Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Szwedzka aktywistka Greta Thunberg trafiła do aresztu po propalestyńskim proteście w Londynie. Powodem zatrzymania było wsparcie dla organizacji Palestine Action.
Protest zorganizowała incijatywa Prisoner for Palestine. Wspiera ona działaczy organizacji pozarządowych, którzy trafili za kratki przez wsparcie dla ruchu Palestine Action, założonego w 2020 roku przez dwójkę aktywistów: Hudę Ammori oraz Richarda Barnarda. Brytyjski rząd uznaje go za organizację terrorystyczną przez podejmowane przez nią działania, jak niszczenie mienia, blokady ruchu i zakłócanie pracy instytucji państwowych i prywatnych firm z branży zbrojeniowej związanych z izraelskim kapitałem.
Władze zdecydowały się na delegalizację ruchu po czerwcowym wtargnięciu aktywistów do wojskowej bazy lotniczej RAF i zniszczeniu dwóch maszyn Airbusa. Ósemka aktywistów została zatrzymana i wciąż przebywa za kratkami, gdzie na początku listopada podjęła strajk głodowy utrzymywany wciąż przez szóstkę z nich. Domagają się w ten sposób między innymi możliwości wyjścia z aresztu za kaucją, uczciwego procesu oraz dekryminalizacji działań Palestine Action. 800 brytyjskich medyków w liście otwartym wezwało władze do podjęcia dialogu ze strajkującymi, których życiu zagraża coraz większe niebezpieczeństwo.
Delegalizacja organizacji wywołała masowe protesty. Do aresztu można trafić już za samo wyrażenia solidarności z organizacją, stąd wielu manifestujących podnosiło hasła wsparcia dla Palestine Action.
Thunberg została zatrzymana po tym, jak w czasie wiecu pojawiła się z banerem z napisem: „Wspieram więźniów z Palestine Action. Sprzeciwiam się ludobójstwu”. To wystarczyło, by trafiła do aresztu na podstawie zapisów stawy o terroryzmie. Manifestacja odbyła się przed siedzibą Elbit Systems, izraelskiego producenta broni. Wczoraj późnym wieczorem Thunberg wyszła z aresztu za poręczeniem majątkowym.
22-letnia Greta Thunberg jako dziecko zasłynęła z odważnych wystąpień w sprawie ochrony klimatu. W ostatnich miesiącach skupia się jednak na wsparciu dla zaatakowanej przez Izrael Palestyny i konflikcie w strefie Gazy. Uczestniczyła między innymi w rejsie Globalnej Flotylli Sumud, której statki chciały przełamać morską blokadę Gazy i dostarczyć na miejsce pomoc humanitarną. Jednostki zostały przechwycone przez izraelskie służby, a ich człnkowie ich załóg zostali deportowani lub trafili do aresztu. W tej drugiej grupie była również Thunberg oraz poseł klubu Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski.
Przeczytaj także:
To kolejny z serii ataków na rosyjskie cele z użyciem ukraińskich dronów.
Ukraińskie siły zaatakowały w nocy z wtorku na środę rosyjską stolicę, co potwierdzają moskiewskie władze. Co najmniej trzy drony atakujące Moskwę zostały zestrzelone, poinformował burmistrz Moskwy Siergiej Sobianin w aplikacji Telegram. Jak podał, w miejsca upadku szczątków dronów zostały wezwane służby ratownicze. Ze strony rosyjskiej nie ma jednak informacji o większych szkodach w samej Moskwie. W sumie rosyjskie wojsko miało zestrzelić 172 ukraińskie maszyny – podał tamtejszy resort obrony. Ukraińskie nocne ataki dronów na pewno wywołały pożar w fabryce uzbrojenia Tuła, położonej na południe od stolicy Rosji. Władze nie podają jednak, jakie szkody wywołał ogień.
Ataki dronowe Ukrainy na Rosję nasiliły się od początku tego roku. Jest to prawdopodobnie zmiana strategii odpierania najazdu przez Ukrainę. Latem w spektakularnej operacji „Pawutyna” Ukraińcy zniszczyli dronami rosyjskie samoloty dalekiego zasięgu pod Irkuckiem – drony dowieźli tam TIR-ami i z nich zaatakowały. Informacje o nowych celach zniszczonych przez ukraińskie bezzałogowce na cele infrasktruktury energetycznej i przemysłowej są już chlebem powszednim wojny. W grudniu ukraińscy wojskowi trafili za ich pomocą już kilkadziesiąt celów, w tym tankowiec rosyjskiej „floty cieni”, pozwalającej nielegalnie eksportować surowce do krajów, które nałożyły na Moskwę sankcje.
„Administracja Trumpa nie będzie dłużej tolerować tych rażących aktów cenzury eksterytorialnej” – napisał na X sekretarz stanu Marco Rubio, a podsekretarz Sarah B. Rogers opublikowała listę osób, które nie będą miały prawa wjazdu do USA.
Departament Stanu USA poinformował, że odmówi wydania wiz pięciu osobom. Ma być to forma sankcji za próby „zmuszenia” amerykańskich platform mediów społecznościowych do tłumienia poglądów, którym się sprzeciwiają. „Nasz przekaz jest jasny: jeśli zajmujesz się nakładaniem cenzury na amerykańską wolność słowa, nie jesteś mile widziany na amerykańskiej ziemi” – napisała podsekretarz stanu Sarah B. Rogers. Na liście znaleźli się:
„Administracja Trumpa nie będzie dłużej tolerować tych rażących aktów cenzury eksterytorialnej” – napisał na X sekretarz stanu Marco Rubio. „Jesteśmy gotowi i chętni do rozszerzenia tej listy, jeśli inni nie zmienią zdania” – dodał.
HateAid nazwało ten ruch „aktem represji ze strony rządu, który coraz bardziej lekceważy zasady praworządności i stara się wszelkimi możliwymi sposobami uciszyć swoich krytyków”. GDI w oświadczeniu dla BBC komentuje: „Ogłoszone dziś sankcje wizowe stanowią autorytarny atak na wolność słowa i rażący akt cenzury rządowej”.
Unijny Akt o Usługach Cyfrowych (DSA) nakłada na duże platformy cyfrowe i wyszukiwarki internetowe wymagania m.in. w kwestii moderowania treści, wykorzystywania algorytmów, walki z dezinformacją i mową nienawiści oraz oznaczania treści politycznych. Komisja Europejska chce, żeby właściciele platform brali odpowiedzialność za publikowane tam treści oraz nie nadużywali swojej pozycji wobec mniejszych przedsiębiorstw.
Na początku grudnia UE nałożyła na platformę X karę 120 mln euro za wprowadzenie użytkowników w błąd za pomocą nieprawdziwej weryfikacji kont, braku przejrzystości reklam i ograniczenia dostępu dla badaczy danych publicznych. Jest to pierwsza kara nałożona przez KE na cyfrowego giganta od wejścia DSA w życie. Właściciel X, Elon Musk, w odpowiedzi opublikował serię krytycznych wobec Unii Europejskiej wpisów. Pytał m.in. kiedy w końcu UE przestanie istnieć i groził odwetem za nałożenie kary.
Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji UE minister handlu USA Howard Lutnick oznajmił, że jeśli Unia chce zawrzeć porozumienie handlowe, musi „odpuścić” amerykańskim gigantom. Wiceprezydent USA J.D. Vance napisał na X: „UE powinna wspierać wolność słowa, a nie atakować amerykańskie firmy za nic”.
Przeczytaj także:
Rząd przyjął projekt ustawy „praworządnościowej”, która reguluje status neo-sędziów i członków Krajowej Rady Sądownictwa. Ta w nowym roku trafi do Sejmu i Senatu. A potem poczeka na podpis prezydenta.
Wtorkowe (23 grudnia) posiedzenie Rady Ministrów w całości poświęcono praworządności. Rząd przyjął projekty ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz tzw. ustawę „praworządnościową”, regulującą m.in. status neo-sędziów. Wprowadził jednocześnie zmiany w zakresie ksiąg wieczystych i Krajowego Rejestru Sądowego, nadając szansę na dostęp do nich przez aplikację mObywatel.
„Priorytetem mojego urzędowania jest przywrócenie pełnej praworządności w Polsce. Podważanie wyroków, odszkodowania, paraliż wydziałów w sądach, kilkumiliardowe potrącenia z funduszy unijnych dla Polski – takie są fakty. Te ustawy to krok w stronę naprawy zaufania do instytucji państwa i zamknięcia tego ponurego rozdziału” – ogłosił minister sprawiedliwości Waldemar Żurek.
Ustawy zakładają:
Jeśli projekt wejdzie w życie, członków Krajowej Rady Sądownictwa nie będzie wybierał jak dotąd, Sejm, a sami czynni sędziowie. Do nowej Rady może kandydatować każdy z sędziów, również Ci awansowani za rządów PiS.
Osoby, które przed powołaniem do pisowskiej KRS zajmowały inne stanowiska sędziowskie, powrócą na nie i do czasu przeprowadzonych konkursów będą delegowane do pełnienia tam czynności sędziego. Osoby, które sędziami nie byli, wrócą do uprzednio wykonywanych zawodów. To na te, wolne wakaty, rozpisany zostanie konkurs. Prawidłowości wyborów strzec ma Państwowa Komisja Wyborcza.
Ponadto projektowana ustawa wprowadza zmiany w Sądzie Najwyższym, obejmujące:
„Ustawa ma na celu przełamanie obecnego impasu w sądownictwie oraz przywrócenie obywatelom prawa do niezależnego i bezstronnego sądu. Sędzia musi być sędzią, a wyrok wyrokiem. Koniec z destrukcyjnym podziałem w środowisku sędziowskim. Ustawą zwiększamy efektywność sądów w służbie dla obywateli. Wszyscy chcemy sprawniejszych sądów. Będę przekonywał, by projekt zyskał jak najszersze poparcie w parlamencie, a później akceptację Prezydenta”– zapowiedział Waldemar Żurek.
Jak czytamy na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, celem zmian jest wzmocnienie niezależności sądów i niezawisłości sędziów oraz wykonanie wiążących wyroków sądów międzynarodowych. Projektowana ustawa przed wszystkim wykonuje kluczowe zalecenie z wyroku pilotażowego wydanego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Wałęsa p. Polsce – przywrócenie sędziom prawa wyboru swoich przedstawicieli do składu KRS prowadzi do usunięcia systemowych wad w procedurze nominacyjnej oraz przywrócenia obywatelom realnego prawa do rozpatrzenia ich spraw przez niezależny i bezstronny sąd.
Nowe przepisy mają wejść w życie po 14 dniach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Jeśli oczywiście przegłosują ją posłowie, senatorowie i zyska przychylność prezydenta Karola Nawrockiego, co nie jest pewne. Wiadomo, że prezydent szyka bowiem własny projekt ustawy dot. KRS.
Przeczytaj także:
Jak podaje RMF FM, o północy policja przestaje ochraniać rosyjski konsulat w Gdańsku. MSZ nakazało wyprowadzkę do 23 grudnia, ale Rosja już oświadczyła, że opuszczać budynku nie zamierza. „Spotkamy się w sądzie” – deklaruje Emilia Lodzińska, zastępczyni prezydenta Gdańska.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych, po aktach dywersji na torach z połowy listopada, ogłosiło, że 23 grudnia 2025 roku jest ostatnim dniem funkcjonowania rosyjskiego konsultatu w Gdańsku. Rosyjscy dyplomaci mają czas do północy, aby się wyprowadzić z budynku przy ul. Batorego 15 w gdańskim Wrzeszczu.
Jak potwierdza biuro prasowe gdanskiego Magistratu, wszystko wskazuje na to, że nie dojdzie do wyprowadzki i polubownego opuszczenia lokalu. Miasto otrzymało bowiem list od Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie, że Rosjanie nie opuszczą budynku przy Batorego 15 we Wrzeszczu, ponieważ uważają go za swoją własność.
Emilia Lodzińska, zastępczyni prezydent Gdańska informuje, że jeśli budynek do północy nie będzie pusty, miasto wystąpi z wnioskiem do Prokuratorii Generalnej RP o wniesienie pozwu do sądu i wydanie nieruchomości na drodze prawnej. A wicewojewoda pomorski Emil Rojek przypomina, że po 23 grudnia nieruchomość traci status objęty ochroną, a konwencja wiedeńska o stosunkach konsularnych traci zastosowanie.
Jak potwierdził portal radia RMF FM pomorscy policjanci są przygotowani, że po północy przestają formalnie ochraniać budynek konsultatu. Otrzymali zgodę na zamknięcie. stałego posterunku (w budce ochrony położonym tuż przed budynkiem). Policjanci mają co jakiś czas pojawiać się z patrolem w rejonie pilnując, by nie doszło do zagrożenia i ataku na budynek lub dyplomatów.
Rosjanie twierdzą, że budynek konsultatu należy im się jako ekwiwalent za nieruchomość, w której mieli swój konsultat między 1718 a 1941 rokiem. Nieruchomość przejęła III Rzesza, a kiedy do Gdańska wkroczyła Armia Czerwona, budynek zrównano z ziemią. Samą działkę po wojnie przejęło państwo jako mienie poniemieckie.
Rosjanie od dwunastu lat nie płacą za wynajem willi. Jak wyliczają urzędnicy z Urzędu Miasta w Gdańsku, zaległości sięgają około 5,5 miliona złotych, a odsetki kolejne 3 miliony złotych. Rosyjscy dyplomaci przegrali sprawę sądową – przed rokiem zapadł prawomocny wyrok nakazujący wypłatę Polsce 400 tysięcy złotych zaległych opłat. Sprawą zajął się komornik.
„Zgodnie z zapisami w księgach wieczystych jednoznacznie wynika, że właścicielem nieruchomości przy ulicy Batorego 13 oraz Batorego 15 jest Skarb Państwa. Twierdzenia strony rosyjskiej, jakoby nieruchomości te należały do Federacji Rosyjskiej, są niezgodne ze stanem prawnym i nie znajdują potwierdzenia w obowiązujących dokumentach” podaje Emilia Lodzińska z gdańskiego urzędu.
A wicewojewoda Rojek podaje: „Zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje co do dalszego przeznaczenia tego budynku, musimy zapoznać się z jego stanem technicznym, tym, co tam zastaniemy, zbadać go pod kątem bezpieczeństwa. Wówczas podejmiemy decyzję czy nieruchomość ta będzie wykorzystywana na potrzeby organów państwowych czy też w inny sposób, np. komercyjny” – zaznaczył wicewojewoda Rojek.
Rosyjski konsulat w Gdańsku był ostatnim otwartym w Polsce. „Ten ruch kończy fizyczną obecność rosyjskich konsulatów w Polsce i jest odpowiedzią na czynności dywersyjne, które były prowadzone na zlecenie rosyjskiego wywiadu” – ogłosił minister Radosław Sikorski.
Przeczytaj także: