Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Nie żyje generał Igor Kiryłłow, szef Obrony Nuklearnej, Chemicznej i Biologicznej rosyjskiej armii. W tle oskarżenia wobec Rosji o używanie broni chemicznej przeciwko ukraińskim żołnierzom.
Wysokiej rangi rosyjski generał Igor Kiryłłow oraz jego asystent zginęli w zamachu zorganizowanym w Moskwie przez ukraińskie służby.
Do zamachu doszło rankiem 17 grudnia. 54-letni Kiryłłow wraz z asystentem znajdowali się przed wejściem do bloku mieszkalnego przy Alei Riazańskiego, kiedy wybuchł ładunek ukryty w zaparkowanej przed budynkiem elektrycznej hulajnodze.
Według rosyjskich śledczych ładunek miał być zdetonowany zdalnie, a siła wybuchu odpowiadała 300 gramom trotylu.
Ukraińskie władze na razie nie odniosły się do zamachu na generała.
Komentatorzy zauważają jednak, że w poniedziałek 16 grudnia ukraińska służba bezpieczeństwa (SBU) zaocznie postawiła Kiryłłowowi zarzuty, pisząc na Telegramie, że jest on „odpowiedzialny za masowe użycie zakazanej broni chemicznej”.
Według źródeł w SBU Kiriłłow miał być „uzasadnionym celem”, ponieważ dopuścił się zbrodni wojennych. Pod przywództwem generała Rosja miała użyć broni chemicznej ponad 4800 razy.
Moskwa zaprzecza jednak tym oskarżeniom.
Igor Kiryłłow od 2017 roku był szefem Sił Obrony Nuklearnej, Chemicznej i Biologicznej rosyjskich Sił Zbrojnych.
W maju 2024 roku Stany Zjednoczone oskarżyły Rosję o rozmieszczenie broni chemicznej jako „metody prowadzenia wojny” w Ukrainie, co stanowi naruszenie międzynarodowego prawa. Urzędnicy amerykańskiego Departamentu Stanu twierdzą, że Rosja użyła środka duszącego, chloropikryny, aby „opanować pole bitwy” w Ukrainie.
Informacje te potwierdza strona ukraińska. Według SBU rosyjska armia używała dronów do zrzucania broni chemicznej na ukraińskich żołnierzy. Jak informował ukraiński pułkownik Artem Własiuk, ponad 2000 ukraińskich żołnierzy było leczonych w szpitalach z powodu zatrucia chemicznego, a trzy osoby zmarły.
Kreml nazywa te oskarżenia „bezpodstawnymi”.
Zamordowany dziś generał Igor Kiryłłow bywał bohaterem cyklu Agnieszki Jędrzejczyk “Goworit Moskwa”.
Na przykład w maju 2022 roku Kiryłłow ogłosił, że Szkoła Główna Gospodarstwa Wielskiego oraz Instytut Medycyny Weterynaryjnej w Warszawie miały być zaangażowane w pracę tajnych laboratoriów amerykańskich w Ukrainie:
„Tam są miasta, gdzie nie stoi już ani jeden budynek, więc ludzie nie mogą tam wrócić” – powiedział Trump o wschodniej Ukrainie na konferencji prasowej w swej rezydencji na Florydzie
„Łatwo jest mówić, że Ukraina chce odzyskać swoją ziemię, ale te miasta są w większości zniszczone. Rosja zostawiła Kijów, może dlatego, że planuje go okupować, ale na razie tego nie zrobiła” – mówił Trump. Pytany, czy uważa, że Ukraina powinna oddać swoje terytoria Rosji, odpowiedział, że „da znać po pierwszym spotkaniu” z Władimirem Putinem, po czym ponownie zaznaczył skalę zniszczeń.
Trump powiedział też po raz kolejny, że chciałby szybko zakończyć wojnę, ale był ostrożny w kwestii szczegółów. W wywiadzie dla magazynu „Time” opublikowanym w zeszłym tygodniu powiedział, że ma „bardzo dobry plan”, aby pomóc, ale jeśli ujawni go teraz, „stanie się on prawie bezwartościowym planem”.
Słowa Trumpa, że prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski „powinien przygotować się do zawarcia umowy”, natychmiast podchwyciła propaganda Kremla. Ale Trump powiedział też, że „Putin również będzie musiał zawrzeć porozumienie”.
Przed planowaną na 20 stycznia inauguracją drugiej kadencji Donalda Trumpa narasta napięcie dotyczące Ukrainy. Trump zapowiadał wcześniej, że zakończy wojnę w 24 godziny. Ukraińcy robią jednak wszystko, by przekonać nową amerykańską administrację, że ustępstwa wobec Putina skończą się dla USA katastrofą. Putin zaś nie może pokazać się jako ktoś, kto przystaje na warunki Trumpa, bo krwawą wojnę w Ukrainie rozpoczął właśnie w imię prawa Rosji do nieliczenia się z nikim i z niczym.
W tej chwili USA, Ukraina i Rosja prześcigają się w deklaracjach o pragnieniu pokoju, jednak Ukraina nie zamierza się Rosji poddać, a ta nie zamierza zatrzymać wojny bez wyraźnych dowodów „zwycięstwa”. W związku z tym Putin co i raz powtarza też, że dysponuje śmiercionośną bronią lepszą pod jądrowej (chodzi o prototypowe, jeszcze nieprodukowane seryjnie rakiety średniego zasięgu „Oriesznik”) i gotów jest użyć „wszystkich środków” do obrony interesów Rosji. Rosja już raz, przed miesiącem, użyła prototypu rakiety w Ukrainie, starając się przerazić Zachód. Ale przede wszystkim — zrobić wrażenie na poddanych Putina. Bo i ci potrzebują dodatkowych silnych bodźców, by godzić się na dalsze prowadzenie wojny.
Trump tymczasem najwyraźniej wie już trochę więcej o konflikcie w Europie i próbuje swój biznesowy plan z kampanii wyborczej (zamrożenie konfliktu na linii frontu) przedstawić tak, żeby wyglądało na sukces obu stron: Putin dostanie swoją „Noworosję”, ale Ukraina nic nie straci: „większa część spornego terytorium została obrócona w gruzy i odbudowa zajmie stulecie”.
Kolejne oświadczenia w sprawie zakończenia wojny wyglądają więc na okrutny „pojedynek na miny”, ale mogą mieć całkiem realny wpływ na przebieg wydarzeń. Tym bardziej że nie wiadomo, do czego Putin gotów się posunąć w ciągu następnego miesiąca, by zająć wygodną pozycję negocjacyjną. W tym tygodniu bardzo prorosyjski premier Węgier Orbán wystąpił z inicjatywą „rozejmu bożonarodzeniowego”. Ukraina, regularnie przez Putina ostrzeliwana, uznała to za kpinę. Tymczasem Putin ogłosił, że był tą inicjatywą bardzo zainteresowany, ale skoro Ukraina nie chce...
W poniedziałek w warszawskim Sądzie Okręgowym odbyła się druga rozprawa w sprawie zabójstwa młodej Białorusinki w centrum stolicy.
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznawali biegli i świadkowie, a w połowie stycznia prawdopodobnie zostaną wygłoszone mowy końcowe.
Proces 23-letniego Doriana S. rozpoczął się 4 grudnia. W poniedziałek w warszawskim sądzie odbyła się druga rozprawa. W jej trakcie sąd przesłuchał biegłych m.in. toksykologa, seksuologa i psychiatrę. Zeznawali też świadkowie, wśród nich była rodzina oskarżonego — podaje PAP.
Rozprawa rozpoczęła po godz. 10.30 i przez blisko sześć godzin toczyła się za zamkniętymi drzwiami, gdyż sąd na początku procesu postanowił częściowo wyłączyć jej jawność na czas udzielania przez oskarżonego odpowiedzi na pytania obrońców, przesłuchania biegłych i osób bliskich oskarżonemu.
We wtorek sąd planował też rozpoczęcie mów końcowych, ale przeciągnęły się przesłuchania z udziałem biegłych i świadków. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 13 stycznia 2025 roku.
Elizawietę (tak brzmi pełne imię dziewczyny), nagą i nieprzytomną znalazł 25 lutego wcześnie rano dozorca w bramie posesji przy ul. Żurawiej w Warszawie. Wezwał pogotowie i policję. Dziewczyna trafiła do szpitala, była w stanie krytycznym. Zmarła 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.
Podczas przeszukania mieszkania mężczyzny policjanci znaleźli m.in. użyte do przestępstwa duży nóż kuchenny i kominiarkę. Nie tylko zgwałcił dziewczynę, ale też zabrał jej dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych i portfel. Usłyszał zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym i usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Decyzją sądu trafił do aresztu.
Podczas pierwszej rozprawy Dorian S. powiedział, że „przyznaje się do popełnienia czynu, ale nie przyznaje się, że chciał zabić”. W jej trakcie przesłuchano świadków, m.in. ochroniarza, który znalazł nieprzytomną Lizę, jej partnera i koleżankę, z którą spotkała się przed tragedią. Na sali rozpraw zeznawały też kobiety, które widziały Doriana S. w bramie.
Mężczyzna po zatrzymaniu mówił, że wysłał wiadomość swojemu ojcu, prosząc go o pomoc. „Wracając do domu, nie wiedziałem, co zrobić. Napisałem do taty. Pisząc esemesa, byłem przekonany, że ją zabiłem. Nie ruszała się ani nic” – zeznał po zatrzymaniu.
Po śmierci kobiety prokurator zmienił zarzut Dorianowi S. na zabójstwo na tle seksualnym i rabunkowym.
Mężczyźnie grozi dożywocie. Prokuratura podawała, że zlecone badania wykazały, że jest poczytalny.
Olaf Scholz nie uzyskał wotum zaufania, a to oznacza przyspieszone wybory w Niemczech w lutym przyszłego roku.
Scholz uzyskał jedynie 207 głosów na 733, co było dalekie od wymaganej większości 367 głosów, by utrzymać władzę. Przeciw było 394 posłów, a 116 wstrzymało się od głosu.
Przed głosowaniem w Bundestagu posłowie spierali się i wzajemnie obwiniali się za upadek rządu. W wypowiedziach partyjnych liderów wyraźnie pobrzmiewały akcenty ich indywidualnych kampanii przed nadchodzącymi wyborami.
Głosowanie nad wotum zaufania odbyło się po rozpadzie trójpartyjnej koalicji rządowej spowodowanym głębokimi podziałami w polityce fiskalnej.
Na początku listopada rozpadła się koalicja socjaldemokratycznej SPD, Zielonych i liberalnej FDP. Podczas poniedziałkowego wystąpienia poprzedzającego głosowaniem nad wotum zaufania, Scholz nie szczędził krytyki byłemu partnerowi koalicyjnemu – liberalnej partii FDP, oskarżając ją o egoizm, który doprowadził do upadku koalicji – podaje Deutsche Welle.
Brak wotum zaufania w Bundestagu dla rządu Olafa Scholza otwiera drogę do rozwiązania parlamentu i przeprowadzenia nowych wyborów w kraju. Teraz prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier może rozwiązać parlament, a Niemcy będą mogli wybrać nowy układ sił w Bundestagu. Wybory mają odbyć się 23 lutego przyszłego roku.
Olaf Scholz sam wnioskował o udzielenie mu wotum zaufania i doskonale wiedział, że nie uzyska większości. Był to manewr potrzebny do przyspieszenia terminu wyborów, które zgodnie z parlamentarnym harmonogramem miały odbyć się dopiero pod koniec września przyszłego roku.
Minęło prawie 20 lat, odkąd niemiecki kanclerz zwrócił się do Bundestagu o wyrażenie wotum zaufania dla rządu. Lider SPD to czwarty kanclerz w powojennej historii Niemiec, który przegrał głosowanie nad wotum.
Putin ogłosił, że na froncie w Ukrainie w zasadzie doszło do przełomu. Wezwał do zwiększenia wysiłków na rzecz frontu, zaznaczając jednocześnie, że finansowanie armii nie może rosnąć bez końca. Tak Putin zabezpiecza sobie tyły na wypadek konieczności zakończenia najazdu na Ukrainę. Choć wojnę chce prowadzić.
Putin spotkał się 16 grudnia w Moskwie z zarządem ministerstwa obrony: kilkudziesięcioma wojskowymi zarządzającymi armią i cywilnym ministrem obrony. „Od razu zaznaczę, że kończący się rok stał się rokiem przełomowym w realizacji celów specjalnej operacji wojskowej” – powiedział. „W istocie jest to punkt zwrotny na linii frontu”. Rosja zdobyła w 2024 r. „189” ukraińskich wsi i osiedli.
„Mam wielką nadzieję, że tempo na linii frontu z ostatnich miesięcy zostanie utrzymane”. „Państwo i naród Federacji Rosyjskiej dają siłom zbrojnym wszystko, co mogą, aby mogły wypełniać swoje zadania. Ale wydatków na obronność nie można zwiększać w nieskończoność, ponieważ wszystkie elementy państwa muszą się rozwijać” (według Putina na armię idzie 6,3 proc. PKB). Tu Putin tłumaczył, że Rosja nie może „dać się wciągnąć w wyścig zbrojeń” – jak wiadomo, wyścig zbrojeń z lat 80. doprowadził do zawalenia się ZSRR.
Na naradzie rosyjscy wojskowi pochwalili się, że Ukraina straciła 975 tys. żołnierzy (oficjalne ukraińskie dane to 43 tys. zabitych i 370 tys. rannych), zaś do armii Putina zgłosiło się w 2024 r. na ochotnika 430 tys. osób. Liczby zabitych po swojej stronie nie podał, ale operowanie liczbami tego rzędu mówi samo za siebie.
Jak ujawnia propaganda, na spotkaniu mowa była nie tylko o oszałamiających sukcesach: zmiana uzbrojenia ukraińskiej armii sprawia, że armia rosyjska musi się zreorganizować i nie składować zapasów uzbrojenia w dużych magazynach. Musi się też szybciej modernizować. I produkować więcej za te same pieniądze. No i nadal problemem nierozwiązanym pozostaje obecność ukraińska w Rosji – w obwodzie kurskim.
Minister obrony Biełousow opowiadał też o rozmachu rosyjskich sil zbrojnych, co ma znaczenie po katastrofie Putina w Syrii: „Rosyjskie Siły Zbrojne zapewniają obecność wojskową w krajach Azji Środkowej, Afryce, na Kaukazie i Naddniestrzu”.
W czwartek 19 grudnia Putin ma “doroczną” konferencję prasową, w czasie której odpowiada tez na pytania obywateli. Przedsięwzięciu temu towarzyszy trwająca czwarty tydzień kampania propagandowa, a media ujawniają, z czym poddani Putina zwracają się do niego. Najwięcej pytań dotyczy wojny (operacji specjalnej), a przykłady tego, z czym ludzie zwracają się do Putina, pokazują, że
Z tych skarg propaganda tworzy jednak obraz sukcesu władzy: Putin jest w stanie wszystko załatwić, o ile – jako dobry car – dowie się o problemach, w czym mogą przeszkodzić źli bojarzy, urzędnicy. Dlatego teraz urządził akcję z odbieraniem zgłoszeń od obywateli i ma ich już ponad milion.
Kraj jest wyczerpany wojną, ale Putin musi ją wygrać, żeby utrzymać swój reżim. A dokładnie – musi utrzymać władzę definiowania, czym jest zwycięstwa.
Dlatego jego propaganda od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA wysyła dziesiątki sprzecznych komunikatów: że Putin pragnie pokoju, że jest gotów do rozmów i do rozejmu na Boże Narodzenie, ale jednocześnie nadal zamierza zrealizować wszystkie cele „operacji specjalnej”. Ukraińcy z Rosjanami stanowią jeden naród, ale Putin może zniszczyć Ukrainę swoją cudowną bronią, rakietą „Oriesznik”. A z Trumpem mógłby porozmawiać, będzie rozmawiać, ale nie wiadomo, kiedy i czy to ma sens.
Przeplatające się zapowiedzi wojny i pokoju sprawiają, że odbiorca propagandy będzie musiał uwierzyć Putinowi, kiedy ten powie, że osiągnął już swój cel w Ukrainie. Zapowiedź z posiedzenia kolegium MON – że Putin już w zasadzie wygrał” – jest właśnie z tej kategorii.
Można powiedzieć, że gdyby Putin grał w statki, to zaczerniłby już wszystkie pola na kartce (bo oczywiście oszukuje). W ten sposób na pewno w coś by trafił.