Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Polska jest gotowa do wzięcia udziału w ubezpieczeniu Belgii na wypadek rosyjskich pozwów w związku z wykorzystaniem zamrożonych aktywów rosyjskiego banku centralnego do finansowania ukraińskiej samoobrony w wojnie z Rosją – poinformował szef MSZ.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował, że Polska jest gotowa do wzięcia udziału w ubezpieczeniu Belgii na wypadek rosyjskich pozwów w związku z wykorzystaniem zamrożonych aktywów rosyjskiego banku centralnego do finansowania ukraińskiej samoobrony w wojnie z Rosją – podaje Polska Agencja Prasowa.
„Belgia niezmiennie deklaruje, że gotowa jest uwolnić te aktywa pod warunkiem, że okażemy praktyczną solidarność z nią na wypadek rosyjskich pozwów. Polska jest gotowa do wzięcia udziału w takim ubezpieczeniu Belgii, ale nie są na to jeszcze wszyscy gotowi” – zaznaczył Sikorski, cytowany przez PAP.
O jakie środki chodzi? Chodzi o rosyjskie rezerwy walutowe zdeponowane w europejskich bankach i firmach inwestycyjnych o wartości około 200 miliardów euro, które po wybuchu wojny w Ukrainie zostały zamrożone na mocy europejskich i amerykańskich sankcji. Większość tych środków przechowywana jest przez belgijską izbę rozliczeniową Euroclear.
Do tej pory państwa UE dogadały się jedynie co wykorzystania części zysków z tych środków na rzecz zabezpieczenia pożyczek udzielanych Kijowowi. Wymagało to nałożenia specjalnego podatku na firmy zarządzające tymi środkami. Pierwsza transza w ten sposób zabezpieczonych środków trafiła do Ukrainy w styczniu tego roku. Były to 3 miliardy euro. Druga transza – 1,9 miliarda euro – trafiła do Ukrainy w kwietniu.
To jednak kropla w morzu potrzeb.
Możliwość wykorzystania na pomoc dla Ukrainy całości tych środków rozwiązałaby problem wstrzymania pomocy Stanów Zjednoczonych, które od początku wojny na pomoc Ukrainie przekazały około 115 miliardów euro. 200 miliardów euro to też więcej niż na pomoc Ukrainie UE wydała do tej pory.
Ale część państw UE jest sceptyczna wobec tego rozwiązania ze względu na obawy natury prawnej.
Sikorski przebywa obecnie w Kopenhadze na nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE zorganizowanym przez duńską prezydencję w Radzie UE. Rozmowy dotyczą m.in. dalszego finansowania wysiłków obronnych Ukrainy oraz 19. pakietu sankcji na Rosję. W ramach kolejnego pakietu sankcji niezbędne jest uaktualnienie listy statków rosyjskiej floty cieni, które umożliwiają Rosji obchodzenie unijnych ograniczeń w handlu rosyjską ropą.
Temat wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów na cele pomocy dla Ukrainy jest przedmiotem dyskusji niemal od początku wybuchu pełnoskalowej wojny. O działanie w tym zakresie w lutym tego roku apelował m.in. premier Donald Tusk. Komisja Europejska wciąż nie przygotowała jednak formalnego wniosku w tej sprawie. Belgia rozważa działanie samodzielne, jeśli uzyska wsparcie innych europejskich państw.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Ukraińska armia w nocy z piątku na sobotę przeprowadziła udane ataki na dwie rosyjskie rafinerie ropy naftowej. Przy użyciu dronów ostrzelano rafinerię w Krasnodarze i Syzranie w obwodzie samarskim.
Ukraińska armia kontynuuje udane ataki na rosyjską infrastrukturę energetyczną – informuje dziennik Kyiv Independent. Celem jest odcięcie rosyjskiej armii od dostępu do paliwa oraz zmniejszenie możliwości finansowania rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie.
W nocy z 29 na 30 sierpnia 14. pułk Sił Systemów Bezzałogowych, we współpracy z Siłami Operacji Specjalnych, zaatakował rafinerię ropy naftowej w Krasnodarze i rafinerię ropy naftowej w Syzranie w obwodzie samarskim.
Rosyjskie media informowały, że mieszkańcy Kraju Krasnodarskiego słyszeli serię eksplozji koło godziny 2.30. Nagrania udostępnione w mediach społecznościowych pokazują wielkie pożary w obu rafineriach.
To nie pierwsze ataki ukraińskiej armii na te rafinerie. Rafineria w Krasnodarze była atakowana już kilkukrotnie, zaś rafineria w Syzranie raz – 15 sierpnia.
Kraj Krasnodarski to region Rosji położony nad Morzem Azowskim na wschód od okupowanego Krymu. Obwód samarski położony jest bardziej w głąb Rosji – ok. 700 km od linii frontu na Ukrainie.
Tymczasem ostatniej doby, jak informuje ukraińska armia, Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 537 bezzałogowych statków powietrznych typu Shahed, 8 pocisków balistycznych Iskander-M oraz 37 pocisków manewrujących. Ukraińskiej obronie powietrznej udało się zestrzelić 510 dronów, 6 pocisków balistycznych oraz 32 pociski Kh-101.
Rosyjskie drony spadły m.in. na Zaporoże, Pawłograd, Dniepr, Czernihów, Łuck i Czerkasy. Zginęły 3 osoby, a 42 zostały ranne.
Jak donosi Reuters, tylko w sierpniu ukraińska armia zbombardowała 10 rafinerii. Ataki spowodowały wyłączenie z produkcji obiektów reprezentujących 17 proc. krajowych mocy przerobowych, czyli produkujących 1,1 mln baryłek ropy dziennie.
Ponadto w sierpniu Ukraina dokonała też kilka ataków na infrastrukturę do przesyłu rosyjskiej ropy na zachód, w tym trzy razy ostrzelała stacje pompowania ropy na rurociągu Przyjaźń. Rurociąg Przyjaźń to jedna z kluczowych magistrali, którymi do Europy wciąż płynie rosyjska ropa. Od tych dostaw uzależnione jest bezpieczeństwo energetyczne Węgier i Słowacji.
Państwa, które wspierają Ukrainę w walce z Rosją, zniosły ograniczenia wobec używania dostarczanej Ukrainie broni w celu ataków celów na terenie Rosji. O tym, że takie ograniczenie było niewłaściwe i torpedowało możliwości ukraińskiej obrony, mówił w ostatnim czasie nawet prezydent Donald Trump.
„Bardzo trudno, jeśli nie niemożliwe, jest wygrać wojnę bez ataku na kraj najeźdźcy. To tak, jakby świetna drużyna sportowa miała fantastyczną obronę, ale nie mogła grać w ataku. Nie ma szans na zwycięstwo! Tak samo jest z Ukrainą i Rosją (...) Przed nami ciekawe czasy” – napisał Trump w czwartek 21 sierpnia na platformie Truth Social.
Przeczytaj także:
KPRP przekazała, że prezydent uznał nowelizację za obniżenie gwarancji ochrony dzieci. Uzasadniając tę decyzję, prezydent kierować się miał także negatywną opinią Rzeczniczki Praw Dziecka na temat tej ustawy.
Kancelaria Prezydenta RP przekazała w piątek 29 sierpnia, że Karol Nawrocki rozpatrzył już wszystkie z 38 ustaw, które trafiły do tej pory na jego biurko. Zdecydował o podpisaniu ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych oraz zawetowaniu nowelizacji ustawy zwanej „lex Kamilek”.
„Lex Kamilek”, projekt przygotowywany jeszcze przez rząd PiS, to ustawa o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich, zawierająca rozwiązania chroniące dzieci. Na mocy projekty osoby, które miały pracować z dziećmi, były objęte dodatkową weryfikacją, między innymi poprzez zaświadczenia o niekaralności. Przepisy od początku wzbudzały kontrowersje i były niejednokrotnie oskarżane o przysparzanie biurokracji, a nawet paraliżowanie pracy szkół.
Nowelizacja, którą Sejm uchwalił 5 sierpnia tego roku miała na celu uproszczenie procedur. Miały one polegać między innymi na przeniesieniu obowiązku dopełniania formalności i pobierania informacji o niekaralności z rodziców i opiekunów prawnych na osoby kierujące jednostkami oświaty (np. dyrektorów szkoły). W okresie przejściowym przepisy wprowadzały rozwiązanie polegające na składanie przez osoby zainteresowane pisemnych oświadczeń o niekaralności – obwarowanych rygorem odpowiedzialności karnej.
KPRP przekazała, że prezydent uznał nowelizację za obniżenie gwarancji ochrony dzieci. Uzasadniając tę decyzję, prezydent kierować się miał także opinią Rzeczniczki Praw Dziecka na temat tej ustawy.
Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak tydzień temu przedłożyła prezydentowi negatywną opinię dotyczącą nowelizacji tzw. ustawy Kamilka. Zdaniem RPD nowe przepisy obniżają standard ochrony dzieci w Polsce, ponieważ wprowadzają nieuzasadnione wyjątki umożliwiające całkowite odstąpienie od realizacji obowiązków weryfikacji karalności bądź łagodzą ten obowiązek w sposób nieuzasadniony.
„Zgodnie z proponowanymi regulacjami prawnymi, w praktyce może dojść do sytuacji, w której kontakt z dziećmi będą mogły mieć osoby skazane m.in. za zabójstwo, handel ludźmi, groźby karalne, uprowadzenie dziecka, obrót narkotykami czy wykorzystanie seksualne dzieci” – napisała rzeczniczka.
Przeczytaj także:
Powodem odwołania Krzysztofa Ruchniewicza miały być „wadliwe zamierzenia programowe, wadliwą politykę komunikacyjną i wadliwe decyzje zarządcze”. Decyzję ogłosiła osobiście ministra kultury Marta Cienkowska.
Ministra kultury Marta Cienkowska poinformowała w piątek o swojej decyzji o odwołaniu prof. Krzysztofa Ruchniewicza z funkcji dyrektora Instytutu Pileckiego.
„Głównym powodem mojej decyzji jest niedopełnienie obowiązków w zakresie umożliwienia statutowego funkcjonowania Instytutu Pileckiego poprzez wadliwe zamierzenia programowe, wadliwą politykę komunikacyjną i wadliwe decyzje zarządcze. Instytut Pileckiego to bardzo ważna instytucja dla polskiej polityki pamięci, ważna dla polskiej kultury, dla zgłębienia i promowania polskiej historii i polskiego dziedzictwa na świecie” – przekazała ministra.
Nowym dyrektorem instytucji został Karol Madaj.
„Karol Madaj dobrze zna Instytut Pileckiego, pracował także w Instytucie Pamięci Narodowej, w Muzeum Historii Polski, a także pełnił obowiązki dyrektora i był dyrektorem Muzeum Domu Rodziny Pileckich w Ostrowie Mazowieckiej. Nowy dyrektor w najbliższych dniach przedstawi swoje decyzje kadrowe i programowe związane z dalszą działalnością Instytutu Pileckiego” – dodała Marta Cienkowska.
W ostatnich tygodniach Krzysztof Ruchniewicz wzbudził duże kontrowersje w związku z listem, jaki kierowniczka oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska wysłała do ministry kultury Marty Cienkowskiej oraz do wiadomości chargé d’affaires ambasady w Berlinie Jana Tombińskiego. Według relacji Rzeczpospolitej, urzędniczka wskazała w piśmie, że dyrektor Ruchniewicz „oczekiwał przygotowania cyklu seminariów i zaproponował m.in. organizację seminarium poświęconego zwrotom dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec, Ukrainy, Białorusi, Litwy oraz mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego”. Seminarium miało być zorganizowane wspólnie z MKiDN. Radziejowska stwierdziła w piśmie, że propozycja Krzysztofa Ruchniewicza „jest sprzeczna z polityką państwa polskiego i budzi poważne obawy co do negatywnych konsekwencji zarówno dla MKiDN, jak i Instytutu Pileckiego”.
Instytut oraz resort kultury zaprzeczyły, by chodziło o realne „oddawanie” dóbr kultury, twierdząc, że mowa była o badaniach i debacie eksperckiej, a nie o decyzjach restytucyjnych. Kilkanaście dni później Hanna Radziejowska została odwołana z funkcji kierowniczki berlińskiego oddziału instytutu z powodu „podważenia zaufania u pracodawcy„. Krzysztof Ruchniewicz nazwał oceny swojej podwładnej „insynuacjami i nadinterpretacjami”.
W sierpniu dziennikarze Wirtualnej Polski Patryk Słowik i Paweł Figurski opisywali w serii artykułów sytuację w Instytucie Pileckiego oraz historię interwencji Hanny Radziejowskiej. Z publikacji wynika, że urzędniczka miesiące wcześniej wysyłała do Ministerstwa Kultury pisma w sprawie nieprawidłowości i w kwietniu została powiadomiona mailowo przez urzędnika z resortu o tym, że została objęta ochroną przewidzianą ustawą o sygnalistach. Tymczasem dyrektor Instytutu Pileckiego był zaznajomiony z jej korespondencją i ostatecznie zdecydował o jej zwolnieniu.
Ministerstwo oficjalnie zaprzecza, by Hannie Radziejowskiej przysługiwał status sygnalistki i twierdzi, że urzędnik, który przekazał jej taką informację, popełnił błąd.
Przeczytaj także:
Ratownicy zakończyli prace poszukiwawcze po rosyjskim zmasowanym ataku 28 sierpnia w miejscu, gdzie rakieta trafiła w pięciopiętrowy budynek mieszkalny. Trwały one nieprzerwanie przez 30 godzin. 8 osób nadal jest zaginionych.
Ukraińskie władze poinformowały o zakończeniu akcji ratowniczej w dzielnicy Darnyckiej, gdzie wczoraj (28 sierpnia) w nocy rosyjska rakieta uderzyła w budynek mieszkalny. Cały blok się zawalił. Najpierw było wiadomo o trzech ofiarach śmiertelnych, jednak co kilka godzin liczba ofiar się zwiększała.
Według ostatnich informacji Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy pod gruzami bloku zginęło 22 osoby, w tym czworo dzieci (najmłodsza ofiara miała dwa lata), jedna osoba zginęła w innym miejscu. Ponad 50 osób odniosło obrażenia.
„Niektóre ciała nadal pozostają niezidentyfikowane, z 8 osobami bliscy nie mają kontaktu” – poinformował Ihor Kłymenko, minister spraw wewnętrznych Ukrainy.
„Ratownicy rozebrali główne elementy konstrukcji zniszczonego budynku, aby upewnić się, że pod gruzami nie ma już ludzi. Trwają prace ratowniczo-remontowe, aby mieszkańcy ocalałych mieszkań mogli jak najszybciej zabrać swoje rzeczy” – poinformował Kłymenko. Dodał, że w akcję zaangażowano tysiące funkcjonariuszy z różnych jednostek MSW, którzy zmieniali się co kilka godzin, żeby nie przerywać poszukiwań. Udało im się uratować spod gruzów 17 osób, w tym czworo dzieci.
Jak podaje serwis Defence 24, Rosjanie, wykorzystując publicznie dostępne dane rejestrów, zaatakowali dzielnicę, gdzie jest zarejestrowana firma Ukrspecsystems, która jest jednym z czołowych ukraińskich producentów bezzałogowych statków powietrznych. Chociaż, według portalu, w czasach wojennych zarejestrowane adresy przedsiębiorstw zbrojeniowych nie prowadzą do rzeczywistych hal produkcyjnych. „Ukrspecsystems, podobnie jak inne przedsiębiorstwa tego typu, od dawna ukrywa faktyczne lokalizacje, aby chronić ludzi i procesy technologiczne. W rezultacie ostrzał uderzył nie w obiekt wojskowy, lecz w zwykły budynek mieszkalny, niszcząc go i poważnie uszkadzając kilka sąsiednich domów” – pisze Defense 24.
Jak informował wczoraj prezydent Kijowa Witalij Kłyczko, 29 sierpnia ogłoszono w Kijowie dniem żałoby.
Dziś w Ukrainie również obchodzony jest Dzień Pamięci Obrońców i Obrończyń, którzy polegli za wolność i niepodległość kraju.
W nocy na 28 sierpnia armia rosyjska przeprowadziła jeden z największych ataków na ukraińskie miasta. Według Sił Powietrznych Ukrainy Rosja wykorzystała ponad 600 środków ataku powietrznego: 598 dronów Shahed oraz tzw. wabików oraz 31 rakiet – balistycznych i manewrujących. Najbardziej ucierpiała stolica kraju. Zniszczenia są w ponad pięciu dzielnicach Kijowa.
W mediach społecznościowych Ukraińcy udostępniali przerażające zdjęcia skutków ataku z podpisem: „Putin nie chce pokoju”.
„Rosja musi ponieść odpowiedzialność za ten atak, podobnie jak za wszystkie inne ataki na nasze państwo, naszych obywateli i wszelkie próby zakończenia tej wojny podejmowane przez świat” – mówi prezydent Zełenski.
„Kiedy zamiast dyplomacji Rosja wybiera balistykę, kontynuuje modernizację »szahidów« do zabijania i rozwija współpracę z takimi podmiotami jak Korea Północna, oznacza to, że świat musi odpowiednio zareagować. Potrzebne są silne sankcje, silna presja, silne działania, aby mordercy nie czuli się bezkarni. Rosja rozumie tylko siłę, a teraz potrzebne są przejawy siły. Stany Zjednoczone, Europa, kraje »dwudziestki« mają tę siłę”.
Przeczytaj także: