z anteny, rzekomo za komentarz o reakcji środowiska MAGA na śmierć Charliego Kirka.
„W zeszłą środę podjęliśmy decyzję o zawieszeniu produkcji programu, aby uniknąć dalszego zaogniania napiętej sytuacji w tak emocjonalnym dla naszego kraju momencie. Podjęliśmy tę decyzję, ponieważ uznaliśmy, że niektóre komentarze były nie na miejscu i niedelikatne” – przekazał Disney (właściciel stacji ABC) w wydanym oświadczeniu z poniedziałkowego wieczora (22.09).
Disney dodaje: „Ostatnie dni spędziliśmy na przemyślanych rozmowach z Jimmym [Kimmelem] i po tych rozmowach podjęliśmy decyzję o wznowieniu emisji programu we wtorek” – czyli dziś.
„Jimmy Kimmel Live” jest jednym z najpopularniejszych w USA programów late night. Odcinki zaczynają się od monologu prowadzącego, który komentuje bieżące wydarzenia polityczne – i właśnie jeden z tych monologów miał być powodem zdjęcia programu z anteny. Kimmel komentował w nim reakcję środowiska MAGA na śmierć Charliego Kirka, prawicowego influencera, który został zamordowany 10 września.
Decyzja o zdjęciu Kimmela z anteny zapadła po tym, jak przewodniczący Federalnej Komisji Łączności (FCC) Brendan Carr publicznie potępił komentarze komika i ostrzegł, że licencje nadawcze mogą zostać poddane przeglądowi, a nadawcy są zobowiązani do działania „w interesie publicznym”.
Zawieszenie programu Kimmela wywołało protesty, a pod petycją w sprawie przywrócenia komika podpisali się m.in. Meryl Streep, Tom Hanks czy Jane Fonda. W obronie komika stanęły zrzeszająca Gildia Aktorów Ekranowych (SAG) oraz Stowarzyszenie Scenarzystów (WGA). John Oliver, prowadzący swój program komediowy w HBO, poświęcił sprawie Kimmela cały odcinek, wskazując, że zdjęcie go z anteny jest atakiem na wolność słowa w USA.
Kimmel wróci od dziś do ABC, ale nie zobaczą tego widzowie programów podlegających pod firmę Sinclair, która jest właścicielem lub kontroluje 39 stacji partnerskich ABC. Sinclair po zdjęciu Kimmela z anteny domagała się przeprosin i darowizny na rzecz rodziny Charliego Kirka lub jego organizacji.
Kimmel w spornym monologu mówił: „W weekend osiągnęliśmy nowe dno, gdy MAGA gang desperacko próbowała przedstawić tego dzieciaka [mordercę Kirka – od aut.] jako każdego, tylko nie jednego z nich i zrobić wszystko, by zdobyć polityczne punkty”.
Następnie wyśmiał sposób, w jaki Donald Trump mówi o żałobie po śmierci prawicowego aktywisty. „Biały Dom spuścił flagi do połowy masztu, co spotkało się z krytyką. Ale na poziomie ludzkim widać, jak bardzo Trump to przeżywa” – mówił Kimmel i pokazał fragment konferencji pod Białym Domem, podczas której dziennikarz składa prezydentowi USA kondolencje i pyta, jak Trump sobie radzi ze śmiercią przyjaciela. „Bardzo dobrze. Widzicie te ciężarówki? Właśnie rozpoczęli budowę nowej sali balowej w Białym Domu, o którą starano się od 150 lat. Będzie piękna” – odpowiedział Trump.
Trumpa informacja o zdjęciu programu bardzo ucieszyła. Komentował na Truth Social: „Gratulacje dla ABC za to, że w końcu zdobyło się na odwagę i zrobiło to, co trzeba. Kimmel nie ma ŻADNEGO talentu i gorsze notowania niż Colbert, jeżeli to możliwe. Pozostają Jimmy i Seth, dwaj totalni nieudacznicy z Fake News NBC. Ich wyniki oglądalności są również fatalne. Do dzieła, NBC!!!”
Wcześniej stacja CBS poinformowała o zakończeniu innego popularnego late night, prowadzonego przez Stephena Colberta. Władze stacji przekonują, że to nie jest polityczna decyzja, co – jak wiele wskazuje – nie jest prawdą.
Przeczytaj także:
Trump wykorzystuje wzmożenie po śmierci fundamentalisty Charliego Kirka do ścigania rzekomej „lewicowej przemocy”. Prezydent USA uznał nieformalny ruch Antifa za organizację terrorystyczną, której celem jest obalenie władzy w USA
Jak informuje Biały Dom, w poniedziałek 22 września 2025 prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, które uznaje oddolny, antyfaszystowski ruch Antifa za organizację terrorystyczną.
W dekrecie opublikowanym przez amerykańską administrację można przeczytać, że grupa otwarcie wzywa do obalenia rządu Stanów Zjednoczonych, organów ścigania i całego systemu prawnego.
„Antifa rekrutuje, szkoli i radykalizuje młodych Amerykanów, by angażowali się w przemoc i tłumienie działalności politycznej, stosuje skomplikowane środki i mechanizmy w celu ochrony tożsamości swoich działaczy i ukrycia źródeł finansowania i działalności, co ma utrudnić egzekwowanie prawa i umożliwić rekrutowanie nowych członków” – czytamy w rozporządzeniu.
I dalej: „Osoby powiązane z Antifą i działające w jej imieniu współpracują z innymi organizacjami i podmiotami w celu szerzenia, podżegania i propagowania przemocy politycznej, a także tłumienia wolności słowa. Te zorganizowane działania mające na celu osiągnięcie celów politycznych przez przymus i zastraszanie stanowią krajowy terroryzm. Ze względu na wyżej wymieniony schemat przemocy politycznej mającej na celu tłumienie legalnej działalności politycznej i utrudnianie funkcjonowania państwa prawa, niniejszym uznaję Antifę za krajową organizację terrorystyczną”.
Decyzja Trumpa bazuje na histerii wokół zabójstwa Charliego Kirka. Obóz MAGA (Make America Great Again) od początku przekonuje, że odpowiedzialność za śmierć fundamentalistycznego działacza skrajnej prawicy ponosi lewica. Hasłem, które w USA bije dziś rekordy popularności, jest „lewicowa przemoc”.
„Miło mi poinformować naszych wielu amerykańskich patriotów, że uznaję Antifę, chorą, niebezpieczną, radykalnie lewicową katastrofę, za dużą organizację terrorystyczną. Będę zdecydowanie rekomendował, by finansujący Antifę zostali skrupulatnie sprawdzeni zgodnie z najwyższymi prawnymi standardami" – pisał już przed tygodniem prezydent USA w swoim serwisie Truth Social.
Trump nie pierwszy raz próbuje uderzyć w zdecentralizowany, antyfaszystowski ruch. Już w 2020 roku, podczas antyrasistowskich protestów po zabójstwie Georga Floyda przez policję, prezydent odgrażał się, że uzna Antifę za grupę terrorystyczną.
Przypomnijmy, że korzenie Antify sięgają międzywojnia. Gdy w Niemczech pojawił się nazizm, a partia Hitlera zaczęła tworzyć bojówki, na lewicy powstały analogiczne organizacje: socjaldemokratyczny Żelazny Front, komunistyczna Akcja Antyfaszystowska – Antifa i anarchistyczne Czarne Szeregi. Po wojnie do tradycji Antify próbowały nawiązywać organizacje marksistowskie, ale do odrodzenia ruchu doprowadziła kontrkultura lat 80-tych i 90-tych. Bojowy charakter ich działalności kojarzony jest głównie z czasem ulicznych walk z neofaszystowską subkulturą skinheadów. Dziś Antifa to w większości pokojowy, nieformalny ruch, który łączy osoby sprzeciwiające się agendzie skrajnej prawicy i grup faszyzujących.
Przeczytaj także:
Aż 70% Polek i Polaków pytanych przez IBRIS opowiada się za tym, żeby ograniczyć nocną sprzedaż alkoholu. Wśród zwolenników prohibicji także młodzież
Można powiedzieć, że Koalicja Obywatelska została ze swoim oporem wobec zakazu sprzedaży alkoholu w Warszawie w godzinach nocnych jak Himilsbach z angielskim (kto wie, ten wie, kto nie wie, niech zgugluje, bo sztuczne inteligencje mogą nazmyślać). W badaniu przeprowadzonym przez sondażownię IBRIS poparcie dla nocnej prohibicji (pomiędzy 23 a 6 rano) jest zdecydowane: ogólnie opowiada się za tym 68% respondentów.
Jeśli rozbijemy odpowiedzi na bardziej szczegółowe, okazuje się, że 40,2 % badanych jest za tym „zdecydowanie„, a 27,8 proc. odpowiedziało „raczej tak”. Przeciwko jest 28,3 % respondentów: 14,3% „raczej”, a 14,0% „zdecydowanie”. Nie ma zdania na ten temat zaledwie 3,7% badanych.
Za prohibicją opowiadają się w przeważającym stopniu kobiety (80,1%). Wśród mężczyzn zwolennikami nocnych rajdów na stacje benzynowe i do całonocnych sklepów z alkoholem jest 57,8%.
Poparcie dla zakazu rośnie z wiekiem, ale nawet wśród młodych dorosłych w wieku 18-29 lat wynosi 73,2%.
Jeśli chodzi o wykształcenie, to najbardziej zdecydowanie za nocną prohibicją opowiadają się osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym zawodowym (prawie 78%). Za to wśród osób po wyższych studiach spada ono do 63%)§. Jak komentuje Kamil Smogorzewski z IBRiS, wyniki sondażu pokazują pragmatyzm respondentów, gdyż„mniejsza dostępność alkoholu oznacza mniej awantur, większe poczucie bezpieczeństwa i spokojniejsze otoczenie".
Badanie zostało przeprowadzone 19-20 września 2025 roku na reprezentatywnej grupie 1069 dorosłych Polaków metodą CATI. Z analizy wyników wyłączono miasta z wprowadzoną pełną prohibicją.
W ubiegłym tygodniu propozycja ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu w Warszawie została odrzucona przez tamtejszych radnych, co wywołało duże wzburzenie opinii publicznej. Radni przyjęli stanowisko, w którym zgadzają się na wprowadzenie pilotażowego zakazu zaledwie w dwóch dzielnicach – Śródmieściu i Pradze Północ. W tle pojawiały się informacje o politycznej walce pomiędzy prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim i ministrem spraw wewnętrznych i administracji Marcinem Kierwińskim, który miał nakłonić radnych do sprzeciwu wobec prohibicji, bo „nienawidzi lewaków„, czyli m.in. lobbującego za zakazem ruchu miejskiego „Miasto Jest Nasze”.
W sondażu przeprowadzonym przez IBRiS dla Radia Zet w styczniu 2025 roku za nocnym zakazem opowiedziało się zaledwie 45,9% . badanych, przeciw było 45,7%.